M64#1: Armorines Project S.W.A.R.M.

BLOG O GRZE
361V
M64#1: Armorines Project S.W.A.R.M.
Moonloop | 17.05.2020, 23:36
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
To początek nowej serii, w której będę pisał o grach, które swego czasu ogrywałem na Nintendo 64. Omawiane tytuły będą przeróżne, bo i moja kolekcja jest/była dosyć wszechstronna. Odłożę na razie bardziej znane rzeczy, o których napisano już całe gigabajty tekstu i tym samym nowy cykl zainauguruję grą, którą mało kto jeszcze pamięta - Armorines: Project S.W.A.R.M.

Armorines: Project S.W.A.R.M. będzie w przyszłości częścią bloga "słabe gry, przy których dobrze się bawiłem". Ta gra naprawdę obecnie #nikogo, ale w tamtym czasie była to jedna z bardziej wyczekiwanych produkcji. Dlaczego?

Po pierwsze, wydawcą było Acclaim, którzy wcześniej wypuścili Turoki na N64, najbardziej znane obok Goldeneye, FFP na tę konsolę. Co mogło pójść nie tak? Po drugie, Starship Troopers (u nas Żołnierze Kosmosu). Ten film z 1997 r. opowiada o walce kosmicznych marines z tabunami wielkich, zmutowanych robaków, i wzbudził dosyć mieszane uczucia wśród ludzi. Konsensus był taki, że to raczej słaby obraz i jeszcze słabsza adaptacja książki Heinleina (którą była i nie była, ale to "temat na inny temat"). Niemniej jednego nie można temu filmowi odmówić - po prostu fajnie się go oglądało i  z czasem stał się dziełem kultowym. Bitka żołnierzy kosmosu z robalami była zrobiona na dobrym poziomie, a satyryczny wydźwięk dodawał całości jaja. Inna sprawa, że kiedy to wyszło miałem 11 lat i po prostu taki film mi się podobał i koniec. Gra FPP na podstawie filmu wyszła dopiero w 2005, a wcześniej pojawił się RTS na PC. Armorines: Project S.W.A.R.M., to adaptacja popularnego w latach 90 komiksu pt.: Armorines, ale widać wyraźnie, że w równej mierze jest to kalka Starship Troopers. Tym samym, wszyscy którzy nakręcili się tym filmem, wyczekiwali gry w tym stylu i jej nie dostali (bo tamten RTS na PC, mimo, że dobry, to nie do końca było to), a tu zapowiedziano A:PS i fani aż się zapowietrzyli. Oczywiście na screenach i trailerach, gra wyglądała znacznie lepiej niż ostatecznie wyglądała, ale to oczywiste. Niestety, Armorines podzieliło los Starship Troopers zbierając słabe noty, o ile nie jeszcze gorsze. Gra wyszła na N64, PSX i Game Boya Color. Wersja na N64 nie była łatwa do dostania i dorwałem ją w końcu około 2000 roku w wypożyczalni kaset wideo Blockbuster. Ta nazwa będzie się w serii pojawiać często, bo poza kasetami, mieli też pokaźną kolekcję gier na wszystkie konsolowe platformy i dzięki temu mogłem sprawdzić wiele gier, w które miałem ochotę trochę pograć, ale niekoniecznie mieć na własność za 200+ zł. Co zabawniejsze, Blockbuster padł kiedy miałem wypożyczone Armorines. Zwinęli się dosłownie z dnia na dzień i jako, że kwestia tego gdzie zwracać stuff była bardzo niejasna, to ostatecznie gra została ze mną i mam ją do dzisiaj.

[img]1431986[/img]
W każdym razie, przejdźmy w końcu do rzeczy. Armorines to tradycyjny FPP z kilkoma szynowymi levelami. Fabuła jest prosta - pająkopodbne stwory atakują Ziemię, a specjalny oddział marines ma z nimi walczyć. Naprawdę więcej tu nie trzeba. Do wyboru mamy dwie postacie, męską - Tony'ego Levisa oraz żeńską - Myrę Lane. Różnią się głównie bronią, którą dostają na starcie. Mamy też do dyspozycji noktowizor. Rozgrywka jest również dosyć typowa, czyli biegamy po mapie, tu coś rozwalimy, tam coś przełączymy żeby otworzyły się drzwi do miejsca gdzie dalej rozwalamy, coś przełączamy i idziemy dalej, aż dotrzemy do punktu B i level się kończy. W międzyczasie giną z naszej ręki całe zastępy robaków. Atakują nas różnego rodzaju przeciwnicy, chociaż z grubsza podobni do siebie. Różnica tkwi w ich wielkości. Z biegiem gry robaki będą trochę bardziej różnorodne, a co jakiś czas będą pojawiać się bossowie, straszący głównie swoim rozmiarem. Niestety z oczywistych względów, nie uświadczymy setek nacierających na nas wrogów, ale i tak potrafi ich być na ekranie sporo, a do tego planują one ataki w interesujący sposób.

Armorines zaczynamy w fajnej, zimowej scenerii gdzie robimy dokładnie to, co opisałem wyżej, a następnie wskakujemy do transportera na szynie, który otwiera... oczywiście, poziom rail-shooterowy ;) Działko jest dosyć potężne, ale powolne, trzeba się przyzwyczaić. I tak zasadniczo wygląda cała gra, przy czym oczywiście z czasem rośnie poziom trudności, ilość i rodzaj przeciwników oraz wielkość obszaru jaki przyjdzie nam zbadać. Na szczęście rośnie również nasz arsenał, dzięki czemu siły są wyrównane (bronie uzależnione są zarówno od postaci, jak i otoczenia). Nasz bohater/bohaterka będzie głównie zasuwać pieszo lub poruszać się ślamazarnymi szynowi transporterami, ale zdarzy nam się też np. popływać, albo polatać.

W grze zwiedzimy nie tylko zaśnieżoną bazę, ale też podziemną grotę, pustynną świątynię z otoczeniem oraz tereny wulkaniczne. Na sam koniec trafimy w kosmos, na statek-matkę obcych-robali, gdzie stoczymy walkę z big bossem.
Armorines kończy się SPOILER (chociaż nie wiem, czy ktoś będzie miał ochotę w to grać) wybuchem statku i śmiercią głównego bohatera, i praktycznie od razu wjeżdżają napisy końcowe. Aha, muzyka jest fajno-zabawna, tak typowo żołniersko-patetyczno-dramatyczno-przerysowana, że całe czas miałem banana na twarzy. Gra oferuje co-opa oraz kilka trybów multiplayer (deathmatch, capture the flag, itd), ale nigdy tych trybów nie sprawdzałem.

Jako, że powyższy opis może wyglądać trochę chaotycznie, to zapraszam do rzucenia okiem na gameplay.




Ok, opisałem całość, to teraz mogę napisać więcej od siebie. Mam pełną świadomość tego, że gra jest słaba. Sterowanie bywa irytujące, a poziom trudności potrafi nagle skoczyć na wyżyny, a potem znowu spaść do zera. Levele potrafią znudzić, bo są średnio zaprojektowane i wizualnie monotonne (mimo, że co jakiś czas krajobraz się zmienia), a do tego łatwo się zgubić. Grafika budzi mieszane uczucia. Gra powstała na silniku Turoka 2, ale nie zawsze to czuć. Z jednej strony, same robaki wyglądają całkiem dobrze, podobnie budynki, itd, a na dodatek Armorines jest jedną z tych gier, które mają wsparcie Expansion Packa, więc można wskoczyć w wyższą rozdzielczość. Z drugiej strony, co z tego skoro na otwartych przestrzeniach mgła wchodzi nam na twarz. Jest to o tyle denerwujące, że czasami robaki wyskakują na nas w ostatniej chwili i trzeba szybko reagować. Z tego powodu, bardzo ważnym elementem gry jest nasłuchiwanie, bo jak tylko dobiegnie nas charakterystyczne klekotanie, trzeba się rozglądać. Zestaw dostępnych broni jest raczej skromny, ale w miarę satysfakcjonujący. Przekrój wrogów może po czasie zacząć nużyć, ale za to bossowie dają radę. I tyle. Gra jest do zrobienia w kilka godzin.

Mimo wszystkich tych wad, bawiłem się z Armorines dobrze. Nie wiem jak to wyjaśnić, może słabość do staroszkolnych FPP, może do klimatów Starship Troopers, może po prostu byłem zawzięty i dlatego przeszedłem tę grę, ale nie mogę też powiedzieć, że musiałem się do tego zmuszać. Mocno czekałem na tę produkcję wtedy na przełomie wieków i może po prostu bardzo chciałem żeby to było grywalne. No, ale są pewne granice, a jednak wytrwałem przy Armorines do końca. Myślę, że wielu z nas ma takie gry, które generalnie uważane są za gówno, ale my bawimy się przy nich dobrze, wbrew wszystkim ich wadom i opinii innych.

Nie polecę tej gry z czystym sercem nikomu (chyba, że fanom Starship Troopers), ale sam z chęcią jeszcze do niej wrócę.

Oceń bloga:
8

Komentarze (13)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper