Jak dziś prezentuje się Assassin's Creed: Unity?

BLOG O GRZE
396V
Jak dziś prezentuje się Assassin's Creed: Unity?
Dwutlenek | 12.10.2020, 19:14
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Assassin's Creed: Unity miało być czymś wyjątkowym, grą która pozwoli wejść z kopyta w nową, ósmą generację konsol. Skończyło się jedynie na narzekaniach, żądaniach zwrotu pieniędzy i niespełnionych oczekiwaniach. Jednak jak prezentuje się Kredo Asasynów we Francji dzisiaj, kiedy emocje opadły, a wszelkie niesnaski pokrył już kurz?

Glitche, fatalny framerate, bullshoty, rozczarowanie - z tymi słowami kojarzy mi się jesienna premiera Assassin's Creed: Unity w 2014 roku, która miała na dobre wprowadzić Ubisoft w ówczesny start generacyjny. Choć można przyznać, że z tymi wyrazami może się kojarzyć cały "stary" Ubisoft - wszak był to okres kiedy wychodziły takie gry jak Watch Dogs, Rainbow 6: Siege albo The Division - a każdej z nich towarzyszyła mniejsza lub większa afera. Dziś francuskie studio również wydaje i produkuje swoje nieco "tasiemcowe" produkcje, jednak zdaje się jakoby było w nich więcej jakości niż przed laty. Choć również dziś mają swoje problemy, o wiele poważniejsze, bo mają związek z molestowaniem.

Jednak dziś chcę się pochylić nad Asasynem z 2014 roku. Postaram się przeanalizować, co poszło nie tak, czy to faktycznie wygląda tak źle jak co niektórzy alarmowali, oraz to, co Unity robi dobrze. 

Co więcej - pograłem również w wersję bez patchów, czyli tą, którą bawili się gracze na premierę 6 lat temu. Oczywiście skorzystałem z opcji którą oferuje PS4, czyli podczas gdy aktualizacja się jeszcze dogrywała, ja mogłem już założyć kaptur na głowę i śmigać po dachach wieżowców oraz innych elementach infrastruktury. I tutaj spotkał mnie zonk - nie mogę bez patcha zacząć 2 sekwencji. Dostępny jest jedynie prolog i 1 epizod. Z tego miejsca należy wrzucić kilka kamyczków do zwolenników pudełek, bo o ile fizyczne wersje szanuje i sam je kupuje, gdyż są zwyczajnie często tańsze, tak dziś bez internetu nie pogramy w większość gier. Smutne, ale prawdziwe.

No ale wracając - generalnie wersja bez aktualizacji nie wygląda tak źle, byłem nastawiony na jakieś dropy do 15fpsów i inne egipskie plagi. Natomiast gra krztusiła się jedynie przy tym, gdy na ekranie działo się bardzo dużo - chociażby walka z wrogiem w tłumie. Reszta nie jest może niezauważalna, ale nie kuje aż tak w oczy, zresztą - przez te dwa rozdziały gra trzyma nas raczej za rączkę, ale robiłem co mogłem żeby sprawdzić jak to wygląda. Jestem więc stanie uwierzyć, że mogło być delikatnie mówiąc - różnie - w późniejszych częściach gry, gdy projektanci oddali już graczowi pełną kontrolę nad miastem.

Zainstalowanie aktualizacji trochę pomogło, lecz nie wyeliminowało błędów. Czuć spadki FPS do 28, biegające w powietrzu postacie NPC to norma, a kamera lubi czasami pokazać najmniej istotne w danej chwili elementy (szczególnie podczas walki). Niespecjalnie przyjemny jest również sam bieg po ścianach i innych przeszkodach, bo Arno często woli skakać po swojemu, niż słuchać komend które mu wydawałem za pomocą przycisków na padzie. Szczególnie do szału doprowadzały mnie próby wejścia przez okno - wydawałoby się, że dla takiego Asasyna to jest nic, ale jak widać te zadanie go przerosło. Trochę z tej sytuacji żartuje, ale w sumie to nie jest pierwszy Assassin's Creed, który nie ma najwygodniejszego sterowania - z tego co pamiętam, moje doświadczenia z III i IV częścią były podobne. Dodatkowo, mamy już 2020 rok, więc standardy też się już trochę zmieniły. Niedługo będę ogrywał AC: Origins, więc będę miał okazję sprawdzić, czy to deweloperzy zrobili w końcu nieco lepiej.

Za to twórcy na pewno poprawili grafikę. Gdy nie tak dawno - bo w czasie kwarantanny - grałem w dodatek Freedom Cry, jednogłośnie stwierdziłem podczas jednych z moich sesji, że "Jezu, ale to jest brzydkie". Szczególnie szpetne były twarze, które często zostawały pozbawione emocji. Unity w tej kwestii poczyniło progres, oczywiście - czuć, że to jest ten sam stary, ledwie zipiący silnik. Ale został choć trochę usprawniony i dziś twarze, szczególnie te w przerywnikach filmowych, są bardzo ładne i za tą robotę należą się brawa. Również elewacje budynków robią wrażenie, a radosne plumkanie z dachu na dach, czy wdrapywanie się na szczyt katedry Notre Dame potrafi dać frajdę.  Mi to bardzo odpowiada, bo w Black Flag nie było zbyt dużo takich możliwości. Jednak gdy robimy tzw. wieżowce, czyli znane w tej serii miejsce do odkrywania mapy, zaczynają wychodzić małe brudy. Bo gdy odpala się scenka, a kamera zaczyna się kręcić i widzimy miasto, można zobaczyć, że ulice są puste, a budynki "z tyłu" są brzydkie. Można powiedzieć, że Ubisoft skutecznie pudruje pierwszy plan i modli się, żebyśmy nie zobaczyli reszty. 

Jedną z większych zmian miało być żyjące miasto, tłumy ludzi na ulicach robiących rozmaite czynności. To wyszło... ale połowicznie. Deweloperzy rzucają nas w ogromne grupy osób od samego początku gry, pierwsze misje są oparte na tej mechanice i jest to jak najbardziej w porządku. Nie w porządku jednak jest to, że podczas poruszania się w takim zgiełku, często będziemy przenikać przez pojedynczych NPCów. Albo to, że możemy być z 2 metry od naszego przeciwnika który nas szuka, ale w tym zamieszaniu nas nie dostrzeże. No ale jak widać są pewne uproszczenia które trzeba zaakceptować. 

Mimo wszystko te "hordy" robią wrażenie. Przechodzenie przez tłum po zabiciu oponenta, kiedy w poszukiwaniu naszej osoby wyrusza za nami patrol jest niezwykle klimatyczne. Fajne jest również to, że nie jest to tylko "exclusive" dla misji - przepełnione protestującymi ulice, wypchane klientami restauracje czy kawiarnie to norma. Co ciekawe, myślałem, że te tłumy są statyczne i one tam będą zawsze... i jak widać - myliłem się. Gdy dojdzie do zabójstwa w tłoku, lub ktoś wystrzeli z broni palnej, ludzi ogarnia panika. Jak widać NPCe posiadają instynkt zachowawczy - rozbiegają się w różnych kierunkach i już tam nie wracają. Oczywiście, do momentu aż nie odejdziemy na daleką odległość, lub nie rozpoczniemy jakiejś misji fabularnej. I choć czasem czuć te okazyjne spadki płynności, to widok głośnego, tętniącego życiem miasta jest po prostu przyjemny. 

Totalnie nieprzyjemne jest za to sterowanie. O ile bieganie po dachach budynków daje jakąś frajdę, albo jest po prostu znośne, tak problemy zaczynają się przy spotkaniu jakiejkolwiek przeszkody, lub gdy mamy szybko wejść albo wyjść przez okno. Gwarantuje wam, że nie uda wam się nigdy wejść do budynku przez okno za pierwszym razem. Z wyjściem będzie nieco łatwiej, choć sytuacja się skomplikuje, gdy będą was gonić oponenci. A jeśli będzie ich więcej niż 4 - to już można szykować się na restart misji.

Właśnie - walka - coś, co również musiało zostać usprawnione. Mi szczerze poprzedni system bitwy był dość obojętny, choć trzeba też przyznać, że sterowane przez nas postacie były zbyt mocne - na dobrą sprawę dało się przejść starsze Asasyny bez zgonu. W Unity jest trochę trudniej, wrogowie mają swoje paski zdrowia, przyjmują trochę więcej ciosów na klatę, a sami potrafią wyprowadzić mocną kontrę lub atak. Dlatego trzeba tu uważać z iloma oponentami się walczy - jak już mówiłem - ponad 4 templariuszy to już prawie pewny zgon. Jest to spora różnica, bo do dziś pamiętam jak można było niszczyć naraz całe fortece Conorem w części III. Mamy również sporo broni, choć wiele jest słabych - przykładowo młot, choć z pozoru mocny, zadaje dosyć małe obrażenia. Dziwnym posunięciem jest też wepchnięcie na siłę umiejętności do kupienia. Dziwnym, bo odblokowujemy te umiejętności które mieliśmy na starcie w poprzednich częściach serii. I o ile jest to wytłumaczalne, bo główna postać - Arno - dopiero zaczyna w fachu Asasyna i w teorii - uczy się techniki i zdolności, o tyle jest to dosyć uciążliwe i czyni początkową rozgrywkę dosyć nudną.

Nie pomaga też fabuła, która jest nierówna. Czułem się jak w jakimś serialu Marvela na Netflixie - początek i końcówka ciekawe, reszta wieje nudą. Jest to być może najsłabsza historia w serii. Kolejny raz wątek Abstergo jest doczepiony na siłę i wątpię, że ktoś czerpie z niego jakąś satysfakcję. Choć mimo wszystko widać, że twórcy robili co mogli by jakoś zainteresować gracza, no ale niestety - mnie to tylko wybijało z rytmu. Arno nawet nie zasługuje w tym tekście na osobny akapit - tak nieciekawy jest ten osobnik. Próbuje być takim "l00zakiem", stara się rzucać czasami dowcipasami lub błyskotliwymi sentencjami, które może i powodują uśmiech, ale co najwyżej politowania. Krótko mówiąc - gość nawet nie ma startu do Ezio czy Edwarda. Walki z bossami bugowały mi się kilkukrotnie. Jedna jest w ogóle dosyć zabawna - deweloperzy ustawili kamerę "filmową" - być może na dużym ekranie w formie aktorskiej by się to sprawdziło, a tutaj tylko denerwowało, bo pole widzenia zostaje ograniczone, a dodatkowo gra jeszcze bardziej klatkuje. 

A sama rozgrywka mnie bardzo zawiodła. Serio - nie jest ona taka jak w poprzednich częściach. To znaczy jest, ale widać o wiele mniej kreatywności deweloperów, przez co misje fabularne są bardzo oklepane i monotonne. Inne gry spod tego szyldu miały jakąkolwiek różnorodność - podsłuchy, kradzieże potrzebnych informacji czy ratowanie określonych celów. Za to w Unity? Ot 90% misji opiera się na następującym schemacie: lądujesz na danej planszy, dostań się do budynku przez gromadę strażników, w środku pokonaj jeszcze więcej przeciwników i znajdź swój cel - wysoko postawiony wróg. Jak go wyeliminujesz, pojawia się ładna cut-scenka i lecimy dalej. Czułem się jakbym grał w jakiegoś biednego Hitmana. Hitmana, w którym miałbym może z dwie opcje zabójstwa. Brzmi słabo, nieprawdaż?

Szkoda mi Ubisoftu. To miało być wejście z futryną w ówczesne next-geny, gra umiejscowiona we Francji pod rewolucją, czyli znany na świecie temat i bardzo ważny w perspektywie studia, które pochodzi z tegoż kraju (podejrzewam, że umiejscowienie w tym miejscu i czasie było szykowane na tą okazje). Zamiast tego Ubisoft zafundował graczom mocno średni, odstający od poprzedników tytuł, z niespecjalnie ciekawą fabułą oraz główną postacią, monotonną rozgrywką i niespełniającą standardów optymalizacją. Z jednej strony jest mi ich żal, ale z drugiej - Francuzi w końcu się otrząsnęli i zaprzestali swojej szkodliwej polityki z ówczesnych lat. Ale ta gra uświadomiła mi, że jednak nie tęsknie za starym gameplayem w Asasynach.

Oceń bloga:
5

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper