Horizon Zero Dawn - Krok od wielkości

BLOG O GRZE
1626V
Horizon Zero Dawn - Krok od wielkości
Pendrag0n | 27.06.2018, 01:19
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Wydawać się mogło, że Holendrzy mieli wszystko, co pozwalało na stworzenie wybitnego dzieła. Produkcji, która powinna bez problemu poradzić sobie z konkurencją i zająć zaszczytne miejsce najlepszej gry z otwartym światem. Nie kwestionuje ogromnego sukcesu projektu, ale można odnieść wrażenie, że czegoś zabrakło. W konsekwencji dostaliśmy świetny tytuł, który nie wszystkich do siebie przekonał. Postanowiłem przeprowadzić analizę i wskazać mocne oraz słabe strony Horizon Zero Dawn.

Inspiracja
Guerilla Games, dotychczas znane było z marki Killzone i choć studio ma do niej ciągle ogromny sentyment, to wśród pracowników zrodził się pomysł stworzenia czegoś nowego. Hermetyczny świat, skromna paleta barw, która była znakiem rozpoznawczym serii oraz powoli starzejąca się formuła rozgrywki, zaczynały ograniczać ambitne zapędy utalentowanego studia.
Pomysłem na przełamanie rutyny i zrzucenie okowów było stworzenie nowej gry o otwartej strukturze, która swoją wizją miała dać powiew świeżości i umożliwić twórcom dołączenie do ścisłej czołówki najlepszych producentów na rynku.
Podobnie jak w przypadku The Last of Us, twórcy inspirowali się filmem dokumentalnym „Planeta Ziemia”, a główna bohaterka Aloy, jest swoistym hołdem w kierunku dzieła Herberta George’a Wellsa pod tytułem „Wehikuł Czasu”, jako nawiązanie do postludzkiej rasy Eloi. W samej grze łatwo można wyczuć odniesienia do takich produkcji jak FarCry, Assassin's Creed czy naszego rodzimego Wiedźmina.
Nie mniej, wszystkie pomysły i inspiracje, udało się zamknąć w zgrabną całość, tworząc oryginalną i spójną wizję świata opanowanego przez maszyny.

Technologiczny majstersztyk
Już w serii Killzone, można było zaobserwować niebywałą jakość grafiki, a wisienką na torcie było pionierskie wykorzystanie checkerboard renderingu, który w usprawnionej wersji trafił do najnowszej produkcji holenderskiego studia.
Ich autorski silnik, w skład którego wchodzą rozwiązania związane z obsługą fizyki, sztucznej inteligencji oraz pozostałe narzędzia wymagane do tworzenia złożonych wirtualnych światów, w końcu doczekał się swojej nazwy. Decima.
Na potrzeby Horizon Zero Dawn, producent musiał go udoskonalić, aby sprostać wszystkim wyzwaniom, jakie może dostarczyć gra z otwartym światem. Przebudowany algorytm antyaliasingu w połączeniu z wyższą rozdzielczością dał w rezultacie niesamowicie ostry obraz, a szereg usprawnień optymalizacyjnych pomógł w zachowaniu stabilnego klatkarzu.
Wstępnie obliczone globalne oświetlenie razem z dynamicznym cyklem dobowym, umożliwiły generowanie przepięknych widoków, w których gra świateł i cieni doprawiona najwyższej klasy efektem HDR, powodują istny opad szczęki. Wolumetryczna symulacja chmur oraz specjalne algorytmy do generowania mgły to kolejne elementy, które pomogły w projekcji realistycznych scenerii. Dopracowane i szczegółowe modele postaci oraz przeciwników, zwłaszcza maszyn, w połączeniu z wysokiej jakości animacją sprawiły, że tytuł jest prawdziwym pokazem możliwości obecnej generacji gier.
Oczywiście nie wszystko stoi na najwyższym poziomie, szczególnie można się doczepić, do prezentacji wody, która odbiega znacząco od rozwiązań konkurencji. Nie mniej, wirtuozi z Holandii wzbili się na niebywale wysoki poziom, tworząc najpiękniejszą grę z otwartym światem, której warstwa techniczna zdobyła szereg wyróżnień oraz została doceniona przez ekspertów z DigitalFoundry.

Mechanika
Twórcy zrezygnowali z pierwotnej koncepcji stworzenia gry RPG w otwartym świecie, stawiając na elementy, za których sprawą, produkcja wyewoluowała w kierunku gry akcji z elementami RPG.
Walka jest dynamiczna i wymagająca. Bardzo dobrze zrealizowane potyczki dystansowe kontrapunktują z mało efektowną walką w zwarciu. Na szczęście, tej drugiej jest znacznie mniej, choć w dużej mierze zależy to od naszego stylu gry.
Również potyczki z ludźmi, nie należą do nadzwyczaj udanych i sprowadzają się do przykrego obowiązku. Całe szczęście starcia z maszynami to bardzo mocny punkt produkcji, a urozmaicone są one wykorzystaniem różnego typu oręża czy amunicji.
Pozwala nam to, na bardziej taktyczne podejście, zwłaszcza że bohaterka potrafi się skradać i eliminować przeciwników z zaskoczenia.
Niestety elementy RPG, są wykonane słabo. Na pierwszy ogień idzie niewykorzystany potencjał w zarządzaniu ekwipunkiem. W grze, w której przyjdzie nam targać tony żelastwa, nie jest obecna możliwość tworzenia broni i pancerzy, a większość zdobytych materiałów jest po prostu bezużyteczna, nadając się jedynie na sprzedaż. Sytuacji nie poprawia również podział naszego ekwipunku na rangi, mające symbolizować klasę sprzętu. To rozwiązanie byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że end-gamowe wyposażenie, możemy zdobyć na bardzo wczesnym etapie gry.
W grze dostępny jest system rozwoju postaci, ale również pozostawia on mieszane uczucia. Niby perki, które możemy wybrać, są przydatne i wprowadzają pewne urozmaicenie. Jednak brakuje porządnego drzewa rozgałęzień, tak by móc stworzyć swoją własną indywidualną postać, co powinno mieć przełożenie na styl gry. Nauczenie się wszystkich umiejętności, nie stanowi zbyt dużego problemu, a to sprawia, że w ten tytuł, gra się zawsze tak samo.
Horizon Zero Dawn, to jedna z niewielu gier, gdzie statystyki wyposażenia, nie odgrywają kluczowej roli przy wyniku walki. Tutaj, jak nigdzie indziej odczuwamy, że po eliminacji kolejnych przeciwników, stajemy się coraz lepszym łowcą, a satysfakcja z pokonania ogromnej maszyny, już sama w sobie jest nagrodą. Za to należą się brawa dla Guerilla Games. Uważam, że w tym aspekcie, to jedna z najlepszych produkcji tej generacji.

Otwarty Świat
Producent miał przed sobą ciężkie zadanie, by wykreować uniwersum, które rozmachem i atrakcyjnością, dorównałby największym konkurentom w branży. Zważywszy na fakt, że to ich pierwsza gra z otwartym światem, końcowy efekt jest zadowalający, choć do ideału brakło sporo. Teren gry jest podzielony na różne rejony. Mamy między innymi bujne lasy, pokryte śniegiem górskie tereny, kaniony i pustkowia, które swoją scenerią i czyhającymi pod ziemią maszynami, budzą skojarzenia z Diuną, Franka Herberta. Wszędzie jednak możemy dostrzec znamiona upadłej cywilizacji.
Eksploracja i zachwycanie się pięknem przedstawionego świata, utrudnione jest przez ciągłe uczucie zagrożenia, spowodowane zbyt dużym zagęszczeniem maszyn, praktycznie w każdym rejonie gry. Rozumiem, że uargumentowane jest to fabularnie oraz wynika z faktu, że mamy do czynienia z grą akcji, ale nawet tak dobrze zaprojektowana walka, w końcu staje się męcząca. Ubijanie maszyn, nie daje nam specjalnych korzyści, poza ewentualną satysfakcją, która pomału przygasa, z powodu przytłaczającej liczby przeciwników.
Makroskala zachwyca. Niszczone przez maszyny drzewa czy skały, robią spektakularne wrażenie. Jednak w ogólnym rozrachunku świat jest mało interaktywny, przez co wydaje się nieco zbyt sztuczny.
Położone nad iglicą miasto Meridian, jest wielokulturową osadą, w której mieszkają przedstawiciele różnych plemion, a odprawiane obrzędy kapłanów Słońca, nadają specyficznego klimatu. Niestety iluzja żyjącego świata, ma się nijak w porównaniu do innych produkcji, przez co tracimy na immersji. Zadania poboczne, w których czuć inspirację naszym Wiedźminem, są mało ciekawe, tak samo, jak większość spotykanych na naszej drodze postaci niezależnych.
Sytuacje nieco ratują obecne w grze tereny łowieckie, gdzie możemy przetestować swoją sprawność, podejmując różnego rodzaju wyzwania.
Skupiając się na eksploracji i odkrywaniu sekretów upadłej cywilizacji, możemy się bardzo dobrze bawić. Zwłaszcza że świat prezentuje się okazale, a dodatkowe aktywności przygotowane przez twórców, są miłym urozmaiceniem i pomagają przymknąć oko na niektóre słabsze aspekty produkcji.

Fabuła
Tym, co moim zdaniem wyróżnia Horizon Zero Dawn na tle innych gier z otwartym światem, jest przede wszystkim warstwa fabularna.
Twórcy w logiczny sposób tłumaczą, dlaczego ziemia przestała należeć do ludzi, dostarczając nam odpowiedzi na najważniejsze pytania, jakie rodzą się w wyniku obserwacji świata, który przyjdzie nam przemierzać w butach protagonistki.
Historia Aloy jest umiarkowanie interesująca. Posiada kilka mocniejszych, jak i słabszych momentów, a największym jej grzechem są przestoje, przy których mniej cierpliwi gracze, mogli stracić zaangażowanie, zanim na dobrą sprawę fabuła rozwinęła skrzydła. Prawdziwy skarb, skryty jest jednak głęboko, w ostatnich bastionach, w których do samego końca toczyła się walka o uratowanie życia na Ziemii.
Walka, jaką musiała stoczyć Elizabeth z resztą naukowców, to najmocniejszy punkt warstwy fabularnej, gdzie wątek Aloy, możemy potraktować jako motor napędowy, do odkrycia tego, co wydarzyło się w przeszłości. Tragiczny scenariusz, który urzeczywistnił się w wyniku błędu organizacji FARO, to przestroga, przed pochopnym wykorzystaniem sztucznej inteligencji. W przeciwieństwie do wielu produkcji, ostrzegających przed zgubnym użyciem technologii, twórcy pokazali nam drugą stronę medalu. Przedstawili, że to nie narzędzie musi stanowić problem, a sposób, w jaki zostało ono użyte, i że w odpowiednich rękach może przynieść ratunek, a nie zagładę. Wzruszająca na swój sposób historia kobiety, która poświęciła się nauce, by w konsekwencji ocalić życie na planecie, ukazuje, że doświadczenia wyniesione z dziecięcych lat, mogą przyswoić odpowiednie wartości i kształtują naszą wrażliwość.
Dziękuje Guerilla Games, za tą cenną lekcję i najlepszą opowieść, jaką dane mi było poznać pośród gier z otwartym światem.

Horizon Zero Awards
Gra bez wątpienia okazała się dużym sukcesem dla studia. Tytuł został nominowany w wielu kategoriach najbardziej prestiżowych konferencji, gdzie oceniane są najlepsze gry danego roku. Uparta i niepowstrzymana Aloy, stała się nową twarzą Sony, a twórcy przyjmowali gratulację od różnych obozów z branży.
Guerilla najważniejsze elementy przygotowała wzorowo. Bardzo dobra fabuła, satysfakcjonujący system walki w połączeniu z piękną grafiką i wspaniałą ścieżką dźwiękową z udziałem genialnej Julie Elven, okazały się niewystarczające, by sięgnąć po najważniejsze wyróżnienia. Było to nieco zaskakujące, ale w gruncie rzeczy zależało od gustu graczy.
Przechadzając się zatłoczonymi uliczkami Novigradu i napawając tętniącym życiem światem, zrozumiałem czego tak naprawdę brakło Horizonowi. Gdzieś po drodze, pomiędzy widowiskowymi pojedynkami i interesującą fabułą, zabrakło miejsca na zbudowanie wyjątkowego klimatu. Klimatu, który był tej grze bardzo potrzebny, a którego było zwyczajnie za mało.

Widać jak Wiedźmin zdefiniował gatunek i choć wątek fabularny podobał mi się w nim mniej, jednak genialne dialogi, wyraziste postacie i przesiąknięty klimatem świat, to aspekty, których wyraźnie brakło w grze Holendrów. Szkoda, bo mieli gotowy przepis na sukces, tylko zabrakło nieco przypraw. Gra miała ogromny potencjał. Wiedzieli o tym gracze. Wiedział o tym CD Projekt RED, którego Wiedźmin ciągle pozostaje niezagrożony, stojąc na piedestale, jako najlepsza gra z otwartym światem. Dla nas to powód do dumy, a dla pozostałych twórców tytuł, który warto podpatrywać, bo w wielu aspektach jest wciąż niedościgniony.
Gratulacje dla Guerilla Games. Zaryzykowali z nowym uniwersum i bez wątpienia odnieśli zwycięstwo. Ja przy Horizon Zero Dawn bawiłem się świetnie. Teraz pozostaje czekać na kontynuację, która w moim mniemaniu, ma szansę być wielką grą.

Oceń bloga:
26

Komentarze (49)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper