SOLO NA OMEGĘ i inne nieistniejące trofea.

BLOG
658V
SOLO NA OMEGĘ i inne nieistniejące trofea.
Moonloop | 28.06.2017, 15:06
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Żyjemy w czasach zdobywania trofeów, sratata…
Pewnie już macie dosyć tekstów na ten temat, ale ja podejdę sprawę od innej strony niż zwykle.

A przynajmniej tak myślę. Będzie nostalgicznie! Trofea, to dziś norma i sam lubię je sobie kolekcjonować, choć nie obsesyjnie. Zanim taka forma lansu oficjalnie pojawiła się na salonach, już od dawna zdobywaliśmy osiągnięcia. Zdobywaliśmy je umownie, a zaliczeniu każdego nie towarzyszyło triumfalne pojawienie się ikonki z rangą trofeum. Raczej okrzyk radości. Każdy z nas miał swoje osiągnięcia.

Niektóre były konkretnymi misjami, inne istniały w formie ukrytych easter eggów, ale często sami sobie wymyślaliśmy nadprogramowe zadania do wykonania.
Pogadam trochę o tych nieistniejących ‘trofeach’, które pamiętam z przeszłości. Temat długi i szeroki jak rzeka, więc tylko go liznę i liczę na Wasze typy w komentarzach.

Pierwszym odkrytym przeze mnie sekretem (poza możliwością przekręcenia licznika w 'ruskich jajkach') były słynne skróty w oryginalnym „Super Mario Bros.” Wprawdzie nigdy nie udało mi się dotrzeć do końca, ale przynajmniej połowę gry przeskoczyłem „na pałę”. Niby nic, ale zaogniło to we mnie ciekawość i od tamtej pory zawsze poszukiwałem w kolejnych tytułach sekretów, tajnych przejść i ukrytych niespodzianek.

Nie byłbym sobą gdybym nie wspomniał o „Mortal Kombat”, który wyniósł zjawisko ukrytych w grach niespodzianek na wyższy poziom, a to za sprawą słynnej walki z Reptilem, do której mogliśmy przystąpić tylko jeśli poczyniliśmy wcześniej odpowiednie kroki (między innymi podwójne flawless victory kiedy na tle księżyca przeleciała postać, walki bez blokowania, fatality w odpowiednim momencie, itd.). W trakcie rozgrywki gracz dostawał rzadko pojawiające się, losowe podpowiedzi, które zawsze brzmiały bardzo enigmatycznie (np. „perfection is the key”, lub „look to la luna”).
Ten sekret był prawdziwą legendą za czasów automatów i salonów gier. Złamanie tej zagadki było czymś czego w dzisiejszych czasach internetu bardzo trudno byłoby doświadczyć w 100%. Rywalizacja między graczami była olbrzymia. Ludzie umawiali się w salonach gier, żeby mieć świadków na to, że mityczną walkę odblokowali.



Wiele lat później w „Mortal Komabt: Deception”, można było odkryć niepisany sekret – Johnny’ego Cage’a w trybie Konquest. Było takie miejsce gdzie widać było tę postać z daleka, ale nie można było do niej podejść, bo znajdowała się za morzem lawy. Jeżeli stanęło się w odpowiednim miejscu i włączyło „medytację”, która przyspieszała czas, to Cage (w efekcie drobnego glitcha) baaaardzo wolno zaczynał się przesuwać w naszym kierunku. Po chyba dwóch godzinach docierał w końcu w pobliże gracza. Czy byłby za to teraz acziwment? ;)



„Ocarina of Time” to był prawdziwy skarbiec. Za odnalezienie większości sekretów nie mieliśmy nic poza własną satysfakcją. Za zdobycie wykutego przez Gorona dwuręcznego miecza odblokowalibyśmy dzisiaj rzadkie trofeum. Wtedy cieszyło samo to, że w nasze ręce wpadała ta potężna broń. Ale to nic. Pamiętam jak gdzieś przeczytałem, że można w grze spotkać Mario, Yoshiego, Luigiego, itd. Ile ja się naszukałem, a tu chodziło o obraz widoczny przez okno z miejsca, w którym pierwszy raz spotykamy Zeldę.



"Majora's Mask" łechtało świetnymi sub-questami. Pamiętacie jak o odpowiedniej godzinie trzeba było dostarczyć list dziewczyny z hotelu, pod dom gościa w masce? Pełno było tam takich perełek.
"Star Fox 64" miał na mapie całą alternatywną trasę przejścia gry. Jeśli w odpowiednim momencie zboczyło się z ustalonego kursu, to czekały nas inne poziomy i trochę inny boss na końcu. Żeby z tego ustalonego kursu zboczyć należało wykonać szereg drobnych, ale czasami trudnych do wyłapania zadań. Np. w odpowiednim momencie trzeba było pomóc członkowi drużyny, zestrzelić odpowiednią ilość statków wroga, albo znaleźć ukryte przejście.
Spędziłem całe, długie dni próbując spełnić wymagania jakie stawiała gra, aby odblokować tę alternatywną trasę. Długo się męczyłem zanim się udało.

Opisuję głównie sekrety pozostawione przez twórców z premedytacją, ale co z tymi nadprogramowymi pomysłami?
Pamiętam, że w "Ocarina of Time", prawie na samym początku gry zawsze próbowałem zrobić trasę Kokiri Forest - Hyrule Castle przed zachodem słońca. Podobno przy optymalnych warunkach dało się doskoczyć do podnoszącego się mostu zwodzonego, ale nigdy mi się to nie udało.
W drugim "Tony Hawk's Pro Skater", fani ścigali się żeby zrobić obrót większy niż 900 stopni. Legenda głosiła, że jest takie miejsce gdzie można wysoko się wybić, zrobić te obroty i wylądować na czysto. Wielu było takich (w tym ja), którzy kombinowali jak to zrobić. Bez skutku.
Oczywiście regularnie ustawiało się odpowiednio wysokie progi punktowe w grach, w których się je nabijało.

Największym osiągnięciem w mordobiciach, było pokonanie na odpowiednim poziomie trudności wszystkich przeciwników bez draśnięcia. Rekordy czasu, w którym przechodziło się pierwszy level "Shadows of The Empire" biło się do perfekcji. Itd, itd. Wszystko to dla czystej radochy. Nawet gdybym zrobił więcej niż 900 stopni w THPS, to nikt by mi w tamtym nie uwierzył.

No, ale zapytacie, o co chodzi z tą Omegą?

Około roku 2000, mnóstwo czasu spędzałem przy „Final Fantasy VIII”. Gra była wtedy bardzo popularna i istniało wiele stron i for internetowych, które zrzeszały jej fanów. Ci z Was, którzy należeli do tej grupy, pamiętają z pewnością czym był Omega Weapon. Innym wyjaśnię, że był to najtwardszy boss w całej grze. Walka z nim była całkowicie opcjonalna, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie rzucałby gracza do przymusowego starcia z tym kolosem. Dla wielu samo pokonanie Omegi było największym możliwym osiągnięciem, ale co bardziej szaleni z nas wykombinowali sobie „trofeum ostateczne”. Pokonanie potwora jedną postacią. Taktyka na Omegę zawsze zakładała głównie atakowanie Squallem, ale pozostałe postacie były bardzo pomocne w rzucaniu zaklęć ochronnych, boostów, czy ożywiania. Prawdziwi twardziele musieli jednak poradzić sobie samym Squallem. Inną postacią było to praktycznie niewykonalne. Squall miał w zanadrzu swój słynny limit break Renzokuken z finiszem „Lionheart”, który przy odrobinie szczęścia potrafił się mocno wydłużyć i tym samym zadać bardzo srogie obrażenia. Myk polegał na tym aby dokleić Squallowi najsilniejszą magię na szybkość, siłę, obronę i coś jeszcze (przepraszam, ale to było 17 lat temu ;)) i utrzymać postać na prawie zerowej ilości energii. Wtedy można było odpalać limity, a im mniej energii było, tym szansa na "Lionheart" wzrastała.
W ten sposób można było trzepać specjalne ataki jeden za drugim i jeżeli miało się szczęście i nie wpuściło żadnej kontry Omegi, to wygrywało się walkę jedną postacią i zgarniało nieistniejące trofeum za bycie maksymalnym kozakiem w FFVIII. Nie brzmi to tak trudno, ale uwierzcie mi, graniczyło z cudem. Trzeba było wciskać klawisze w prędkością światła. Za to osiągnięcie nie dostawało się niczego poza uznaniem społeczności fanów, ale co to był za szacun.



Kiedy udało mi się utłuc Omegę samym Squallem, czułem dumę, której nie dało mi żadne późniejsze „oficjalne” trofeum, ani nawet żadna platyna. To było wspaniałe uczucie, które towarzyszyło tym chwilom kiedy z premedytacją pakowałeś/aś się w największy hardcore, nie dlatego, że miał za to wlecieć achievement, ale dlatego, że mogłeś/aś.
Trochę mi z tamtego gracza zostało i zawsze staram się odnaleźć w grze jakieś niepisane wyzwanie, za które nie dostanę nic poza własną satysfakcją.

Wielu graczy do dziś stawia sobie takie cele i nie mam tu na myśli jedynie speedrunnerów. Parę miesięcy temu, dużo szumu narobił chłopak, który skończył "Resident Evill VII" na najwyższym poziomie trudności używając jedynie noża.

A jak jest u Was? Pamiętacie jakieś "nieistniejące" trofea ze starych klasyków? Dokonaliście kiedyś czegoś niezwykłego w ulubionym tytule i nie mieliście potem jak tego udowodnić?

Poszukujecie dalej tych ponadprogramowych wyzwań, które wykraczają poza opisane dokładnie w internecie instrukcje jak zdobyć każde trofeum w grze?

Oceń bloga:
13

Komentarze (20)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper