Rok 2023 z mojej perspektywy

BLOG
356V
user-73967 main blog image
Placek17 | 07.01, 15:02
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Moje osobiste podsumowanie 2023 roku w kwestii gier.

2023 rok minął... i tak na prawdę nie chce mi się już pisać jakichś wyniosłych tekstów, bo tak naprawdę nie mam pojęcia jak powinienem ten rok podsumować. A przynajmniej podsumować w taki sposób, żeby nie powtarzać ewentualnych rzeczy z poprzedniego podsumowującego wpisu. No, popełniłem jakiś depresyjny wpis w drugiej połowie roku, dałem szansę paru tegorocznym tytułom, a poza tym to nadrabiałem backlog. No to co, tyle wystarczy w kwestii wstępu? Super. Jak nie, to trudno, będziecie musieli to przeboleć. Jakoś nie mam weny na pisanie wstępu.

Mógłbym w sumie napisać jedną rzecz, która akurat zaczęła się pod koniec tego roku i nadal trwa kiedy pisałem ten blog. Japonia zaczyna się dowiadywać o ich tytułach niszczonych przez lokalizatorów z agendą. Wszystko na skutek maszynowego tłumaczenia jednej z mang oraz paru większych YouTuberów. Minęło trochę czasu. Mam wielką nadzieję, że będzie to oznaczało że coś się zmieni w kwestii tłumaczenia gier na zachód. Z drugiej jednak strony maszynowe tłumaczenie nadal nie jest idealne i mogą pojawiać się błędy. Chociaż gdyby rodzimi tłumacze zaczęli używać AI do tłumaczenia z japońskiego na polski, to może w końcu można by było być faktycznie podekscytowanym oficjalnymi polskimi wersjami językowymi. No ale cóż. To co mogę powiedzieć to że jest mi szkoda tłumaczy którzy faktycznie się starają (ludzie odpowiedzialni za tłumaczenie Steins;Gate, Idea Factory, ludzie od tłumaczenia Persony 5), ale niestety ci niszczący dzieła są głośniejsi i fani od dawna chcą im pokazać, gdzie jest ich miejsce. Oni sami tymczasem są bardzo zdenerwowani. To nie jest tak, że nie mają po części racji - jak już mówiłem, tłumaczenie maszynowe nadal nie jest idealne. Ale biorąc pod uwagę, jak ci lokalizatorzy zmieniają tłumaczenia dla swoich osobistych poglądów i atakują fanów, ciężko jest okazywać wobec nich współczucie.

Uwielbiam Neptunię. Pomimo pewnych problemów jest to dla mnie niezwykle ważna seria. Chociażby ze względu na świat i postacie z którymi się w nich zżyłem. Jestem jednak również zdania, że ostatnia Neptunia, o której mógłbym powiedzieć że porwała mnie jeśli chodzi o gameplay i poczucie przygody w tym świecie to… Megadimension Neptunia VII. Nie żeby następne były złe. Przy nich również przyjemnie spędzałem czas. Ale tytuł, który wyszedł w tym roku z tej serii dał mi w końcu to czego chciałem. Neptunia: Sisters vs Sisters to gra, w którą bardzo dobrze mi się grało, historia trzymała mnie w napięciu do samego końca, a pod względem muzycznym i artystycznym to była dla mnie naprawdę duża uczta (same animacje Live2D w scenach VN były chociażby naprawdę żywe). Podoba mi się również osobowość i kompetencje jakie pokazuje Nepgear w tej odsłonie (pomimo dalszego posiadania niewielkiej wiary w swoje możliwości). To jest bez wątpienia moja ulubiona wersja tej postaci. Tytuł oczywiście miał swoje problemy. Nie rozumiem dla przykładu dlaczego galeria jest dostępna dopiero po tym jak się ukończy grę, transformacje nie mają tak naprawdę większego wpływu na rozgrywkę bo i tak trwają jakieś kilka sekund, natomiast za same walki na arenach nie dostaje się punktów doświadczenia tudzież pieniędzy. Niemniej jednak ogólne doświadczenie było naprawdę znakomite. Najlepsza anime waifu w końcu dostała tytuł na jaki zasługuje. Ja osobiście jestem usatysfakcjonowany.

Katamari Damacy Reroll to tytuł, który był w ramach darmowego sprawdzenia dla użytkowników Nintendo Switch Online i przeszedłem go całego. Należeć będę jednak do niesamowicie wąskiej grupy ludzi, która nie stała się specjalnym fanem tej produkcji. Pod względem artystycznym i muzycznym to naprawdę dobra gra. Ale nie leżało mi jakoś specjalnie sterowanie, to jak czasami działało przyczepianie lub odczepianie się elementów, oraz kilka konkretnych misji. Jedna każe mi zbudować katamari o wielkości 10 metrów, nie dając mi żadnego wglądu w to jak duża ona jest. W innej muszę z kolei znaleźć jak największą krowę. Przy czym gra się kończy jeśli tylko znajdę jakąkolwiek. Liczy się nawet karton z mlekiem. Dlaczego? Bo krówka na niej jest. Zakładam że akcja dzieje się w czasach PRL-u, ponieważ gość dla którego to robimy, wymaga od nas wypracowania jakichś 150%-200% normy. Nie no, jaja sobie robię. Wiem, że to nie jest Polska. Ale on po prostu uwielbia mówić ci, że on by to zrobił lepiej.

Yakuza 0 to moje drugie faktyczne zderzenie się z serią. Posiadam jeszcze Yakuzę 5 na PS3. Porzuciłem ją ponieważ pierwszą rzeczą na jaką natrafiłem, był koleś grający w shogi. Nie umiem w tą grę grać w nawet najmniejszym stopniu. W związku z tym na dosyć długo nie zbliżałem się już do Yakuzy. Ostatecznie dałem się przekonać po latach, aby spróbować chronologicznie pierwszej części. I tak oto zagrałem w Yakuzę 0. Okazała się to dobra decyzja, bo była to (pomimo pewnych irytujących momentów) naprawdę dobra gra. Nie lubiłem misji eskortowych, respawn przeciwników był czasami zbyt częsty, co trochę denerwowało. Przez mapę również bardzo często gubiłem się w mieście, bo nic mi tak naprawdę nie mówiła. Dopiero po jakimś czasie się zorientowałem, że jest przycisk wyświetlający faktyczną mapę. Swoją drogą, Yakuza 0 też ma shogi. Nadal nie rozumiem, jak się w to gra.

Po długim czasie w końcu dałem szansę jednemu z klasyków Valve. Portal, czyli kolejna seria po Half-Life, która nigdy nie dostanie trzeciej części. Póki co zagrałem w pierwszą i było to naprawdę przyjemne doświadczenie wymagające logicznego myślenia. Był jeden bardzo irytujący moment blisko końca gry, ale tak poza tym pierwszy Portal to było naprawdę dobre doświadczenie.

Kao: Tajemnica Wulkanu był całkiem OK grą. Oczywiście pomijając to, że wersja na Steama była popsuta i nie miała dialogów. Wdały mi się również we znaki dwa glitche. Jeden z nich przed cyberwyścigiem. Jeśli porozmawiałem z ptakiem odpowiedzialnym za niego, gra się praktycznie soft-lockowała i nie można było nic zrobić. Za drugim razem zablokowałem się w drzwiach gdzieś bliżej końca gry i trzeba było resetować etap. Swoją drogą ten cyberwyścig jest okropny. Nie mam zielonego pojęcia, jakim cudem w końcu mi się udało go wygrać. Ogółem jest dobrze, ale do dwójki to ten Kao ma akurat dużo do nadrobienia.

Cyberdimension Neptunia: 4 Goddesses Online ma reputację jednej z najlepszych odsłon serii. Ja jednak się z tym nie zgadzam. Owszem, artystycznie świetnie się prezentuje, postacie wyglądają ładnie i jest to ostatecznie jakieś 60 godzin zabawy. Ale… historia mnie nie porwała, związek paru postaci był w moich oczach cringe’owy, a AI potrafiło być niejednokrotnie naprawdę głupie. Limitowana ilość przedmiotów do odradzania tutaj nie pomaga. Serio, niańczenie koleżanek z drużyny w tej grze to katorga, szczególnie kiedy padają. A, byłbym zapomniał o screenie który wita przed rozpoczęciem gry. Jest on na ekranie jakieś parę minut. Zdecydowanie za długo.

Ukończyłem wątek fabularny w Dragon Ball FighterZ i trochę powalczyłem online. Gra jest naprawdę ładna i nawet przyjemnie się w nią gra. Moją ulubioną bijatyką Arc System Works nie zostanie, ale jest blisko.

Gal Guardians: Demon Purge mógłbym chyba określić jako Castlevanię, tylko że dla weebów. Ponieważ to spin-off serii Gal Gun, co było powodem dlaczego dałem temu tytułowi szansę. Gramy Shinobu i Mayą (które pojawiły się w Double Peace i Gal Gun 2). Każda z nich ma swój własny styl gry. To akurat całkiem wymagająca produkcja (choć miałem czasami wrażenie że trochę niesprawiedliwa) i nie żałuję czasu spędzonego przy niej.

Po przejściu A Hat in Time uważam go ostatecznie za wspaniałą platformówkę, lepszą od wydanego w tym samym roku Super Mario Oddyssey. Plejada barwnych postaci, świetny gameplay i znakomite miejscówki zrobiły swoje. Gra jest mimo wszystko trudniejsza od ostatniego 3D Mariana, co definitywnie potęguje zaangażowanie. Must-have dla fana gatunku.

PAC-MAN WORLD: Re-PAC to remake oryginalnego Pac-Man World, któremu w minionym roku również dałem szansę. To w dużej mierze łatwa i naprawdę przyjemna gra platformowa.

Pizza Tower to wydany w tamtym roku tytuł indie inspirowany Wario Land. Toteż zdecydowałem się zakupić ten tytuł. Co otrzymałem to naprawdę bardzo dobra, stylizowana platformówka z bardzo dobrym soundtrackiem. Przygoda ta mogłaby u mnie konkurować o miano najlepszej gry 2023. A przynajmniej chciałbym, aby tak było. Gra bowiem, o ile fajna, działała naprawdę negatywnie na moje oczy. Oznaczało to mniej więcej tyle, że musiałem sobie robić krótkie sesje, aby nie mieć później tego okropnego uczucia. O co chodzi? Nie wiem. Nie jestem sobie w stanie przypomnieć innej gry, w której miałbym tego typu moment, a trochę ich przecież było.

Fairy Fencer F: Advent Dark Force to tytuł, który ostatecznie sprawił, że musiałem zrobić sobie dłuższą przerwę od ogrywania RPG-ów. Otóż postanowiłem sobie zrobić całą grę na poziomie Hell. To było dosłownie moje pierwsze podejście do tej gry, tak przy okazji. Szybko okazało się to problemem. Gra niejeden raz wrzucała mnie w sytuacje, kiedy zwykły przeciwnik był w stanie zrobić OHKO na mojej postaci, niezależnie ile miała zdrowia i czy miała OP DLC zbroję. Były jeszcze momenty, kiedy przeciwnik dostawał 10 kolejek zanim ja dostałem swoją turę, co w większości przypadków oznaczało eksterminację drużyny. Mam tendencję do walki z każdym napotkanym przeciwnikiem w RPG-ach, jak również i robienie wszystkich questów, aby być jak najlepiej przygotowany. Ale nawet to mi nie pomogło. Kiedy w końcu przeszedłem ten tytuł w bólach, na liczniku na Steamie miałem… ponad 109 godzin. Najlepsze jest to, że nie dostajesz nawet osiągnięcia za tą mękę. Osiągnięcie dostajesz za przejście gry na poziomie Hard. Te wyższe się nie liczą. Sam świat, artstyle, muzyka i historia złe nie były, choć pewne postacie działały mi na nerwy. Ostatecznie jednak po tym tytule zdecydowałem na jakiś czas odpuścić sobie granie w RPG-i.

Kao the Kangaroo ma teoretycznie najsłabsze sterowanie z całej serii Kao. Nadal jest to jednak całkiem dobra gra, gdzie podróżuje się po różnych miejscach na świecie w akompaniamencie naprawdę dobrej muzyki. Do gier z tamtego okresu jak Rayman 2 czy Super Mario 64 nie ma co prawda za bardzo podjazdu, ale to nadal kawał dobrego platformera.

Ze wszystkich gier z serii, Kangurek Kao (2022) jest według mnie najgorszy. Wiele z tego ma związek z tym, że gra ma strasznie cringe’owe dialogi, wliczając w to chociażby jakieś durne hasztagi. No bo przecież w dzisiejszych grach dla młodszych odbiorców po prostu MUSZĄ znajdować się nawiązania do mediów społecznościowych. Gra potrafiła czasem również urwać dialog. Sama platformowa uczta jest całkiem dobra, ale wspomniane wcześniej problemy z dialogami rujnują całe doświadczenie. O tyle dobrze, że ten tytuł rozdawano za darmo na Epicu.

Ukończyłem ostatecznie Disgaea 5 Complete: zarówno właściwą historię, jak i te poboczne. Zdałem sobie sprawę że raczej nie zostanę fanem gameplayu jaki ta seria ma do zaoferowania. Historia była całkiem fajna, aczkolwiek nie byłem fanem całego głównego castu.

The Murder of Sonic the Hedgehog to krótka Sonicowa gra. Jej przejście zajmuje jakieś 2-3 godziny. Jest to całkiem fajna gra detektywistyczna z plot twistem. Warta czasu. Aż zaskakujące, że jest darmowa.

Super Mario Bros Wonder z miejsca stał się jednym z moich ulubionych tytułów tego roku. O historii można powiedzieć w sumie tyle że jest i że nie polega ona na ocaleniu księżniczki Peach. Teraz trzeba uratować zupełnie inną krainę. Każdy etap to praktycznie platformowa uczta i każdy stara się zaskakiwać czymś innym. Ma całkiem dobrą ścieżkę dźwiękową. Fanem stylu artystycznego nie do końca jestem, ale nie jest on mimo wszystko zły. Nowe power-upy są ciekawe i dla każdego z nich jest pewien użytek. Dodatkowe Wonder Seedy do zdobycia na planszy to również odlot, i to dosłownie. Do czego mógłbym się przyczepić? Przede wszystkim każdą z postaci gra się identycznie. Bez znaczenia czy wybierzesz Mario, Luigiego, Daisy czy Toadette; każda z postaci ma ten sam wachlarz umiejętności. W przeciwieństwie w starym już Super Mario Bros 2 były różnice w określonych postaciach, które czyniły doświadczenie z każdym z nich unikalnym. Tutaj tego nie ma. No chyba, że wybierzesz Yoshiego i Nabbita, którzy są praktycznie postaciami Easy Mode. W skrócie, mało kogo one obchodzą. Sami bossowie są ok, ale końcowy jest nadzwyczaj prosty.

Take Me To The Dungeon!! to pierwsza swego rodzaju wirtualna karciana gra, w jaką grałem. Posiada ona całkiem ładny artstyle. Muzyka nie jest jakaś wybitna, ale poziom trzyma, szczególnie ta w mieście. Ponieważ nie mam w tego typu produkcjach żadnego doświadczenia, idzie mi raczej mizernie.

Tym razem coś darmowego. Idol Showdown to fanowska gra Hololive, którą można dostać na Steamie. Posiada rollback, jeśli to kogoś interesuje. Ale nie ma Shylily. Smuteczek. Dobra, stylizowana pixel-artowa bijatyka. Fanów Hololive raczej nie trzeba będzie długo przekonywać.

Dear Esther: Landmark Edition to bardziej tech demo, aniżeli faktyczna gra. To najzwyczajniejszy w świecie symulator chodzenia, gdzie łazimy sobie po miejscówkach aż dotrzemy do miejsca przeznaczenia. Tytuł ładnie wygląda, ale grą bym tego nie nazwał. Niemniej, dają na Steamie.

Obejrzałem BlazBlue: Alter Memory jako recap dwóch pierwszych gier. Zagrałem potem w Chronophantasma Extend. Teraz przyszedł czas na BlazBlue: Centralfiction. Fanem samego systemu w BlazBlue nigdy nie zostanę, ale przynajmniej mimo wszystko w miarę dobrze się w to gra. Dopiero zacząłem historię w tej grze, liczę że kulminacja będzie tego wszystkiego warta.

F1 2012 to tytuł uważany za jedną z najlepszych gier F1 stworzonych przez Codemasters, do tego opartą na jednym z najlepszych współczesnych sezonów F1. Którego niestety Alonso nie wygrał. Smutek. Sama gra jest zdecydowanie fajna i z chęcią będę do niej wracał.

Dorwałem również w swoje ręce Metroid Prime: Remastered. Jest to remaster gry z 2002 roku (i to całkiem udany, jeśli wierzyć ludziom). Póki co nie spędziłem w nim wiele czasu, bo próbowałem przywyknąć do sterowania w FPS-ie na konsoli. Póki co, z mizernym skutkiem. Nie wiem, mi bardziej by to pewnie podpasowało, gdyby grało się to jak w tytuł na konsoli Wii.

Suika Game to naprawdę fajny i relaksacyjny tytuł na Nintendo Switch. W sumie nie ma co o nim więcej pisać. Mi się podobał.

W minionym roku w końcu wybrałem się na wyścig F1. Do tej pory oglądałem te zawody wyłącznie w telewizji lub w Internecie jak coś się znalazło. W mieście do którego trafiłem (i z którego później wybierałem się na tor) był również sklep gier używanych, w którym znalazłem po taniości grę na PS3 o nazwie Formula 1 Championship Edition. Na tyle na ile grałem, jest to nawet fajna produkcja. W sumie jedynym na razie minusem który mógłbym mu zarzucić byłby brak Circuit de Spa-Francorchamps, toru na który jak na ironię zawędrowałem. Ale przynajmniej Alonso może tu wieźć tryumfy.

Spędziłem też trochę czasu w Real Racing 3, które jest określane jako najlepsza mobilna gra wyścigowa. Jestem w stanie to zauważyć, aczkolwiek do mnie gra nie do końca przemówiła. W gry wyścigowe jakoś wolę grać na padzie. Tytuł przynajmniej jest nadal wspierany, to mu mogę przyznać.

A skoro mowa o grach wyścigowych, to Mario Kart 8 Deluxe dostał nowe trasy. Przyjemnie one wyglądają, choć te dziejące się w miastach są trochę za szybkie w 200cc jak na mój gust. Albo po prostu muszę się przyzwyczaić. W sumie 200cc rzadko tykam kiedy biorę Mario Kart 8.

Jeśli chodzi o moją grę roku, to... nie jestem w stanie jej wskazać. W tym roku wyszły po prostu dwie gry, między którymi nie jestem w stanie wybrać. Z jednej strony jest Super Mario Bros Wonder, które poza pewnymi mankamentami jest naprawdę świetną grą platformową, do których zresztą już przyzwyczaiło Nintendo. Z drugiej strony Neptunia: Sisters vs Sisters, które pomimo posiadania swoich własnych mankamentów było również naprawdę emocjonalną podróżą w świecie w którym już zdążyłem się zakochać. Niezależnie od tego, którą z tych gier wybiorę, część mnie nie bedzie usatysfakcjonowana. Bo obie miały na mnie duży wpływ na swój własny sposób. Wiem że ludzie każą mi wybrać Wondera, bo na tym portalu tylko ja pałam miłością do Neptunii... ale ja tak nie potrafię. Ale cóż... 2024 rok póki co szykuje się, że będzie miał dla mnie tylko nową Neptunię i grę z Peach. Innymi słowy - jej, więcej czasu na nadrabianie backlogu.

Oceń bloga:
23

Komentarze (18)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper