FOREVER ALONE, czyli życie z Saturnem w latach 90.

BLOG
2402V
FOREVER ALONE, czyli życie z Saturnem w latach 90.
Moonloop | 30.06.2017, 00:16
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Polska. Są lata 90. Siedzę u siebie w pokoju, gram na Sedze Saturn. Mam wrażenie, że jestem sam na świecie.

Takie właśnie wrażenie można było odnieść posiadając Saturna w tamtym czasie. Nie znałem absolutnie nikogo, kto by również miał tę konsolę. Nie znałem nikogo, kto znał kogoś kto posiadałby Saturna. Czułem się jakbym miał go tylko ja oraz redakcje branżowych pism. Zacznijmy od początku.
 

                                            
                                                          
Oryginalne pudełko od mojej Segi Saturn. Oczywiście wszystkie
                                                                  egzemplarze dostępne w Polsce pochodziły z Niemiec.


Dlaczego właśnie Sega Saturn? Około 1997 r. byłem od kilku lat posiadaczem Pegasusa, ale to przestawało powoli wystarczać. Komputera w domu nie było. Jedyną alternatywą stało się dla mnie granie u kolegów lub w szkole, albo robienie wycieczek do salonów gier. Uwielbiałem tam przesiadywać. W tamtym czasie przy basenie, na który regularnie chodziłem, otworzył się mini salon. Znalazł się tam pierwszy cymbergaj jakiego widziałem na oczy i sporo całkiem fajnych gier (m.in. „Virtua Fighter Remix”). Najważniejszym automatem był jednak dla mnie „Ultimate Mortal Kombat 3”. Mój ojciec był przeze mnie rujnowany ciągłymi prośbami o złotówki (żetony już wtedy powoli odchodziły do lamusa), a ja nie miałem dosyć. To była w tamtym czasie gra nr 1 dla mnie.

I wtedy coś się stało. Pamiętacie program „Escape”, który leciał na Polonii 1, w którym lektorem był Tomasz Knapik? Pokazano w nim wideo-recenzję „Ultimate Mortal Kombat 3” w wersji na Saturna, chociaż recenzja to trochę za dużo powiedziane, bo tekst który dostał Knapik jest delikatnie mówiąc kwaśny. Filmik z YT poniżej.

                   
Szybko zrozumiałem, że oznacza to jedno – mogę mieć „UMK3” w domu. Dla siebie. Za „darmo”. Na „ile chcę”. Zaczęły się żebry. Kartą przetargową było to, że skończy się wyciąganie kasy na automaty i że „wszyscy koledzy mają” (żaden nie miał). Ojciec pękł i „Mikołaj” przyniósł mi na Gwiazdkę 97 r. Segę Saturn razem z „Ultimate Mortal Kombat 3”. W pakiecie była jeszcze płyta demo. Uwierzcie mi, nawet koszmarnie długie loadingi nie odebrały mi tej dzikiej przyjemności.

Zbiegło się to z czasem kiedy konsole zaczęły być coraz popularniejsze w Polsce i moi koledzy też zaczęli o nie żebrać. Z tym wyjątkiem, że wszyscy żebrali o Playstation. Przyznam bez bicia, że kiedy dostawałem Saturna to wiedziałem o Playstation głównie to, że nie ma na niego „UMK3” (ale było „MKII” i „MK Trilogy”, o czym nie wiedziałem). Rodzice kolegów kupowali masowo Plejkę, bo można ją było łatwo przerobić i grać na tanich cd-r’ach z rynku. Brzmi to okrutnie, ale 80% ziomów z klasy miało w kolekcji tylko takie pomazane markerem płyty. Takie były czasy, ceny gier zniechęcały, chociaż wcale nie różniły się aż tak od dzisiejszych (a nawet bywały mniejsze). To my byliśmy biedniejsi.

Za bycie rodzynkiem z egzotycznym Saturnem w domu zacząłem dostawać baty od realiów i od ludzi. Koledzy patrzyli na mnie jak na kosmitę. „Po co Ci to?” pytali. „Przecież na to nie możesz kupić piratów, to w co Ty grasz?”. Potem zaczęły się pojawiać innego rodzaju komentarze ala „Jest na to Metal? Nie ma? Pfff. A Tekken? NIE MA TEKKENA? A Final Fantasy VII? Śmieszny jesteś?”.

Trzeba przyznać, że kupno gier na Saturna, to nie była taka prosta sprawa. Warszawskie sklepy coś tam miały (reklamowały się w Secret Service, itd), ale w Łodzi było ciężko. Półki z Playstation się uginały, Segi zazwyczaj nie było w ogóle. Jakieś resztki gier udawało mi się znaleźć w komisach i całym jednym specjalistycznym sklepie z grami, który mieścił się w bramie na ul. Piotrkowskiej. Tam swego czasu mój tata dorwał dla mnie „Die Hard Arcade” po tym jak zakochałem się w automatowej wersji stojącej w salonie gier w Juracie. Niestety z czasem było coraz gorzej. Szedłem do sklepiku z zamiarem kupna „Resident Evil” lub „Tomb Raider”, a ostatecznie wracałem z „Sonic 3D” (przy którym spędziłem mnóstwo pięknych chwil, ale wiecie o co chodzi). Pod koniec 98 r. zaopatrzyłem się w Nintendo 64 i trochę mnie to odciążyło, chociaż tutaj sytuacja była odwrotna. Gier było w sklepach dużo, ale ceny (+/- 200 zł) zwalały z nóg. No, ale to „temat na inny temat”.



Zaznaczę, że moje horyzonty nie kończyły się na mojej konsoli. Miałem styczność z grami na Playstation, bo do którego kolegi z klasy bym nie wpadł, to tam stała Plejka z "Tekkenem 3" w środku. Wiadomo, że to nie to samo, ale przygodę z Playstation nadrobiłem później kupując w 2008 r. PS2.

Jak to zatem było w latach 90-tych mieć Saturna? Samotnie.

Nigdy nie przyznałem racji komuś kto dissował tę konsolę i hejtował mnie za to, że ją mam. Zawsze byłem dumny z tego, że posiadam Saturna. Zresztą kiedy kumple do mnie wpadali, a ja włączałem „Die Hard Arcade”, to kończyły się narzekania. Wszyscy klękaliśmy przed tą grą i żaden kolega nawet się nie zająknął, że wyrzuciłem pieniądze w błoto. Gier miałem mało, ale to były dobre gry, przy których spędziłem rewelacyjne chwile. Szkoda, że pewne tytułu były u mnie w Łodzi po prostu nie do dostania (np. „Nights”), a na zamawianie z innego miasta się nie odważyłem.

Były też takie gry, o których krążyły legendy (vide „Panzer Dragoon Saga”), a które nigdy nie pojawiły się w Polsce. Aktualnie można wspomniane „PDS” kupić na Allegro. Cena krąży w okolicach tysiąca złotych (!!). Niestety pod sam koniec lat 90-tych Sega była po czubek głowy zanurzona w Dreamcascie i wsparcie firmy dla Saturna kompletnie się skończyło, nowe gry od dawna już nie wychodziły, a jeśli już to tylko w Japonii. Kompletnie się odcięli, podobnie jak Sony porzuciło Vitę.

                                                                     
                                                              
  "Ultimate Mortal Kombat 3". Od tej gry wszystko się zaczęło!

To prawda, Saturn nie był konsolą idealną. Sprzęt kończony na szybko (oryginalnie to miała być przecież konsola 2D), słaba biblioteka ekskluziwów, a do tego płyty miały twardsze zabezpieczenia niż PSX. Piraty się pojawiały, ale późno i było ich mało. Grafika była gorsza niż na Playstation. Karty pamięci były olbrzymie (jak carty do N64, a do tego drogie i trudne do dostania). Sporo tu zawaliła Sega, ale nie czas i miejsce teraz żeby się o tym rozpisywać. Krótko mówiąc, Saturn był konsolowym kaprysem. Sprzętem, którego z praktycznego punktu widzenia nie opłacało się mieć. A mimo to, potrafił złapać za serce.

Możecie się śmiać, że wylądowałem z tą konsolą z przypadku i teraz wypisuję jaki to byłem dumny posiadacz, ale ja naprawdę uwielbiałem Saturna i te parę gier na krzyż, które miałem. „Panzer Dragoon Zwei” to była niesamowita rzecz, a „Sega Rally” do dziś jest jedną z moich ulubionych wyścigówek. „Die Hard Arcade”? Legenda. „Virtua Fighter 2”? Bardzo niedocenione mordobicie!
Nie mówiąc już o „Fighter’s Megamix”. Długo mógłbym wymieniać doskonałe tytuły wydane na tę konsolę (i w wielu przypadkach tylko na nią). Nie były tak głośne jak „Metal Gear Solid”, itd., ale to niczego nie zmienia.

Jak się kończy ta historia? Jakoś po 2001 r. zepsuł mi się pad do Saturna, a ja zacząłem dryfować w stronę, między innymi, PC (tak! PC!). Potem pojawiły się inne konsole. Przeskakujemy wiele lat do przodu. 20-sta rocznica wydania omawianej tu konsoli sprawiła, że na YT pojawiło się dużo filmików ludzi, którzy nie szczędzili pochwał dla Saturna i wspominali, ocierając łezkę z oka, wspaniałe chwile jakie z nim spędzili. To mnie zultrasowało. Pojechałem do rodziców gdzie na dnie szafy spoczywał zapakowany w oryginalne pudełko Saturn. Leżał tam ponad 15 lat, nie miał na sobie nawet ziarenka kurzu, ale napęd optyczny mógł już nie działać.

Pierwszym krokiem było oczywiście zakupienie nowego pada. Starego rozebrałem i zobaczyłem, że mikroskopijne kabelki przy wyjściu się porwały. Mogłem przy tym grzebać, ale prawdopodobnie jeszcze bardziej bym zniszczył. Szybka rundka po internecie, znalazła się aukcja z nieoryginalnym, ale kompatybilnym i sprawnym padem. Bam! Przypomniało mi się też, że w sumie nigdy nie miałem karty pamięci do Saturna, bo były droższe niż same gry. Bam! A wszystko to bez stuprocentowej pewności, że konsola jest sprawna, bo bez pada nie mogłem wyjść poza ekran systemowy z wyborem języka (stary, dobry Saturn).


                                                                                 

Kiedy zebrałem te wszystkie komponenty, to podłączyłem bezproblemowo konsolę do nowego tv (viva euro scart!) i drżącą ręką wcisnąłem „power”. Chwila niepewności, czytnik ostro pracuje, czarny ekran się rozjaśnia… ALLELUJA!
Gram w „Die Hard Arcade”, dziesięciolatek we mnie płacze jak bóbr. Otwiera się przede mną możliwość nadrobienia tych wszystkich gier, które kiedyś były niedostępne, a teraz latają na aukcjach i to czasami za śmiesznie małe pieniądze (ktoś ostatnio wyprzedawał kolekcję z wyjściową ceną 1 zł za grę). Retro gaming jest piękny!

Sega Saturn, to była wspaniała konsola. Miała swoje (gigantyczne) wady, ale zalet było równie wiele. Może gadam jak fanboj, ale wspaniale było do tej starej, poczciwej konsoli wrócić.
Może kiedyś doczekamy się od Segi „Saturna mini classic” z wbudowanymi Nights, Panzer Dragoon/Zwei/Saga, Die Hard Arcade, Sonic R, Sega Rally, itd., ale do tego czasu zabawa z tą konsolą pozostanie na wyłączność dla retro-maniaków z oryginalnym sprzętem w domu. Kiedy jednak nadejdzie TEN moment, to czeka Was kapitalna zabawa na wiele godzin! Daję słowo!

Ps.: jeżeli są wśród Was tacy, którzy grali na Saturnie w latach 90-tych, piszcie! Obalmy ten mit, że nie istnieliśmy ;)


                                      

Oceń bloga:
67

Komentarze (79)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper