Co Kryją Jej Oczy (2021) – recenzja serialu [Netflix]. Ktoś tu oszalał

Recenzja
8468V
Co Kryją Jej Oczy (2021) – recenzja serialu [Netflix]. Ktoś tu oszalał
Piotrek Kamiński | 20.02.2021, 21:00

Trzeba mieć jaja żeby nakręcić serial, w którym żadnego z głównych bohaterów nie da się lubić i do kompletu przywalić końcówkę tak przybijającą i, że tak powiem, netflixową, że aż człowiek się złości na to co obejrzał. Cóż. Twórcy "Co Kryją Jej Oczy" najwyraźniej rzeczone jaja posiadają.

Nie wiem jak Ty, ale dla mnie nie ma w fabule nic przyjemniejszego niż dobra tajemnica. Kiedy oglądając film, albo czytając książkę nie do końca wiem, co tak naprawdę się dzieje/wydarzyło, ale kolejne wydarzenia powoli tę tajemnicę odsłaniają, rozsiewając po drodze wskazówki pozwalające i mi pobawić się w detektywa. Tak przygotowany grunt sprawia, że kiedy w końcu docieram do rozwiązania, wszystkie elementy wskakują na swoje miejsca, wcześniejsze wydarzenia dostają nagle zrozumiały kontekst, a ja siedzę i rozmyślam na temat całej fabuły, czasami nawet i kilka kolejnych dni. Jeden warunek: całość napisana musi być z głową, mieszcząc się w ramach nakreślonego świata. Nie jak w produkcjach, w których w ostatniej sekundzie dowiadujemy się czegoś, co pozwala twórcom dosłownie nas oszukać, zmienić zasady i napisać co im się tylko podoba. Niby ma to jakiś tam sens - w końcu przedstawili odpowiedni mechanizm przed finałem - ale satysfakcja u odbiorcy żadna. Niestety, dzisiejszy serial wpisuje się modelowo w ten drugi trend.

Dalsza część tekstu pod wideo

Co Kryją Jej Oczy (2021) – recenzja serialu [Netflix]. Ktoś tu oszalał

Co Kryją Jej Oczy (2021) – recenzja serialu [Netflix]. Same świry

Louise jest samotną matką, wychowującą kilkuletniego syna. Po tym jak wystawia ją koleżanka, z którą miała spotkać się na drinki, poznaje w barze przystojnego Szkota, Davida, z  którym zaczyna flirtować. Kończy się na jednym szybkim pocałunku, ponieważ Dave stwierdza, że tak nie można, po czym ucieka. Następnego dnia dowiadujemy się skąd te wyrzuty sumienia. Otóż David jest żonaty. A jakby tego było mało, jest również nowym szefem Louise. Jak pech, to pech. Lecz z biegiem czasu łącząca ich więź zaczyna kwitnąć i przeobrażać się w płomienny romans. Historia, jakich wiele, lecz niespodziewanie włącza się w nią i żona Davida, Adele, która przypadkiem wpada na Lou na ulicy (dużo tych nieprawdopodobnych przypadków). Osamotniona, oszukiwana prze męża kobieta szybko zdobywa sympatię Louise i tak zaczyna się ich gra w kotka i myszkę. Nie wszystko jednak jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. Małżeństwo Fergusonów skrywa pewną tajemnicę, której wyjście na jaw mogłoby doprowadzić do tragedii. Kto mówi prawdę? Komu można ufać? Kogo lepiej się bać? Przekonamy się na przestrzeni sześciu kolejnych odcinków nowego mini-serialu Netflixa.

Jak już wspominałem, w zasadzie żadnego z trójki głównej bohaterów tego dramatu nie da się lubić. Z jednej strony mamy graną przez Simonę Brown Louise, która nie może przeżyć jak jej partner mógł zdradzić ją z inną kobietą, więc... staje się "tą trzecią" dla innego małżeństwa. Sensu za wiele w tym nie widzę. Do kompletu twardo wierzy, że jest jedyną przyjaciółką Adele, mimo że wieczorami puka sobie beztrosko jej męża. Drugi front reprezentuje David - niepotrafiący się porządnie wysłowić psychiatra, który utrzymuje, że nie jest ze swoją żoną dla jej olbrzymiej fortuny, a jednocześnie nie żywi do niej żadnych uczuć, może poza odrazą. Stawkę zamyka Adele, wzgardzona żona, która ewidentnie ma nierówno pod kopułą i ciągnie się za nią długi cień dawnych grzechów. To w zasadzie jedyni naprawdę istotni bohaterowie tej opowieści, choć od czasu do czasu raczeni jesteśmy również relacją Lou z jej synem, oraz Adele z niejakim Robem, kiedy byli wspólnie zamknięci w wariatkowie. Dzieciak nie ma jednak nic istotnego do dodania, a Roba w ciele, a nie jedynie wymienionego z imienia widzimy tylko w przeszłości.

Co Kryją Jej Oczy (2021) – recenzja serialu [Netflix]. Zakończenie nie do wymyślenia

Przyznaję bez bicia, że serial Steve'a Lightfoota wciągnął mnie bez reszty. Wszystkich sześć odcinków obejrzałem w jeden dzień, z godziny na godzinę zastanawiając się coraz bardziej do czego to wszystko zmierza. Kto jest czarnym charakterem? Jaki endgame zaplanowali twórcy? Być może wiesz, że "Co Kryją Jej Oczy" jest adaptacją książki Sarah Pinborough pod tym samym tytułem. Jeśli znasz oryginał, to nie ma mowy o żadnej niespodziance, jako że serial jest pod tym względem bardzo wierny oryginałowi, ale dla tych, którzy o istnieniu książki dowiadują się w tej chwili fabuła powinna wydać się intrygująca. Tym większa szkoda, że ostatecznie zawarta w tych sześciu odcinkach opowieść tak bardzo zawodzi. Nie będę wdawał się w szczegóły, ale powiem chociaż tyle - to co zaczyna się jako psychologiczny thriller w ostatnich dwóch odcinkach zmienia się w kompletnie inny gatunek, aby finalnie rzucić zwrotem akcji tak głupim, że aż mózg swędzi. Ale za to jestem względnie przekonany, że Netflix był nim zachwycony.

Co by jednak nie mówić o fabule, trzeba oddać operatorowi, co operatorskie i przyznać, że całość nakręcona jest bardzo sprawnie. Pełno tu umiejętnie dobranych kadrów, ciekawie doświetlonych planów, niepokojących nocnych mar. Najbardziej w oczy rzuca się mania operatora wywalania kamery  gdzieś pod sufit i obserwowanie bohaterów z góry, co później znajduje nawet wytłumaczenie w samej fabule. Aktorzy wcielający się w głównych bohaterów spisują się przyzwoicie. Zwłaszcza grająca Adele Eve Hewson błyszczy pokazując dwie twarze swojej postaci - tę wesołą dziewczynę z przeszłości i zafiksowaną na swoim mężu, posągową wręcz enigmę, którą obserwujemy w czasach obecnych. Mam natomiast niemały problem z wcielającym się w Davida Tomem Batemanem. Facet jest Anglikiem. Jego naturalny akcent to czysty Oxford. Tymczasem twórcy postanowili zrobić z niego Szkota. Jego pochodzenie nie jest istotne dla fabuły, więc po co ktoś postanowił zrobić mu krzywdę i dorzucić mu szkocki akcent? Nie jest to może zły akcent, ale mam wrażenie, że przez zbytnie skupienie się na nim, wiarygodność jego kwestii bezpowrotnie gdzieś znika. Nie czuję emocji w jego głosie, jakby wszystkie linijki wymawiał jednym tonem.

"Co Kryją Jej Oczy" może się podobać. Wydaje mi się, że wszystko zależy od tego, czego oczekujemy od danej produkcji. Jeśli jesteś jedną z osób, które dają się ponieść opowiadanej historii i patrzą z zaciekawieniem co dalej, to jest szansa, że nowa propozycja Netflixa zrobi na tobie wrażenie. Aktorsko jest przynajmniej poprawnie, a pewności co do prawdziwości tego co oglądamy nie można mieć właściwie do samego końca. Niektóre mniej istotne wątki, jak to skąd biorą się i co oznaczają koszmary głównej bohaterki pozostają bez odpowiedzi, ale istotna część fabuły zmierza do jednego, relatywnie sensownego zakończenia. Wbrew temu, co napisałem wyżej, odkrycie ostatniej tajemnicy stawia wcześniejsze wydarzenia w nowym kontekście i pozwala czerpać jakąś tam satysfakcję z późniejszego połączenia wszystkich kropek, ale i tak uważam, że zaproponowane przez autorkę książki rozwiązanie jest tanie, stoi w sprzeczności z wcześniej ustalonymi zasadami i ostatecznie nie daje zbyt wiele satysfakcji. Oglądać na własną odpowiedzialność.

Źródło: własne

Komentarze (37)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper