ED: Moja pierwsza Ekspedycja - Enigma Expedition

BLOG
765V
ED: Moja pierwsza Ekspedycja - Enigma Expedition
Azorus | 05.02.2018, 10:41
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Latając sobie po galaktyce, ulepszając moje statki, pomagając ratować ludzi z płonących stacji na plejadach czy też dowożąc towary potrzebne do ich naprawy, usłyszałem przez przypadek o pewnej ekspedycji o nazwie “Enigma expedition”.

Zacząłem głębiej szukać jaki cel ma ta wyprawa. Dowiedziałem się , że jej głównym celem jest spełnienie marzenia jednego człowieka - gracza, który chciał odwiedzić “Colonia” oddaloną o 20 000 ly od Sol. …

Po co organizować takie przedsięwzięcie?

 

Dlaczego, więc tyle z tym zachodu, czy nie mógł najzwyczajniej w świecie lecieć sam spytacie? Otóż nie zawsze osobie o której mowa pozwala na to stan zdrowia, a czasu temu pilotowi na dotarcie do celu zostało niewiele. Społeczność graczy, wspiera go w podróży, chronią go i pomagają mu jak tylko mogą, również urozmaicając podróż o wiele ciekawych punktów i eventów. Pewnie myślicie sobie teraz, że to kolejne wypociny sci-fi, fana tej gry...

Dlaczego postanowiłem pomóc, dlaczego to opisuje? Ponieważ to zarazem cudowne i tragiczne... Piękne jest to, że wsparcie społeczności tej gry, youtuberów oraz Frontiera było tak duże i wszyscy pomagali jak tylko mogli.

A tragiczne...

Cmdr. Doveenigma13 przegrywa walkę z rakiem, a lekarze poinformowali go, że nie dożyje najbliższych 40 urodzin. Dlatego powstała cała ta ekspedycja, nie tylko by wesprzeć go i spełnić jego marzenie w świecie Elite Dangerous, ale również podczas ekspedycji są zbierane datki na walkę z rakiem dla szpitala St. Jude Children's Research Hospital.

Frontier z kolei poszedł o krok dalej z jego marzeniami i na mecie (Colonia) będzie czekał specjalnie stworzony megaship nazwany jego imieniem.

 

Całą trasa podzielona jest na 16 punktów kontrolnych, a w każdym z tych punktów znajduje się punkt spotkania z cudownym widokiem na mgławice, planety czy gwiazdy.

 

Po przeanalizowaniu trasy oraz informacji, gdzie konwój się znajduje ja oraz cmdr. Olo71 postanowiliśmy na szybko przerobić statki na eksploracyjne i wyruszyć za ekspedycją.

 

Ja zakupiłem nową Anakondę umieściłem w niej nieco lżejsze tarcze niższego poziomu, ale zinżynierowane oraz wybrałem power plant 2 kategorie niższy. Power distributor i thrustery również niższych poziomów, by odchudzić statek, ale były to moduły dotknięte ręką inżyniera, więc znacznie wydajniejsze. Energię miałem wykorzystaną w 93% i wystarczająco, by w dystrybutorze mocy uruchomić jednorazowo dopalacz przy pełnym naładowaniu. Stwierdziłem, że przydadzą mi się nieco mocniejsze silniki w przypadku planet o silnej grawitacji. FSD był najlepszy z możliwych, dodatkowo zmodyfikowany na G5 w stosunku do długości skoku.

Zabrałem również 2x 1 gimbaled beam laser z funkcją shield regeneration, tak na wszelki wypadek.

Dodatkowym wyposażeniem był myśliwiec (w celach rekreacyjnych i widokowych), 2 łaziki (rekreacja, widoki oraz materiały z planet), posiadałem powiększony zbiornik paliwa i limpety naprawcze oraz podstawowe elementy eksploratora - największy i najwydajniejszy fuelscoop jaki był, heatsinki i komplet skanerów. Przy takim wyposażeniu skok wynosił ok 38-43 ly.

 

 

TRUDNY START

 

Razem z bratem wyruszyliśmy za ekspedycją z kopyta. Pominęliśmy punkt startu, ponieważ nie było sensu by się wracać. Skierowaliśmy się na Helix nebula przelatując koło mgławicy i polecieliśmy od razu na Mammon 1 A. Gdzie lądowaliśmy na planecie 3,2 G.

 

Mój brat miał nieco twardsze lądowanie, ale udało się. Postanowiliśmy porobić parę fotek. I z uwagi na późną godzinę poszliśmy spać.

 

Nazajutrz cmdr. Olo71 mi zameldował, że siła ciążenia planety sprawiła, że silniki lakona T10 nie poradziły sobie z masą statku. Z przeglądu logów statku wyglądało to tak:

 

Lot pionowy odbywał się bez przeszkód, ale gdy mój towarzysz podróży osiągnął wysokość 2 km niwelującą mass locka, postanowił skierować się w stronę orbity. Uruchomił, więc odliczanie do supercruise i skierował dziób statku w stronę wektora wyjściowego. Od tej pory wszystko poszło nie tak jak powinno.

Mój brat w celu zwiększenia skoku statku postanowił ograniczyć jego masę, poprzez montaż mniejszych i lżejszych modułów. Jednak takie rozwiązanie niesie za sobą mniejszą wydajność takiego wyposażenia. I tak było w tym wypadku… Lżejszy silnik nie miał wystarczająco mocy, by rozpędzić statek w stronę wektora wyjściowego, natomiast słaby dystrybutor mocy uniemożliwiał uruchomienie dopalacza, który tymczasowo zwiększyłby moc silników i uratowałby opadający pojazd zwiększając moc silników.

Skutkiem wcześniejszych decyzji statek zaczął nabierać prędkości w odwrotnym kierunku w stosunku do zamierzonego. T10 spadł z tak dużą siłą, że tarcze nie zdołały zaabsorbować tak dużej energii, a sam statek eksplodował tuż po zetknięciu się z twardym podłożem zabójczej planety.

 

 

NOWY POCZĄTEK

 

Cmdr. Olo71 zaczynał swoją podróż od początku, kierując się od razu w kierunku 46 Upsilon Sagittarii, ale zanim to zrobił wymienił i ulepszył moduły, przez które wcześniej rozbił swojego Defendera.

Ja w tym samym czasie startowałem z planety, która zniszczyła statek mojego towarzysza.

Uruchomiłem silniki i rozpocząłem wznoszenie. Płomienie z dysz wzniecały planetarny pył ,aż do wzniesienia się na parę metrów nad jej powierzchnią. Pionowy lot zakończyłem na wysokości ok. 4,5 km, następnie uruchomiłem odliczanie supercruise i skierowałem nos mojej maszyny eksplorującej w stronę wektora wyjściowego.

Pole grawitacyjne planety dalej trzymało mocno, a statek zamiast lecieć do przodu robił to samo co bracika “ORP Furia”, czyli zaczynał opadać - lecz wolniej niż w przypadku T10. Ja akurat miałem wystarczająco mocy, by użyć mojego dopalacza.

Usłyszałem huk i zgrzyt pracujących do granic możliwości silników. “Rusty Jumper” ruszył w obranym wcześniej kierunku z pełną mocą, a po chwili już słyszałem kojący głos komputera pokładowego… 4...3...2...1… engage.

 

Obrałem kurs na kolejny punkt czyli 46 Upsilon Sagittarii. Wieczorem doleciałem do celu prawie jednocześnie z cmdr. Olo. Tutaj postanowiliśmy odpocząć i wylądować na planecie blisko olbrzyma gazowego z pierścieniami. Pierścienie planety wyglądały cudownie z rażącym blaskiem niebieskiego super giganta w tle, będącym jedną z gwiazd widocznych gołym okiem z ziemi.

 

Okazało się, że urządzenia pomiarowe wykazywały na tej planecie w kraterze w którym chcieliśmy wylądować przyciąganie o sile…3,9 G.

Postanowiliśmy zaryzykować i lądowanie odbyło się bezproblemowo. Zrobiliśmy sobie małą sesje i poszliśmy spać, byśmy byli wypoczęci przed kolejnym punktem docelowym, do którego planowaliśmy dotrzeć następnego dnia.

Po codziennych obowiązkach ok. godziny 16:30 postanowiłem polecieć nieco szybciej na HD 175876. System wydawał się w miarę zwyczajny, jednak posiadał osobliwą gwiazdę neutronową, która posiadała ogromne pierścienie. Przeleciałem przez pas asteroid i zbliżyłem się by napawać się widokiem tego niewielkiego ciała niebieskiego z dwoma warkoczami grawitacyjnymi. Wiedziałem, że przelot przez taki wir może mieć dwa skutki. W najgorszym wypadku grawitacja nie wypuści mnie ze strugi i zniszczy mi statek w powolnych męczarniach rzucając nim na boki. Jednak jak uda mi się przelecieć przez warkocz, to mój napęd FSD zostanie przeładowany i zasięg jednego skoku wzrośnie o 300%.

Ciekawość była silniejsza… obrałem kurs na strugę magnetyczno grawitacyjną i…

Statkiem zaczęło rzucać, komputer zaczął mnie informować, że systemy są pod wpływem wiru… aż pojawiła się informacja o przeładowaniu FSD. Wtedy pełna moc silnika, by uciec ze śmiertelnej pułapki.

Udało się! Pora sprawdzić jak bardzo został zwiększony skok z podstawowych 38,5 ly. Okazało się, że ten manewr zwiększył zasięg do 153 ly.

Pomyślałem, że skrócę sobie trasę do kolejnego punktu kontrolnego i rozpocząłem podróż. Jednak strona informująca mnie o kolejnym punkcie przeskoczyła mi w jeszcze dalszy punkt i na cel obrałem Lagoon Nebula. Punkt wydawał mi się bardzo daleki i po parunastu skokach poszedłem spać. Dopiero będący na Thors eye Olo71 powiedział mi o mojej pomyłce, o tym że go minąłem i znalazłem się w obecnym punkcie.

Z podziwem oglądaliśmy mgławicę mieniącą się paletą kolorów, delikatnie skompaną blaskiem pobliskiej gwiazdy.

To tak jakby podróżować w chmurach i jednocześnie móc dotknąć tęczy. Jednak czas gonił, więc chcąc dogonić expedycje musieliśmy pokonać dzielące nas 3 punkty.

Polecieliśmy jak najszybciej w stronę Omega Nebula.

W tym czasie cmdr. Cicha poinformowała nas, że ekspedycja znajduje się w tej chwili na Rohini - 2 punkty od nas.

Na komunikatorze dostałem również informację od cmdr. Marka Giovanne, że postanowił także polecieć w naszą stronę próbując dogonić nasze statki. Postanowił kierować się od razu do Skaudai Guardian Sites czyli 3 punkty przed nami - cieszyło mnie to, że grupa ekspedycyjna zaczyna nam się powiększać.

Gdy znaleźliśmy się na miejscu urzekła nas niebiesko purpurowa mgławica, więc znowu zrobiliśmy parę zdjęć i rozmawialiśmy o tych cudownych widokach jakie ukazały się naszym oczom.

Z uwagi na brak stacji oraz mijający szybko czas, polecieliśmy na Eagles Sector w kierunku stacji naziemnej “Eagles landing”.

 

GNIAZDO ORŁÓW

 

Następnego dnia doleciałem do celu jako pierwszy. Byłem tutaj sam, więc zeskanowałem pobliskie planety i porobiłem pamiątkowe fotki. Uzupełniłem zapasy i poleciałem do Rohini, brat i Marek byli za mną. Gdy doleciałem do kolejnego punktu okazało się, że jest tutaj stacja orbitalna typu coriolis, więc znowu uzupełniłem zapasy i naprawiłem moją zardzewiałą Anacondę. Niesamowite, że w tak odległej części galaktyki, można spotkać taki typ stacji kosmicznej. Setki systemów i tysiące lat świetlnych od bańki cywilizacyjnej, a tu taka niespodzianka.

Według raportu cmdr. Cichej, jej statek “ŚWIATOWID” zmierzał w stronę opuszczonej osady na Pru Aescs HW-S b31-2 CD 1 na kolejnym punkcie. Cmdr. Olo poinformował mnie, że już się będzie kierował w stronę tej osady i następnego dnia możemy się tam spotkać. Zadokowałem, wyłączyłem silniki i poszedłem spać…

W nocy śniły mi się niezliczone mgławice i systemy oraz cała moja podróż. I te cudowne mgławice ciągnące się w bezkresnej czerni. Obudziłem się wypoczęty i gotowy do dalszej drogi.

Dystanse między punktami zdawały się robić coraz dłuższe. Początkowo wynosiły 600-700ly a teraz ponad 1600ly. Czasem skoki nużyły, a czasem pojawiał się ciekawszy system, w którym warto było coś zobaczyć. Cała ta wyprawa jednak polegała bardziej na podziwianiu widoków oraz przerwach w podróży i wspólnych wygłupach na planetach.

Gdy dotarłem na miejsce opuszczonej bazy była godzina 20:00 czasu ziemskiego, a cmdr. Cicha przywitała mnie z otwartymi ramionami. Po zrobieniu sweet foci naszych wysłużonych  statków, postanowiliśmy pościgać się myśliwcami wraz z resztą przybyłych tam podróżników.

Jedni robili akrobacje łazikami, kolejni skanowali punkty z danymi, a my wraz z innymi pilotami robiliśmy niskie przeloty na dopalaczach przez bramę powitalną. Zabawa była przednia i nie obyła się bez ofiar w myśliwcach czy łazikach. Naszym oczom ukazała się T10tka “ORP FURIA” z cmdr. Olo na pokładzie. Jednak brat zmęczony tak długą podróżą zdołał wylądować i poszedł od razu spać. Ja również wróciłem myśliwcem na statek, wylądowałem w odpowiednim miejscu dając trochę odpocząć mojemu “RUSTY JUMPERowi”.

 

WSPÓLNA PODRÓŻ

 

Nasza grupa składająca się z cmdr. Cichej, Azorusa czyli mnie oraz Olo71 ruszyła dalej w kierunku kolejnego punktu naszej wspólnej podróży. Podczas wyprawy opowiadaliśmy sobie jakie systemy znajdujemy oraz co w nich się znajduje. Nie straciliśmy również kontaktu z pilotami znajdującymi się w “bańce”. Po rozmowie z przyjaciółmi latającymi w okolicy układu słonecznego, paru z nich postanowiło do nas dołączyć, mimo dzielącego nas ogromnego dystansu. Doleciałem do kolejnego punktu WP11, a w znajdującym się tutaj systemie znajdowały się, aż trzy ruiny obcej rasy guardianów. Kiedyś uwielbiałem po nich jeździć łazikiem robiąc przeróżne akrobacje. To było za czasów intensywnych badań tej rasy, gdzie mnóstwo grup badawczych lądowało na ruinach i skanowało obeliski. Był to niezapomniany widok, wprowadzający w nostalgiczny nastrój.

Lądując zauważyłem, że cmdr. Olo71 już jest na miejscu, a przynajmniej jego statek zaparkowany spory kawałek za ruinami. Nieopodal szarżowały dwa łaziki, siedząc w mojej Anakondzie postanowiłem im się przyjrzeć bliżej i je zeskanowałem. W pierwszym znajdował się… no jakże by inaczej… mój szalony bracik, natomiast w drugim…

NIE… NIE… TO NIE MOŻLIWE…

JAK ON TUTAJ TAK SZYBKO DOLECIAŁ?

W interkomie usłyszałem rozbawionego cmdr. Marka Giovanne, który zbierał właśnie materiały do syntezy.

-Marek ty już tutaj?!

-Moja conda ma dobry skok.

-Ale przecież miałeś 14 000 ly do pokonania…

-Leciałem autostradą neutronową to i znacznie szybciej przyleciałem.

-Fajnie, że jesteś!

 

Jeździliśmy sobie tak szukając minerałów, aż w pewnym momencie jak wszystko co chcieliśmy zebrać już mieliśmy na pokładzie, wtedy spotkaliśmy się przy naszych statkach.

Uznaliśmy, że to odpowiedni teren na wyścigi łazikami od jednej skałki do kolejnej.

Parę bączków i salt później wygrał Marek, który za nagrodę obrał zawartość leżącego na mecie minerału.

 

Nadeszła pora na zwiedzanie ogromnych ruin, które ciągnęły się na parę kilometrów.

Przejeżdżając obok starożytnych kamieni, co jakiś czas aktywował się jakiś obelisk, oświetlając swój panel jakby był z fosforyzującej farby. Na tych ruinach o dziwo nie było ani jednego reliktu, dzięki któremu można by wyciągnąć dane z tych świetlistych paneli.

Oczywiście salta i wyskoki w tym miejscu były wręcz obowiązkowe :D

 

WYŚCIGI I NAJWYŻSZY PUNKT

Po obejrzeniu ruin udaliśmy się do mgławicy leżącej nieopodal, na której znajdowała się stacja naziemna. Z uwagi na późną godzinę… postanowiliśmy wylądować, naprawić i uzupełnić zapasy w statkach oraz… zrobić sobie wyścigi łazikami po bazie. Tym razem nasze zawody odbywały się na utwardzonej powierzchni, jednak za każdym razem wygrywał cmdr. Giovanne. Ja i Olo nie do końca radziliśmy sobie z ostrym zakrętem i nadwrażliwym na sterowanie łazikiem.

Odgrywanie “Szybkich i wściekłych” przykuło uwagę innego pilota, który po wylądowaniu od razu skontaktował się z nami. Był to cmdr. Alienhunter, który podróżował również z ekspedycją jednak przez ostatnie 2 tyg nie spotkał żadnego rodaka, a tu nagle trzech mu się trafiło. Szybko wylądował i zasilił szeregi demonów prędkości. Ok 1:00 czasu ziemskiego, zakończyliśmy, próby prześcignięcia Marka i rozpoczęliśmy kolejne zawody.

 

Zasada tej zabawy była prosta, kto wejdzie na najwyższy punkt w bazie wygrywa…

i rozpoczęło się skakanie po dachach, windach, rurach, kondygnacjach i balkonikach.

Alienhunter wszedł wysoko - na balkonik u szczytu wieży, ale ostatecznie to mój łaził znajdował się na najwyższym punkcie, ponieważ udało mi się go zawiesić na gzymsie znajdującym się nad owym balkonikiem, między dwoma czerwonymi światełkami. Łazik znajdował się ok 180m nad ziemią. Wróciliśmy na statki uzupełniliśmy zapasy i ruszyliśmy w dalszą drogę.


 

ZDRADLIWY SYSTEM

 

Kolejnym naszym celem był Blaa Phoe NC-D d12-230 znany jako “The Crux”.

Był to system z masywną czarną dziurą oraz trzema gwiazdami neutronowymi, które się krzyżowały, tworząc tytułowy “Krzyż”.  Znajdowała się tutaj także planeta o silnym polu grawitacyjnym - ponad 6G. W tym systemie czarna dziura omal nie wciągnęła cmdr. Cichej, ja omal nie zginąłem próbując zeskanować gwiazdę neutronową, gdzie udało mi się podlecieć 9,2 ls do niej , ale już prawie znajdowałem się w strumieniu grawitacyjno magnetycznym tej gwiazdy.

Wolałem nie ryzykować podlatując bliżej zwłaszcza ,że miałem ze sobą mnóstwo danych eksploracyjnych wartych parędziesiąt milionów.

Na discordzie się odezwał cmdr. TheProRockPL informując mnie, że słyszał o moim przylocie do “CRUX”.

-Tak jestem już w Crux nieopodal neutronówki.

-A widzisz tą planetę - Nuekuae AA-A h52 BCD 4?

-Tak widzę! Ale co to ma do rzeczy cmdr. Prorock?

-No bo ja tam wylądowałem i czekam na Was.

 

OOOOO!!! Kolejny doleciał! To niesamowite!

Swoje przyloty również zapowiedzieli cmdr. przemo oraz cmdr. L.Bishop

Podróż w takim towarzystwie nawet mi się nie śniła, a tu proszę ile osób z nami leci.

 

Namierzyłem statek Prorocka i bardzo ostrożnie wylądowałem obok jego Belugi.

Nie oddalaliśmy się za daleko od statków, z uwagi na lęk przed ich odlotem na orbitę.

Niby nic strasznego, ale ponowne lądowanie naszych pojazdów mogłoby skończyć się tragicznie przy takiej grawitacji. Za to wspaniały widok na pierścienie i mgławice były idealną sytuacją do zrobienia paru zdjęć.

Nazajutrz poleciałem do kolejnego systemu sam, ponieważ godziny w których mogliśmy lecieć do następnego celu - wp13 nie pokrywały się.

 

ŹLI LUDZIE I SPIRALA ŚMIERCI

 

Kolejnym systemem okazał się Blaa Phoe NC-D d12-230 (Death Spiral), z pozoru nieszkodliwy system z gwiazdą kat. M oraz białym karłem, gazowym gigantem i paroma mniejszymi planetami. Jednak, gdy wleciałem do tego systemu, adrenalina podskoczyła momentalnie, a czoło zlało się potem. Wyskoczyłem tuż obok warkocza grawitacyjnego białego karła. Parę megametrów w bok i wir zacząłby niszczycielsko oddziaływać na mój statek. Na szczęście szybko odbiłem w innym kierunku… aż tu nagle kontrolki się zaświeciły i statek wyrzuciło z trybu supercruise sygnalizując overheat, czyli przegrzanie.

Serce stanęło mi w gardle, gdy statek zatrzymał się przy śmiertelnej gwieździe.

Poczekałem, aż systemy się ochłodzą po czym obrałem wektory wyjściowy, uruchomiłem dopalacz wypuszczając heatsinki… i poszło odleciałem od tej nieszczęsnej gwiazdy.

Rozmawiając między sobą dowiedzieliśmy się smutnych wieści… Paru graczy na statku docelowym nazwanym DOVE ENIGMA, przeprowadziło UA bombing, czyli unieruchomili statek artefaktami obcych, które zakłócają i uszkadzają systemy statków i stacji. Skutkiem tych działań miało być wyłączenie systemów całego statku.

To trzeba być naprawdę kawałem … !@#$% złego człowieka, by takie coś zrobić wiedząc, że to expedycja harytatywna. Na forum TWH wyczytałem, że organizują wysyłkę statków z meta-alloysami niwelującymi efekt unknown artefacts. Cmdr. Scarlet Yuri i cmdr. Maciej1982 lecieli anakondami wyładowanymi tym towarem, również podobnie zrobiło wielu innych pilotów. Społeczność zareagowała bardzo szybko i masowo były wysyłane statki w pożądanymi materiałami. W przeciągu 24h odzew był tak duży, że zniwelował niepożądane działania, ale również statek został zabezpieczony przed kolejnymi atakami. Padł nawet pomysł by uczcić to wydarzenie specjalnym dniem tzw. "Enigma day" oraz by każdy, kto leci w kierunku Coloni zabrał ze sobą symbolicznie 1t meta alloy oddając towar na statku DOVE ENIGMA i upamiętniając w ten sposób zwycięstwo społeczności.

W tym czasie doleciał do tego systemu Alienhunter i Prorock oraz Olo, z uwagi na brak planety na której można by było wylądować, polecieliśmy w stronę wp 14 - Boewnst KS-S c20-959 (Polo Harbour / The Venetian Nebula).

 

ZABAWA NA STACJI

 

 

Gdy tylko wylądowałem od razu dał o sobie znać Alienhunter oraz cmdr. Cicha.

Marek Giovanne postanowił od razu polecieć do Colonii spotkać się z Szelagiem.

Olo miał dużo pracy więc leciał nieco wolniej niż zawsze. L. Bishop leciał na Colonię, a Prorock nie dawał znaku życia. Oczywiście uzupełniłem zapasy i naprawiłem parę rzeczy w statku. Znowu rozpoczęliśmy skoki i akrobacje łazikami oraz niskie przeloty myśliwcami. Ekspedycja do tego punktu miała przelecieć dnia następnego ok 20:00 czasu ziemskiego. Jeden dzień na stacji w towarzystwie cmdr. Alienhuntera oraz cmdr. Cichej będzie idealnym czasem na relaks i odpoczynek od tej długie podróży. Wszak już przebyliśmy ok. 21000 ly. Następnego dnia spotkałem się z Alienhunterem i zaczęliśmy próby wyniesienia łazika przez anakondę jak najwyżej się da. Udało się na ok 780 m, po czym pojazd odbił się o poleciał w dół. Mimo niskiej grawitacji upadek Scaraba zakończył się puffnięciem.

Następnie robiliśmy przeloty ozdobne, Alien wypuścił chaffa, a ja 4 heatsinki co sprawiało dość ciekawy efekt. Gdy dołączyła cmdr. Cicha, wiadomo było co nas czeka w takim gronie - wyścigi.

Jednak Alienhunter, który przyleciał Fer-De-Lancem i nie mógł w nim posiadać myśliwca (tak dobrze przeczytaliście, że przyleciał statkiem najmniej nadającym się do exploracji). Najpierw padła propozycja, by Alien uciekał łazikiem, a my myśliwcami spróbujemy go zestrzelić przez fixed weapons. No i rozpoczęła się jego szybka ucieczka przed nami… co przelatywał nad nim myśliwiec to tarcze mu słabły. Przy jednym z niskich przelotów zahaczyłem o pagórek i uszkodziłem myśliwiec w 70% procentach pozbywając się również tarcz. Z uwagi na siłę z jaką uderzyłem statek ciągle wirował. Patrzę, a pancerz maleje z 30% na 25% … 15%...5%...puff. Alienhunter wyciągnął działka i postanowił wykorzystać okazję i pozbyć się jednego z latających natrętów.  Z uwagi na to, iż po chwili łazik wskoczył na mojego “Rusty Jumpera” postanowiłem sobie z niego zrobić piłeczkę ping-pongową, po czy zacząłem nim odbijać. Przy trzecim zamachu, gdy chciałem wybić go daleko, łazik poddał się i zrobił puff zostawiając swój wrak na moim statku.

Chwila odpoczynku pozwoliła na poczytanie Galnetu, gdzie opisano wcześniejszą sytuację z megashipem oraz poinformowano, iż zebrano wystarczającą ilość materiałów, by uchronić się także przed przyszłymi atakami. W międzyczasie dołączyli do nas Youtuberzy cmdr. Ascorbius oraz cmdr. Plater, których nagranie wszystkiego co się działo na stacji pojawiło się na Youtube (1h:10m).

Kolej na dalszą część rozrywki, więc postanowiłem zrobić parę śmiesznych zdjęć jak anakonda odpoczywa w naturalnym środowisku, wygrzewając się na słońcu. Obróciłem “Jumpera” i obróciłem go do góry nogami z wyciągniętym podwoziem. Statek wyglądał jak przewrócony karaluch. Zaczęło się robić zamieszanie przy moim “Rdzewku”, łaziki na niego zaczęły wskakiwać i jakieś statki podlatywać.

Nim się spostrzegłem, prawie wszystkie statki zaczęły układać się “do góry nogami”.

Nad moją maszyną wisiały dwa kolejne statki tej klasy oraz na samym szczycie type 10 od cmdr. Ascorbiusa. Jedna anakonda leżała koło mnie i należała do cmdr. Platera.

Zaczęliśmy obracać naszymi pojazdami w różne strony co z daleka przypominało ostrza ogromnego blendera. Kolejną zabawą było tworzenie wierzy z naszych statków. Na sam koniec zostawiliśmy niskie przeloty nad bazą, plus rajdy łazików. Cmdr. Alienhunter nic poza łazikiem nie miał więc przeloty robił ferdkiem, co spowodowało kolejne zaklinowanie się pojazdu w jednej z wież.

Cmdr. Cicha i ja czuliśmy się cudownie mogąc ścigać się w naszych ulubionych myśliwcach. Po kilkunastu przelotach zauważyłem, że cmdr. Ascorbius próbuje wskoczyć łazikiem na myśliwiec Platera, więc zaproponowałem im podwiezienie anakondą. Jednak nim moja propozycja została rozważona stało się coś dziwnego…

Stacja otworzyła do nich ogień, wieżyczki obróciły się w ich stronę i zaczęły intensywnie ostrzeliwać. Nastąpiła błyskawiczna ewakuacja z obiektu. Moje kary na stacji za drobne przewinienia wynosiły już ok 5000 kredytów, więc najwyższa pora była dla mnie, by ruszać dalej na wp15.


 

ROZŁĄKA

 

Leciałem sam, a do Kashyapa  i stacji Vihara Gate zostało mi ok 2500 ly czyli ok 53 skoki.

Podzieliłem podróż na 2 części jeszcze tego samego dnia zrobiłem 15 skoków, a resztę zostawiłem na kolejny dzień, gdyż musiałem trochę wypocząć.

Nazajutrz doleciałem do Vihara Gate, w systemie nic poza stacją ciekawego nie było, a moi znajomi znajdowali się jeszcze daleko ode mnie, więc kontynuowałem podróż do następnego punktu - Colonii.

Z uwagi na pewne problemy z przyczyn ode mnie niezależnych musiałem odłożyć podróż na 2 dni. Gdy uruchomiłem znowu silniki mojego statku, wszyscy już znajdowali się przede mną - na stacji docelowej w Coloni.

Sprężyłem się mocno, robiąc skok za skokiem, aż doleciałem do upragnionego celu Jaques Station.

Na Coloni już znajdowali się cmdr. Szelag, cmdr, Marek Giovanne, cmdr. Olo71, cmdr. Cicha, cmdr. Alienhunterpl oraz cmdr. Theprorock. Niestety nie było nam dane się tego dnia jeszcze zobaczyć. Ale kontaktowaliśmy się przez discord i ustaliliśmy, że po zakończeniu ekspedycji ruszymy w dalszą podróż wspólnie.

 

FINAŁ EXPEDYCJI

Ekspedycja dotarła o wyznaczonym czasie, niektórzy świętowali ich przybycie strzelając flak cannonami, które rozpryskując świetliste części ich amunicji wyglądały jak fajerwerki.

Oczywiście wiele osób zaczęło wypuszczać heat sinki oraz chaffy  co wyglądało niczym gwiezdna parada. Po zadokowaniu w Dove Enigma Megaship nazwanego imieniem cmdr. Doveenigma13, który rozpoczął tą ekspedycję, naprawiliśmy statki po czym ruszyliśmy na planetę z gejzerami. Po raz kolejny zorganizowano wyścigi łazikami i myśliwcami. Ostatnim punktem była planeta, w której wylądowaliśmy przy kraterze. W skrzydle byliśmy Ja, Olo, Cicha i Alien i spokojnie sobie lataliśmy, aż tu nagle jakieś statki npc wraz z system defence force zaczęły ostrzeliwać nasze wybebeszone z broni statki. Alienhunter i ja posiadaliśmy jakieś działka, ale nic z silniejszego uzbrojenia. Odparliśmy atak 3 statków lecz po chwili kolejne 3 rozpoczęły ponowny ostrzał naszych pojazdów. Niestety statek cmdr. Olo71 został zniszczony, lecz na szczęście cmdr. Cicha zdołała uciec. Udało nam się odeprzeć kolejny atak, lecz razem z Alienhunterem stwierdziliśmy, że lepiej opuścić obecną lokalizację, więc udaliśmy się na najbliższe stacje w celu spoczynku.

Na kolejny dzień mamy zaplanowane wyścigi z resztą naszych znajomych, którzy przebywają w Colonii. Zdecydowaliśmy, że większość z nas uda się w stronę centrum galaktyki, by zobaczyć super masywną czarną dziurę - Sagitarius A. Po osiągnięciu kolejnego celu będziemy wracali w stronę cywilizacji i naszej ukochanej bańki.

 

Oczywiście postanowiliśmy, że ostatni etap będzie naszym najdłuższym wyścigiem przez galaktykę.

Pierwszy, który przyleci do bańki pierwszy (do Epsilon Indi, ksiezyc Mitterand Hollow) wygrywa.

 

Życzcie nam powodzenia…

 

Bez odbioru…

 

Oceń bloga:
8

Komentarze (15)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper