WG #107 - Zombie nie wcale takie fajne

BLOG
911V
WG #107 - Zombie nie wcale takie fajne
Asobu | 13.02.2016, 18:52
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Nastały mroczne czasy, powiadam wam. Gdzieś daleko, w krainie pełnej tajemnic, na skraju przepaści. Tam gdzie zacierają się granice między dobrem, a złem. Życiem, a śmiercią... 

właściwie na śląsku, ale to nie brzmiałoby jakoś specjalnie zachęcająco, nieprawdaż? Chociaż podobno w krainie węgla jest równie mroczno. Niestety (a może i lepiej) nie mieszkam w Sosnowcu i nie wypowiem się na temat naszego osobistego Mordoru. 

Szczerze powiedziawszy pisałam ten wstęp kilkanaście razy i za każdym nie byłam pewna czy to jednak to. W pewnym momencie nawet stwierdziłam, że dorzucę formę wabika "Cycki" x3 


Dobrze widzicie, tym razem nie wita was żadna ze znajomych twarzy. Dzisiaj jest świeżo, nowo i możecie na chwilę odetchnąć od samouwielbienia Lau i ciągłego zachwalania Kingdom Hearts przez Kalwe (wybaczcie, uwielbiam was, ale wiadomo, czasem trzeba ustąpić lepszym) i innych, już przejedzonych oblicz. Same pozytywy, prawda? "Asobu na prezydenta!". Tak więc, jak już wiecie kto dzisiaj opanowuje WG, przejdźmy do konkretów.

 


Jakiś dłuższy czas temu, zaraz jak pojawił w Playstation Plusie The Walking Dead: Season 2, zaczęłam w niego grać. Jestem fanką serialu (za komiks zabiorę się kiedy zdobędę go fizycznie!), więc prędzej czy później spróbowałabym swoich sił w tej grze. Pod koniec tamtego roku dotrwałam do początku 4 chapteru i na tym stanęło. Ostatnio przeglądając swoją bilbiotekę gier doszłam do wniosku, że czas najwyższy ją ukończyć, chociażby ze względu na trofea, które zasilają nasze konto siłą woli przy samym przechodzeniu. Grę ukończyłam, usunęłam i wracać nie będę. Dlaczego? Nuudaa. Naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy wyczekiwali na każdy kolejny odcinek. Może oglądanie tej gry jak ktoś ją przechodzi jest mniejszą torturą, ale gdy samemu trzeba przez to przejść... jest gorzej. Bardzo irytował mnie fakt, że gracz tak naprawdę na niewiele miał wpływ. Standardowo przyczynimy się czasem do czyjeś śmierci, bądź kogoś uratujemy i tyle, jednakowoż są to postacie, które nie mają wielkiego znaczenia dla fabuły. Racja, możemy wpłynąć na zakończenie (trzy różne + dwie alternatywne wersje do dwóch z nich), które dostaniemy, ale w trakcie gry niewiele się zmienia dzięki naszym wyborom. Czasem też chciałoby się zrobić coś kompletnie odmiennego niż możemy wybrać, przez co niektóre wybory bohaterów wydają się idiotyczne. W tym epizodzie gramy małą dziewczynką, Clementine, która swoją drogą jest najrozsądniejszą postacią (i ma najwięcej oleju w głowie niż kilka dorosłych postaci razem wziętych) z całego sezonu. W trakcie historii na swojej drodze spotykamy różnych ludzi. Często chciało by się krzyknąć do młodej bohaterki "Nie idź tam!", "Nie ufaj im, z tego nie wyjdzie nic dobrego!". I nie rzadko jesteśmy w stanie przewidzieć, że tak właśnie się będzie. Nie grałam w wiele gier tego pokroju, ale tak jak w przypadku Until Dawn byłam wstanie z gry więcej wycisnąć, tak tutaj nie specjalnie. Oglądanie animacji, w której czasem możemy poruszyć bohaterką na kilka kroków do przodu, zbadać bardzo ograniczony obszar, a właściwie znaleźć jedną kontretną rzecz potrzebną do przepchania fabuły, dodatkowo wybrać opcjonalny dialog i tyle. Może za bardzo się czepiam, ale mnie to wynudziło. Gra dawałaby o wiele lepszy efekt gdybyśmy mogli w niej więcej zdziałać. Niestety, ale nawet ja, jako fanka serialu i gier o tematyce zombie czułam się zawiedziona. Dodatkowo jak na to co dostajemy za taką cenę, to strasze zdzierstwo. Na szczęście ograłam grę dzięki PS+ i nie czuję się uboższa o daną kwotę. Osobiście nie polecam, ale jeżeli ktoś lubi taki typ rozgrywki to czemu nie, have fun!


Na pewno na plus w grze działa muzyka, a utwory na koniec każdego epizodu świetnie oddają klimat, kojarząc się z opustoszałym, postapokaliptycznym motywem marki Żywych Trupów. Ciężko mi go było poczuć w trakcie rozgrywki, jeżeli sama gra w mnie niemiłosiernie irytowała, ale utwory, jako osobny element jak najbardziej na plus.  To dla kolejnych, świetnych utworów oczekiwałam na zakończenie każdego epizodu. Kwestie wizualne są na równie wysokim poziomie co audio. Podoba mi się stylizowana na komiksową grafika.

        


Kolejną, może nie dla mnie jakąś specjalną nowością, a powrotem do lat z dzieciństwa było odświeżenie sobie Resident Evil HD Remaster. Powiecie, w co ty grałaś za dzieciaka, ty chory po...? Już z samego początku poczułam woń nostalgi. Granie na współczesnym sprzęcie nie odbiera jej uroku. Grę urozmaicono o kilka smaczków, podniesiono rozdzielczość. Jednak w grę nie zagłębiłam się teraz jakoś szczególnie. Sesja miażdży barki biednych studentów. 

 

Bronson


W tym tygodniu oglądałam film, przed którym nie wiedzieć dlaczego broniłam się rękami i nogami. I miesiącami. Tytułowy Mad Max wciela się tutaj w rolę Bronsona. Najbrutalniejszego więźnia Wielkiej Brytani. Film mógłby być właściwie monodramem Toma Hardy'ego. Nie wiem czy kiedykolwiek zobaczę go w lepszej roli, niż to wąsate, łyse i agresywne bydle. Sceny, które ukazują to co siedzi w głowie bohatera są przezabawne i genialne. W filmie burzona została czwarta ściana, a bardzo lubię ten motyw, który pojawił się również w innym filmie, ale o nim później. Nawet bohaterowie drugoplanowi mnie jakoś specjalnie nie denerwowali, bo Hardy skupiał na sobie dosłownie całą uwagę. Reszta, właściwie, była tłem dla poczynań naszego nagusa. Motyw muzyczny, który przewijał się w filmie jako osobny utwór nie bardzo jest w moim stylu, ale tutaj świetnie pasował. 


Wczoraj byłam na premierze długo wyczekiwanego przeze mnie filmu. 

Deadpool

Zaraz po seansie stwierdziłam "Nie, nie mogli mi tego zrobić, nie podoba mi się, Deadpool ginie 2/10", zaczęłam siać tą straszną wiadomość, najpierw do osoby, która jest równie zafiksowana na punkcie Martwego Basenu jak ja. Oczywiście troll nie przeszedł, kto by pomyślał. No ale będąc w dobrym humorze poszło dalej. Nie wierzę, że nie tylko tutaj, a niektóre osoby na pewnym portalu społecznościowym, gdzie grożono mi nawet banem za spoiler, uwierzyły w moje słowa. A film?

Moje oczekiwania były wysokie, choć bałam się, że jednak wyjdzie to mocno średnio, że będą się powstrzymywać, że wyjdzie zbyt po amerykańsku, zbyt luzacko. Wszystko wyszło... PRZECUDOWNIE. I nie piszę to jako fanka uniwersum, tej postaci, czy nie wiem, pod wpływem ciężkich narkotyków. Film jest naprawdę świetny; spójny. Ma świeże podejście do tematu ''superbohaterów" i trafia, zaraz obok Strażników Galaktyki, do gablotki moich ulubionych filmów Marvela. Żarty, nawiązania do wielu tematów popkultury, wartka akcja, trochę dramatyzmu w tle. Wszystko tworzy naprawdę świetną całość. 

Nie byłam do końca przekonana czy aby na pewno chcę zobaczyć Reynoldsa w tej roli. Nawet pomimo żartów o nim w komiksie, jeszcze zanim myślano tak naprawdę o stworzeniu filmu. Po jego roli w Zielonej Latarni, stwierdziłam: "Nie, nie możecie mi tego zrobić!". Poza tym, nie pałałam zbyt wielką sympatią do tego aktora. Dodatkowo przez to, że nienawidzę jak dany aktor gra dwie dość znane postacie w świecie komiksów (przykładowo Chris Evans jako Ludzka Pochodnia i Kapitan Ameryka) tym bardziej pomysł mi się nie podobał. Odzyskałam do Ryan zaufanie kiedy obejrzałam film Głosy, który polecam, naprawdę ciekawy obraz. Później, wraz z kampanią reklamową, tym jak Reynolds prowadził (i nadal to robi) swoje profile społecznościowe i po obejrzeniu nie jednego wywiadu z nim, doszłam do wniosku, że faktycznie wybór był trafny. Film mnie tylko w tym utwierdził. Nie ma co więcej się rozczulać, bo zaraz dostanie mi się, że spoilerami rzucam (Deadpool umiera na końcu!!111jeden), dodam tylko, że muzyka była świetnie dopasowana. Ba, nawet praca fanów została doceniona. Film tak naprawdę od fanów dla fanów. 


Zresztą. Ten wie kto wie - pewna scena w taksówce, zniszczyła system.

Chciałabym też zachęcić do obejrzenia świetnych polskich dwóch filmów krótkometrażowych. Pokazują co tak naprawdę jesteśmy wstanie robić, a czego nie robimy. Wyreżyserował je Tomasz Bagiński, który ma odpowiadać również za amerykańską wersję Wiedźmina (jestem ciekawa efektów).

W sumie coś dla fanów i nie fanów Gwiezdnych Wojen. Uwielbiam.

Zresztą ostatnio znalazłam coś ciekawego. Nie spodziewałabym się nigdy, że piosenki japońskie w języku hiszpańskim będą tak świetnie brzmieć.

No a teraz powiedzmy sobie jeszcze raz szczerze...

Oceń bloga:
0

Asobu na prezydenta?

Tak
69%
TAK
69%
Wolę na cesarza
69%
Eee... a jak to jest na prezydenta?
69%
Pokaż wyniki Głosów: 69

Komentarze (76)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper