Super Mario Galaxy - recenzja

BLOG RECENZJA GRY
1954V
Super Mario Galaxy - recenzja
Tom19 | 15.12.2014, 16:53
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Mario. Kto by pomyślał, że słynny hydraulik po Super Mario Bros na NES'a, Super Mario 64 na Nintendo 64 i Super Mario Sunshine na Gamecube'a wskoczy z przytupem na maszynkę Wii oferując jedną z najlepszych platformówek jaka kiedykolwiek powstała - Super Mario Galaxy!

 

 

 

 

Tym razem nasz sympatyczny wąsaty postanowił wyruszyć w międzygalaktyczną podróż, która jak zwykle doprowadzi do jakże znanego scenariusza uratowania księżniczki brzoskwinki ;) Historia gier Nintendo zawsze była prosta i przystępna dla młodszego odbiorcy, więc nie ma sensu rozwodzić się nad nią.
Naszym miejscem wypadowym do innych galaktyk (a zarazem planet) jest planetarium, dowodzące przez piękną Rosalinę wraz z gwiezdnymi stworkami Luma. Dziewczyna z chęcią opowie historię miejsca, a Lumy pomogą w podróżowaniu na inne planety transformując się w gwiazdę-trampolinę jak i nowe miejscówki do eksploracji.

 


Spotkamy również ,,groźnie'' wyglądającą brygadę pięciu Toadów, którzy poza czysto informacyjnymi przekazami potrafią nieźle rozbawić, ale o tym za chwilę.
W planetarium odkrywamy kolejno nowe miejscówki zbierając gwiazdy z każdej ukończonej planety. Na każdym końcu etapu jest walka z bossem, po nim dopiero odblokowuje się kolejne uniwersum. Tyle w kwestii wstępu, czas na danie główne, czyli gameplay.

 

 

 


Trzon rozgrywki znany z poprzednich Marianów nie uległ zmianie. Nadal skaczemy, pokonujemy grzybiastych przeciwników wskakując im na łby, używamy power upów i zbieramy monetki burząc sześcienne murki.
Twórcy przeskoczyli jednak samych siebie oferując ze znanego nam systemu więcej niż moglibyśmy się spodziewać.
Wskakując na okrągłą planetę o różnych rozmiarach działa oczywiście grawitacja. Oznacza to, że nasz bohater może bezproblemowo chodzić po powierzchni jak i przeskakiwać z jednej na drugą planetoidę. Jest to o tyle fajnie zrobione, że kamera nie obraca się gdy stoimy do góry nogami na powierzchni. A cóż robimy w tych miejscówkach? Przede wszystkim skaczemy, zbieramy i próbujemy dostać się do upragnionej gwiazdy. Na każdej z planet rozsiane są kryształki, które zbieramy za pomocą kursora willota i dzięki nim dostajemy dodatkowe życie lub odblokowujemy lokacje. Klasyczne pieniążki są mniej ważne, bo sporadycznie przydadzą się do odblokowania nowego terenu.

 


Ciężko określić jednym zdaniem geniusz zaprojektowanych miejscówek jak i różnorodność pomysłów konstrukcyjnych na zróżnicowanie zabawy. Jedno jest pewne. Każda nowa planeta stara się być inna, niepowtarzalna.
Trafimy na rajską wyspę pełną wody, pszczelą krainę, upiorne zamczysko z upartymi duchami, istne tory przeszkód i zapadających się kładek. Jest tego masa,a jedynymi cechami wspólnymi są przeciwnicy i elementy charakterystyczne dla serii typu: zielone rury lub trampoliny. Za pomocą tych pierwszych możemy przemieścić się na drugą stronę mini-planety lub zdobyć bonusy za wykonanie prostego zadania.
Miejscówki są żywe, przemyślane z masą atrakcji, które przyciągają do ekranu. Zarówno powspinamy się przyklejając do plastrów miodu jako pszczółka, polatamy na wielkim dmuchawcu napędzanym przez wiatr, pościgamy z pingwinami w wodzie trzymając torpedową skorupę, pochodzimy w świecie 2D ze zmienną grawitacją, poskaczemy na szczyt platformy zalewającą się lawą lub poturlamy szklaną kulą tak aby nie spaść z lewitującej platformy. A to tylko cząstka atrakcji, która nas czeka. Nieraz natrafimy na prostą zagadkę logiczną lub sekcję bardzo zręcznościową stawiającą na kombinatorykę.
Trzeba jednak jasno zaznaczyć, że gra nie należy do najtrudniejszych. Owszem zdarzają się plansze arcytrudne nawet dla wprawionego w bojach gracza (vide: plansza na kształt facjaty Luigiego z zapadniami), ale w ogólnym rozrachunku gra stawia nie nieskomplikowaną rozrywkę co nie jest złe, ale przydałaby się opcja dla hardcorowców hiehie :)

 

 


Jak wspomniałem światy są zróżnicowane i na nudę nie należy narzekać. Zwłaszcza, że twórcy dali nam pewną swobodę wyboru planety. Bo skoro możemy odblokować inną to nic nas nie trzyma aby ją sprawdzić, aby po jakimś czasie powrócić do starej. Ciekawą alternatywą od podstawowych planet są te mniejsze, które stawiają na mocno zręcznościowy aspekt. Są genialnie zaprojektowane mimo krótkiego czasu ich przejścia, nie stawiając w roli niepotrzebnego zapychacza.   Każde miejsce jest zapełnione różnymi ozdobnikami w postaci licznych kwiatów, górek, płotków, krzaczków itd. Od czasu do czasu skacze słitaśny królik, przepłynie rybka, spadną z nieba kryształki, przeleci motylek, wyleci woda w fontannie. Jest cud, miód i orzeszki. Krainy nie są sterylne, można zagadać kręcącą się tu i ówdzie ekipę Toadsów lub zwierzątek typowych dla danego świata.

 

Nie można odnosić się do tej gry jako kolejnej zwykłej produkcji. To jest arcydzieło! świetny pomysł przegania kolejny a my dostajemy kuksańca w czerep od przepychu galaktycznego urodzaju gameplayowego

 

Przy tym od czasu do czasu pojawiają się jak na taką grę przystało akcenty humorystyczne
Króluje w tym brygada Toada ;) Jeden mianuje siebie kapitanem w drodze losowania (tiaa) i po wylądowaniu na planecie mówi ,, jesteśmy na wakac...to znaczy na ważnej międzygwiezdnej misji brygady toad !'' a kolejny śpi za leżakiem podczas ataku bossa na plażę. Zresztą żółty kolega zawsze śpi co samo w sobie jest zabawne. Cegiełki dodaje gadająca tablica i baloniasty stworek transformujący się po ówczesnym nakarmieniu kryształkami.
W połączeniu z bajkowym klimatem współgra świetnie skomponowana muzyka. Wyniosłe trąbki z motywami bliskimi do gwiezdnych wojen mają swój urok i wpadają w ucho.

 


Przy tym wszystkim po prostu nie da się przysiąść do gry na przysłowiową godzinkę. Nie dosyć, że odkrywanie kolejnych planet jest zaraźliwe to występuje tu kwestia ,,jeszcze zbiorę jedną gwiazdkę...'' To istny powrót do dzieciństwa, gdzie każda kolejna godzina sprawiała ekscytację w poznawaniu świata.
Jedyną łyżką dziegciu w beczce miodu może być fakt powrotu do planetarium po zebraniu odkrytej gwiazdy i zaczynaniu ,,misji'' od nowa aby dojść do priorytetowego celu, który przerwaliśmy w połowie wędrówki.
Jednak to da się przełknąć i nie nazwałbym jako dużą wadę.
Ostatnią kwestią, która mi się nie podobała  to fajni, ale powtarzający się bossowie.
Również replayability gry jest średnio zachęcające. Po zebraniu wszystkich gwiazdek i przejściu tytułu na 100% ma się wrażenie, że w przyszłości nie będzie po co wracać ....ale może się mylę  ;)

 

 

 


W podsumowaniu tej galaktycznej przygody muszę zaznaczyć jedno. To gra, która powinna wyznaczać standardy dla przyszłych platformówek. W oceanie pochwał trudno aby było inaczej. Dość długa przygoda zarówno dla młodszego i starszego gracza sprawi radość w odkrywaniu kolejnych świetnie zrealizowanych planet. Nie można odnosić się do tej gry jako kolejnej zwykłej produkcji. To jest arcydzieło! Świetny pomysł przegania kolejny a my dostajemy kuksańca w czerep od przepychu galaktycznego urodzaju gameplayowego .

Zagraj a się przekonasz!


Tomek Woźniak

 

Głosowanie na recenzję tygodnia odbywa się jak zawsze u Montany.

Ostatnie głosowanie — Nowoczesne platformówki

Oceń bloga:
0

Atuty

  • zróżnicowane, piękne planety
  • wariacja pomysłów, istny ocean świetnych patentów
  • projekty lokacji i przeciwników
  • muzyka
  • platformówkowe szaleństwo! skakanie, zbieranie, pływanie, kombinowanie...
  • wciąga jak żadna inna produkcja ,,jeszcze tylko jedna godzinka'' ;)
  • zadowalająca długość gry (ok. 20h)
  • swoboda w wybieraniu planet

Wady

  • średnie replayability tytułu
  • powtarzający się bossowie ( czepianie się na siłę xd )
Avatar Tom19

Tomasz Woźniak

Wspaniała przygoda z hydraulikiem w roli głównej. Masa świetnych pomysłów, które przyciągają do ekranu i nie chcą ku*#a puścić ! :D Dla tej gry warto kupić Wii

9,5

Komentarze (8)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper