jRPGi oraz Moder Warfare, czyli w co grałem na początku tego roku

BLOG
535V
jRPGi oraz Moder Warfare, czyli w co grałem na początku tego roku
Evo24 | 26.02.2022, 09:31
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

   Witam was wszystkich w moim kolejnym wpisie, teraz napisanym po tej całej zmianie strony. Muszę powiedzieć, trochę mi zajmie przyzwyczajenie się do nowego tworzenia blogów. Z tego powodu mogą tu być problemy w konstrukcji, za które przepraszam. W każdym razie trochę czasu od 1 stycznia już minęło i zacząłem nadrabiać większość starszych produkcji. Do dzisiaj udało mi się skończyć jedynie cztery gry, ale wciąż mogę o nich trochę popisać. Życzę miłej lektury.

Shin Megami Tensei III: Nocturne

   Im Test! Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster • JPGAMES.DE

   Po niemal półrocznej przerwie spowodowaną przez utratę save'a emulatora, skończyłem Shin Megami Tensei 3: Nocturne. Oryginał, ponieważ nie oszalałem, by wydawać 160-200 zł na remaster gry z wczesnych czasów PS2 i jeszcze 40zł na postać Dantego. Rozgrywka i walka jest bardzo dobra. Jeśli graliście w podserię SMT, to jest to coś podobnego. To taki mix Final Fantasy z Personą. Więcej zżerania magii i zdrowia podczas ataku, losowe walki podczas chodzenia, dodatkowe ruchy, które możemy otrzymać robiąc krytyki lub uderzać w słabości demonów. Jest to zrobione całkiem spoko. Dodatkowo buffy wzmacniające postać są bardzo ważne, a szczególnie przy bossach, gdzie potyczki mogą trwać długo. Gra każe nas również za chybienie, trafienie atakiem wzmacniającym demona (wiecie, jak w personie traficie ogniem w demona atakującego ogniem, da mu życie)... zabierając nam ruchy.  Naszych ,,sprzymierzeńców" możemy też tworzyć i mechanika ich przywoływania jest zrobiona solidnie, LECZ nie podoba mi się to, że skille na skutek fuzji są dobierane losowo. W czasie pojedynków możemy też przegadać demony, by do nas dołączył, co czasem kończy się powodzeniem, czasem nie, ale to oczywiście zależy od naszych wyborów.
 
Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster [PS4] ANG - games4you
 
   Ogólny pomysł na świat, zarys fabularny, rozwój postaci jest zrobiony naprawdę dobrze i po prostu ciekawi. Problemem jest to, że na dłuższą metę... sama fabuła jest normalnie na początku i jako tako pod koniec, zaś przez główną część gry (czy środek, jak wolicie) historia jest nam dostarczana... jakby tu... możemy grać 100 godzin bądź 150, ale samej fabuły jest 6 godzin, z czego jest ona podawana dość rzadko, przez co z czasem możemy zapomnieć, co właściwie robimy w danym momencie. W Personach mogą mechaniki być średnie, ale jeśli opowieść wciąga lub wyraża jakiekolwiek emocje, zatrzymuje go. Idealnym przykładem będzie Persona 5, gdzie tam z kolei problemem było za dużo historii (godzina gadania i walki przez chwilę). W SMT3 jest kompletnie na odwrót. Mamy mnóstwo walk, masę bossów, parę denerwujących zagadek, a fabuły praktycznie niewiele. Ma opowieść fajne sceny, jak chociażby przemiania protaga w demona, rozmowy z lucyferem czy starcia z Dante... ale to nie ratuje całej gry.
Shin Megami Tensei III Nocturne HD Remaster (NSW) - Gamefinity.pl
   Wspomina się też o wysokim poziomie trudności gry i przyznaję, gra daje w kość, często będąc sk**wysyńską dla gracza. Demony wiedzą, że jeśli zabiją protaga to mamy game over (tak, śmierć bohatera = koniec gry, co jest żałosne). Dlatego mega frustrujące są walki z bossami, zwłaszcza te trwające bardzo długo. Taki Belzebub ma ruch zabijający postać na hita i jeśli bohater zostanie nim trafiony ... przechodź walkę od nowa i w tym przykładzie dalsza potyczka zależy od szczęścia. Dodatkowy loch wymagany m.in. do odblokowania walki z sekretnym bossem jest absolutnie frustrujący, ciężki i niedający spokoju. Podzielony na 5 segmentów, z czego segment 2 oraz 4 to po prostu katorgii gorsze niż jakiekolwiek soulsy. Chcecie się poczuć klaustrofobicznie i znużeni, polecam wam ten loch.  Jeśli mam jakkolwiek zachęcić do tykania tego czegoś... tylko w ten sposób zdobędzie się Dantego, z czego jest naprawdę potężną postacią i wynagradza godziny mordęgi. Ogólnie co do nudy, przez tak skonstruowaną historię i powtarzalność tego, co robimy przez większość gry, czyli walki, denerwujące zagadki, łażenie po korytarzach oraz bossowie, zacząłem odczuwać olbrzymie znużenie i grałem już po prostu na siłę, by mieć to cholerstwo za sobą. Dopiero pod koniec, gdy wreszcie zaczęło się coś dziać fabularnie, ponownie śledziłem historię z zaciekawieniem. Na koniec parę bzdetów. Soundtrack wykonano fantastycznie. Jest oryginalny, może trochę edgy, ale naprawdę dobrze brzmi. Brakuje trochę voice actingu, ale da się przyzwyczaić do tego. Taki Dante raczej nie będzie problematyczny, po pewnie większość znas doskonale zna brzmienie jego głosu i... to trochę jak czytanie książki.
 
Shin Megami Tensei III Nocturne HD Remaster Test - Gamereactor

   Nie jestem pewny, co by tu powiedzieć dalej. Część z was może mnie uznać za casuala, ale zdecydowanie lepiej bawiłem się przy jakiejkolwiek personie. Nie oznacza to jednak, że SMT3 to zła produkcja, bo nią nie jest. Jest to dobra gra, chociaż ma pewne spore bolączki i jest wredna dla gracza. Czy warto zagrać? Na pewno dla sprawdzenia tego poziomu trudności, czy serio jest taki przegięty. Dla rozgrywki warto, o ile nie dopadnie was znużenie, a dla fabuły... słyszałem że Digital Devil Saga jest pod tym względem super, więc z SMT polecałbym wam to. Sam raczej nie zagram, bo trójka, choć rzekomo jest bardzo inna od poprzednich oraz następnych gier Atlusa, trochę mnie odrzuciła od głównej serii Shin Megami Tensei... co nie znaczy, że od razu będę skreślał z niej następne tytuły. Może kiedyś... może kiedyś... 
 
PS. Tak, obrazki oraz tag dotyczą wersji remastered. Tych pierwszych to nie chciało mi się szukać starszych wersji, zaś w tym drugim nie mogłem dać innego.

Shin Megami Tensei: Persona 3

A representação da Morte em Shin Megami Tensei: Persona 3 FES – Academia Pop

   Ostatni tytuł, jaki skończyłem pisząc tego bloga to Shin Megami Tensei: Persona 3. Tu trochę wiedziałem, na co się szykuję, gdyż miałem już za sobą czwórkę oraz piątkę i wiedziałem, że trójka była pierwszą z tych person w stylu, w którym zostały stworzone kolejne odsłony. Muszę jeszcze dodać, byście nie brali tą opinie jako taką faktyczną, bo grałem w Personę 3 (po czasie) z modem. O tym troszkę później. 

   Fabularnie to zarys jest bardzo podobny do tych z kolejnych gier. Jest protagonista, który przeniósł się do nowej szkoły i z czasem, razem z kompanami będzie walczyć z potworami. Tu z kolei nie mamy złodzei czy telewizora, a Dark Hour, doba trwająca dłużej niż 24 godziny. Podczas niej ludzie są zamknięci w trumnach, wyłażą shadows (nie spolszczam niektóych nazw, bo brzmiałoby to wszystko dziwnie) oraz z miejsca szkoły wyrasta olbrzymia wieża tzw. Tartarus. Zadaniem protagonisty oraz jego przyjaciół, jest zatrzymanie Dark Hour i coraz częstrzych ataków shadows na ludzi. Oczywiście z czasem wszystko zaczyna się komplikować, pojawia się grupa antagonistów, opowieść robi się coraz bardziej smutna i depresyjna, a pełne zakończenie... nie chcę zdradzać, ale jeśli oglądaliście ostatni odcinek 5 sezonu samuraja jacka, to dostaniecie mniej więcej coś takiego. Jeśli chodzi o postacie to bardzo polubiłem ekipę z tej odsłony. Jak w piątce to były trochę takie typowe nastolatki z dużym poczuciem sprawiedliwości (co nie jest złe), a w czwórce to... wariaci (kto grał to wie, że to nie była normalna drużyna), tak w trójce to dość poważna młodzież, choć zdarza im się żartować. I jak każdemu może się ktoś z tej drużyny podobać, tak ja najbardziej polubiłem akihiko, a denerwował Junpei, z czego ten drugi chociaż pod koniec gry jakoś się zmieniał.

Persona 3 Portable otrzymuje wieloplatformowy remaster — plotka - PL Atsit

  Bardzo lubię styl oraz klimat trójki, który nie umywa się w ogóle do piątki, ale na moje bije czwórkę. Dominują zimne kolory, jest edgy, główny bohater wygląda jak emo, co pasuje w moje gusta, gdyż uwielbiam edge. Dodatkowo Dark Hour wydaje mi się bardziej klimatyczne i ciekawsze, aniżeli włażenie do telewizora. Soundtrack to mieszanina elektroniki, jpopu oraz rapum, a gdzieś tam poplumkają gitary. W większości bardzo mi się podoba, chociaż nie lubię tego, że każde piętro tartarusa zawiera ten sam, ale lekko zremixowany utwór. Motyw walki, czyli Mass Destruction (ewentualny baby baby song) nie podobał mi się na początku, ale po czasie zaczął wpadać w ucho.

">


   Jako że to pierwsza ,,nowsza Persona" to nie jest idealnie z aspektem ,,życia ucznia". Są social statsy, tym razem tylko 3 i maxowanie ich, a zwłaszcza status ,,charm" bardzo łatwo wbić. To trochę lepiej na moje niż 5, ale wciąż nie do końca dobrze to wyszło. Social linki są całkiem spoko, wydają się dobrze napisane... LECZ zepsuto kompletnie romanse. Jeśli chcecie mieć 1 dziewczynę oraz wymaxować sociale, to musicie o tym zapomnieć. Jeśli wbijecie u dziewnyczyny 6 lub 7 lub 8 stat to automatycznie zaczynacie ze sobą chodzić, bez jakiegoś wyboru i nic z tym nie można zrobić. Słaba rzecz, a jeszcze gorsze jest to, że ze swoimi przyjaciółmi z drużyny nie można od razu robić social linków. Jak w P4 czy P5 trzeba było w większości poczekać parę dni czy wbić niezbyt wysokie statsy, tak tutaj np. link z mitsuru możecie zacząć dopiero po wbiciu ,,wiedzy" na maxa jakoś po wakacjach, czyli długi czas po rozpoczęciu gry. Dodatkowo nie ma aż tak dużo rzeczy do roboty. W Personie 4 można było jeszcze chodzić do pracy, wyjeżdżać gdzieś motorem, w trójce jakoś specjalnie opcji nie ma za wiele. Kolejne odsłony znacznie bardziej rozwinęły ten aspekt trójki i choć nie jest idealny, ,,życie ucznia" w tej grze jest ok.

A po sprawdzianie z matmy chodziliśmy zabijać demony, czyli Persona 3 FES.  | League of Legends PL - newsy, poradniki, artykuły i tier listy


   Przejdźmy zatem do głównego mięska, czyli walk . Naszym głównym lochem jest tartarus, który posiada około 250 pięter, co jest olbrzymią ilością. Oczywiście piętra są blokowane zależnie od tego, jak toczy się fabuła. Walka to po prostu Persona, czyli turowe ataki, szukanie słabości wroga, unikanie wzmacniających ich ataków itd. Nasi kompani mogą opierać się na ruchach osłabiających, atakach lodowych, ognistych, insta killowych itd. Co mnie zaskoczyło, są 3 typy zwykłych ataków: cięte, obuchowe oraz przebicia, co jest fajnym pomysłem. Uzbrojenie... tu też zaskoczenie, bo możemy  głównemu bohaterowi założyć jeden z kilku typów broni (łuki, rękawice, topory, miecze jednoręczne, włócznie itd.), a wszystkim możemy zakładać i pancerze, i buty z innymi statusami. Same persony zdobywamy poprzez ich fuzje oraz za losowanie pod koniec walk (gdzie oprócz nich jest dodatkowy exp, regeneracja postaci, bronie).  Fuzje działają jak w kolejnych personach, ale nie lubię tego, że skille są dobierane losowo. Aspekt z SMT3, który mi się nie podobał. I teraz muszę przejść do aspektu, gdzie nie jestem pewny, czy lubię oraz drugiego, bardzo przeze mnie nielubianego.

   Pierwszym z nich to zmęczenie i samopoczucie postaci. Im dłużej walczymy, tym nasi kompani mogą czuć się wykończeni. Mogą też być chorzy, albo czuć się bardzo dobrze. Nasz bohater też może być zmęczony, ale nie tylko w walce, gdyż w codziennym życiu również może się wykończyć. Na poprawienie ich stanów zwykle czekamy dwa lub trzy dni. Z jeden strony ta rzecz mocno ogranicza gracza, który chce wylewelować postacie, albo szybciej kończyć piętra tartarusa. Z drugiej strony jest przy tym większa immersja, czuć, że postacie są... no, postaciami i jest to jedna z form kary za siedzenie za długo w lochu. Dlatego też jestem podzielony w tej kwestii i nie powiem, czy to złe, czy dobre. Czego z kolei nie cierpię, to fakt, że nie kontrolujemy naszej drużyny. Domyślnie, w grze sterujemy tylko jedną, główną postacią, a reszcie wydajemy rozkazy jak np. skupienie się na zdrowiu. To bardzo denerwująca rzecz, zwłaszcza, że AI kompanów bywa różne. Jeśli graliście albo znacie memy to wiecie doskonale o słynnej Marin Karin u Mitsuru. Z czasem zaczęło mnie to męczyć do tego stopnia, że postanowiłem w wersji PS2, na emulatorze, wgrać modyfikację pozwalającą swobodnie kontrolować postacie i bardzo to pomogło. Niestety, bazowa gra tego nie ma... chyba, że gramy w wersję na psp, wtedy to możemy sterować kompanami. To były czasy bez patchy, zatem persona 3 ma kilka wersji. Oby z czasem, gdyby ogłosili wersję PC, dodaliby kontrolę postaciami.

Persona 3 FES HD Walkthrough Part 424: Death Means Nothing to the Reaper  Final/Tartarus Monad Part 1 - YouTube

   Kolejną karą za siedzenie za długo, przynajmniej na jednym piętrze jest Reaper. Jest to troszkę niesprawiedliwe, gdyż jeśli na trafimy na złote typy shadows (swoją drogą beznadziejni wrogowie) w jednym piętrze... jest większa szansa na pojawienie się śmierci. Persona 5 dużo lepiej ogarnęła ten aspekt w mementosach. Pod względem rozgrywki to chyba tyle, co mam do powiedzenia, zatem mogę przejść do rzeczy ogólnikowych, a potem podsumowania. Designy przeciwników i person wyglądają bardzo dobrze, ostatni boss, w porównaniu do kolejnych odsłon prezentuje się creepy i zajebiście, podoba mi się aspekt trzymania się talii kart tarota przez grę, uwielbiam to, że używając person postacie celują pistoletami w głowę. Wygląda to zajebiście i znacznie lepiej od gniecenia/niszczenia kart z persony 4. Ogólnie mam wrażenie, że jakkolwiek uwielbiam personę 4, ma mechanicznie mniej elementów z trójki, jak parę typów ataków, aspekt pancerza, lepsze ogarnięcie reapera aniżeli trzymanie go w skrzynce, element choroby, nie ma recyklingu przeciwników (z tego co widziałem, czwórka podbiera niektórych wrogów z trójki). Graficznie, silnik gry daje radę, jak na PS2, zaś animacje podczas cutscenek... lubię ten styl, ale wydaje mi się przestarzały. Czwórka, Catherine, Piątka znacznie lepiej go ogarnęły.

Free download Persona 3 Fes PS Vita Wallpapers PS Vita Themes and  Wallpapers [960x544] for your Desktop, Mobile & Tablet | Explore 49+  Persona 3 Fes Wallpaper | Persona 3 Fes Wallpaper, Persona 3 Wallpapers,  Persona 3 Wallpaper

   Koniec końców, pomijając parę bolączek, które poprawiły kolejne części, bawiłem się naprawdę dobrze przy personie 3. I tak, to trochę nieuczciwe wrażenia, bo nie grałem w faktyczną grę, a zamiast tego korzystałem z moda stworzonego nie przez twórcę grę, ale wolałem już taki sposób, aniżeli dalsze użeranie się z tą grą. Teraz pytanie, w jaką wersję lepiej zagrać i czy w ogóle polecam personę 3. Moim zdaniem najlepiej ograć wersję PS2 na emulatorze właśnie z modem kontroli nad postaciami. Dla mnie lepszej opcji nie ma, ale jeżeli wolicie autentyczną grę zamiast wersji zmodyfikowanej to tu trochę nie wiem. Wersja PS2 wydaje się pełniejsza, ale brak sterowania kompanami boli. Edycja PSP z kolei jest pozbawiona cutscenek i to w głównej mierze mocno zmodyfikowane VN z grafiką 3D w lochu oraz z kontrolą nad członkami SEES. Także... to zależy od was. Sama historia mega mi się podobała i sam nie wiem, którą ,,nowszą personę" wolę bardziej. Mam nadzieję, że trójka dostanie port PC albo remake. 

Final Fantasy 8 Remastered

   Z Final Fantasy 8 jest tak, że opinie dotyczące tej produkcji są dość mieszane. Jedni pokochali przygody Squalla i jego paczki, drudzy znienawidzili. Moim zdaniem ta odsłona miała trochę pecha, ponieważ wyszła po... no, po siódemce, która do dziś jest uważana za jeden z najważniejszych i najlepszych jRPGów. Sam lubię tą odsłonę, ale trochę jest dla mnie przereklamowana. Do ósemki początkowo podchodziłem jak pies do jeża, gdyż gromo moich starszych znajomych bardzo nielubiło tej gry (delikatnie mówiąc). Zacząłem w grudniu, spędzyłem przy FF8 sylwestra (niestety zapomniałem zainstalować tomb raidera), i po paru dniach skończyłem, dzięki czemu ta odsłona była moją pierwszą grą skończoną w 2022 roku. I co by tu... dużo lepiej się bawiłem właśnie przy ósemce, aniżeli przy siódemce. Zacznę od samego remastera, który jest dość nierówny i nie podchodzi mi do końca. Doceniam to, jak zrobiono postacie i można na nie patrzyć z przyjemnością (kojarzycie chyba te memy ze Squallem w wersji PSX). Czego nie do końca rozumiem to zostawienie w spokoju lokacji. Macie ostrych bohaterów na słabych jakościowo tłach. Przecież dałoby radę ogarnąć wygląd miejscówek. Ba, fani odwalili kawał roboty w dopracowaniu Finala 9, gdzie gra wygląda ślicznie. Jest taka możliwość a tu takie coś. Co do cenzury syreny to mam wywalone.

final fantasy 8 psn cheap online

  Fabuła toczy się wokół przygód Squalla, który na samym początku przygotowuje się do zostania SEED (inaczej mówiąc najemnikiem) i wplątuję się w konflikt państwa Galbadii. Z czasem, wraz ze swoimi kompanami wplątuję się w intrygę mającą na celu powstrzymanie wielkiej czarownicy z przyszłości, Ultimecii przed kompresją czasu. Do tego muszą sobie przypomnieć pewne utracone wspomnienia, pojawią się dziwne sny dotyczące człowieka o imieniu Laguna, a naszego protagonistę czeka również historia miłosna. I chyba to dobre określenie zarysu fabularnego ósemki, która bardzo mi się spodobała. Idealna nie jest, zwłaszcza pod względem ,,amnezji" bohaterów i tak, celowo piszę bohaterów. Rzucę tu parę spoilerów, zatem musicie mi wybaczyć. Nasi kompani pochodzący z tego samego domu dziecka jest na moje dość prostym i leniwym elementem, chociarz tak bardzo mnie nie drażni. Na plus muszę tutaj dodać... Squalla właśnie. Przed ograniem tej gry widziałem kawałek rozgrywki i mówiąc szczerze nie podobała mi się jego postać, lecz po ograniu całości jestem w stanie powiedzieć, że bardzo go polubiłem i na dobrą sprawę... mogę się z nim identyfikować. Już śpieszę z wyjaśnieniami. Squall to taki dorastający edgy nastolatek, gdzie jego dojrzewanie stopniowo widać. Na początku jest tym typem człowieka, który liczyłby tylko na siebie, nie ma ochoty z nikim rozmawiać i woli siedzieć sam. Z czasem do wielu rzeczy zaczyna podchodzić trochę bardziej emocjonalnie, czasem popełniając przy tym kretynizmy myśląc, że postępuje dobrze. Cały segment z Rinoą (to odmienianie jej imienia mnie zabije), gdy jest ona w ,,śpiączce" wyraźnie to pokazuje scenami, gdzie krzyczy przy niej, by się do niego odezwała, ale zrzuca się za nią w przestrzeń kosmiczną. Kluczowe powinno być ,,myśli", bo często Squall mówi do siebie w swojej głowie, czy dobrze postępuje, co gdyby coś się stało itd. Jest też kompletnie rozdarty, bo niby chce być sam, ale z drugiej strony nie chce stracić swych znajomych. To taki mocny introwertyk, którym ja sam jestem. Często mi zdarza się myśleć, czy postępuję dobrze, czasem emocje biorą górę, początkowe zachowanie Lionhearta przypomina mi swój okres buntu, gdzie z nikim nie chciałem rozmawiać, chyba że to było konieczne. Z tych powodów bardzo lubię postać Squalla, uważam go za dobrze napisaną postać i skoro mówiąc o jego bucowatości... mam wrażenie, że Cloud na początku FF7 był większym dupkiem, którego bardziej obchodziła wypłata.

Final Fantasy VIII Remastered PS4 Allplay

   Co do całej reszty kompanów, Zell na początku mnie drażnił swym wybuchowym charakterem, ale polubiłem go, gdy się uspokoił. Selphie wydaje się najmniej interesująca, póki nie zacząłem czytać jej pamiętnika, który prowadzi i wydała mi się naprawdę spoko. Quistis to w sumie... nie wiem, jakoś ona mnie najmniej interesowała. Irvine bardziej mi służył jako aspekt chumorystyczny i nie ukrywam, czasem mnie bawiły jego rozmowy z kobietami, a także potrafił się ogarnąć. Lubię tą postać. Sama Rinoa wydała mi się bardzo żywą i ogarniętą postacią. Nie denerwuje, czasem skarci Squalla za jego podejście, potrafi się ogarnąć, bywa urocza oraz... to już ogólnie, mega mi się podobało, jak zrobiono tu romans Squalla z Rinoą. O innych postaciach nie będę wiele mówił, by nie wyspoilerować wszystkiego, ale powiem jeszcze o antagonistach. Seifer to był ten typ, który potwornie mnie wkurzał swoim ,,szefowaniem" i czynami. Dawno nie odczułem pogardy wobec jakiejś postaci. Jeśli chodzi o Ultimecię to jest akurat tak, że nie ma jej na ekranie zbyt wiele, a jak się pojawia, to jest to mega podbudowane i creepy. Do tego jej pochodzenie, kim ona jest... to są rzeczy, które nadają się do teorii. Tak, Final Fantasy 8 to ten typ gry, gdzie można dać popis w tworzeniu teorii. Są takie, że nasza antagonistka to Rinoa z przyszłości, że Squall umarł na końcu 1 dysku i tyle, co się odwaliło na samym końcu itd. Bardzo lubię ten aspekt i jeśli wolicie dostać po prostu wszystko na tacy bądź nie lubicie teorii... no to się zawiedziecie. Wystarczy już spoilerów i tylko na szybko podsumuję fabułę. Opowieść z gry jest dla mnie całkiem niezła, są tam naprawdę dobre sceny, jak powrót Squalla i jego ukochanej (nienawidzę odmieniać imienia Rinoa) z kosmosu czy ta na balu z początku gry, mega polubiłem postać Squalla i resztę jego znajomych, a sama antagonistka jest klimatyczna i ma fajną podbudowę do swoich czynów.

   Rozgrywka jest typowa dla Finali z czasów PSX, łazimy sobie po świecie oraz losowo nas atakują potwory. Nim przejdę do rozwoju postaci, system walki, który jest dość spowolniony w porównaniu do innych odsłon. Nie do końca mi się to podoba, można by było przyspieszyć animacje atakowania bohaterów i przeciwników i całe szczęście wersja remaster zawiera przyszpieszenie walk. Jest to momentami za szybkie, ale pomaga. Magii, zwiększanie statusów oraz korzystanie z summonów korzysta się zupełnie inaczej. Czary pobieramy z punktów na mapie lub z samych przeciwników, które możemy nadać na broń lub konkretny status, co skutkuje zwiększeniem lub zmniejszeniem np. ataku, zdrowia itd. Możemy też sami dostosować, czy postać ma być zrównoważona, skupiać się na summonach, magii etc. Wszystko to jednak zależy od tzw. GF, czyli naszych przywoływanych istotach. Możemy jednej postaci dać parę GFów, gdzie każdy z nich pozwala na podpięcie magii pod konkretny status. Możemy też uczyć naszych ,,opiekunów" takich rzeczy, jak tworzenie silniejszych czarów z przedmiotów, wzmacniać już nasze czary, tworzyć przedmioty, wymieniać karty (o nich za chwilę) za przedmioty, czy nawet boosty do zdrowia, ataku magicznego, zwykłego ataku itd. Rozwijamy ich expem zbieranym w czasie walk.

" target="_blank" rel="noopener">

   Teraz tak, ten system wbrew pozorom jest do ogarnięcia, może gra na start dziwnie go przedstawia, ale da się go zrozumieć i byłby naprawdę spoko, lecz jest pewien problem. Jest on niezbalansowany, ale nie, że jest ciężki. Jeśli będziemy rozwijać odpowiednie rzeczy u GFa, możemy bardzo szybko przegiąć naszą postać dając np. Squallowi 2 staty zwiększające atak 20% i 40%, przez co będzie zadawał chory damage. Moim zdaniem lepszym wyjściem byłoby ograniczenie, jaką umiejętność będziemy poznawać poprzez poziomy summona. Samo zdobywanie expa jest w tej grze jakieś dziwne. Mam wrażenie, że raz doświadczenie zdobywamy, raz nie. Nie jestem do końca pewny. Limity oraz zdobywanie nowych broni dla postaci nadal są, ale w trochę innej formie. Bronie wytwarzamy z konkretnych przedmiotów i to jedyny sposób na ich zdobycie, nie kupujemy ich w sklepach. Jeśli chodzi o limity to nowe zdobywamy zależnie od postaci. Rinoa zdobywa nowe ucząc swojego psa sztuczek znalezionych w konkretnych pismach, Zeel zdobywa po przeczytaniu odpowiedniej ksiażki, Irvin strzela zależnie od jakiej amunicji, u Squalla zależy to od używanej broni itd. Samych limitów używamy, gdy postać ma mało zdrowia i jej statusy są na żółto. Nie jestem wielkim fanem tej mechaniki. Samo zdobywanie spoko, ale używanie nie podchodzi mi. OST jak w każdym Final Fantasy, jest naprawdę dobry. Tu jeszcze potęguje moje zamiłowanie do niego fakt, że część utworów używano do gier flashowych, przy których spędziłem część dzieciństwa.

Kup Final Fantasy VIII Remastered Steam

   Jako że to gra Square, to oczywistym będzie obecność minigierek. Tutaj w zasadzie jest jedna, a konkretnie karcianka triple triads. Polega to na posiadanie na stole więcej kart niż przeciwnik (min. 6) w zależnościu od punktów, jakie są na nich. Żeby wam to lepiej wyjaśnić, jeśli karta ma 5 po prawej to wygrywa z każdą mającą cyfrę mniejszą z 5 z lewej strony. Zdobywamy kolejne karty po zdobyciu GFów, po wygraniu pojedynku, gdzie sami wybieramy, jaką zabierzemy czy po pokonaniu przeciwnika, ale to zależy, czy mamy wyćwiczoną umiejętność. Karty dzielą się na zwykłe, złote oraz postacie, gdzie te ostatnie są najsliniejsze. Jeśli ktoś będzie próbował wam wcisnąć, że te karty są nieprzydatne to raczej jest w błędzie. Można je wymienić na przedmioty, co umożliwia np. zdobycie najlepszej broni dla Squalla na 1 dysku. Jest z nią jeden, mały problem... UZALEŻNIA. Cały sylwester spędziłem (oczywiście po siedzeniu z rodzinką) na zbieraniu i graniu w tą minigierkę. I powiem wam tak, że nakręciłem się na triple triads do tego stopnia, że to był jeden z większych powodów rozpoczęcia przygody w Final Fantasy XIV, gdzie również można grać w karty. Dla samej minigierki warto zagrać :P

FINAL FANTASY VIII Remastered

   To chyba tyle, co mam do powiedzienia w kwestii FF8. Może nie jest to idealny tytuł, ale uwielbiam tą grę i znacznie lepiej się bawiłem przy niej, niż przy siódemce. Do tego stopnia lubię ósemkę, że kupiłem ją drugi raz, w wersji pudełkowej na PS4. Może spróbuję wbić platynę, ale to może kiedyś. Z trylogii na PSX została mi już tylko dziewiątka, rzekomo niedoceniania odsłona, ale moi znajomi idealizujący dzięwiątkę (oraz siódemkę) trochę mi zniesmaczyli tą część. Na pewno dam szansę, ale nie w najbliższym momencie. 

   

Call of Duty: Modern Warfare (kampania)

Call Of Duty Modern Warfare Download MAC PC - FreeGamingMac

   Dutaj przyda się spore backstory, gdyż skończenie kampanii MW trwało u mnie długo... a co dopiero jej odpalenie. Przed końcem 2021 pobierałem grę w ciągu 3 dni i gdy dane mi było już odpalić produkcę Activision... zaczął się wywalać błąd, a konkretnie czarny ekran, który blokował dalsze granie. Grzebanie w ustawieniach nic nie dawało, multi też nie chodziło, a działał tylko tryb warzone. Chciałem pierwotnie zwrócić grę (na stronie PSN było pisane, że popsutą grę mogłem zwrócić, chyba że źle zrozumiałem) i czekałem jakieś 2 tygodnie na odpowiedź Sony... a z kolei support Acti odpowiedział jeszcze tego samego dnia, którego do niego napisałem. Koniec końców poczekałem na nową łatkę, bo Sony niespecjalnie pomogło, zaś pomoc techniczna Acti radził czekać. W połowie stycznia znowu pobierałem przez 3-4 dni (mój internet nie jest dobry) i wreszcie mogłem w spokoju grać. 

Oficjalny Zwiastun Kampanii w Call of Duty®: Modern Warfare® [PL] - YouTube
   Fabuła inspirowana wydarzeniami w iraku czy afganistanie dobrze działa na początek rebootu serii modern warfare (ale to dziwnie brzmi). Skupia się na konflikcie wewnętrznym fikcyjnego Urzykistanu oraz na trującym gazie Rosjan. Trochę się stęskniłem za strzelaniem do Rusków. Vanguard nie oferuje walk z sowietami to wystarczą mi normalni (przysięgam, ten segment pisałem przed tą paskudną wojną Ukrainy z Rosją). W każdym razie opowieść oraz dialogi między postaciami są nieźle napisane, nie ma denerwujących charakterów i pod tym aspektem mam jedynie za złe postaci generała burkowa, który jest takim stereotypowym, nieczułym złolem. Nie umywa się do Makarowa czy Zakayewa. Jest kapitan Price i podoba mi się jego kreacja... jako tego żołnierza, który nie widzi złego w... no złych czynach, jak wykorzystywanie niewinnych do wykonania celu itd. Znalazły się też tu i uwdzie mrugnięcia okiem do fanów poprzedniej serii MW i tak w zasadzie mam jedno duże ALE dotyczące fabuły. Konkretnie sama sytuacja z autostradą śmierci, gdzie w grze oskarżono za to rusków, a w prawdziwym świecie zrobili to amerykanie. Beznadziejna rzecz i nieważne, jak lubię fabułę, to paskudne zagranie. Tym bardziej, że CoD to dość rozpoznawalna seria na świecie, zatem... niefajnie Infinity Ward, niefajnie. Ogólnie ta kampania wydawała mi się taka mniej michael bay'owa. Gdzieś zachowano zdrowy rozsądek, nie ma co chwilę wybuchów czy absurdów pokroju pociągu z WWII, jest bardziej stonowanie. Podoba mi się to, że misje są dość długie, co w przeliczeniu na 14 misji (zamiast 8 z poprzednich gier) to... powiem tak, 10-12 godzin zajęło mi skończenie gry. Albo to ja dziwnie przechodzę CoDy, albo faktycznie było dłużej. Nie mam pojęcia.

Porady i wskazówki do gry Call of Duty: Modern Warfare

   Co do rozgrywki, to nadal stary, dobry CoD, tyle że bez tych elementów science-fiction. Zachowano jedynie wślizgi w tamtym stylu, które dalej są super. Dodano mechaniką pseudo systemu osłon, ale to nie tak, że CoD stało się Killzone'em. Jest to opcjonalne, gdzie przyklejamy się do rogów jakiegoś murka czy drzwi i niekiedy naprawdę się przydaje, a już szczególnie na wyższych poziomach trudności. Samo strzelanie jest masakrycznie przyjemne. Możliwe, że to przez feeling broni oraz ich brzmienie, które wykonano świetnie. Stęskniłem się za tym, by pukawki w CoDach brzmiały dobrze. W poprzednich odsłonach czy nawet tych kolejnych wydawało się, że to jakieś imitacje broni palnej (szczególnie boli to w Vanguard i WWII), a teraz to czapki z głów. Nawet podobne w realiach BF2042 jest pod tym kątem słabsze od CoDa, a to już coś znaczy. Jedynie Dragunov brzmi na moje beznadziejnie. Jego dźwięk jest jakiś stłumiony, jakby miał domyślnie tłumik, a nie wydaje mi się, by był do niego wbudowany. Wybuchy brzmią jak wybuchy, arsenał jest w miarę dobrze odwzorowany, a graficznie gra jest naprawdę piękna. Nowy silnik dla tej serii naprawdę się przydał i mam nadzieję, że kolejna odsłona od Infinity Ward wyciśnie z niego jeszcze więcej.

   I teraz tak, muszę jeszcze powiedzieć o kilku rzeczach. Jest sporo misji, które mogą zapadnąć w pamięć, jak chociażby Cleanhouse, Misja snajperska w Autostradzie Śmierci, pościg za jednym ze złoczyńców itd. Do kilku z nich zastosowano taki zabieg, że trzeba strzelać do cywilów uzbrojonych w broń palną, co tylko urealnia strzelaniny, a bohaterowie dokonują momentami niezbyt dobrych moralnie decyzji. Plus mamy pewne przesłuchanie jednego ze złych dowódców... o których nie chcę wiele mówić, bo lepiej sprawdzić to samemu. Na moje to tylko na plus, bo dodaje charakteru tej kampanii i pokazuje, że wojna nie zawsze jest taka cukierkowa... i to naprawdę pokazuje, a nie tylko jakichś tam zwisających trupów. Inni powiedzą, że to źle, dla mnie spoko. Co zabawne, podczas wybuchów czy korzystania z konkretnej broni, wrogowie mogą stracić głowę, nogę czy rękę. Urywanie kończyn w CoDach zawsze na propsie.

Call of Duty: Modern Warfare 2019 (Digital) , opinie - Ceneo.pl

  Jest jeszcze coś, a mianowicie jest trochę sekwencji, gdzie nie ma specjalnie dużo strzelania, bo padały głosy o jego niewielką ilość w kampanii. Jest tego niewiele i bardziej pasują jako takie odetchnienie, z czego głównie to segmenty skradankowe, ale samych strzelanin nadal jest sporo. Do tego są 3 momenty, gdy wybieramy, co postać ma powiedzieć, a te zdania do niczego nie prowadzą. Fakt, nie prowadzą i są słabe... ale to nie tak, że nikt nie zwracał uwagi na to samo w Uncharted 4.  Muzyka jest naprawdę dobra. To nie jest poziom Hanza Zimmera, ale nadal to jeden z lepszych i klimatycznych OSTów w serii. Za muzykę odpowiadała Sarah Schachner, którą możecie kojarzyć z ostatnich odsłon Assassin's Creed, Anthem czy nawet z innego CoDa, a konkretnie nieszczęsnego Infinite Warfare. Nie jest to specjalnie moja ulubiona kompozytorka, gdyż najbardziej jej twórczość podchodziła jedynie przy AC: Origins, ale przy Modern Warfare wykonała świetną robotę. Nie obraże się, jeśli będzie odpowiadać za OST do kontynuacji. Dodatkowo gra ma polski dubbing, ale w serii Call of Duty zawsze mi jakoś nie pasował. No i co to za kapitan Price bez brytyjskiego akcentu?

" target="_blank" rel="noopener">Modern Warfare Main Theme - YouTube

   Na sam koniec aspekt techniczny tej gry, bo tutaj mam najwięcej do zarzucenia. Waga  jest absurdalna, ponieważ waży ze wszystkim prawie 200GB. To ZA DUŻO jak na jeden tytuł. Nie podoba mi się też to, że pobierając grę... tak naprawdę nie ściąga samego MW, a tylko tryb Warzone. Nie pobieram Modern Warfare, by grać w tryb Battle Royale. Samą kampanię musiałem osobno ściągać i tu kolejny problem. Podzielono wszystkie tryby na pakiety mające 10-20 GB. I spoko, Black Ops Cold War też jest podzielone, lecz tam przynajmniej mamy jasno pokazane: kampania, multi, zombie (Albo tak mi się wydaje). Tutaj mamy te pakiety, ale gra nie mówi konkretnie, co jest potrzebne do np. zgrania kampanii. Wg gry powinienem pobrać sam pakiet kampanii oraz ,,pack" do koopa i singla. Problem w tym, że to nie wszystko, ale gra nie mówi konkretnie, co trzeba dodatkowo ściągać. Koniec końców lepiej pobrać całą grę, aniżeli konkretne zestawy. Dodatkowo, Call of Duty Modern Warfare to pierwsza gra od dawna, przy której miałem mnóstwo błędów. Glitchujące się martwe postacie mogę przeżyć, ale zacinające się cutscenki (tak, prerenderowane filmy klatkują, przez co dźwięk czasem nie dopasowuje się do wydarzeń) oraz wywalanie gry do menu konsoli po śmierciach... beznadzieja, a grałem na Playstation 5.

Call of Duty : Modern Warfare, le renouveau d'une increvable saga ? - News  Jeux Vidéo - AlloCiné

   Dla mnie kampania Call of Duty: Modern Warfare może spokojnie siedzeć obok legendarnej czwórki. Świetna przygoda, trochę inna od reszty odsłon, bardziej realistyczna i lepiej pokazuje współczesne konflikty. Warto dać szansę kampanii. Co do reszty trybów się nie wypowiem, gdyż za mało w nie grałem.

    Jeśli was ciekawi, co teraz mam w planach to na naprawionym przeze mnie psp przechodzę Shin Megami Tensei: Personę 2 Innocent Sin, która jest zupełnie inna niż późniejsze odsłony. Do tego muzyka z ekranu tytułowego jest tak ponura i depresyjna... że aż ciekawi mnie, jaki jest pełny tytuł. W planach mam też rozpoczęcie Trails of Cold Steel jedynkę oraz Niera, a na zabicie czasu odpalam sobie Red Deada 2. Wypadałoby też dokończyć Final Fantasy: Type-0. I tak prezentuje się mój początek 2022 roku, a na ten moment to moja próba uspokojenia się po wojnie Ukrainy z Rosją, która dalej trwa. Miejmy nadzieję, że to szaleństwo szybsko się skończy, a ja życzę wam spokoju oraz udanego dnia.

 

Oceń bloga:
6

Komentarze (5)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper