Moja przygoda z marką PlayStation, czyli wspomnień kilka...

BLOG
3163V
Moja przygoda z marką PlayStation, czyli wspomnień kilka...
Emtebe | 05.12.2014, 22:58
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Z okazji 20-lecia PlayStation zapraszam do poczytania mojej historii związanej z tą marką. Spisałem to, co jeszcze mam w swojej pamięci i czym warto się podzielić.

PlayStation

Pierwsza moja styczność z konsolą PlayStation, poczciwym Szaraczkiem miała miejsce jakoś w '98, a może i '99 roku. Szkolne czasy. Swojej konsoli jeszcze nie miałem. To było odległe marzenie, którego samodzielnie nie mogłem zrealizować. Konsole posiadał kumpel z klasy. Oczywiście karmił ją piratami ze Stadionu X-lecia. Od czasu do czasu odwiedzałem go i graliśmy w Pro Evolution Soccer, czy jakieś demka. Oczywiście w PES byłem kompletnym amatorem. Kumpel ogrywał mnie średnio 10-0. W końcu nerwy wzięły górę. Była sytuacja, że po kolejnym straconym golu, gdy moja drużyna zaczynała z połowy boiska... Od razu po pierwszym podaniu wcisnąłem mocno kwadrat i strzałkę w kierunku bramki. Piłka poleciała idealnie. W samo okienko, z połowy boiska. To był mój pierwszy gol w serii PES. Pamiętam też jak się zagrywałem w demo Colin McRae Rally. Trasa w Nowej Zelandii, pełno błota na drodze. A ja byłem zachwycony tym jak samochód się brudził. Teraz to jest zlepek kilku brązowych pikseli, ale wtedy to było dla mnie bardzo realistyczne. Przesiadka z Pegasusa IQ-502 na PlayStation z grafiką 3D? Magia i moc. Na PC grałem jedynie w Princes Of Persia. Trudno było grać w coś więcej, jak konfiguracja sprzętowa to Windows 3.11, 66Mhz procesor i 8MB pamięci RAM. Poza wypadami na granie do kumpla, chodziłem też na granie do pizzerii na moim osiedlu. Tak, w pizzerii stała konsola i za 4 zł można było godzinkę pograć. Tam zagrywałem się w rewelacyjne wyścigi Total Drivin', gdzie były różne kategorie aut: rajdówki, sportowe, buggy itp.. Jak mi się znudziło, to grałem w Mortal Kombat.

Pewnego dnia (w końcu!) i ja stałem się najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. To było jakoś pod koniec ’99 a może już w 2000 roku. Oto z pracy wrócił tata z kartonem pod pachą. A w kartonie lśniące PlayStation, dwa DualShocki, karta pamięci i gra MDK. Piszczałem jak rozpakowywałem karton. I wiecie co? Zamiast ogrywać MDK, cały wolny czas poświęcałem na magiczną i kultową płytę, jaką było DEMO1. Pamiętacie ten świetny utwór "Underwater" grający w tle? Magia. Demo Medievila ukończyłem dwa miliony razy. Tyle samo albo i więcej obejrzałem trailer Metal Gear Solid, trailer Spice Word obejrzałem ze trzy razy ;) Po jakimś czasie zainteresowałem się w końcu MDK. Do dzisiaj jedna z moich ulubionych gier. Futurystyczny Kurt dawał radę. Z tą grą też mam fajne wspomnienie. Wtedy też zrozumiałem jak działa karta pamięci. Wyobraźcie sobie, że grałem sobie pewnego dnia w MDK, doszedłem dość daleko i postanowiłem zapisać grę. Co zrobiłem? Ano wyłączyłem grę, wszedłem do menu konsoli, do zarządzania kartami pamięci i szukałem opcji zapisu... To mnie dość szybko uświadomiło, że stan gry zapisuje się z poziomu gry i nie trzeba jej wyłączać.

Jakiś czas po mnie, inny kolega z klasy też stał się posiadaczem Szaraka. Więc było juz z kim rozmawiać i dzielić się wrażeniami z gier. Kumpel miał starszego brata, który mieszkał we Włoszech. Stąd też miał PSX'a i gry. Więc jego też odwiedzaliśmy by pograć. Naprawdę nie przeszkadzało nam, że niektóre jego gry mają włoski dubbingi napisy. Przechodziliśmy wielokrotnie Medievila i za każdym razem podziwialiśmy świetną grafikę 3D. Kumpel też posiadał jedną z najwspanialszych gier do multiplayera... Future Cop L.A.P.D., kto grał ten wie. Setki godzin rozegraliśmy w tą grę. Pożyczałem też od niego grę Atlantis na czterech płytach CD. To nic, że wszystko po włosku. Na czuja próbowałem grać.

W pierwszych chwilach posiadania konsoli, gdzie jeszcze nie znałem żadnych szmatławców o konsolach a Internet w domu, to było marzenie - gry kupowałem "po okładkach", lub opisach sprzedawców. Warszawiacy pewnie kojarzą. Obok stacji PKP Powiśle stał ówczesny protoplasta Empika. Duży, piętrowy sklep CMR Digital. Były tam płyty z muzyką, filmy i oczywiście gry. Pamiętam cały czas ten widok. Ściana i lada wyłożona grami na konsole, na górze dwa wielkie kineskopowe telewizory, a obok, w korytarzu kilka konsol, na których można było pograć. I tak za uzbierane kieszonkowe kupiłem wtedy Theme Hospital, bo pan mówił, że się tam coś buduje. A jako drugą grę wziąłem Total NBA '98, no bo koszykówka i okładka były fajne. No i zachwycałem się, prowadzenie szpitala mnie wciągnęło a NBA jeszcze bardziej. Bullsami ukończyłem kilka sezonów. No i dzięki tej grze, zupełnie przypadkowo stałem się posiadaczem Gran Turismo. A było to tak... Na pudełku od NBA była wielka i brzydka naklejka z ceną. Tata wpadł na pomysł pozbycia się jej za pomocą zmywacza do paznokci. Jak działa zmywacz na plastik chyba nie muszę mówić. Zamiast naklejki miałem zniszczone pudełko. Przejąłem się tym bardzo i rozpłakałem :) Tata by ratować sytuację powiedział, że kupi mi inną grę. No to chop w pociąg i znowu do Digitala. Tym razem patrząc po okładkach i gadce sprzedawcy wybrałem właśnie Gran Turismo. To był strzał w dziesiątkę. Mnogość samochodów, tunning i grafika. Cudo. Setki kilometrów przejechałem w grze, ukończyłem ją na 100%.

Posiadanie Theme Hospital spowodowało też, że przywiązałem się do marki Bullfrog. Pewnego dnia odwiedziłem pierwszy raz Ultimę, na Chłodnej w Warszawie. Popatrzyłem na wielką ścianę wypełnioną grami i oniemiałem. Z 30 minut stałem, wpatrywałem się w okładki gier i zastanawiałem się co wybrać. Pan z obsługi doradzał mi C-12: Final Resistance i Alien: Resurrection, ale ja w końcu zdecydowałem się na… Theme Park Word. Bo zobaczyłem na okładce logo Bullfrog, no i w tej grze „też coś się budowało”. Kupiłem a gratis dostałem koszulkę z logo Warhammer, bo akurat jakaś promocja była. Zakup był udany, tak jak wcześniej z Theme Hospital. Długie godziny spędziłem z obydwiema grami. Czasem jakieś gry kupował mi też tata. Po drodze do pracy, mijał sklep z grami, więc od czasu do czasu patrzył co tam się pojawiło ciekawego. Dzwonił potem do mnie (oczywiście na stacjonarny) i mówił jaką grę zauważył. Tak też stałem się posiadaczem genialnych rajdów… V-Rally 2. Oczywiście potem musiałem spłacać grę z kieszonkowego. Tata wiedział, że moim ulubionym gatunkiem były samochodówki, więc od razu w oczy rzuciła mu się okładka gry na witrynie w sklepie. Jeśli teraz napiszę herezje, to wybaczcie. Ale V-Rally 2 było dla mnie lepsze niż Colin McRae Rally. Ta muzyka zespołu SIN, mnogość aut w różnych kategoriach, świetne trasy. Bonusowe auta, takie jak kultowy Alpine. Grałem i morda mi się cieszyła. Czasem też tata kupił mi jakieś gry bez uprzedzenia. Na przykład… International Track & Field. I co? I też grałem z bananem na gębie. Fajne było pobijanie rekordów świata. Czasem trochę oszukiwałem. W poszczególne dyscypliny grało się dwoma przyciskami. Na przemian je naciskając im szybciej, tym lepiej. A ja wpadłem na inny pomysł. Wziąłem taśmę klejącą, znaczy się całą taką szpulkę na którą jest nawinięta. Pocierałem szpulką o dwa przyciski służące do grania… I tak w biegu na 100m pobiłem rekord świata o kilka sekund :) Inna taką grą – niespodzianką było VR Sports Powerboat Racine. Wyścigi motorówek, takich super szybkich. Ale w tej grze była świetna muzyka. Też sporo czasu spędziłem z tymi grami.

Ale wiecie z jaką grą spędziłem najwięcej czasu? W sumie to nie była gra a program… Nazywał się Music 2000 i tworzyło się w nim muzykę. Wcześniej całe dnie spędzałem z demem pierwszej części o tytule Music. Ale jak w końcu zakupiłem Music 2000 byłem wniebowzięty. Miałem tam jakąś smykałkę do muzyki, a program gdzie mogę tworzyć co zechce był moim zbawieniem. Jak wspomniałem na moim PC nic nie dało się robić. Toteż tworzyłem pierwsze kompozycje na PlayStation. Trzy karty pamięci zapisałem kompozycjami. Niektóre nagrywałem też na kasety magnetofonowe. Gdzieś cały czas mam te kasety.

Ehh, do dzisiaj miło wspominam niekończące się sesje z grami takimi jak: Tony Hawk’s Pro Skater II, gdzie przeszedłem grę wszystkimi zawodnikami, na 100% każdym (!). Odkryłem wszystko i wszystko zebrałem. Hardkor. A kilka dni po ukończeniu, kupiłem nowy numer PSX Extreme… A w nim pojawił się kod na odblokowanie wszystkiego w grze. No cóż, byłem dumny, że dokonałem tego sam, bez kodów. Albo przejście Metal Gear Solid po raz cholera wie który. Do tej gry założyłem sobie nawet specjalny zeszyt, w którym notowałem swoje statystyki po ukończeniu gry. Notowałem czas jaki osiągnąłem, ilość pokonanych wrogów itp. Albo pierwsze sesje z FIFA’99. I ta genialna muzyka Fatboy Slim w intro i na ekranie startowym. Chyba nawet lepsza od Blur i ich „Song 2” w FIFA ’98. I te oszukaństwa jak się grało z kumplem. Kombinacja guzików L1, R1, L2, R2, która powodowała, że nasz gracz upadał na murawę jakby go snajper postrzelił. Kto z Was z tego nie korzystał? Miło tez wspominam rozmaite platformówki. Cudowna trylogia Crasha Bandicoota, albo Spyro The Dragon, które co chwila pożyczałem od znajomego. Dużo było takich gier, dla których zarwało się czasem nockę. Godnym też według mnie konkurentem dla Metal Gear Solid była trylogia Syphon Filter. W przygody Gabe’a Logana wciągnąłem się na długo tak jak w przygody Snake’a. A jedna z moich ulubionych strategii na PSX’a, Civilization II. Ukończyłem na wszystkie możliwe sposoby. A taki save z gry zajmował całą kartę pamięci, 15 bloków.

Ale wiecie co najważniejsze? Że mimo posiadania Szaraczka i kupki zacnych gier, to i tak większość czasu spędzałem poza domem. Z kumplami ganiając za piłką czy ścigając się rowerami. W sumie to było fajne. Dobrze, że na tyle mnie to wszystko nie opętało, bym w ogóle nie ruszał się z domu. Bym całe dnie spędzał przed TV i konsolą.

 

Prasa

Posiadanie PlayStation pozwoliło mi tez zapoznać się z prasą o tematyce konsolowej.... Tą zacząłem kupować dzięki tacie, który przypadkiem na witrynach kiosków zauważał czasopisma o grach. Pewnego dnia dzwoni do mnie (ehh, czasy stacjonarnego telefonu), i pyta się czy chce jakąś tam gazetkę o grach, do tego jeszcze jakaś płyta jest. Bez zastanowienia powiedziałem by kupił. Jak się okazało, to był Oficjalny Polski PlayStation Magazyn, do którego dołączana była płyta z demami. O w mordę! Ile ja czasu zagrywałem się w te demka! Demo ToCA 2 grane było cały czas. Ten genialny tor Silverstone a do tego Honda Accord. Pamiętam, że zawsze na jednym z pierwszych zakrętów, wpadałem celowo w poślizg na ręcznym, by przywalić tyłem auta w bandę. Uwielbiałem to, jak sypało się szkło z tylnej szyby i odpadał zderzak. Potrafiłem z każdym demem spędzić więcej czasu i bardziej się zachwycać niż teraz pełnymi wersjami gier. Demo Resident Evil 2, Michael Owen's World League Soccer ’99, czy Kula Word… Grałem do upadłego. Długo też oblegałem demo Armored Core. Możliwość stworzenia własnego logo na robocie była dla mnie mega frajdą. Dłużej tworzyłem logo niż grałem w demo. Ulepszanie robotów tez było świetne. Pamiętacie podwozie przypominające nogi pająka? Czad. Demo ukończyłem z milion razy. Po dziś dzień mam niemal wszystkie numery OPPM i całą szafkę płyt z demami. Jednak moim gazetowym guru stał się inny miesięcznik… Pewnego dnia tata przyniósł mi do domu czasopismo, które z miejsca stało się ulubionym. Był to 17 numer PSX Extreme. Dobrze, że tata nie wpadł na pomysł zaglądania do środka, bo jakby przeczytał opowiadania o Larze Croft, albo odkrył trzodę Zgredów, to pewnie gazety by nie kupił a w dodatku zabrał konsole ;) Zanim się obejrzałem, to wydawałem całe kieszonkowe na czasopisma o grach konsolowych. Kupowałem chyba wszystko, co w tamtych czasach było: PSX Extreme, OPPM i jego odmiany, PSX Fan, Neo, Neo+, PlayStation Plus (później zmienili nazwę na PlayerStation Plus), był też Gamestation czy Man!ak. Czytałem, oglądałem screeny i zachwycałem się opisywanymi grami. A w głowie myśli, kiedy ja na te gry uzbieram pieniądze? Po dziś dzień mam pełną szafę tych wszystkich czasopism. Fajnie tak wyjąć kilka losowych numerów i powspominać dawne czasy i gry jakie wtedy były.

 

PlayStation Portable

Uff, rozpisałem się ale chyba każdy kto zaczynał od Szaraka, to właśnie z nim ma najwięcej wspomnień. Kolejną konsolą PlayStation, zaraz po Szaraczku było PSP. Dokładnie tak, PlayStation Portable. Naczytałem się sporo o tej konsoli, w PSX Extreme i w Internecie przeczytałem recenzje i koniecznie chciałem ją mieć. Aby ją mieć, zrobiłem pewne niewybaczalne głupstwo… Otóż aby zdobyć brakujące oszczędności… Sprzedałem Szaraczka i wszystkie gry jakie na niego miałem. Teraz po latach wiem, że to była głupota. Ale chęć posiadania PSP była wielka. Naplujcie mi w czapkę i zbluzgajcie, bo zasłużyłem ;) Tak czy inaczej, w październiku 2005 zdobyłem swój egzemplarz PSP, model 1004. Z tą konsolą też mam dużo wspomnień, bo to jest konsola, którą kupowałem najczęściej. Ale o tym później. Na początku jedyne czym się na niej zagrywałem, to dema z PS Store. Sprawdziłem wszystkie jakie były, grałem, przechodziłem i podziwiałem. Pierwszą pełna grą było Need For Speed Underground: Rivals. Jak dla mnie najlepsza część na PSP. Ukończyłem na 100% i wciąż mi było mało! Kolejne gry jakie ostro katowałem, to właściwie standardy jakie trzeba ograć na PSP: LocoRoco, Patapon, Tekken, czy LittleBIGPlanet. Genialnym wynalazkiem były tez dla mnie filmy na UMD, pierwszy jaki miałem to „Spiderman”, dostałem go gratis za zarejestrowanie konsoli na stronie Sony. Po jakimś czasie na PSP pojawił się tajemniczy programik, tak zwany eLoader, który pozwalał na uruchamianie aplikacji homebrew. Czyli stworzonych przez użytkowników. Po jakimś czasie łapałem się na tym, że częściej na PSP gram w gry na emulatorze NES/SNES niż w gry z PSP. I tak po kilku miesiącach sprzedałem swoje PSP… A za otrzymane pieniądze kupiłem gitarę elektryczną. Nawiązując jednak do „najczęściej kupowanej konsoli”, to tak, zgadliście. Po dłuższej przerwie kupiłem PSP ponownie, tym razem model 3004, z poprawionym ekranem i głośnikami. I te też sprzedałem po kilku miesiącach… By w końcu ostatecznie kupić model Street, na którym gram po dziś dzień. W okresie mojego pierwszego PSP, gdy w domu pojawiło się szerokopasmowe łącze internetowe, poza prasą zacząłem też w Internecie szukać info o konsolach. I tak, za sprawą chęci posiadania PSP, trafiłem na legendarne już forum i stronę o handheldach – skizo.org. Niektórzy z Was pewnie ją kojarzą, bo po upadku forum przenieśli się tutaj :) Ile pięknych chwil spędziłem na tym forum! Bajka! Cały czas mam w głowie dyskusje o PlayStation Experience z 2005 roku, kiedy to na forum toczyła się dyskusja by spotkać się na imprezie. Były ustawki, dyskusje o tym jak się rozpoznamy w tłumie itp. Aż w końcu ktoś wpadł na pomysł zrobienia sobie identyfikatorów skizo.org, na których będą nasze pseudonimy. Przygotowałem więc projekt identyfikatora, sam ojciec Skizo zaakceptował i można było ruszać na Experience… Ale mimo burzliwych dyskusji na forum o tej imprezie i tak nikogo nie spotkałem w tym tłumie, a potem i tak się okazało, że chyba nikt nawet identyfikatora nie nosił ze sobą ;) Trofeum jakie wyniosłem z imprezy było za to zdjęcie ze Ścierą, wtedy redaktorem naczelnym PSX Extreme. Fota została opublikowana w 100 numerze PSX’a. Zatem lans był ;) Innym burzliwym tematem na skizo.org, była zapoczątkowana przeze mnie dyskusja na temat polskiego języka w menu PSP. Chyba trochę poruszyłem naród, bo potem nawet powstały jakieś internetowe petycje by Sony dodało polski język do PSP.

 

PlayStation 2

Po ochłonięciu zabawą z PSP, zatęskniłem za konsolą stacjonarną. Zatem kilka lat po premierze PS2 – zakupiłem swój egzemplarz. Był to model slim, z osobnym zasilaczem. O ile pamiętam to był rok 2005. Jako, że od premiery konsoli minęło już kilka lat, toteż gry były w przystępnych cenach. I tak na start, razem z PS2 zakupiłem: GTA San Andreas, Burnout: Revenge i Pro Evolution Soccer 5. Ileż to godzin spędziłem z tymi grami to nikt nie jest w stanie policzyć. GTA: SA chyba nawet nie muszę opisywać? Zdecydowanie najlepsza część na PS2. Tereny wiejskie, traktory czy jazda Sanchezem po górach. Coś pięknego. Grałem z bananem na gębie. Burnout: Revenge? Jak dla mnie też najlepsza część. Genialny tryb Crash to było najlepsze w tej grze. Wbić się rozpędzoną furą w ruch uliczny i podziwiać jak rozpoczyna się szosowa apokalipsa. Kolejny banan na gębie. Co do PES5, tak, to też jak dla mnie była najlepsza część na PS2. Nie pamiętam czy więcej czasu spędziłem na samej grze, czy może na tym, jak tworzyłem w edytorze strojów ‘orzełka’, by zagrać Polską drużyną w oryginalnych strojach. Cudowna gra. Schiza jaką przeżyłem podczas grania z kumplem na Szaraczku w PES, o to jak dostawałem baty po 10-0, uleciała za sprawą PES5 ;) Grało się przyjemnie. W tym samym okresie miałem też FIFA06, ale to PES5 był mesjaszem. Zarówno pod względem gameplay jak i grafiki. A wcześniej, od czasu pierwszego PlayStation, piłką jaką kupowałem była właśnie FIFA. Dlatego doceńcie taką zmianę u mnie ;) Była też masa innych gier, dla których warto było posiadać PS2. Kolejna cudowna część Metal Gear Solid, czyli Snake Eater. Gra, którą przeszedłem prawie za jednym posiedzeniem. Wróciłem do domu z grą po 18 godzinie, a konsolę wyłączyłem około 6 rano. W tym czasie ¾ przeszedłem. Albo protoplasta Red Dead Redemption, czyli Gun. Wciągała od pierwszych minut. A Canis Canem Edit? Driver: Parallel Lines, seria ToCa i WRC? Gry na długie godziny. Albo moja ulubiona część Need For Speed na PS2, czyli Underground 2. Cała masa opcji tunningu, wizualnych jak i mechanicznych. Geniusz. Bo o Gran Turismo 4 to nawet nie muszę wspominać. Ładne białe pudełko i kolejna część, w której przejechałem setki kilometrów.

I w końcu nadszedł czas gdy moje PS2 zaczęło się psuć. Coś się stało z ramieniem, po którym poruszał się laser. A może to było coś z silniczkiem, który napędzał ramię? Nie wiem. Fakt jest taki, że czasami płyta się kręciła w konsoli a laser stał w miejscu, nie poruszał się po szynie. Podczas gry jak tak się stało – to gra się zawieszała. Czasem zaraz po włączeniu konsoli laser się nie poruszał. Pomagało pchnięcie ramienia palcami. Koniec końców, swoje PS2 sprzedałem z dopiskiem „uszkodzona”.

 

PlayStation 3

Kolejnym sprzętem SONY jaki u mnie zagościł była PlayStation 3. Kupiłem ją jakoś w połowie 2008 roku, a więc sporo po premierze. I to też w sumie plus, bo gry tak jak i w przypadku PS2 kosztowały już odpowiednio mniej niż na premierę. Kupiłem model z dyskiem 40GB, a więc poczciwą wersję "fat". Wtedy taki model był w sklepach. Zanim zakupiłem jakieś pełne wersje, to ogrywałem dema. Wielkim tutaj plusem był postęp technologiczny… Dema dostępne bezpośrednio ze sklepiku PlayStation Store, a nie kupowane razem z czasopismami w kiosku, na płycie. Zagrywałem się w demo Skate i DiRT… I podziwiałem grafikę. Tutaj skok między PS2 a PS3 był duży. Zachwycałem się jak to wszystko ładnie wygląda. Pierwszymi pełnymi grami jakie kupiłem były oczywiście Skate i Colin McRae DiRT. Genialna symulacja deskorolki, po setkach godzin z serią Tony Hawk’s był to mega przełom. Sterowanie analogami? Strzał w dziesiątkę. Podziwiałem też grafikę w DiRT podczas wyścigów w błocie, na asfalcie czy szutrze. Przy PlayStation 3 złożyłem też swojego pierwszego w życiu preordera. Grą, która spowodowała u mnie taki wyczyn było Grand Theft Auto IV. To była też moja najdroższa gra w życiu. Za preorder w Empiku zapłaciłem 249 zł. Ale było warto! Gra jak i cała seria jest przecież genialna. A wiecie co jest najlepsze? Że początkowo gry na PS3 podziwiałem na… 14 calowym, kineskopowym telewizorze Panasonic. Tak jest, kupiłem PS3 ale na telewizor HD już zabrakło kasy. Parę miesięcy męczyłem się na kineskopowcu. Tak też ukończyłem GTA. W końcu po paru miesiącach i odkładaniu kasy z wypłat, dorobiłem się 32 calowego telewizora HD Ready. Wtedy jeszcze bardziej poczułem moc tej konsoli i świetnej grafiki. Choćby w takim Motorstormie. Grafika zachwycała. A seria Uncharted? Chyba każdy zna i opisywać nie muszę. Kiedy wydawało się, że pierwsza część wycisnęła wszystko  konsoli – pojawiła się druga. Która jeszcze bardziej zachwycała grafiką. A potem kolejna, trzecia część. I jeszcze lepsze doznania graficzne. Kiedy myślałem, że Naughty Dog osiągnęło już szczyt na PS3, pojawił się kolejny killer… The Last Of Us. Takie mega combo graficzne, wypadkowa trylogii Uncharted. Pięknie ta gra się prezentowała. Kolejne mnóstwo godzin spędziłem z takimi tytułami jak Metal Gear Solid: Guns Of The Patriot. Uwielbiam serię MGS od czasów Szaraka, więc i każda kolejna część jest dla mnie naturalnym zakupem. Jedna z najlepszych serii w historii gier. Obowiązek dla każdego posiadacza PlayStation. A LittreBIGPlanet? Też mnie wciągnęło na długo. Super pomysł na grę. Super wykonanie. Powiew świeżości. Mógłbym wymieniać i wymieniać. Mimo, że w czasach posiadania PS3, mój czas na granie powoli się ograniczał, to i tak zapoznałem się z ogromną ilością tytułów. Setki kilometrów w Gran Turismo 5, super przygoda w Deus Ex: Bunt Ludzkości, seria DiRT i Grid, God Of War, czy rewelacyjny Heavy Rain. Albo coś ze schyłku konsoli: Diablo III czy killer na zamknięcie tej generacji: Grand Theft Auto V. Miód. Z kumplem rozegraliśmy tez setki meczów w rozmaite części FIFA. Robiliśmy sobie mini turnieje, na ilość wygranych meczów. Sumowaliśmy bramki i takie tam. Przy każdym meczu wydając z siebie okrzyki i niecenzuralne słowa ;) Przednia zabawa.

Piękne czasy i masa wspomnień. PS3 to konsola, z którą spędziłem najwięcej czasu zaraz obok PSX’a. Oraz zagrałem w największą liczbę gier. Z tytułów, które były dla mnie „must have” zagrałem w jakieś 95%. A było tego naprawdę bardzo dużo. Nie ma sensu wszystkiego wymieniać, bo zabraknie miejsca. Nadal mam pokaźną kupkę zaległości, a to też dzięki PlayStation Plus. Mam już prawie zapełniony cały dysk 1TB grami z Plusa i tymi, które sam kupiłem w wersji cyfrowej. Może na emeryturze znajdę czas by wszystko ograć. A gdzie czas na pozostałe konsole? PS3 była też moją pierwszą i jedyną konsolą, która zaliczyła wizytę w serwisie. Po paru miesiącach padła soczewka od blu-ray. Napęd czytał wszystkie płyty poza tymi z grami. Na szczęście od oddania do serwisu (via centrum Sony), do odebrania minęły tylko 4 dni.

 

PlayStation Vita

Po stacjonarnych konsolach, ponownie zatęskniłem za czymś przenośnym. Co było kolejne? PlayStation Vita. Sprzęt prezentował się okazale. Gry z bardzo dobrą grafiką, czasem lepszą niż na PS3, a to wszystko mieści się w rękach. Wydawało się, że będzie to sprzęt idealny. Pierwszy organoleptyczny kontakt z konsolą zaliczyłem na standzie w markecie. Na konsolce było kilka demek zainstalowanych, w tym Michael Jackson: The Experience. A ja, jako fanatyk Jacksona spędziłem z tym demem i konsolą sporo czasu. Postać MJ’a prezentowała się wybornie na panoramicznym ekranie OLED. Po około dwóch miesiącach po Europejskiej premierze zakupiłem swój egzemplarz konsoli. Do tego kartę 16GB, co by było gdzie dane przechowywać. Konsola na żywo wyglądała jeszcze lepiej niż na zdjęciach. Solidne wykonanie, ładny wygląd. Na kilka dni przed zakupem pościągałem wszystkie dema na Vitę, na dysk PS3, by po zakupie szybko wszystko poprzerzucać. Ogrywałem dema i podziwiałem ich wygląd na tym genialnym ekranie konsoli. Po kilku dniach zakupiłem pierwszą pełną grę. Świadomy wybór padł na… Everybody’s Golf. Bardzo wciągająca gra, z dużą liczbą opcji i niesamowitą grywalnością, zupełnie jak wersje na starsze konsole. To był dla mnie idealny tytuł startowy. Spędziłem sporo czasu z grą, powbijałem kilka trofeów, a jak nie grałem w golfa to ogrywałem kolejne dema. Zakupiłem tez kilka gier w wersji cyfrowej. Przeturborewelacyjny Super Stardust HD, mega grywalna pozycja od twórców Dead Nation, czy Top Darts… Tak, rzucanie lotkami na ekranie Vity też potrafiło wciągnąć. Nawet sterowanie fajnie rozwiązali. Przesuwało się palcem po ekranie a szybkość i kierunek przesunięcia miał wpływ na lot rzutki. Dobra gra na szybką partyjkę.

Po tym wszystkim nastąpił przełom. Wypaliłem się trochę z graniem. Zarówno handheld jak i stacjonarna konsola leżały więcej bez użytku, niż były używane. Potem jak chciałem w coś zagrać, to jednak wybierałem PS3. Do tego wszystkiego Vita złapała zadyszkę i powoli równała w dół. Nowych gier nie było a zapowiedzi czegokolwiek na temat Vity nie zachwycały… Więc konsolę sprzedałem. Zostając przy PS3. Ale spokojnie… Po jakimś roku, może mniej, zakupiłem konsolę ponownie. Za zakupem przemówił fakt, że dzięki usłudze PlayStation Plus nagromadziłem na koncie całe mnóstwo gier na Vitę. Gier było tyle, że do dzisiaj wszystkich nie ukończyłem :) Dzięki czemu konsola jest cały czas w użytku aż po dziś dzień. Zakupiłem też kilka pudełkowych gier, w które nie grałem wcześniej. Na przykład Tearaway – mimo, że krótka, to gra must have na PSV. Istne cudo. Doskonałe wykorzystanie wszystkich możliwości Vity i jej sterowania. Immersja w grze to coś wspaniałego. Albo Killzone: Najemnik – mistrzowski FPS. Chyba jedna z najlepszych, jak nie najlepsza graficznie gra na Vitę. No i obowiązkowo kieszonkowe LittleBIGPlanet, które kunsztem bije wersje z dużych konsol. Tutaj też świetnie wykorzystano możliwości konsolki. No i jeszcze kilka innych tytułów. Sam nie wiem kiedy wszystkie ukończę.

 

PlayStation 4

Czas mijał, aż w końcu przyszła pora kolejnej generacji. PlayStation 4, miała być moją pierwszą konsolą, którą zakupię na premierę. Śledziłem nowinki w Internecie i prasie. Z każdym dniem przekonywałem się jeszcze bardziej o chęci kupna na premierę. Ostateczną decyzją było zapowiedzenie gry Driveclub. To miał być mój tytuł startowy. Miałem zakupić konsolę na premierę razem z tą grą... Niestety chwilę później okazało się, że Driveclub nie ukaże się w 2013 roku. W tym momencie chęć na kupno premierowo PS4 uleciała. I w sumie słusznie. Oglądałem później i czytałem o tych dantejskich scenach chętnych do kupna PS4. Jak się ludzie taranowali i z rąk pudełka wyrywali. Swój egzemplarz konsoli zakupiłem dopiero w maju 2014. Bundle pack z grą Watch_Dogs. Naczytałem się o grze i napaliłem na zakup. Pierwsza gra z otwartym światem na PS4. Musiałem to zakupić. I wiecie co? Nie zawiodłem się. Wciągnęła mnie. Ukończyłem w kilka dni, dobrze się przy tym bawiąc. Pierwszy kontakt z nextgenową grafiką uważam za udany. Mimo mieszanych ocen, gra posiada smaczki, które na starej generacji nie były możliwe do wykonania i zaprezentowania. Co i raz jadąc autem zatrzymywałem się i rozglądałem podziwiając grafikę. Chicago w deszczu czy w nocy wyglądało bardzo ładnie. To był dla mnie przedsmak nowej generacji i skoku graficznego. Niby nie tak spektakularnego jak z PSX na PS2, czy z PS2 na PS3, ale postęp był i mi to pasowało. Do tego gra miała fajny patent z hakowaniem, z hakowaniem online znajomych czy innych graczy. Dużo smaczków było w tej grze. Albo porozrzucane po mieście ciekawe miejsca, o których można było więcej poczytać niczym z encyklopedii. Z zakupem bundla Watch_Dogs był jeszcze ten plus, że konsola była nowszym modelem. Zestaw miał już poprawioną gumę na analogach. Po dziś dzień mój pad wygląda jak nowy. A w dodatku trafiłem na promocję i do zestawu była dokładana jeszcze gra Trials Fusion, gratis. Czyli kolejna gra, którą chciałem zakupić. Ta również mnie wciągnęła. Wspomnienia sprzed lat odnośnie kultowej Elastomanii, ożyły na nowo. Potrafiłem jeden level grać po 100 razy, by pobić poprzedni rekord. Liczyła się perfekcja. Co by tu jeszcze napisać? Od maja nie minęło dużo czasu, więc za bardzo nie ma co wspominać o najmłodszym dziecku SONY. Czasem zastanawiam się nad tymi wszystkimi krzykaczami, co mówią, że na PS4 nie ma gier. Ja uzbierałem ich już trochę i w sumie musze rzucać monetą, by wiedzieć w co zagrać, bo wszystkiego na raz nie da się ogarnąć, a doba nie trwa 48 godzin. Fakt, że może lineup na start nie zachwycał, ale na chwilę obecną jest sporo gier wartych uwagi.

Jakiś czas temu minął rok od premiery konsoli i ten rok był naprawdę dynamiczny. Sporo dobrych premier się odbyło. Choćby ostatnio… Far Cry 4 i jego fikcyjny Kyrat w Himalajach robi wrażenie. Latanie „Brzęczykiem” po mapie i podziwianie widoków to pierwsze co zacząłem robić zamiast wypełniać kolejne misje. Są miejsca gdzie można zawiesić oko na dłużej. I choć może się wydawać, że to DLC do Far Cry 3, to i tak gra obowiązkowa dla posiadaczy PS4. Następną produkcją, która mnie wciągnęła jest bez wątpienia Dragon Age: Inkwizycja. Ludzie! Ogrom świata i miliardy zadań jakie są w grze powala na kolana. Myślę, że i 80-100 godzin nie wystarczy by ukończyć wszystko na sto procent. Ale nawet takie remastery, na które wszyscy narzekają a i tak kupują i grają – mogą urzec. Diablo III z dodatkiem Reaper Of Souls też daje mi mnóstwo frajdy, mimo, że DIII ograłem już na PS3. Grand Theft Auto 5 w 1080p? Również miód dla moich oczu. Aż się nie mogę doczekać co będzie w GTA VI. Ja jestem zadowolony z najnowszej generacji. Jest sporo dobrych gier a kolejne są już w drodze. Jeśli wszystko będzie się utrzymywać tak dynamicznie, jak do tej pory, to myślę, że PS4 będę tak samo zachwycony jak pierwszą PlayStation i spędzę z nią równie dużo czasu co z poprzednimi konsolami. Życzyłbym tego zarówno sobie jak i Wam. Pierwszy rok pokazał, że potencjał jest.

 

Na koniec

Co mogę napisać w podsumowaniu? Przede wszystkim to, że RODZINA W KOMPLECIE.

 

Konsole

 

Konsole

 

Dokładnie tak. Jakiś czas temu zakupiłem ponownie brakujące konsole: PSX i PS2. Na wszystkie sześć konsol mam też kupkę gier i wszystkie konsole są w użytku. Od czasu do czasu upoluję coś na aukcjach i powoli uzupełniam kolekcje o brakujące tytuły na wszystkie konsole. Czasem takie włączenie po latach Colina McRae, trylogii Spyro na PSX’a, albo GTA: San Andreas czy MGS3 na PS2, jest dużo przyjemniejsze niż zagrywanie się w najnowsze produkcje na PS4.

No i to chyba na tyle. Wybaczcie jeśli mój wpis jest chaotyczny i ma błędy, ale targały mną silne emocje i szkliły mi się oczy jak to pisałem. Wiecie, dużo dobrych wspomnień jak na jeden raz ;)

Oceń bloga:
57

Od jakiej konsoli zacząłeś przygodę z PlayStation?

PlayStation
604%
PlayStation 2
604%
PlayStation 3
604%
PlayStation 4
604%
PlayStation Portable
604%
PlayStation Vita
604%
Pokaż wyniki Głosów: 604

Komentarze (51)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper