Dying Light: The Beast to drogowskaz dla przyszłości serii. Techland zrezygnował z ważnej cechy ostatniej gry

Dying Light: The Beast ma być dla Techlandu powrotem do korzeni serii, które przy ostatniej grze zostały nieco porzucone. Okazuje się, że oznacza to rezygnację z rzeczy, która jeszcze do niedawna była ważna dla twórców.
Dying Light: The Beast zbliża się wielkimi krokami. Nadchodzącą produkcją Techland chce odzyskać uwagę graczy, którzy 10 lat temu zainteresowali się marką, ale tytuł z 2022 roku nie spełnił ich oczekiwań i odrzucił od siebie. Okazuje się, że to oznacza nie tylko powrót do mroczniejszej atmosfery i nacisku na aspekt przetrwania.
Tymon Smektała, który jest dyrektorem marki, nie ukrywa świadomości, że przez chęć dotarcia do szerokiej publiczności druga część serii za bardzo odeszła od tego, z czym była kojarzona pierwsza gra i co dało jej rozgłos. Dlatego najnowsza produkcja, która pierwotnie miała być dodatkiem do wciąż rozwijanego Dying Light 2 Stay Human, przez co teraz będzie darmowa dla niektórych użytkowników, nie tylko skupi się na dalszych losach oryginalnego protagonisty, ale i uczyni jego historię kanoniczną i ważną dla przyszłości serii. Z tego powodu w Dying Light: The Beast zabraknie wyborów, które zostały wprowadzone w Dying Light 2 Stay Human.




Jedną z rzeczy, którą Dying Light: The Beast robi, jest wskazywanie przyszłości serii. Naprawdę chcieliśmy się upewnić, że pod koniec gry Kyle Crane będzie tam, gdzie chcemy, aby był, dlatego postanowiliśmy wycofać się z wyborów narracyjnych w Dying Light 2
W rozmowie z GamesRadar Smektała zapewnił, że zespół wciąż chce dostarczyć grę, której stopień dopracowania będzie stać na poziomie wysokobudżetowych produkcji, lecz jednocześnie ma to być produkt pokazujący, że Techland wie, czego chce społeczność i wciąż słucha jej uwag.