Final Fantasy XV - Recenzja

BLOG RECENZJA GRY
4577V
Final Fantasy XV - Recenzja
DawidThePlayer18 | 18.07.2017, 16:04
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

O Final Fantasy XV usłyszeliśmy po raz pierwszy w 2006 roku. Znana wtedy pod nazwą Final Fantasy Versus XIII gra miała być najmroczniejszą odsłoną w historii serii, a za jej przygotowanie odpowiadał legendarny Tetsuya Nomura. Mijały lata, lecz Square Enix milczało na temat premiery wyczekiwanej produkcji. Gdy o grze niemal zapomniano, w 2013 roku Final Fantasy Versus XIII przerodziło się w Final Fantasy XV. Miejsce Nomury zajął Hajime Tabata, a pierwotny koncept porzucono, stawiając na motyw przyjaźni i podróży. Długi okres produkcji udało się ostatecznie z powodzeniem doprowadzić do końca i dziś każdy, kto z wypiekami na twarzy śledził losy projektu może poznać historię księcia Noctisa i jego towarzyszy.

Przed wyruszeniem w drogę należy jednak odrobić pracę domową. Jest to bowiem historia dość rozbudowana. Square Enix postanowiło poszerzyć uniwersum FFXV o pełnometrażowy film CGI (Kingsglaive: Final Fantasy XV), kilkuodcinkowy serial anime (Brotherhood: Final Fantasy XV), powieść internetową (Final Fantasy XV Prologue Parting Ways), a nawet dodatkową grę (A King’s Tale: Final Fantasy XV). Wspomniane pozycje pozwalają lepiej poznać bohaterów oraz istotne dla fabuły FFXV wydarzenia. Nie mam nic przeciwko takiemu zabiegowi, choć zdaję sobie sprawę, że znajdą się gracze, którym pomysł uzupełnienia historii za pomocą towarzyszących grze produkcji nie przypadnie do gustu.

Najważniejsze jest jednak danie główne, czyli długo wyczekiwane Final Fantasy XV. Pytanie tylko, czy twórcom udało się stworzyć opowieść, która spełni oczekiwania zarówno wieloletnich fanów cyklu, jak i zwykłych graczy, dopiero zaczynających swoją przygodę z legendarną serią.

This is a fantasy based on reality

Głównym bohaterem Final Fantasy XV jest Noctis Lucis Caelum, młody książę oraz pretendent do tronu Lucis, królestwa prosperującego dzięki mocy potężnego kryształu. Magiczny artefakt zapewnia spokój mieszkańcom, jednocześnie izolując państwo od reszty świata, znajdującej się pod kontrolą zmilitaryzowanego i zaawansowanego technologicznie imperium Niflheimu, z którym Lucis toczy wieloletnią wojnę. Konflikt zakończyć ma jednak podpisanie traktatu, na mocy którego Noctis poślubi Lunafreyę Nox Fleuret, byłą księżniczkę przejętej przez imperium prowincji Tenebrae. Książę wyrusza zatem, wraz z trójką przyjaciół - Gladiolusem Amicitia, Ignisem Scientia oraz Prompto Argentum w podróż do miasta Altissia, gdzie ma spotkać się z wybranką i zaprowadzić pokój między dwoma zwaśnionymi narodami.

Początek wyprawy sugeruje, że nie będzie to łatwe zadanie. Pierwszym problemem napotkanym w drodze do celu okazuje się być zepsuty samochód, który czwórka bohaterów zmuszona jest dopchać do najbliższego warsztatu, podczas gdy w tle rozbrzmiewa utwór “Stand By Me” w wykonaniu Florence + The Machine, a po chwili na ekranie pojawia się logo gry. Cała ta sekwencja wprowadza niesamowity klimat i idealnie nakreśla historię, którą Final Fantasy XV zamierza ująć graczy - historią o przyjaźni, podróży i podążaniu za miłością.

Nie są to jednak wszystkie motywy na których skupiają się twórcy. Wraz z rozwojem fabuły poruszony zostaje również wątek zemsty, wojny, czy nienawiści. Sam początek gry natomiast w pełni koncentruje się na przedstawieniu postaci i relacji między nimi zachodzących, nie spiesząc się z opowiadaniem historii i dając graczowi czas na poznanie bohaterów, z którymi spędzi następne kilkadziesiąt godzin, podróżując po fantastycznym świecie Eos.

O czterech takich, co...

To, że FFXV stawia na postaci widać już w trakcie wykonywania pierwszych zadań, kiedy to czwórka przyjaciół zaczyna wymieniać się licznymi spostrzeżeniami, żartami, czy uwagami. Charaktery postaci zostają szybko i sprawnie nakreślone, dzięki czemu już po upływie kilkunastu minut od rozpoczęcia gry wiadomo kto jest kim i jaką pełni rolę w drużynie.

Noctis, sprawujący funkcję lidera grupy wyraźnie stara się upodobnić do ojca, będącego przecież wzorem do naśladowania dla młodego księcia. Chłopak szybko zdaje sobie jednak sprawę, że nie jest to łatwe, zwłaszcza, gdy sprawy zaczynają się strasznie komplikować i powodzenie wyprawy przybiera na znaczeniu. Kiedy emocje biorą górę i pojawia się chwila zwątpienia na scenę wkracza Gladiolus, prywatny ochroniarz Noctisa, który potrafi postawić przyszłego króla do pionu. Na ogół jednak, Gladio jest pogodną i spokojną osobą, pasjonującą się walką i survivalem oraz uwielbiającą Cup Noodle. Ignis to z kolei zawsze opanowany doradca rodziny królewskiej, posiadający niezwykły talent do gotowania oraz obmyślania strategii. Zajmuje się on również prowadzeniem samochodu, którym podróżuje drużyna. Ignis jest lojalny wobec Noctisa i, tak jak Gladio, często wspiera go w trudnych chwilach. Książę może także liczyć na pomoc Prompto. Ów młodzieniec, pasjonujący się fotografią i preferujący w walce broń palną jest przyjacielem Noctisa z czasów dzieciństwa. Cechuje go wyraźny optymizm oraz widoczne oddanie swojemu hobby. Prompto jest też postacią często rzucającą odniesieniami do popkultury. Sam Noctis nazywa go nerdem.

Noctis, Gladiolus, Ignis i Prompto tworzą razem niesamowicie zgraną drużynę. Są to bohaterowie z którymi po prostu chce się spędzać czas. Słuchanie ich rozmów oraz obserwowanie tej czwórki w akcji, kiedy to ramię w ramię zmagają się z kolejnym przeciwnikiem jest prawdziwą przyjemnością. Fakt, że każda z postaci posiada zupełnie inny charakter pozwala również bez problemu zidentyfikować swojego ulubieńca. Moim faworytem został przepełniony optymizmem Prompto, którego miłość do Chocobo oraz oddanie pasji sprawia, że nie da się go nie polubić.

Świat, w którym chce się żyć

Dobrze rozpisani bohaterowie oraz wciągająca historia to jednak nie wszystko. W Final Fantasy XV równie ważny jest świat, który gracz będzie zwiedzał podczas poznawania opowieści. Już na wstępie muszę zaznaczyć, że twórcom udało się wykreować jedno z najpiękniejszych i najciekawszych środowisk, jakie dane było mi eksplorować w grach.

Eos zachwyca. Wielokrotnie zdarzało mi się, podczas podróżowania, stawać w miejscu i po prostu podziwiać widoki, gdyż jest na czym oko zawiesić. Świat gry został bowiem podzielony na kilka lokacji. Te, po których poruszamy się najczęściej - Leide, Duscae, Cleigne widocznie się od siebie różnią, oferując odmienną florę i faunę, więc o brak różnorodności nie trzeba się martwić. Pomimo tej różnorodności, wyraźnie widać jednak, że świat Eos powstał na bazie świata naszego. Twórcy FFXV postanowili połączyć fantastykę z otaczającą nas rzeczywistością, dzięki czemu Noctis i jego towarzysze mogą np. podróżować samochodem, używać smartfonów, a także korzystać z magii.

Tereny należące do Lucis to oczywiście niejedyne lokacje, jakie przyjdzie nam poznać. Na osobną wzmiankę zasługuje Altissia, stolica Accordo oraz cel podróży czwórki przyjaciół. Wzorowane na Wenecji miasto olśniewa swoim pięknem i oczarowuje klimatem, sprawiając, że chyba każdy, kto dotarł do tego etapu gry zapragnął ujrzeć coś równie niesamowitego w prawdziwym życiu.

Altissia nie tylko świetnie się prezentuje (zwłaszcza w nocy), lecz także pełni ważną rolę w opowiadanej historii. To właśnie tutaj ma miejsce kilka istotnych dla fabuły wydarzeń. Nie zdradzając szczegółów wspomnę tylko, że wizyta w stolicy Accordo zupełnie zmienia nastrój całej drużyny, a gra zaczyna na tym etapie dotykać poważniejszych tematów. Całość przestaje przypominać zwyczajny, wspólny wypad czwórki przyjaciół.

Square Enix wykonało kawał dobrej roboty, tworząc niezwykle kreatywny i wiarygodny świat, łączący elementy fantastyczne z rozwiązaniami znanymi nam z życia codziennego. Różnorodna flora i fauna, zapierające dech w piersiach widoki, zapadające w pamięć miejscówki - to wszystko tu jest i sprawia, że nie będziecie się nudzić podczas podróży do kolejnego questa.

Mógłbym jeszcze długo zachwycać się fabułą, pięknem wykreowanego świata oraz genialnymi postaciami. Czas jednak przejść do tego, jak wygląda sama rozgrywka, gdyż nawet najlepiej prezentująca się gra może rozczarowywać kiepskim gameplayem, skutecznie zniechęcając do dalszego poznawania świetnej historii.

No to w drogę!

Na szczęście, FFXV i na tym polu nie zawodzi, dostarczając masę radochy z wykonywania kolejnych zadań, szukania znajdziek oraz samego podróżowania. Po kolei jednak.

Final Fantasy XV, jak na RPG-a przystało oferuje otwarty świat, po którym gracz może dowolnie się poruszać, odkrywając nowe fragmenty mapy, zbierając nowe zadania itp. Co jednak ciekawe, rozgrywka wygląda tak tylko do połowy gry. W pewnym momencie, FFXV staje się bardziej liniowe, w pełni skupiając uwagę gracza na zmierzającej do finału fabule. Ów rozwiązanie bardzo przypadło mi do gustu. Zbyt wiele gier, przez otwarty świat ma trudność z zaangażowaniem gracza w wątek główny. Square Enix znalazło idealny sposób na pozbycie się tego problemu. Pytanie tylko, czy twórcom udało się odpowiednio dopracować obydwie części gry, tak aby prezentowały podobnie wysoki poziom.

Jak wspomniałem, pierwsza połowa gry nie prowadzi gracza za rączkę oddając mu ogromny teren do swobodnej eksploracji. Ów teren można przemierzać na kilka sposobów. Z początku bohaterowie mogą podróżować wyłącznie pieszo, gdyż ich samochód znajduje się w naprawie. Szybko jednak Regalia (bo tak zwie się ów pojazd) trafia z powrotem w ręce czwórki protagonistów i od tego momentu podróż czterokołowcem staje się najwygodniejszym sposobem przemieszczania się po mapie. Głównie dlatego, że gracz nawet nie musi kierować Regalią. Samo sterowanie zresztą, delikatnie mówiąc, nie należy do najlepszych, bowiem samochód może poruszać się wyłącznie po ulicy, więc innych możliwości poza jazdą naprzód, zawróceniem, czy okazyjnym zakrętem zbytnio nie ma. Najlepiej zatem pozwolić zasiąść za kierownicą Ignisowi, który bez problemu zawiezie drużynę w wyznaczone przez gracza miejsce, a sam grający w międzyczasie będzie mógł skupić się na podziwianiu widoków, słuchaniu rozmów członków ekipy oraz genialnej muzyki, gdyż Regalia pozwala na przesłuchanie ścieżek dźwiękowych z poprzednich odsłon serii Final Fantasy (i nie tylko) podczas podróży. Chętni będą mogli również, w trakcie wyprawy zakupić kilka przydatnych przedmiotów w dostępnym z poziomu pojazdu sklepie. Korzystając z samochodu należy jednak pamiętać, że jazda nie może trwać wiecznie. Auto trzeba oczywiście tankować, co umożliwiają licznie ulokowane na mapie stacje paliw.

I tak już efektownie prezentujący się czterokołowiec można modyfikować, więc jeśli komuś znudzi się pierwotny wygląd pojazdu, wystarczy udać się do Hammerhead, gdzie Cindy upiększy Regalię według wskazówek gracza. Na tym zabawa się nie kończy, gdyż samochód można również ulepszać, np. zwiększając jego prędkość maksymalną.

Jak stwierdził sam Hajime Tabata, Regalię należy traktować jako członka drużyny. Symbolizuje ona otwarty świat gry, ideę “wolności”, a nawet Króla Regisa, właściciela ów pojazdu. Ponadto, samochód jest metaforą więzi, jaką Noctis dzieli z ojcem. To wszystko sprawia, że zwykły środek transportu okazuje się niezwykle istotny, zarówno pod względem rozgrywki, jak i historii. Istnieje jednak jeszcze jeden sposób podróżowania. Moim zdaniem najciekawszy.

Chocobo! Czym byłoby Final Fantasy bez tych przesłodkich stworzeń? Na to pytanie nie muszę odpowiadać, gdyż będące wizytówką serii zwierzaki powracają w FFXV i są idealną odmianą dla osób znudzonych ciągłymi podróżami samochodem. Jednakże, Chocobo nie są dostępne od samego początku gry, a gdy gracz zyskuje już możliwość z ich korzystania to nie na stałe. Na mapie rozmieszczone zostały specjalne budki, dzięki którym Noctis może wykupić zwierzaka dla siebie i reszty drużyny na jeden lub kilka dni. Po upływie tego czasu Chocobo automatycznie wracają do stajni, gdzie gracz może zmodyfikować ich wygląd, np. zmieniając kolor upierzenia lub przypinając medale zdobyte za wygrane wcześniej wyścigi. Swojego ptaka da się również nazwać.

Chocobo idealnie nadają się do szybkich i krótkich podróży, gdyż mogą swobodnie poruszać się po całej mapie, a nie, tak jak w przypadku samochodu, tylko po wyznaczonych do tego drogach. Ponadto, zwierzęta levelują, kiedy z nich korzystamy, dzięki czemu z czasem stają się szybsze oraz zyskują nowe umiejętności. Zdarzy się nawet, że ów stworzenie pomoże nam w walce.

Gracze zmęczeni wielkością świata i koniecznością poświęcenia sporej ilości czasu tylko na dotarcie do określonego celu mogą oczywiście używać opcji szybkiej podróży. Nie polecam jednak tego rozwiązania z dwóch powodów. Po pierwsze, dość długie ekrany ładowania potrafią zmęczyć. Po drugie, podczas podróży ekipa często urządza sobie małe pogawędki. Bohaterowie komentują ostatnie wydarzenia, dzielą się swoimi przemyśleniami na różne tematy, żartują i planują dalsze działania. Korzystanie z szybkiej podróży sprawia, że pomijamy te dialogi, w konsekwencji czego umyka nam spora część informacji oraz ciekawostek.

Co jednak jest najważniejsze w tego typu grze to nie różne sposoby przemieszczania się po mapie, lecz zadania, z którymi będą musieli zmierzyć się główni bohaterowie podczas wyprawy. Przez tę, trwającą kilkadziesiąt godzin przygodę nie będziemy przecież wyłącznie jeździć samochodem lub przypinać kolejnych medali naszemu Chocobo. Jak zatem prezentują się questy w Final Fantasy XV?

Idziemy expić!

Zacznijmy od zadań głównego wątku fabularnego. Na samym początku FFXV stawia przed graczem niezbyt wymagające cele, mające wprowadzić nowicjusza w podstawy rozgrywki. Przez pierwsze pół godziny gry uczymy się zatem jak wygląda sterowanie, system walki, rozwój postaci itp. Ponadto, FFXV oferuje opcjonalny samouczek tuż przed startem przygody, więc gracz nie zostaje rzucony na głęboką wodę.

Oczywistym jest, że nauka nie trwa wiecznie i szybko questy stają się bardziej złożone, oferując większe wyzwanie i różnorodność. Raz będziemy eksplorować dungeon w poszukiwaniu określonego przedmiotu, innym razem zaatakujemy jedną z baz imperium, czy też zmierzymy się z okazyjnym bossem. Czasem zdarzy się zadanie polegające na czymś zupełnie innym, np. zwiedzaniu miasta. Tego typu misje są idealną okazją na rozbudowanie relacji między postaciami i twórcy te okazje wykorzystują. Trafiają się też questy polegające na znanym “idź, przynieś, pozamiataj”. Na szczęście świetny system walki tylko zachęca do podejmowania się takich prostych aktywności, będących wyłącznie pretekstem, by znowu coś ubić.

Niestety, pomimo początkowej różnorodności cele stawiane przez grę szybko powszednieją i okazuje się, że kolejne questy nie stanowią dla wprawnego gracza dużego wyzwania. Jeśli ktoś często robi sobie przerwę od śledzenia fabuły i poświęca czas na wykonywanie licznie rozsianych po mapie zadań pobocznych to szybko zdobędzie lepszą broń, nowe umiejętności oraz wysoki level, co znacznie ułatwi rozgrywkę. Pytanie tylko, czy aktywności poboczne są na tyle zróżnicowane i ciekawe, by gracz chciał się nad nimi pochylać.

Jeśli chodzi o side questy to Final Fantasy XV oferuje ich naprawdę sporo. Mamy, np. wcześniej wspomniane wyścigi Chocobo, polowania na potwory, robienie zdjęć, łowienie ryb, ulepszanie broni, dungeony, minigrę Justice Monsters Five, będącą wariacją na temat pinballa oraz wiele więcej. Twórcy postawili na ilość, w konsekwencji czego ucierpiała jakość. Zdecydowana większość zadań od określonych osób polega na wykonywaniu w kółko tych samych czynności w zamian za pieniądze, a czasem wartościowe przedmioty. To szybko staje się nużące. Jednak wśród tych wielu powtarzalnych questów da się wyróżnić kilka ciekawych pomysłów. Jednym z nich są misje polegające na pomocy któremuś z członków drużyny. Czasem Ignis spyta o pomoc w przygotowaniu śniadania, co prowadzi do prostej minigierki. Innym razem Prompto będzie chciał sfotografować Noctisa, więc gracz zdecyduje jakie pozy przybierze książę podczas sesji zdjęciowej. To zwykłe błahostki, ale są idealną odskocznią od typowych zadań znanych z innych RPG-ów.

Innym, wartym wspomnienia zajęciem jest eksploracja dungeonów. Te zostały świetnie zrealizowane. Bohaterowie przemierzają ciasne korytarze, stopniowo odkrywając mapę lochu oraz ubijając napotkane po drodze potwory. Jaki jest jednak w tym cel? Otóż na końcu większości dungeonów znajduje się Królewski Grobowiec, z którego Noctis może pozyskać specjalną, krystaliczną broń. Tych jest łącznie 13. Część z nich książę zdobywa w trakcie fabuły, natomiast resztę gracz musi odnaleźć na własną rękę.

Druga połowa FFXV rezygnuje z powtarzalnych zadań pobocznych, pozwalając w pełni skupić się na głównej historii. Gra staje się bardziej liniowa i zróżnicowana pod względem gameplayu. Twórcy postanowili poeksperymentować z rozgrywką, implementując, m.in. etap skradankowy, który szybko został okrzyknięty najgorszą częścią FFXV, z czym się zgodzę, ale również docenię próbę wprowadzenia czegoś nowego, zwłaszcza, że Square Enix nie zignorowało uwag graczy i niedawno usprawniło omawiany etap, dodając do niego kilka świeżych pomysłów.

Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!

Innym wymagającym omówienia elementem jest system walki. Tym razem postawiono na prowadzenie starć w czasie rzeczywistym, co zdecydowanie zwiększa dynamizm rozgrywki, względem poprzednich odsłon serii Final Fantasy. Mniej tu taktyki, a więcej efektownego machania mieczem. Przynajmniej przy zwykłych przeciwnikach. Problem zaczyna się, gdy postanowimy zaatakować potężniejszego rywala. Wtedy należy odpowiednio się przygotować, poznać słabości oponenta i szybko opracować na niego skuteczną technikę. Na szczęście, Noctis nie jest zdany wyłącznie na siebie.

Każdy z towarzyszy księcia posiada zestaw ataków specjalnych, których użycie pozwala zadać przeciwnikowi większe obrażenia. Ów ataki levelują, więc częste używanie jednego z nich sprawi, że z czasem stanie się on skuteczniejszy. Kompani potrafią również podleczyć Noctisa, jeśli ten przyjmie na klatę zbyt dużo ciosów, więc nie są oni kompletnie bezużyteczni, jak to często ze sterowanymi przez komputer postaciami bywa. Gracz może także wspomóc ekipę odpowiednimi potkami, które nie tylko wypełnią pasek zdrowia, ale też zwiększą moc zadawanych obrażeń itp. Przebieg starcia nie ogranicza się zatem do bezmyślnego mashowania przycisku ataku.

Walczyć można nie tylko bronią białą i palną, ale także magią. Zaklęcia trzeba jednak najpierw przygotować. Twórcy oddali do dyspozycji trzy żywioły: Fire, Ice i Lightning. Uprzednio pozyskując ich esencję z konkretnych, rozmieszczonych na mapie miejsc możemy zacząć bawić się w mieszanie różnych składników, celem utworzenia jak najpotężniejszego czaru. Gotowym zaklęciem możemy rzucić w trakcie walki, wywołując niemałe zamieszanie na polu bitwy, również w naszych szeregach, bowiem taki atak rani wszystkich znajdujących się w obszarze rażenia. Magii należy zatem używać z rozsądkiem.

Na pewnym etapie historii Noctis zdobędzie umiejętność przyzywania bogów do pomocy w walce. Jak to działa? W zależności od pewnych czynników na ekranie pojawia się informacja o możliwości przyzwania summona. Jeśli zdecydujemy się przyjąć jego pomoc, przytrzymujemy wskazany przycisk, uruchamiając tym samym niezwykle efektowną animację przedstawiającą przebieg potężnego ataku. Interwencja summona najczęściej kończy walkę naszym zwycięstwem. Wraz z rozwojem fabuły, książę zawiąże sojusz z kolejnymi bogami. Niestety, pomimo widowiskowości wszystkich ataków, gracz ma niewielki wpływ na to, który summon pozwoli się przyzwać.

Ten dynamiczny i nastawiony na efektowność system walki nie jest jednak jedynym oferowanym przez grę. Twórcy przygotowali również coś dla miłośników bardziej taktycznego podejścia do starć z przeciwnikami - Wait Mode. Osobiście nie korzystałem z tego trybu zbyt często. Chcę jednak zaznaczyć chęć zaspokojenia potrzeb graczy, którzy nie byli przekonani do domyślnego systemu walki. Wait Mode posiada nawet własną kategorię w drzewku umiejętności, więc ów element nie został potraktowany po macoszemu.

Od zera do bohatera

Wspomniałem o drzewku umiejętności. Jak większość współczesnych, wysokobudżetowych gier, FFXV również posiada ów siatkę pozwalającą na rozwinięcie drużyny w wybrany przez gracza sposób.

Drzewko zostało podzielone na kilka kategorii. Każda umiejętność kosztuje określoną ilość Ability Points (AP), które zdobywamy podczas grania. Jeśli będziemy regularnie nabywać nowe umiejętności, z czasem zauważymy rozwój drużyny. Odpowiednio inwestując punkty możemy np. nauczyć postaci nowych sztuczek, podwyższyć ich siłę lub po prostu poszerzyć miejsce w ekwipunku. Nic przesadnie skomplikowanego.

W trakcie grania zdobywamy również Experience Points (EXP), które pozwalają bohaterom levelować. Punkty są przyznawane, kiedy udamy się na spoczynek, rozbijając obóz lub nocując w motelu. Jeśli zdarzy nam się wcześniej zginąć, wszystkie zebrane punkty przepadną. Warto więc regularnie odpoczywać, zwłaszcza, że wbicie levela to nie wszystko, na co pozwala kemping.

Nawet podczas tak ważnej misji jak zakończenie wieloletniej wojny trzeba znaleźć czas na jedzenie. Rozbicie obozu nadaje się do tego idealnie. Wie o tym Ignis, który pozwala grającemu wybrać, jakim daniem posilą się chłopcy. Każda potrawa posiada inne właściwości. Serwując konkretny posiłek możemy na jakiś czas wzmocnić atak oraz zdrowie drużyny. Odpowiedni wybór jedzenia potrafi np. znacznie ułatwić trudniejszą walkę.

Jeśli podczas obozowania mamy wykupione usługi Chocobo, Ignis będzie musiał również je nakarmić, czy to zwykłą karmą, czy to specjalną, zwiększającą tymczasowo sprawność naszego ptaka.

Innym, genialnym patentem, dostępnym w ramach kempingu jest przegląd zdjęć zrobionych przez Prompto podczas podróży. Wspominałem, że chłopak para się fotografią i zostało to kapitalnie zaimplementowane do gry. Młodzieniec dokumentuje wszystkie nasze poczynania przed udaniem się na spoczynek i pozwala zapisać wybrane przez gracza zdjęcia oraz wrzucić je na Facebooka lub Twittera, opcjonalnie upiększając wybraną ramką. Doskonałość ów pomysłu polega na tym, że są to zwykłe foty, dokumentujące całą przygodę. Selfie, grupowe zdjęcie na tle pięknego krajobrazu, czy szybka fotka w trakcie walki. Niektóre ujęcia bywają szczególnie zabawne, aż prosząc się o udostępnienie w Internecie, na co gra pozwala.

Patent ze zbieraniem zdjęć podczas wyprawy idealnie wpasowuje się w ideę podróży, na którą tak mocno stawia FFXV. Zwykłe przeglądanie fotografii, dokumentujących miniony dzień sprawia, że całość zyskuje na wiarygodności. Gracz faktycznie odczuwa uczestnictwo w wielkiej przygodzie i zaprzyjaźnia się z drużyną. Tak prosty zabieg, a tak genialny!

Final Fantasy nowej generacji!

Mógłbym jeszcze długo opowiadać o ciekawej fabule, przyjemnym gameplayu oraz wielu kreatywnych pomysłach, ale wypada również pochylić się nad stroną techniczną FFXV. Jest to bowiem pierwsza (nie licząc sieciowego FFXIV), pełnoprawna odsłona serii debiutująca na konsolach ósmej generacji.

Zacznijmy od oprawy graficznej. Ta prezentuje bardzo nierówny poziom. Z jednej strony mamy np. śliczne widoki oraz niezwykle szczegółowe modele postaci. Z drugiej natomiast znajdą się miejsca wyglądające jak żywcem wyjęte z czasów PS2. Są to na szczęście głównie lokacje służące wyłącznie za tło, do których nie możemy się normalnie dostać, ale mimo wszystko widok takiej, niskiej jakości tekstury potrafi skutecznie zakłócić budowaną przez grę immersję. Czasem zdarzy się również, że poszczególne tekstury nie doczytają się odpowiednio szybko i przez chwilę będziemy zmuszeni podziwiać odstające jakością od reszty elementy. Pomijając jednak ten problem, gra prezentuje się bardzo dobrze. Pod względem oprawy graficznej FFXV mnie nie zawiodło.

Na pochwałę zasługują również animacje. Bohaterowie zawsze są w ruchu. Rozmawiają podczas podróży samochodem, pomagają sobie w trakcie walki oraz zwyczajnie kręcą się po okolicy w poszukiwaniu czegoś interesującego, zamiast stać w zupełnym bezruchu i ślepo biegać za sterowanym przez gracza Noctisem. Postarano się, by tchnąć w te postaci trochę życia.

W kwestii ożywiania bohaterów należy także pamiętać o nieocenionej pracy aktorów głosowych, którzy zarówno w japońskiej, jak i angielskiej wersji językowej spisali się na medal. Oczywistym jest, że oryginalne głosy wypadły najlepiej, ale angielski dubbing również trzyma bardzo wysoki poziom. Zresztą, posłuchajcie sami.

No dobrze, ale jak to wszystko działa? Muszę przyznać, że zaskakująco dobrze. FFXV przez większość czasu trzyma 30 klatek na sekundę. Spadki są niewielkie i nie przeszkadzają w odbiorze gry. Wyjątkowo płynnie przebiegają walki, podczas których na ekranie dzieje się sporo, więc utrzymanie stabilnej ilości klatek w takich momentach zasługuje na uznanie. Jeśli chodzi o wszelkie bugi i glitche, to podczas gry zdarzyło mi się kilka irytujących błędów. Niektóre nawet wymusiły wczytanie poprzedniego save’a. Nie było ich jednak wiele, a twórcy regularnie publikują łatki naprawiające wspomniane nieprawidłowości.

Mogło być lepiej, ale mogło też być gorzej. Jest poprawnie i to starczy, by cieszyć się grą bez większych przeszkód. Na koniec warto dodać, że FFXV otrzymało wsparcie dla PS4 Pro, dzięki czemu posiadacze ów sprzętu mogą liczyć na większą liczbę klatek oraz wyższą rozdzielczość.

Muzyczne arcydzieło

Seria Final Fantasy słynie z przepięknej muzyki. FFXV nie jest wyjątkiem i oferuje jedną z najlepszych ścieżek dźwiękowych, jaką dane mi było poznać w życiu. Soundtrack, za którego skomponowanie odpowiada Yōko Shimomura pełen jest różnorodnych i zapadających w pamięć utworów. Moje słowa jednak tego nie oddadzą, więc zamiast rozpisywać się o pięknie ów muzyki pozwolę jej po prostu zabrzmieć. Oto kilka najlepszych, moim zdaniem, kawałków.

Niekończąca się opowieść

Ukończenie FFXV wcale nie oznacza końca zabawy. Gra oferuje bowiem wiele aktywności dostępnych dopiero po zakończeniu głównego wątku fabularnego. Jednym z ciekawszych jest możliwość ulepszenia samochodu w taki sposób, by móc nim... latać!

Nie dość, że Regalia TYPE-F wygląda fenomenalnie, to jeszcze pozwala dostać się w miejsca, których nie mogliśmy wcześniej odwiedzić. Takim miejscem jest np. opcjonalny dungeon Pitioss Ruins, będący jednym z najlepszych elementów całej gry. Chętni wyzwań otrzymają również możliwość zapolowania na potwora wielkości góry.

To jednak nie wszystko, gdyż FFXV jest stale rozwijane przez twórców. Na początku tego roku w świecie gry odbył się specjalny event - “Moogle Chocobo Carnival”, który bardzo miło wspominam. Głównie ze względu na niesamowity klimat i cudowne zadania.

Twórcy zaplanowali również trzy dodatki fabularne. Każdy z nich pozwoli graczowi wcielić się w jednego z towarzyszy Noctisa. Pierwszym takim rozszerzeniem jest “Episode Gladiolus”, który miał premierę w marcu. "Episode Prompto" zadebiutował pod koniec czerwca. "Episode Ignis" natomiast ukaże się w grudniu. W planach jest również wprowadzenie do FFXV trybu multiplayer oraz wielu innych nowości. Od jakiegoś czasu, gracze mogą też brać udział w specjalnych zadaniach, zwanych “Timed Quests”. Te, jak sama nazwa wskazuje są dostępne przez pewien czas. Za ich wykonywanie otrzymuje się punkty, które można później wymienić na różne nagrody. Im lepszy wynik, tym większa ilość przyznanych punktów. Muszę przyznać, że jest to dość ciekawy pomysł na zatrzymanie ludzi przy grze.

Przed nami jeszcze wiele nowości. Square Enix nie pozwoli zbyt szybko zapomnieć o swoim najnowszym dziele, czego dowodem jest ankieta, która ostatnio trafiła do gry i pozwoliła wybrać graczom, jakie dodatki najbardziej chcieliby zobaczyć w niedalekiej przyszłości. Wszystko wskazuje na to, że FFXV będzie jeszcze długo wspierane przez twórców i chwała im za to.

The true figure is still hidden in the sleep

Final Fantasy XV to gra wspaniała. Hajime Tabata uratował skazany na porażkę projekt i dostarczył zniecierpliwionym graczom tytuł oferujący wciągającą historię, świetnie napisanych bohaterów oraz niesamowicie przyjemny gameplay. Pomimo jednak tych wszystkich zalet, mam z ów produkcją jeden, poważny problem. Nie jest to gra na którą tak długo czekałem.

Raz jeszcze wspomnę o Final Fantasy Versus XIII, czyli zapowiedzianym już ponad dekadę temu projekcie, który ostatecznie zadebiutował pod nazwą Final Fantasy XV. Musicie bowiem wiedzieć, że FFXV ma niewiele wspólnego z pierwotnym konceptem, zaprezentowanym na targach E3 w 2006 roku. Mroczna i poważna historia, inspirowana Romeo i Julią Szekspira została zastąpiona czymś zupełnie innym. Nie mnie oceniać, czy dobrze się stało, jednak osobiście uważam oryginalny pomysł za ciekawszy. Nawet dziś, gracze zafascynowani Final Fantasy Versus XIII proszą twórców o wznowienie prac nad ów projektem, co tylko potwierdza jak wielkim zainteresowaniem cieszy się pierwotny koncept.

Mimo to, FFXV wciąż pozostaje świetną pozycją zarówno dla wieloletnich fanów cyklu, jak i graczy dopiero zaczynających swoją przygodę z Ostateczną Fantazją. Oto gra, która nie dość, że wydostała się z deweloperskiego piekła, to jeszcze spełniła pokładane w niej nadzieje, przywracając podupadłej serii jej dawny blask.

Oceń bloga:
0

Atuty

  • Świetnie rozpisani bohaterowie
  • Interesująca fabuła
  • Niesamowity projekt świata
  • System walki
  • Ścieżka dźwiękowa
  • Ogrom dodatkowej zawartości

Wady

  • Nierówna oprawa graficzna
  • Powtarzalne zadania poboczne
  • Sporadyczne bugi
  • To nie jest Final Fantasy Versus XIII
DawidThePlayer18

DawidThePlayer18

Final Fantasy XV to produkcja, która osiągnęła bardzo wiele. Udało jej się wydostać z deweloperskiego piekła, zadowolić zarówno nowych graczy, jak i wieloletnich fanów cyklu, a także zapewnić całej serii świetlaną przyszłość.

9,0

Komentarze (21)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper