One Piece od Netflixa to wielka odpowiedzialność. Główny aktor zdawał sobie sprawę z wagi swojej roli

Filmy/seriale
1117V
One Piece (2023)
Kajetan Węsierski | 17.03, 11:30

"One Piece" od Netflixa to zdecydowanie jedna z najlepszych aktorskich adaptacji anime, z jakimi kiedykolwiek mieliśmy do czynienia. Nie brakuje nawet słów, że to pierwsze live-action na taki wysokim poziomie i tak wiernie oddające to, z czym mieliśmy do czynienia w pierwowzorze (zarówno w kontekście mangi, jak i późniejszej animacji o przygodach Luffy'ego). 

Oczywiście, aby doszło do tak udanej sytuacji, musiało zadziałać kilka czynników, które złożyły się w spójną całość. Potrzebni byli twórcy rozumiejący oryginał, bardzo dobry pomysł, spory nakład kasy na zabawę z efektami i postprodukcją, a także aktorzy przypominający bohaterów. Ba - oni również powinni rozumieć, z czym mają do czynienia. I jak zdradził niedawno Inaki Godoy (serialowy Luffy), byli tego świadomi

Dalsza część tekstu pod wideo

Większość ludzi miała wobec tego duże oczekiwania i to mnie ekscytowało. Byłem też oczywiście bardzo zdenerwowany. To duże zadanie i nadal nie sądzę, a bym do końca pojmował tę skalę.

Tak, to duża odpowiedzialność, ale wybrali mnie, ponieważ wiedzą, że mogę sobie z tym poradzić, i ja też wiem, że mogę sobie z tym poradzić.

Choć takie słowa nie miałyby większego znaczenia jeszcze przed premierą i mogłyby potem wrócić ze zdwojoną siłą, to obecnie można dać temu wiarę. Aktor udowodnił, że rzeczywiście potrafi dobrze odegrać rolę Luffy'ego, a przy tak kultowym bohaterze to rzeczywiście niełatwe zadanie. Każde małe potknięcie będzie mu szybko wypominane. Oby jednak został nowym symbolem One Piece - dla wszystkich będzie to najlepszym rozwiązaniem. 

Źródło: Comic Book

Komentarze (2)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper