Call of Juarez Gunslinger czyli jak się robi świetne historie...

BLOG
456V
Call of Juarez Gunslinger czyli jak się robi świetne historie...
Marcellus78 | 03.01.2017, 11:40
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Call of Juarez: Gunslinger to jedna z najlepszych i zarazem najciekawszych strzelanin, w jakie miałem przyjemność grać w ostatnich latach! Dynamiczny shooter FPS, osadzony w realiach Dzikiego Zachodu, wypełniony po brzegi bandytami i od czasu do czasu czerwonoskórymi, spluwami i dynamitem. Tutaj się strzela, strzela i jeszcze raz strzela!
 

Silnik...

     Grę napędza Chrome Engine piątej generacji – autorska technologia wrocławskiego studia. CE5 to potężny silnik i to widać. Grafika zachwyca szczegółowością  - Tekstury biją po oczach ostrością Słońce połyskuje na gwintowanych lufach rewolwerów i ich pięknie zdobionych chwytach.

     Grafika zyskała tym samym nieco komiksowy sznyt. Jest to bardzo widoczne na bliskim dystansie i to wygląda świetnie, idealnie pasuje do przekoloryzowanej opowieści Silasa. Gunslinger jest już kolejną grą pokazującą, że grafika artystyczna może znacznie górować nad grafiką realistyczną.

Bohater…

      Głównym bohaterem Gunslingera jest niejaki Silas Greaves – słynny łowca nagród. Poznajemy go na początku XX wieku, gdy pojawia się w saloonie w Abilane. Gra znakomicie trzyma klimat podkoloryzowanej opowieści starego rewolwerowca.

Historia…

      Historia naszego protagonisty mogłaby być materiałem na niezły western (z gwiazdorską obsadą – „gwiazdorską” dosłownie, bo szeryf Pat Garrett Silas miał okazję spotkać największe legendy Dzikiego Zachodu. Jego ścieżka skrzyżowała się z drogą m.in. Jesse’ego Jamesa, Billy’ego the Kida czy Dzikiej Bandy pod wodzą Butcha Cassidy’ego i Sundance Kida – a to już pierwsza liga rewolwerowców wszech-czasów.

      Sama opowieść również trzyma poziom. Jest prosta. A do tego kończy się w dość zaskakujący sposób (jeden z dwóch!). Techland pokazuje, że potrafi pisać dobre historie!

Arsenał i bossowie..

       Arsenał nie jest, niestety, zbyt bogaty, ale wystarcza do komfortowej zabawy. Bossowie nie są przesadnie trudni, ale potrafią napsuć krwi, jeśli nie uważamy.

Rozwój postaci…

      Aby urozmaicić rozgrywkę, twórcy wprowadzili element rozwoju postaci. Za każde zabójstwo otrzymujemy punkty doświadczenia – więcej, jeśli zabijamy szybko i utrzymujemy mnożnik. Techland potrafi zrobić FPS-a – to trzeba przyznać. Gunslinger oferuje bezbłędną mechanikę strzelania, headshoty wchodzą jak marzenie, feeling broni jest bez zarzutu (istnieje wyraźna różnica  w wadze między dwoma lekkimi Quickshooterami a ciężkim karabinem zabijającym zwykle jednym strzałem) – czuć jak pociski trafiają przeciwników wśród bryzgającej juchy. Wymiana ognia jest szybka i diabelnie emocjonująca.

      Trafienia z kolei zobrazowano dziurami po kulach, jakie pozostają przez chwilę na popękanym ekranie. PD przekładają się na kolejne poziomy doświadczenia. Na każdym otrzymujemy jeden punkcik do  wydania na rozwój naszego rewolwerowca w jednym z drzewek. Tych są trzy:

  • Desperado (rewolwery i wszystko, co z nimi związane),
  • Traper (nastawiony na duże BUUUM z niekoniecznie dużego dystansu)  
  • Łowca (spec od walki na dużą odległość, z karabinami jest za pan brat).

      Działa to na zasadzie perków. Na każde drzewko składa się 12 perków - pozwala to dopasować parametry postaci do naszego stylu rozgrywki.

Czas…

      W dowolnym momencie możemy wbić Q na klawiaturze, aby wejść w tryb spowolnienia czasu. Wówczas wrogowie podświetlają się na czerwono, każdy nasz strzał zadaje większe obrażenia, dostajemy więcej punktów, a skoro wszystko porusza się w (znacznie) zwolnionym tempie, z nami na czele, to możemy spokojnie manewrować między kulami (zostawiają za sobą bardzo „matriksowe” smugi). Wygląda to niekiedy szalenie efektownie – szczególnie, gdy otacza nas kilkunastu oponentów.

W „samo Południe”…

      Pojedynki „w samo południe”. Łączy je jeden wspólny mianownik – są świetne. Naprzeciwko Silasa stają największe legendy Dzikiego Zachodu (tzn. te, których twórcy nie uczynili bossami). Kończące poziomy starcia podnoszą ciśnienie i wymagają maksimum zaangażowania. To gra nerwów. Stając twarzą w twarz z przeciwnikiem, staramy się utrzymać na nim celownik, zwiększając wskaźnik skupienia. Do tego manewrujemy dłonią przy rewolwerze, starając się trzymać jak najbliżej chwytu (co podbija szybkość, z jaką Greaves wyciągnie spluwę z kabury). Gdy serce zabije szybciej, możemy ruszyć jako pierwsi – ale wówczas zachowamy się niehonorowo. Możemy też poczekać, aż przeciwnik sam wyciągnie broń. Wówczas robimy to samo i jak najszybciej strzelamy.

      Zdarzają się też starcia Silasa z dwoma rewolwerowcami naraz. Jest to zrealizowane pierwszorzędnie i sprawia masę frajdy. Wrogowie potrafią wykorzystać (znaczną) przewagę liczebną, czasem przebiegają od osłony do osłony, ale zwykle po prostu brakuje im pomyślunku.

Okruchy Prawdy…

      Gra nie prowadzi nas za rączkę, a przynajmniej – nie zawsze. Czasem (głównie w terenie zabudowanym) możemy wykorzystać alternatywną drogę, aby zajść wrogów z boku lub ostrzelać ich z wysokości. Warto się rozglądać. Nagrodą są Okruchy Prawdy – rozrzucone po różnych zakamarkach stronice oraz skarby, które poszerzają zasób encyklopedii w głównym menu - Dzięki nim poznajemy liczne i bardzo ciekawe historie związane z Dzikim Zachodem, jego legendami i najsłynniejszymi wydarzeniami

Szkoda że nie ma…

      Multiplayera tu nie uświadczymy, jest za to tryb akcji, w którym przechodzimy wybrane fragmenty kampanii, starając się uzyskać jak najwięcej punktów.

Podsumowanie…

        Call of Juarez: Gunslinger nie miał ambicji stawać w szranki z nowym Battlefieldem czy Call of Duty. I słusznie. Tyle, że już dawno z żadną strzelaniną nie bawiłem się tak dobrze, jak z Gunslingerem, a już na pewno nie z ostatnimi BF-ami. To gra szalenie przyjemna, dynamiczna i klimatyczna!

Oceń bloga:
9

Komentarze (6)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper