Demon's Souls - recenzja

BLOG RECENZJA GRY
3040V
Demon's Souls - recenzja
Tom19 | 09.02.2015, 21:04
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Kto by pomyślał, że wydana przez From Software seria gier King's Field będzie przedsmakiem czegoś wielkiego, szykowanego na konsole nowej generacji. W głowach twórców wyrosła wizja zrobienia podobnego tytułu, który będzie wyróżniał się na tle innych czymś wyjątkowym, a mianowicie wysokim poziomem trudności. Przywitajcie pierwszą grę z serii Souls...Demon's Souls.

 

Gry z kraju kwitnącej wiśni mają to do siebie, że przedstawiają swoje dzieła w sposób wyjątkowy, typowy dla ich kultury udziwnieniami. Wyżelowane do góry włosy bohaterów, specyficzne gesty, wojownicze kupy w roli przeciwników czy ogromne wykrzykniki nad postaciami.
Tym bardziej dziwi fakt, że japoński producent From Software przedstawił omawianą grę w stylu bliższym europejskiemu - jeśli można tak to powiedzieć.
Demon's Souls jest bowiem mroczną i brutalną grą akcji w średniowiecznych klimatach dark fantasy z naciskiem na elementy rpg, bez żelków i płaczących chłopaczków z blond fryzurą z nierozdwojonymi końcówkami włosów.
Nakreślając fabułę nie ma za bardzo o czym się rozpisywać, ponieważ jest ona prosta, szczątkowa z równie mało skomplikowanym początkiem co i zakończeniem.

 


Akcja gry toczy się w królestwie Boletarii, w której rządzący król postanawia posiąść jeszcze większej władzy. Jego czyny doprowadziły do obudzenia dawno uśpionego zła, które zaatakowało królestwo, wypuszczając przy tym groźne demony pochłaniające ludzkie dusze.
Jak można się domyślić, jedyną osobą mogącą zapobiec katastrofie jest główny bohater, w którego się wcielamy.  Jako, że w dużej mierze jest to rpg musimy sami stworzyć własnego walczaka w edytorze postaci. Wybieramy klasę spośród kilkunastu dostępnych, kolor skóry, włosy, modelujemy twarz, sylwetkę itd.
Warto zaznaczyć, że wybór klasy ważny jest tylko na początku rozrywki, ponieważ w dalszej części możemy rozwijać postać według własnego widzi mi się.
Nic nie stoi zatem na przeszkodzie aby mag miał duży topór a rycerz władał magicznymi zaklęciami.

 

 


Początek gry dla wprawionego w boju gracza może wydawać się prosty do zapowiadanego hardcoru w kwestii trudności rozgrywki. Ot zablokuj, atakuj...po przeciwniku. Aż do momentu natrafienia na pierwszego bossa, gdzie człowiek dostając palpitacji mózgu, mówi do siebie - ,,jak ja mam go kuźwa ubić ?!''.
Gdy uda nam się to jakimś cudem zrobić dostajemy pokaźną ilość dusz, które jak się okazuje jest najważniejszą kwestią w grze.
Zdobyte dusze są swego rodzaju walutą za które możemy levelować postać, ulepszać bronie lub kupować przydatne nam rzeczy u sklepikarzy.
A jest na co wydawać. Każda z postaci ma adekwatne do wybranej profesji przypisane punkty atrybutów, które rozwijamy. Jest to o tyle ważne, że bez rozwoju bohatera trudno będzie nam dźwignąć cięższy oręż lub ulepszyć magię.

 


Jako, że mamy co ubijać po drodze, do naszej dyspozycji oddano nam różnego rodzaju miecze, katany, topory, włócznie, sztylety, młoty, łuki itd. Każda ma swój ciężar i różnorodność w zakresie używania. Inaczej wymachuje się 10 kilogramowym mieczem a inaczej lekkimi sztyletami. Za uznanie należy się odpowiednie wyważenie postaci i logistyczny zakres jego ruchów względem posiadanej broni lub tarczy. Nie ma mowy abyśmy biegali z tarczą wielkości drzwi balkonowych z uśmiechem na ustach ;)
Broń jak się okazuje, nie jest najważniejszą kwestią w czasie podróży w nieznane. Musimy dobrze dobrać elementy zbroi, dostosować pola na ekwipunek pod daną misję, wybrać czary lub specjalne pierścienie, które ułatwiają znacząco rozgrywkę. Mając w ręku regenerację zdrowia lub odporność na truciznę znacząco podnosimy szanse na przeżycie. Ale uwierz mi i tak nie będzie łatwo ;)
Warto jeszcze dodać kwestię związaną z ograniczoną ilością posiadanego ekwipunku w ,,kieszeni'', ograniczeniach wagowych w używaniu broni, a nawet ich podatność na zużycie i mamy mieszankę wybuchową dającą graczowi do rozważnego myślenia przed przystąpieniem do etapu.
 

Zdarzyło mi się zakląć na głos lub wyłączyć w trybie natychmiastowym grę. Co bardziej nerwowi gracze pewnie rzucali padami lub wyzywali bogu ducha winną siostrę, która przypadkiem spojrzała na ekran - ,,ja tylko patrzyłam''.


Gdy już mamy za sobą kwestię rozwoju postaci i opisu co ważniejszych przedmiotów, przyszła pora na danie główne, czyli gameplay.
Mroczna absorbująca gracza przygoda ukazująca rycerza w lśniącej zbroi, pokonującego niezbadane połacie terenu zapełnionymi potworami różnej maści to najlepsze określenie odnoszące się do tej produkcji.
To niesamowite jak swoim światem, ciężkim klimatem potrafi zaciekawić osobę, która nie lubuje się w dark fantasy.
Przedstawienie zimnych, surowych budowli zamku, latających smoków, ciemnych otchłani jaskiń, przygnębiających przeciwników łączy się w niesamowicie ciekawą całość, w którą się nie gra ...a chłonie.
Od początku do końca czuć osamotnienie i pustkę bezcelowej podróży mimo świadomości celu, który wydaje się niewykonalny. Dopiero podczas zapoznania się z mechaniką gry i rządzącymi w niej realiami czujemy się silniejsi z wiarą na sukces. A będzie on rósł za sprawą drobnych ułatwień, które wykorzystają uważni gracze.  
Rozpoczynając wędrówkę w nieznane często natrafimy na ślady krwi, które pozostawili gracze przechodzący dany fragment. Może to być ukazanie śmierci na tysiąc sposobów, które dają znak o zbliżającym się niebezpieczeństwie albo pomocne wskazówki dotyczące pułapki lub ukrytego przejścia. Większą rolę od holograficznych postaci mają pisemne podpowiedzi od graczy, które są porozrzucane na ziemi. Są to zarówno wskazówki dot. prawidłowej drogi jak i zwykłe pozdrowienia (Hi!). Miłe wykorzystanie społeczności dla gracza podłączonego pod globalną sieć ;)
Podczas wędrówki od czasu do czasu trafimy na sklepikarza jak i npc, któremu można pomóc. Pomoc polega głównie na eliminacji wrogów, ale trafią się inne zadania. W zamian dostaniemy dobra w różnej postaci lub podłączenie się pod eliminację nieprzyjaciół. Lecz jak to w tym świecie bywa, nic nie jest kolorowe i zdarzy się, że uratowany jegomość odwróci się przeciwko nam.

 

 

Tereny, które zwiedzimy podzielone są na kilka sekcji. Każda z nich posiada demona, z tym, że niekoniecznie ten ostatni z danej krainy jest największy i najtrudniejszy.
Dojście do każdego może okazać się ciężką przeprawą przez natrętne i zróżnicowane potworki dopełnione zdradzieckim ukształtowaniem terenu jak i licznymi pułapkami.
Całą esencją gry jest zabijanie stworów w celu uzyskania pozostawionych po ofierze dusz. Im większa pokraka tym więcej dusz. A żeby było weselej, gdy zginiemy nasze zdobyte dusze zostają w miejscu zgonu. I oto w wskrzeszonym ciele musimy dostać się do pozostawionych dusz, aby je odzyskać. Gdy w tym czasie zginiemy ponownie...tracimy cały dorobek! Na szczęście zdobyty ekwipunek i dusze pozostawione po innych nieboszczykach są zachowane.
Nadwyrężony może być przy tym nasz stan psychiczny, bo utrata godzinnego dorobku zbierania dusz, gdzie bez checkpointów zaczynamy ,,misję'' od nowa może doprowadzić do załamania.
Zdarzyło mi się zakląć na głos lub wyłączyć w trybie natychmiastowym grę. Co bardziej nerwowi gracze pewnie rzucali padami lub wyzywali bogu ducha winną siostrę, która przypadkiem spojrzała na ekran - ,,ja tylko patrzyłam''.
Zanim dokładnie opiszę osławiany poziom trudności, należy  nakreślić walkę, zachowania wrogów i inne kwestie bez których Demon's Souls by nie istniał.
Nasz bohater posiada 3 paski różnorakiej energii. Jest to energia życiowa, stamina i magia. Każdą można zwiększyć za pomocą wydawanych dusz w miejscu rozwoju postaci. Za sprawą uleczalnej trawy (bez skojarzeń;) i czarów możemy w mniejszym lub większym stopniu zregenerować energię życiową. Pomocne są również pierścienie a nawet tarcze, które regenerują zdrowie. Stamina bohatera maleje z każdym blokiem, przewrotem, atakiem lub biegiem, więc jest taktycznie ważnym elementem w pokonywaniu wroga. Nawalanie w zasłoniętego tarczą gagadka nie jest rozsądne podczas szybko znikającej staminy, bo gdy dojdzie do zera, jesteśmy w straconej sytuacji i lepiej się wycofać z zasięgu rażenia przeciwnika.
Magia jest również przydatną rzeczą, ale w mniejszym stopniu. Każdy zużyty czar musimy uzupełniać przyprawami. W menu zaklęć mamy zarówno niewidzialność i odwracanie uwagi wrogów jak i zwiększenie obrażenia od broni lub strzelanie kulą ognia.
Należy jeszcze dodać o zbieranych kamieniach, materiałach, które pozwalają ulepszać oręż u kowala.

 

 

Wydawałoby się, że tak uzbrojonym gościem możemy wesoło szlachtać biedne potworki, które błagalnym wzrokiem proszą o litość...nic z tych rzeczy!
Różnorodność i zachowanie wrogów, a dokładnie analiza ich zachowań to podstawa aby przetrwać w tym okrutnym świecie.
Nieważne czy trafimy kilka sztuk w postaci powolnych kreatur, czy jednego szybkiego szkieletora. Każdy może zajść nam za skórę, zwłaszcza przy pierwszym spotkaniu.
Bestiariusz jest spory. Zwinne opancerzone szkieletory, latające mątwy i gargulce, trujące ślimaki, różnego rodzaju rycerze, gobliny i pełzające robale. Są swego rodzaju mini bossowie, gdzie bez wysokiego poziomu postaci ani rusz i czarne fantomy w postaci twardszych do ubicia ludzi.
Muszę przyznać, że wyuczenie się kombinacji ataków wroga i odpowiednie bloki/uniki to połowa sukcesu. Kolejna połowa to trochę szczęścia, cwaniactwo i dobry refleks ;)
Podłość rozgrywki polega na tym, że z pozoru łatwi przeciwnicy mogą bardziej zajść za skórę niż sami bossowie. Większa liczba mięsa armatniego plus mniej cierpliwości i pośpiech ze strony gracza może doprowadzić do tego, że droga do demona będzie trudniejsza niż sama walka z nim. Przekonałem się o tym w zbyt wielu przypadkach aby o tym tutaj nie wspomnieć ;)

 

 

Oprócz pomniejszych przeciwników, naszym kolejnym utrudnieniem mogą być pułapki. Są rzadko, ale potrafią napsuć krwi. A to zmiażdży nas kamień, wybuchną płonące beczki, zaatakują ukryci wrogowie, wdepniemy na kładkę uruchamiającą zatrute strzały, wybuchnie bombowy wagonik itd. Trzeba mieć się na baczności bo nigdy nie wiadomo co nas zabije.
Myśląc o tym, że to koniec wyliczanki na umieranie...jesteście w błędzie.
Kolejnym wrogiem jest ukształtowanie terenu i nie jest to żart z mojej strony. Dziurawe kładki, strome zbocza skalne, przepaście z ledwo widocznymi belami, trujące bagna, tereny z ognistą lawą i masa przeróżnych momentów w których po prostu możemy spaść w otchłań widząc nieprzyjemny dla oka napis ,, You Die''.
Jeśli jestem przy temacie ukształtowania terenu, grzechem byłoby nie wspomnieć o urokliwym aczkolwiek mrocznym świecie królestwa Boletarii.
A są to miejsca, które nie chciałbyś zwiedzić w prawdziwym świecie. Odpychające, brudne, zniszczone, przytłaczające ogromem negatywnych uczuć a zarazem przyciągające swym ponurym klimatem.
Aby nie psuć zabawy w odkrywaniu i zapoznaniu tych miejsc, nie opiszę rodzaju omijanego terenu. Powiem tylko, że jest mroczny klimat przez duże K.

 

Wzbudzi wybuch radości w wulkanie frustracji, zaskoczy emocjonalną bombą na polu śmierci i rozbudzi ciekawość w otchłani strachu. Taki jest Demon's Souls...

 

Na koniec zostawiłem sobie wisienkę na torcie a mianowicie demony i poziom trudności spędzający sen z powiek.
Wyobrażenie na temat wielkich okrutnych bossów przekroczyły moje najśmielsze oczekiwania pod względem designu i różnorodności. To wygląda tak, że wchodząc na arenę walki chowamy się po kątach zamiast z bojowym nastawieniem atakować wroga. Co ciekawe, większość bossów jest tak naprawdę łatwa do pokonania. Problem polega na tym, że po godzinnej tułaczce i uzbieraniu sporej ilości dusz następuje depresyjna obawa o stratę całego dorobku jak i poświęconego czasu przy ewentualnej śmierci.
Cieszy inspiracja od zespołu Team Ico, gdzie widać podobieństwa w projektach lokacji czy samych bossów.
Na każdego z milusińskich trzeba znaleźć sposób, zapamiętując przy tym sekwencje zadawanych przez nich ciosów. Jak wspomniałem nie taki diabeł straszny, część demonów można pokonać za 1-2 razem co mi się udawało (przy mega koncentracji) zaś taki Penetrator czy False King to przeciwnicy z najwyższej półki. Większość demonów to drewniane płotki w porównaniu do niektórych jeba*#ch murów chińskich ;) Więc trzeba uzbroić się w cierpliwość i masę ziółek leczniczych.
O poziomie trudności można napisać książkę. Jedni twierdzą, że gra jest trudna jak cholera, drudzy wmawiają, że jest prosta dla cierpliwych - trudna dla narwańców, a kolejni kończą na ostatnim bossie dłubiąc w nosie.
Prawda leży pośrodku. Osobiście byłem przygotowany na ciężką przeprawę i taką dostałem. Staranność, rozważne i uparte dążenie do celu daje niesamowicie satysfakcjonujące korzyści. W innym przypadku dostajemy ostro po dupie.
Zdarzyło się przycwaniaczyć, strzelając z łuku do bossa lub przekombinować, omijając biegiem wrogów, którzy potrafili szybko zareagować wysyłając nas do piachu.

 


W Demon's Souls jak w żadnej innej grze będziesz miał zarówno tyle samo szczęścia co i pecha, tyle samo złości co i satysfakcji. Trudność polega też na odpowiednio szybkim reagowaniu i podejmowaniu decyzji, które w zależności od emocjonalno-spontanicznego charakteru gracza przemieniają się w dobre lub złe wybory.
Dochodząc do ostatecznego wniosku, gra nie jest taka trudna jak się wydaje. Najgorzej jest po pierwszym bossie aż do połowy gry, gdzie nasza postać nie jest wystarczająco mocna. Z bagażem doświadczenia i masą pomocnych ekwipunków w dalszej części DS jest zdecydowanie łatwiejszy.
Jednak gdybym w nocy został obudzony i zapytany o zachowanie przeciwników jak i rozkładu dróg prowadzących do demona, myślę, że nie miałbym problemu z poprawną odpowiedzią. Po tylu próbach pokonania małego fragmentu a co dopiero całej miejscówki wszystko pozostaje głęboko w głowie.
W kwestii grafiki jest to artystyczne zacięcie bez wodotrysków. Nieraz jest zbyt sterylnie, pusto i ciemno, ale to głównie zasługa specyfiki zwiedzanych miejsc ...a nie lenistwo twórców.  
Muzyka pogrywa w niektórych momentach, częściej słychać głuchą ciszę i dźwięki oręża uzupełniane odgłosami wszelakiego paskudztwa. Należy docenić kilka aranżacji muzycznych jak podczas walki z Maiden Astraea, gdzie czuć tą epickość spotkania.
 


 

 

 


W podsumowaniu pomogę osobom, które wahają się co do kolejności przechodzenia Soulsów. Nie zastanawiajcie się i zaczynajcie przygodę od Demon's Souls a później Dark Souls. Mając ten dylemat ominięcia Demonsa zrobiłbym wielki błąd! Gra jest przepełniona miodem od początku do końca, sprawia ogromne emocje w momentach, które zapamiętacie do końca życia. Wzbudzi wybuch radości w wulkanie frustracji, zaskoczy emocjonalną bombą na polu śmierci i rozbudzi ciekawość w otchłani strachu. Taki jest Demon's Souls...


ps. Czas gry ok.50 godz.



Tomek Woźniak







 

Oceń bloga:
2

Atuty

  • morze satysfakcji i emocjonalnej rozgrywki
  • przedstawienie mrocznego świata i przeciwników
  • demony w roli bossów
  • duży zakres wyboru ekwipunku
  • długość rozgrywki
  • mimo częstych zgonów chce się w to grać!
  • dark fantasy perfekcyjnie pokazane
  • stara szkoła, bez udziwnień
  • klimat przez duże K
  • prosty, ciekawy system walki
  • wykorzystanie graczy online do podpowiedzi

Wady

  • za trudna dla graczy niedzielnych ;)
  • lokowanie na przeciwniku mogło być lepiej zrealizowane
Avatar Tom19

Tomasz Woźniak

Dla kogoś z ambicją gra marzenie. Poziom trudności zniechęca, zaś wykreowany świat zachęca. Klimat przygody wylewa się z ekranu. Pad, mózg, psychika ROZJ*#*A ! Dla spragnionych wyzwania i emocji gra ideał!

9,0

Komentarze (64)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper