Piątkowa GROmada #142 - Metal Gear Rising: Revengeance Review Edition

BLOG O GRZE
1625V
Piątkowa GROmada #142 - Metal Gear Rising: Revengeance Review Edition
BZImienny | 21.06.2019, 00:52
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

W tym to odcinku będzie krótka rozmowa o pewnej grze akcji, którą to zdecydowałem się zakupić po tym, jak przypadkiem zobaczyłem jej zakończenie. To - jakkolwiek dziwnie nie zabrzmiało - nabierze wraz z tekstem sensu.

Witam was w kolejnym cyklu w ramach którego przybliżę Metal Gear Rising: Revengeance, grę akcji z rozbudowaną mechaniką cięcia pozwalającą na dość zaawansowane sztuczki i krojenie niektórych elementów na kawałki "tak drobne, że nawet cyberrobaki się nimi nie zainteresują"*. Będę starał się przy tym wymienić wady/zalety gry - mam tu na myśli głównie wersję z 2014 roku (Windows, Macintosh), choć wcześniej gra zawitała na Xbox 360 oraz PlayStation 3, a później także na Android Shield TV. W ramach tego opisu przedstawione będą także dwa fabularne dodatki - Jetstream Sam oraz Bladewolf (okładki pochodzą z wpisów encyklopedycznych). 

* - [spoiler] Parafraza słów Laszlo z Heroes of Might & Magic V - Kuźnia Przeznaczenia, gdy do rebeliantów w zapytaniu na to, co się z nimi stanie, gdy nie spełnią jego żądań, stwierdza "To potnę was na kawałki tak drobne, że nawet mięsne robaki się tobą nie zainteresują". [/spoiler]

Potnij go jeszcze raz, mój skarbie

Okładka Metal Gear Rising: Revengeance w wersji na Shield Android TV (Mobile). Źródło: https://www.mobygames.com/game/android/metal-gear-rising-revengeance_

Raiden jak co dzień pracuje jako ochroniarz dla ważnych osobistości, tym razem będąc z pewnym afrykańskim klientem. Jakby się początkowo wydawało standardowa misja staje się walką z wielkim mechanicznym pojazdem, a następnie próbą ocalenia porwanej osoby. Niestety, nic nie idzie po jego myśli, a sam zostaje uratowany przez kombinację Borysa, mistrza sztuk walki oraz kliszy, a potem w stanie agonalnym zostaje wysłany na naprawę. Chwilę potem odbudowany Raiden (przez część nazywany Jack the Ripper) wyrusza pewnymi tropami, by znaleźć i pomścić swojego niedoszłego pracodawcę. A w tle tego organizacja, która chce zarobić na wojnie (jakby to było takie łatwe) oraz pytanie o swoje ja. To drugie zostaje oczywiście rozwiązane po 5 minutach dysputy, bo jakoś trzeba było rozwiązać niby-konflikt* tylko po ty, by jakaś nowa zdolność miała logiczne uzasadnienie. Ale jakoś lekarstwa na swoją dziwną chrypkę nie znalazł - może mu się wydawało, że z tym dziwnym głosem brzmi groźniej?

Poza tą historią dostępny jest także "dział" określony jako "Codec", gdzie Raiden może porozmawiać z niektórymi postaciami o pewnych zdarzeniach. I podczas gdy ja jakoś niezbyt skupiałem się nad tym elementem, tak nie sposób nie docenić szeregu tych rozmów. Choć po części niosą ze sobą brzemię największego problemu fabuły Metal Gear Rising.

* - [spoiler]Na początku drugiej misji po pokonaniu zasadzki (przemilczmy jakość tej zasadzki, bo to tak jakby być widzianym z 50 metrów z widocznie wrogim nastawieniem i nagle po dobiegnięciu krzyknął "Zasadzka") ma identyczne pytanie, co dużo później w fabule (o dziwo również po zasadzce) związane z szeregowcami współpracującymi z Desperados. Tyle, że za drugim razem przygniata go to na tyle, że nie jest w stanie normalnie walczyć, a za pierwszym razem racjonalnie stwierdza, że atakujący go podpisali pakt z diabłem i wiedzieli doskonale, na co się piszą. Po czym dalej kontynuuje swoją misję jakby nigdy nic.

 

Jeśli to nie jest niekonsekwencja, to nie wiem, czym to jest.[/spoiler]

Chciałbym coś tu więcej dodać, ale tak prezentuje się fabuła spin-offu serii Metal Gear i jeśli kogoś ciekawi interesująca historia z poważnymi postaciami w tle, to definitywnie znalazł się pod złym adresem. Bo o ile przedstawiciele złej organizacji wypadają bardzo dobrze (zwłaszcza ich szef, główny antagonista ze swoją płomienną przemową skierowaną do jednej osoby), tak fabułą to jedno wielkie "Co ja właściwie przed chwilą usłyszałem?". Mamy tu do czynienia z niemal śmiertelną dawką kiczu, memów (w przenośni i dosłownie) i takiego dna, że produkcję przeszedłem traktując historię jako pretekstową, bo inaczej się po prostu nie da. W tym kiczu najlepiej wypadają wprowadzenia do walk z bossami, zwłaszcza do przedostatniego - mimo podejścia do fabuły nie będę zdradzał, o kogo chodzi, bo jeszcze komuś zepsuje to spotkanie z przeciwnikiem. Ogólnie choreografia starć w kwestii wprowadzenia oraz samej walki zasługuje na uznanie, bo jest ona po prostu wyśmienita, choć w tym - chyba - bardziej zasługa odpowiedzialnego za mechanikę rozgrywki Platinium Games niż autorów scenariusza. Można do tych starć podejść jak do tanga, do którego wchodzą dwie osoby z mieczami, a wychodzi jedna żywa.

Mimo tego ciężko nie zgodzić się z tym, że przygoda Jacka jest tak zła, że staje się momentami przyjemna w odbiorze. Pod tym względem takie kilkugodzinne "guilty pleasure" i szperanie potem za nanomaszynami, bo one twardnieją w odpowiedzi na ból. No może, że w planach jest u ciebie platyna z tytułu, bo wtedy podróż znacznie się wydłuży. Przed próbą platynowania tytułu drobna rada - nie zabieraj się za to bez opanowania niemal do perfekcji techniki odparcia, bo w pewnych walkach jest to element niemal niezbędny, by zdobyć ranking "S".

Zapomnij, do tego momentu obaj słyszeliśmy wystarczająco dużo przemów o słusznej sprawie. To historia zdecyduje, kto miał rację.

Koniec opowieści.

Samuel "Jetstream Sam" Rodrigues

Ale to nie fabułą Metal Gear Rising stoi, a mechaniką cięcia pozwalającą na niespotykaną dowolność - później ten element zostaje zaimplementowany, w bardziej krwawej wersji, przez Flying Wild Hog w Shadow Warrior 2. I jakbym miał wskazać największe piękno tytułu, to właśnie w tej mechanice rozgrywki, którą to chce się poznawać nie tyle poprzez pozwalający na zakup nowych umiejętności "sklep", ale także wielokrotne przechodzenie na różnych poziomach trudności (Easy, Medium, Hard, Revengeance). Dodatkowo starając się przy tym polepszać swój styl czy szukać optymalnego z jego perspektywy oręża (w końcu jest do wyboru drewniany miecz, czyli rozgrywka w wersji dla dziwnych ludzi). Walutą przy ulepszaniu są punkty "BP", które to następnie można wydać na nowy pancerz, większe zdrowie/energię czy mocniejsze bronie - to, ile się je zdobędzie, zależy od stylu rozgrywki oraz osiągnięć w trakcie walki.

Zrzut ekranu z gry. Źródło: https://store.steampowered.com/app/235460/METAL_GEAR_RISING_REVENGEANCE/

W ramach podsumowania na bazie którego przydziela się część tych punktów nagradza się liczbę "Zandatsu" (Tnij i bierz), najwyższą liczbowo kombinacje ciosów czy zabitych. Dodatkowo, jeśli uda się przejść fragment bez otrzymania obrażeń*, poza premią 2000 punktów można otrzymać ranking "S" (przy czym trzeba spełnić także inne warunki jak np. określona liczba punktów). Jeśli komuś marzy się platyna, musi przejść całą grę w ten sposób, co nawet na lepiej dostosowanym do gatunku padzie będzie nie lada wyzwaniem. I do standardowym kilku(nastu) godzin potrzebnych na ukończenie tytułu musi dołożyć trzy razy tyle czasu, bo poza tym trzeba jeszcze pobawić się w misje w VR czy pójść na zakupy i wykupić cały towar ze sklepu.

* - Nie tyczy to początku pierwszej misji, gdzie fragment przed pierwszym bossem nie liczy się do rankingu i tam można otrzymywać obrażenia, by potem zdobyć najwyższy możliwy ranking.

Vamp: Ciebie też, nie można zabić?

Raiden: Nie. Ja po prostu nie boję się śmierci.

Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots

Elementem mechaniki cięcia na tyle ważnym i dobrze zrobionym, że należy o nim osobno wspomnieć, jest "Blade mode" i od drugiej misji integralny z nim elementem "Zandatsu". Dzięki temu w odpowiednim momencie można wciskając odpowiedni przycisk na kontrolerze wykorzystać regularny ciosy mieczem, by pokroić wroga na kawałki, by potem pobrać z niego regenerujące Jacka płyny albo dokonać widowiskowej egzekucji. Mechanika cięcia opierająca się nie na tym, że wróg ma określone miejsca podziału, a ich występowanie zależy w głównej mierze od zachowania gracza sprawia, że ten tryb sam w sobie dostarcza radości. Dzięki temu Jack Raiden mógł wydać bestsellerową książkę pod tytułem "Pokrój na 1000 i 1 kawałków, czy kulinarny podręcznik Rzeźnika".

By istotnie czerpać radość z krojenia wrogów na 1000 i 1 sposobów ważnym jest, by istotna z perspektywy gry TPP działała przyzwoicie i nie zasłaniała połowy ekranu ładnymi widoczkami. I choć ja nie mogę zbytnio narzekać na ten element (może, że mówimy o "blokadzie" widoku, bo wtedy to dzieją się cuda), niemniej nawet krótki pogląd tematów na Steam mówi o tym, że do niej trzeba się przyzwyczaić. Bo ta niczym z serii Dark Souls lubi płatać figle. 

Zrzut ekranu z gry. Źródło: https://store.steampowered.com/app/235460/METAL_GEAR_RISING_REVENGEANCE/

Pierwotnie gra miała korzystać ze znanego z głównej serii Fox Engine, niemniej wskutek zawirowań przy produkcji tytułu i spowodowanej tym większej roli Platinium Games zdecydowano się na zmianę na technologię znaną jako Havok. Czy zmiana wypadła na dobre, ciężko ocenić, niemniej finalny efekt jest zaskakująco pozytywny i jak na rok wydania ma bardzo przyzwoitą warstwę wizualną, do tego w miarę stabilnych 60 klatkach na sekundę. A w tle tych widoczków żywa i nad wyraz dobrze zaprojektowana warstwa audio, nie tyle w kwestii dialogów (choć Raiden [aktor głosowy - Quinton Joseph Flynn] ma jakąś dziwną chrypkę), co muzyki grającej głównie w trakcie starć z bossami. I mam tu na myśli nie tyle "memiczne" Rules of Nature z początku gry, co każdy element ścieżki dźwiękowej.

O dość nietypowe konwersji na Androida pisać nie będę (nie mam sprzętu, by ją przetestować), tak więc odsyłam do opinii Digital Foundry. Z niej można wywnioskować, że MGR w tej wersji ma problem ze stabilnością, a dodatkowo liczba klatek na sekundę oscyluje bardziej w okolicach 30 niż 60, co jak na gatunek nie jest powodem do radości. Ogólnie - jak dla mnie - taki sobie pomysł, bo tylko w skrajnych przypadkach jej zakup jest opłacalny. Jedyną zaletą jest cena, ponieważ za kwotę niewiele wyższą niż podstawka na PlayStation 3 sprzedawany jest tam taki sam pakiet, co na PC.

Jako, że wersja na PC (w moim przypadku Windows, a dodatkowo gra doczekała się także wersji na Macintosha) jest zawierającym całą udostępnioną zawartość do MGR: R portem i do tego gatunkiem bardziej kojarzonym z konsolami, warto parę słów nadmienić o jego jakości oraz sterowaniu. W obu przypadkach ciężko nie kryć zaskoczenia, że ktoś odpowiedzialny za ten element się do niego przyłożył i to można zauważyć już zanim się rozpocznie się poznawanie przygód Jacka Raidena. Nie dość, że gra wygląda przyzwoicie, opcji jest całkiem całkiem, to dodatkowo myszka i klawiatura się sprawdza, choć o swych ograniczeniach w tej materii muszę pamiętać. Ale jak na osobę, która przeszła Dark Souls: Prepare to Die Edition w wersji bez łatek mając myszkę i klawiaturę, nie wiem co musiałoby się stać, żeby mnie negatywnie zaskoczyć.

Choć i tu mogę wprowadzić pewne wtrącenie:   

[spoiler]Inny slasher, Killer is Dead. Jeśli miałbym wybrać najgorszy port na PC z jakim się zetknąłem, byłaby to zdecydowanie ta produkcje (o dziwo nie Dark Souls: PTDE, który miał pierwsze łatki mniej niż godzinę po premierze). Że przemilczę ograniczenia w ustawieniu rozdzielczości do HD, 30 klatek na sekundę i wynikające z tego problemy z niektórymi QTE (by przejść jednego z bossów musiałem ratować się skryptem, bo inaczej się nie dało), to dodatkowo tak złego sterowania dawno nie widziałem.

Gdyby nie nietuzinkowy humor oraz postacie, prawdopodobnie nie ukończyłbym tytułu. Że mnie kusiło dawać temu tytułowi tak wysokie noty.[/spoiler]

W ramach podsumowanie - zgodnie z tytułem - plusy oraz minusy produkcji (w dużym skrócie) wraz z werdyktem:

  • + Sprawiająca nieskrępowaną radochę mechanika rozgrywki z gatunku "Easy to learn, hard to master".
  • + Starcia z bossami
  • + Ciesząca oko warstwa wizualna
  • + Bardzo dobrze wykonana warstwa audio
  • + "Blade mode" oraz skomponowany z nim "Zandatsu"
  • + Dużo dodatkowej zawartości (misje VR oraz dwa krótkie dodatki)
  • + Kodeki poszerzające wiedzę na temat różnych związanych z grą aspektów.
  • + (Przy chęci platynowania) Długa wymagająca ponad naturalnego refleksu rozgrywka.
  • + (PC) Wszystkie DLC wliczone w cenę 
  • + (PC) Stosunek cena/jakość
  • + (PC) Dobrze wykonany port ze sterowaniem dostosowanym do myszki i klawiatury.
  • +/- Kamera (Dla mnie nie wypada ona najgorzej, niemniej trzeba się do niej przyzwyczaić, bo lubi płatać figle)
  • +/-  Raiden ma chrypkę, przez co dla niektórych nie brzmi tak, jak powinien (choć mi tam ten głos przypadł do gustu);
  • - (PlayStation 3) Bardzo drogie dodatki, zwłaszcza Jetstream Sam.
  • - Fabuła w ogólnym zarysie to nielichy dowcip (zapewne podwójnie nielichy dowcip, jeśli jest się fanem serii Metal Gear).
  • - Mimo chęci platynowania, chciałoby się więcej. Bo taka mechaniki aż prosi się o ciekawą fabułę na więcej niż to, co zaserwowali twórcy.
  • - Brak planów na kontynuację. :( 

W ogólnym rozrachunku ciężko nie stwierdzić nic innego niż - Zdecydowanie polecam ten tytuł, nawet za pełną kwotę na Steam (niewiele ponad 100 złoty, co wypada dużo taniej niż wersja na PS 3 + wszystkie dodatki).

Na koniec pewna ciekawostka - w japońskiej wersji Metal Gear Rising Raiden ma białą krew, a w np. amerykańskiej czerwoną. I to czerwona jest tym właściwym kolorem (jedna z rozmów Raidena mówi o przyczynie), a biała była wykorzystana - podobno - ze względu na obawy przed podwyższeniem kategorii wiekowej.

Zagadany na śmierć

W co ty grasz, Armstrong? Chcesz mnie zgadać na śmierć?

Samuel "Jetstream Sam" Rodrigues

Metal Gear Rising doczekał się paru DLC-ków, wśród których mamy 3 fabularne (Jetstream Sam, Bladewolf oraz VR Missions), a dodatkowo kilka ze strojami dla Raidena. W ramach drugiego wpisu przyjrzę się pierwszemu fabularnemu dodatkowi, który to opowiada historię grubej ryby głównej złej organizacji, którą to gracz widzi jako pierwszą - Samuela Rodriguesa, znanego szerzej jako Jetstream Sam.

Od razu po tym, jak rozpoczyna się przygoda Samuela, widać z jakim materiałem ma się do czynienia. Odziedzicza on bowiem wszystkie wady i zalety wersji wersji podstawowej, czyli kicz i pytania z gatunku "Co tu się dzieje, o czym rozmawiają?" przeplatane bardzo dobrymi wstępami do walk z krytycznymi przeciwnikami czy choreografią walk samą w sobie.

Grafika promocyjna wersji mobilnej. Źródło: https://www.mobygames.com/game/metal-gear-rising-revengeance_/screenshots

W morzu pozytywów ciężko nie wspomnieć o jednym poważnym problemie - długości, bo jeśli interesuje cię jedynie przejście dodatku, a nie robienie wszystkiego ma "S", to jest to zabawa na 1-2 godziny. Niemniej, styl walki Sama wprost zachęca do tego, by go zgłębiać próbując pobić jakiś tam rekord. Bo różni się on dość znacząco, wskutek czego kilka, dla niektórych kluczowych, możliwości znika, ale za to pojawia się jedno - prowokowanie. Sam może zacząć drwić sobie z wroga, co poniekąd wkurzy go na tyle, by ten ruszył na niego szturmem, a ten tylko czeka by "przywołać gościa do siebie", a następnie pokroić go na drobne kawałki. To krojenie wciąż pozostaje przyjemne, choć trzeba pamiętać o ograniczeniach postaci - tutaj nie będę ich opisywał, by nie psuć zabawy. :)

Czy w dodatek ten warto zagrać? Zdecydowanie tak, bo to więcej tego samego z wersji podstawowej, ze wszystkimi swoimi zaletami i wadami, natomiast pytanie pozostaje o kwestię zakupu - to pytanie jest tylko względem wersji na PlayStation 3 (na X360 jest za darmo). Tam dodatek jest za 42 zł (podstawka kosztuje 59 zł), co jak dla mnie jest to zdrowym przegięciem i jeśli w planach jest tylko przejście dodatku, dość poważnie zastanawiałbym się go brać za tą cenę. Na przecenie co najmniej 60 procent brałbym bez zastanowienia, a w innym przypadku raczej wstrzymał.

"Samotny" wilczur

W ramach ostatniej części będzie krótko (bo i sam dodatek krótki)* o drugim fabularnym dodatku do Metal Gear Rising znanym jako Bladewolf, gdzie protagonistą jest mechaniczny wilk.

* - No chyba, że starasz się mieć 100%, to wtedy możesz to zwielokrotnić. O ile, to zależy na ile posiadłeś mityczną umiejętność odparcia.

Grafika promocyjna wersji mobilnej. Źródło: https://www.mobygames.com/game/metal-gear-rising-revengeance_/screenshots

Tak jak wspominałem przy pierwszym dodatku, Jetstream Sam, jeśli grałeś w wersję podstawową, to pod względem sposobu konstrukcji rozgrywki jest tak samo, zarówno w kwestii wad jak i zalet. Fabuła opiera się - o ile dobrze zrozumiałem - na próbie ucieczki z występującej w głównym wątku lokacji, a po drodze tytułowemu wilkowi przyjdzie nie tyle walczyć z mechami czy cyborgami, ale także swoim pobratymcem. 

To, co wyróżnia dodatek na tle pozostałych, to protagonista oraz finałowe starcie. Głównym bohaterem jest bowiem znany z podstawki IF Prototype LQ-84i, któremu pod względem rozgrywki bliżej do Raidena niż Sama - dzięki tej zmianie twórcy zaserwowali inne i wciąż równie ciekawe podejście do mechaniki rozgrywki, tak samo satysfakcjonującej jak wcześniej. Finałowe starcie za to będzie przez niektórych zapamiętane na długo, zwłaszcza jak dążą do zdobycia 100% osiągnięć.

Czy w dodatek ten warto zagrać? Zdecydowanie tak, bo to więcej tego samego z wersji podstawowej, ze wszystkimi swoimi zaletami i wadami, natomiast pytanie pozostaje o kwestię zakupu - to pytanie jest tylko względem wersji na PlayStation 3 (na X360 jest za darmo). Tam dodatek jest za 29 zł (podstawka kosztuje 59 zł) i jak dla mnie jest to strawna cena.

A w ramach bonusu krótki materiał o tym, jak powstawał Metal Gear Solid: Rising. Takim oto akcentem żegnam się z dzisiejszym odcinkiem i do następnego. :)

Ankieta

Reguły znane - wygrywa najbardziej popularna, a następnie wypada ona z bazy. Trwa ona do końca 25 czerwca.

  • Piątkowa GROmada - Battle Realms Edition

Czyli wrażenia z ogrywania Battle Realms, strategii od Liquid Entertainment.

  • Piątkowa GROmada - FPS Edition

  • Piątkowa GROmada - Quake History Edition

Czyli o historii rozwoju legendarnego "wstrząsu". Od pierwszej odsłony po ostatnich czempionów.

  • Piątkowa GROmada - Strategy Edition

Wybrane strategie, zarówno turowe jak i czasu rzeczywistego. Fantasy jak i te starające się być bardziej realistyczne.

  • Piątkowa GROmada - Ubersoldier I & II Edition

Czyli pewny, poniekąd słusznie, zapomniany FPS "Made in Russia" znany jako Ubersoldier (Eastern Front) i wrażenia z ogrywania go ze skupieniem się na drugiej odsłonie.

Oceń bloga:
33

Przy następnej prowadzonej przeze mnie GROmadzie, jaki widzielibyście temat (ankieta zakończona)?

Piątkowa GROmada - Battle Realms Edition
143%
Piątkowa GROmada - DOOM (2016) Edition
143%
Piątkowa GROmada - FPS Edition
143%
Piątkowa GROmada - Quake History Edition
143%
Piątkowa GROmada - Strategy Edition
143%
Piątkowa GROmada - Ubersoldier I & II Edition
143%
Pokaż wyniki Głosów: 143

Komentarze (83)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper