Zgredospekcja: Shenmue

Gry
1714V
Zgredospekcja: Shenmue
Ural | 18.05.2010, 17:25

Tytuły pokroju GTA czy Heavy Rain pobudzają wyobraźnię wielu graczy - rozbudowane, nietuzinkowe i pełne całej masy pomysłów produkcje. W 1999 roku ukazała się jednak gra, która wyprzedziła koncepcyjnie owe pozycje i swoje czasy. Oto Shenmue.

Tytuły pokroju GTA czy Heavy Rain pobudzają wyobraźnię wielu graczy - rozbudowane, nietuzinkowe i pełne całej masy pomysłów produkcje. W 1999 roku ukazała się jednak gra, która wyprzedziła koncepcyjnie owe pozycje i swoje czasy. Oto Shenmue.xxxxx

Dalsza część tekstu pod wideo
 
Bo powiedzmy sobie szczerze. Ile razy zdarzyło się Wam zagrać w grę iście niebanalną? Niestandardową? Niepowtarzalną? Powiecie sobie w duchu z pewnością, że kilka razy było Wam to dane, ale po zagraniu w Shenmue (i jego sequela) wnet będziecie musieli zrewidować tę opinię - okaże się bowiem, że nietuzinkowa gra jest tylko jedna i zwie się właśnie Shenmue!
 
 
 
 
Oczywiście, ową wspomnianą "nietuzinkowość" odnoszę do odpowiednich czasów, tj. do 1999 roku, kiedy to na rynku dostępny był Dreamcast, a o GTA w 3D można było pomarzyć (pierwsze GTA w trójwymiarze ukazało się dopiero 2 lata później, tj. w 2001 roku, kiedy to na rynku pojawił się także sequel produkcji Segi...). Shenmue było tytułem, który pod względem całej masy aspektów wyprzedzał swoje czasy, podobnie jak jego druga część. Była to także do niedawna najdroższa gra w historii, której budżet przekroczył 70 milionów dolarów. Jak na owe czasy była to suma astronomiczna (dziś - biorąc pod uwagę inflację - byłoby to ponad 100 milionów zielonych). Trzeba jednak wziąć poprawkę, że gra ukazała się na platformie znacznie mniej popularnej, niż chociażby konsole obecnej generacji (o PS2 nawet nie wspominam). Dreamcastów sprzedało się bowiem 10 milionów. Aby produkcja Shenmue mogła się Sedze w ogóle zwrócić, to każdy posiadacz konsoli zwanej powszechnie "Makaronem" (z powodu loga DC) musiałby nabyć aż dwie kopie owej gry!
 
Zostawmy jednak kwestie finansowe z boku, bo tak jak na boisku piłkarskim nie grają pieniądze, tylko piłkarze (choć skoro tak jest, to czemu Polacy nie mogą trafić do Ligi Mistrzów, czyżby jednak pieniądze odgrywały rolę? ;)), tak w przypadku gry nie liczy się jej budżet, a gameplay. Co sprawia, że tytuł ten wywiera na graczu tak olbrzymie wrażenie? Jak to się dzieje, że praktycznie każdy, kto sięgnął po pada i Shenmue nie potrafił się oderwać od telewizora i chciał jak najszybciej i za wszelką cenę tę produkcję ukończyć i odkryć wszelkie jej tajemnice?
 
 
 
 
Jak zwykle w takich przypadkach bywa odpowiedź nie jest prosta. Ale jedno jest pewne - to co zachwyca w grze, to trzy elementy - realizm (a co za tym idzie oprawa audio-wizualna), historia (niby banalna, ale za to jak opowiedziana) oraz... reżyseria! Dlaczego reżyseria? Ano dlatego, że nie jest to gra jak wiele innych, w których to chodzimy sobie po światku, rozmawiamy z napotkanymi osobami, zbieramy przedmioty, itp. Oczywiście, każdy z tych elementów ma tutaj miejsce i jest niezmiernie istotny. Ale ta gra to także swoisty interaktywny film 3D, w którym bierzemy udział. Porównanie do Heavy Rain nie jest tu przypadkowe. Wprawdzie nie mamy większego wpływu na przebieg historii, ale wrażenia momentami są podobne, zwłaszcza, że gra również w dużej mierze (chyba jako pierwsza w historii zresztą) bazuje w pewnych miejscach na QTE, czyli szybkim wciskaniu kombinacji przycisków wyświetlanych na ekranie. Nagłe zwroty akcji, zmiany ujęć kamery, aktorska gra wirtualnych postaci, cała masa wirtualnych statystów... wydaje się to niemożliwe? Dziś może już to aż tak dużego wrażenia nie robi, ale przecież tytuł ten ma swoje lata. Zresztą nawet po upływie tego czasu wciąż potrafi zaskoczyć innowacyjnością, możecie mi wierzyć!
 
Ale, ale... może przerwijmy te zachwyty i przejdźmy do samej historii, bo przecież ta jest w każdej grze fabularnej najważniejsza. W grze wcielamy się w Japończyka Ryo Hazuki, na którego oczach zamordowany zostaje ojciec. Cała seria (Yu Suzuku, jej twórca, planował 3 odsłony), to zatem poszukiwanie mordercy, aby dokonać na nim zemsty. Obie części, które się ukazały, są zasadniczo do siebie podobne, ale różnią się lokacjami - niemniej cały czas opowiadana jest ta sama historia. Dość powiedzieć, że np. w drugiej części nasz ok. dwudziestoletni bohater przybywa do Hong-Kongu, gdzie musi stawić czoła całej masie niebezpieczeństw. Pomoże mu w tym z pewnością znajomość Kung-fu, którego to stylu walki nauczył go jeszcze ojciec. Oczywiście Sega pomyślała o tym, by działał save z poprzedniej części, co za tym idzie wszelkie nabyte wtedy umiejętności przeniesione zostaną do sequela (nawet bardzo sprytnie poradzono sobie z fabularnym "zzerowaniem" naszych zasobów finansowych, żebyśmy nie trafiali tam już jako krezus). I tutaj mała dygresja. Grę Shenmue stworzyła SEGA, a konkretniej należące do niej studio AM2 - tak jest, to to samo, które stworzyło serię Virtua Fighter (w końcu przy nim też majstrował wspomniany Yu Suzuki). Możecie się zatem domyślić, że sceny walki są w grze odwzorowane wzorowo. Ale jeszcze do nich wrócimy.
 
 
 
 
Nad kwestią fabuły nie ma sensu się zbytnio rozwodzić, bo nie chciałbym nikomu psuć zabawy - a nuż będziecie mieli okazję zapoznać się z tą pozycją. Wspomnę jedynie o tym, że oprócz Japonii (pierwsza część) przyjdzie nam grać m.in. w takich lokacjach, jak wspomniany Hong-Kong, przedziwnym chińskim mieście Kowloon, a także losy zawiodą nas do pewnej wioski... Dość powiedzieć, że wszystkie miejsca odzworowano wzorowo - takiej dbałości o szczegóły nie widziałem w owych czasach w żadnej grze!
 
Czym ta dbałość się objawia? Ot, weźmy na tapetę sequela. Przede wszystkim ogromem samych lokacji - pamiętacie miasto z GTA: Vice City? Do najmniejszych nie należało - wyobraźcie sobie zatem, że jako miasto macie Hong-Kong, z tą różnicą, że wejść możecie do praktycznie każdego budynku, sklepu, ba, w budynkach mieszkalnych możecie zawitać do prawie każdego pomieszczenia, czasem jak zapukacie, otworzą wam mieszkańcy... oj, tego nie oferuje nawet GTA4... a i to nie wszystko! Przykładowo lombardów w danej dzielnicy może być kilkanaście, podobnie restauracyjek i każda, absolutnie każda jest inna! Nie ma także dwóch identycznie wyglądających sklepów! Jakby tego było mało, to w tej grze możesz porozmawiać z każdym przechodniem - czy to chłopczyk, czy dziewczynka, czy jakaś chińska bogata dama, czy żebrzący starzec... ba, tutaj praktycznie nie ma dwóch takich samych postaci! To jest nieprawdopodobne, ale ulice są naprawdę zaludnione - to nie jak w Hitmanie, czy innych znanych pozycjach, że mieszkańców mamy kilku na krzyż - tutaj miasto tętni własnym życiem, ludzie wchodzą do sklepów, oglądają bibeloty, targują się, robią zakupy, noszą siatki, w restauracjach kucharze gotują, a jak zacznie padać, to mieszkańcy wyciągają parasole! I na tych zaludnionych ulicach, praktycznie nie znajdziesz dwóch tak samo wyglądających osób! Jak będzie taka sama, to po prostu znaczy, że najpewniej już wcześniej na nią trafiłeś! Podobnie rzecz się ma z rozmową - z każdą osobą możesz zamienić słowo i wypowiedzi wirtualnych postaci naprawdę z rzadka się powtarzają! Co więcej rozmowa jest dość istotna, bo np. przechodniów możesz pytać o drogę - jak ładnie poprosisz, to niektórzy cię nawet w dane miejsce zaprowadzą! I przypomnę, że to wszystko w grach sprzed 10 lat...
 
 
 
 
Ale nie tylko dlatego obie części Shenmue zachwycają! Mają całą masę smaczków! I tak jednym z nich jest pogoda i wszystko co z nią związane. Otóż dopiero po wielu godzinach grania zaobserwowałem pewną rzecz, którą naprawdę nie tak łatwo odkryć! Otóż Słońce naprawdę porusza się po niebie, ba, w zależności od jego pozycji porusza się także nasz cień - i oczywiście tak jak w rzeczywistości pod koniec dnia jest on dłuższy niż przykładowo w południe! Również pogoda może się zmienić, dlatego nie zdziwmy się gdy nagle się zachmurzy i zacznie padać deszcz, nie zabrakło także pory dnia i nocy...
 
 
 
 
Co za tym idzie ten wirtualny świat zachwyca na każdym kroku! Nie znajdziesz także zatem dwóch takich samych domów - a na wielu z nich anteny, klimatyzatory, pranie na balkonach i cała masa innych rzeczy. Jak biegniesz to płoszysz gołębie, jak wpadniesz do salonu gier (akcja się dzieje w 1987 roku), to możesz pograć na automatach Segi z tamtych czasów - np. w kultowego Out Runa, czy Afterburnera - i oczywiście za partyjkę musisz zapłacić, jak to w salonie :). Możesz również wpaść do kasyna i np. pograć w jednorękiego bandytę - raz nawet udało mi się wygrać, co w Shenmue wcale nie jest takie proste! Możesz pograć w rzutki, możesz brać udział w walkach ulicznych, w siłowaniu się na rękę, w jakichś dziwnych grach chińskich (tak, tak, na ulicach Hong-Kongu jest cała masa cinkciarzy i hazardu). Co tu dużo mówić - dużo można by pisać, a i tak nie oddałoby się w pełni klimatu tej gry i jej możliwości! I żeby nie było - pieniądze naprawdę trzeba tutaj zarabiać - bez nich nie kupisz sobie puszki coli, czy kulki z niespodzianką z automatu - bo oczywiście korzystać możesz ze wszystkich dobrodziejstw dostępnych w grze!
 
Na klimat wpływ mają także inne elementy - przykładowo od niektórych ludzi możemy się nauczyć nowych ciosów - będą one bardzo przydatne choćby w walkach ulicznych. Bo, trzeba to podkreślić, tutaj nie ma tak łatwo jak w niektórych mordobiciach (vide: niektóre Tekkeny), że powciskamy przyciski byle jak i wyjdziemy z potyczki zwycięsko! W tej grze trzeba się mocno napocić by nauczyć się dobrze walczyć - nie ma wygranych będących dziełem przypadku! Tym to trudniejsze, że czasem, gdy np. zostaniemy napadnięci, będziemy musieli stawić czoła nawet kilku przeciwnikom naraz! I tak nauka ciosów nie jest taka prosta - musimy uważnie słuchać wskazówek mentora i ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć, aż osiągniemy perfekcję. Widać w tym japońską rękę, bo np. masterowanie niektórych ciosów polega na tym, że na wstępie musimy uwolnić umysł - a uwolnimy go dopiero, gdy np. złapiemy 3 razy pod rząd między palcami liście spadające z drzewa. Smaczków jest cała masa i graczowi pozostaje je odkryć.
 
 
 
 
Również postacie są przepięknie odwzorowane, zwłaszcza jak na ówczesne możliwości sprzętu - w niektórych przedstawicielkach płci przeciwnej można się wręcz zakochać, tak ślicznie są zrobione i tak wiele posiadają wdzięku... warto również pamiętać o drobnych grzecznościach, typu podziękowanie za pomoc, bo często osoby pałające do nas sympatią pomogą nam w dalszej rozgrywce.
 
Bardzo istotnym elementem gry jest także wspomniane QTE, czyli rozgrywka polegająca na szybkim wciskaniu klawiszy pojawiających się na ekranie. Jest to element stricte zręcznościowy, polegający na refleksie, ale za to niezmiernie ekscytujący, choćby z powodu tego, co wtedy dzieje się na ekranie. Pamiętacie Heavy Rain? Tutaj emocje są w takich sytuacjach bardzo podobne! Przykładowo w przypadku gonienia kogoś i walczenia z próbującymi nas zatrzymać przeciwnikami - tutaj nie mamy czasu na walkę z każdym z osobna, lecz musimy unieruchomić takowego delikwenta jednym ciosem, bo inaczej nasz cel nam ucieknie - jeśli dobrze będziemy wciskać klawisze, to Ryo jednym ciosem rzuci jednym o stoisko z warzywami, wskutek czego wszystkie skrzynie polecą na ziemię, owoce zaczną się turlać, w chwilę potem innym rzuci o ścianę, itp. - wszystko przedstawione za pomocą różnych ujęć kamery, czasem w zwolnieniu - istny Matrix!
 
 
 
 
Tak jest, ta gra wymaga dosłownie wszystkiego - myślenia, kojarzenia faktów, refleksu, masy ćwiczeń, koncentracji, zręczności - wszystkie umiejętności jakie nabyliście dotąd w innych grach będą wam tu potrzebne, gdyż zgrabnie połączono tutaj wszystkie popularne gatunki, bijatykę, przygodówkę, rpg, arcade... oj, każdy znajdzie w Shenmue coś dla siebie!
 
Czy ten tytuł posiada zatem jakieś wady? Ciężko takie znaleźć - jeżeli to są to drobne szczegóły - kogoś może irytować, że 10x będzie musiał powtarzać daną walkę, ale to raczej nie wina gry, tylko słabych umiejętności gracza. Gra jest doskonała i niestety przez śmierć Dreamcasta nie ukazała się nigdy w wersji NTSC (USA), tylko w Japonii i Europie (PAL) - była jednak tak kultowa i wyczekiwana po pierwszej części, że pomimo to w USA była sprzedawana. Amerykanie rozwiązali to w ten sposób, że sprowadzali z Europy wersję PAL i tłoczyli specjalną płytę umożliwiającą jej uruchomienie na Dreamcastach NTSC! No i oczywiście gra pojawiła się także na Xboxie, a konkretnie sam sequel. 
 
 
 
 
Wiem, że niewielu z was będzie miało zapewne możliwość zagrania w obie te produkcje... ale tak naprawdę, nie stanowi to większego problemu! Wystarczy po prostu kupić... Dreamcasta! Tak jest, obecnie konsolę tę można kupić z paroma grami za niewiele więcej niż 200 PLN! Czyli w cenie jednej gry możecie mieć kultową maszynkę z kultowym tytułem! Co tu dużo mówić, tym co nie grali polecam Shenmue z całego serca - ta gra jest po prostu przepełniona Japonią i w ogóle kulturą Dalekiego Wschodu! Nawet w ułamku nie oddałem klimatu tych dwóch produkcji, nie wspominając o pewnej aurze magii, jaka tym grom towarzyszy - grając w nie nie tylko stajemy się członkami tego świata, ale również podświadomie czujemy, jakbyśmy byli świadkami i uczestnikami swoistej legendy... to trzeba naprawdę przeżyć samemu!
 
Niestety wskutek śmierci Dreamcasta nie doczekaliśmy się nigdy trzeciej odsłony, więc historia po dziś dzień nie została zamknięta. Czy Shenmue kiedyś powróci? Wszystko jest możliwe. Po dziś dzień pojawiają się głosy fanów apelujących, by Sega wydała trzecią część. Warto dodać, że Yu Suzuki pracował także nad tytułem MMO Shenmue Online, który został ujawniony w 2004 roku. Niestety prace nad grą zostały zawieszone. Paradoksalnie jednak światełko w tunelu na dokończenie opowieści istnieje. Sega ma obecnie znacznie lepszą sytuację finansową, niż jeszcze kilka lat temu, reaktywowano sporo starych tytułów, a w jednym z wywiadów przedstawiciele firmy wspomnieli, że bardzo chcieliby zrobić kolejną część Shenmue, o ile tylko udałoby się zapewnić takiemu projektowi należyte finansowanie (np. dzięki wsparciu któregoś z producentów konsol). Jedno jest pewne - Shenmue jest i pozostanie serią kultową. Każdy, kto zagłębi się w ten świat, z pewnością go pokocha! Shenmue III, to moje największe "growe" marzenie.
 
 
 
 
I na koniec ciekawostka, która dobitnie pokazuje wizjonerstwo Segi... pierwsza odsłona gry miała się ukazać jeszcze na Segę Saturn, co więcej był już działający kod. To niewiarygodne, że tytuł ten powstawał początkowo z myślą o konsoli konkurującej z PSX'em, czyli w czasach, kiedy o równie rozbudowanych grach mogliśmy tylko pomarzyć.
 
Poniżej dwa filmiki - pierwszy to krótka filmowa recenzja obu części, a drugi to demo techniczne Shenmue na Segę Saturn.
 
 

 

 



 

Źródło: własne

Komentarze (25)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper