POWER PIRAT#2 - Kuchnia Pirata !!.

BLOG
533V
POWER PIRAT#2 - Kuchnia Pirata !!.
Fox460 | 28.12.2018, 01:46
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
"POWER PIRAT" to nazwa która nie wzięła się znikąd, tekst który był zbyt długi aby go opublikować w całości, wpis który zaskoczył mnie reakcją tutejszych użytkowników tego portalu, gdyby nie chęci innych, ten blog nigdy by nie powstał. Tak więc ta notka powstała dzięki wam,  oraz waszym chęcią poznania pewnych historii i sytuacji z którymi kiedyś się spotkałem.

Na sam początek chciałbym napisać że bardzo miło zaskoczyła mnie reakcja użytkowników PPE na temat ostatniego wpisu o tytule „POWER PIRAT- Policja vs Piractwo”, nie spodziewałem się że blog się tak bardzo spodoba i że aż tyle osób będzie chciało jakąkolwiek kontynuację. Za to chciałbym bardzo podziękować, bo zmotywowaliście mnie, abym napisał dalszą część jak to wyglądało od strony piratów (która pierwotnie została wywalona!!).  Jednak nim przejdę do sedna tematu, dla tych którzy nie czytali pierwszej odsłony, zachęcam do przeczytania pierwszej części wspomnianej notki.

"POWER PIRAT #1- Policja vs Piractwo"

W odróżnieniu od poprzedniego wpisu, ten powstał błyskawicznie, nie ukrywam że nazwę nieświadomie podsunęli mi użytkownicy PPE. Jak to wszystko wyglądało od strony przeciętnego pirata, tutaj można o tym napisać bardzo dużo, jednak spora część uległa kasacji. Miała to być część poprzedniej notki, finalnie uznałem że blog byłby zbyt długi. O piratach miałem w ogóle nie pisać, choć są to moje osobiste doznania, bo znajomych którzy z tego żyli miałem całkiem sporo. Jednak skąd się wzięło samo piractwo, nie będę dochodził dokładnie skąd, bo tutaj trzeba było by zasięgnąć poza granice naszego kraju. Dlatego skupie się na naszej pięknej Polsce gdzie piratami i szmuglowanym sprzętem zasłynęło, no i miało się naprawdę dobrze.

Definicja „PIRAT” kojarzy się z nielegalnym oprogramowaniem, filmy, muzyka, gry,xxx,programy, ale nim jednak na dobre zagościli na giełdach komputerowych, handlarze musieli sobie jakoś dawać rady. Same giełdy i piraci z nimi powiązani, powstały właśnie przez  bazary/targowiska/giełdy samochodowych które z biegiem lat po prostu się zmieniały i ewoluowały.  A  nim weszła w życie ustawa o prawach autorskich, to jakoś trzeba było odróżnić pirata ?? skoro w sklepach sprzedawano kopie gier. Czarny rynek wykreował piratów w Polsce w latach 70/80 ubiegłego wieku, był on ogólnie powszechny. Jak można było piracić skoro wszystko było dostępne dosłownie od ręki. Kradzież i sprzedaż sprzętu RTV/AGD i nie tylko, nie bez powodu dziś mówi się że PIRAT = ZŁODZIEJ. Wiem że brzmi to brutalnie ale od ZŁODZIEI właśnie pirat się wywodzi. Wszystkie te bazary,targowiska giełdy samochodowe były mekką załatwiania czegoś na boku (czyt na lewo) RTV/AGD a potem oczywiście oprogramowaniem. A żeby coś załatwić na lewo trzeba było pierw to ukraść….. smutne ale prawdziwe.  

Bo tak  w kraju gdzie owa ustawa o prawach autorskich nie funkcjonowała (bo była ona w formie która nie wspominała nic a nic, o nielegalnym oprogramowaniu), tam czarny rynek kwitł i wszystko szło załatwić na boku, kradzione gry, programy, sprzęt do grania to wszystko mogłeś mieć od ręki, problemem była gotówka, gdzie ceny lewego sprzętu były o wiele wyższe, porównywalne do tych zza oceanu. Policja czasem przymykała na to oko, mając z tego korzyści jakieś gry, sprzęt itd.: jednak gdy przyłapano taką osobę ze sporym asortymentem miałeś prz%%$$#ne.  Dlatego nie każdego było stać na Atari  czy na ZX Spectrum, średnio na całe osiedle przypadały dwie osoby które miały jakiś sprzęt do grania, a czasem nie było go w cale.  W tym wszystkim, gdzieś tam dyskietki i oprogramowanie dodawane wraz ze sprzętem, albo sprzedawane osobno, kuriozalnie to brzmi ale pirackie dyskietki/kasety i inne nośniki sprzedawane były na czarnym rynku po niższej cenie, czyli złodziej okradł złodzieja i sprzedawał. Takie paradoksy tylko w Polsce :D już nie wspominam że wiele podróbek sprzętu napływało do nas od naszych rosyjskich sąsiadów.

W lutym 1994 ogłoszono że w życie ma wejść ustawa o prawach autorskich, wcześniejsze  ustawy z lat 1952 czy 1975 roku były niczym, wobec nowej nadchodzącej na tamte czasy ustawy dotyczącej praw autorskich, finalnie w maju 1994 roku obowiązywała nowa obszerna wersja ustawy która była lepszą wersją ustawy z 1975 roku, oddzielała ona piractwo od czarnego rynku, tak piraci byli osobną komórką która była na celowniku policji w późniejszych latach, oczywiście nie od razu bo pierwsze miesiące po prostu nic się nie działo. Piractwo wyszło z cienia, nie mogło dłużej się ukrywać, ani tym bardziej jawnie sprzedawać w sklepach nielegalnego oprogramowania,  na półkach sklepowych pojawiały się legalne produkty, gry, filmy, muzyka, programy. Piraci byli zdani sami na siebie, prawo nie stało dłużej po ich stronie, co nie oznaczało że od razu do akcji wkroczyła prewencja i zaczęła trzepać piratów. To właśnie są moje lata, które doskonale pamiętam, dopiero naloty były organizowane w połowie  1995 roku czyli kilka miesięcy po uchwaleniu ustawy.

Nawet twórcy gier, nie mogli jawnie robić KOPI/KLONA tej samej produkcji ze zmieniona nazwą. I mam tu na myśli nie gry która czerpie podobne mechaniki, a jest tą samą grą w skali 1:1 na innym sprzęcie niż oryginał, różniąca się tylko nazwą. Czarny rynek to jeden problem, piractwo stało się drugim problemem. Najpierw wyprzedano to co się miało, aby potem można było sensowniej funkcjonować, mam tu na myśli że piszę to z punktu pirata. Cały asortyment mający w zasięgu ręki najlepiej było sprzedać, aby móc rozwijać się dalej jako Pirat/handlarz/sprzedawca nielegalnego oprogramowania. W tym wypadku nagrywarki/stacje dyskietek i nie tylko było czymś bez czego nie szło funkcjonować i przede wszystkim zarabiać, bo o kasę się tutaj rozchodziło. Absolutnym standardem był fakt że nie sprzedawałeś na swoim rejonie, czyli z miasta w jakim się wychowywałeś. Jeżeli byłeś z np.: Katowic/Sosnowca to sprzedawałeś w Bytomiu/Chorzowie albo innych miastach sąsiadujących, a jeżeli miałeś własny środek transportu to najlepiej jeszcze dalej.

Co jest bardzo ważne, większość piratów sami byli graczami, wiedzieli co sprzedają, jak rozmawiać z ludźmi, jak się zareklamować na bazarach, na giełdach, na co dzień. Byli to po prostu fani i sympatycy gier video, dlatego też giełda miała ten niepowtarzalny klimat.

Ci najodważniejsi dorabiali w osiedlowych sklepikach, tak zwanych KLUBACH, mieli oni zazwyczaj średnio po  15-18 lat. Kluby tylko z nazwy,  nie chodzi tu o klub gdzie można się napić, a klub który był często na osiedlach czymś w rodzaju osiedlowych schadzek pewnej grupy ludzi, aby pogadać, pograć w karty coś porobić gdy na dworze brzydka pogoda. Tego typu miejsca powstawały w blokach, dokładnie to w węzłowniach(mogłem tutaj przekabacić nazwę), suszarniach albo też pralniach/pomieszczeniach gospodarczych (miejsce gdzie każdy lokator mógł znosić swoje graty). Nie bez powodu wspominam o tych miejscach, nastoletni pirat  właśnie w tych miejscach często korzystał z przygotowań w tygodniu, aby w weekend wybrać się na giełdę i coś upchnąć. Jednak prawdziwymi wymiataczami byli tak zwani studenci w wieku 19-25 lat gdzie przygotowywali się cały tydzień.  

Powiem bez ogródek, szło na tym solidnie zarobić. Nie raz była taka kasa, że JASIU zarobił przez weekend tyle co jego rodzice przez miesiąc. Całe zarobione pieniądze szły oczywiście na rozwój swojego nielegalnego interesu, mieszkali oni już w kawalerkach z dala od domu, bądź z kimś jeszcze (np.: dziewczyna albo współlokator który był pomagierem). Ja pamiętam jak dziś, jak znajomy kupił swoją pierwszą nagrywarkę na PCta za którą zapłacił 1299zł. Na Amigę/Atari itd.: nie trzeba było mieć super sprzętu do przegrywania, w późniejszych latach na PC to już była wyższa szkoła jazdy.

Będąc piratem, mając wytworzone zaplecze w postaci znajomych którzy zajmowali się tym samym czyli piractwem, mając rodziców którzy pracowali w Policji, miało się naprawdę szerokie możliwości. Mogę to napisać bez najmniejszych wątpliwości, takie osoby miały łatwiej się utrzymać i uniknąć wszelkich konsekwencji, niż typowy pirat obracający się w swoim środowisku.

Konkurencja była brutalna na tamten czas, ktoś kto wiedział jak/gdzie/kiedy odbędzie się przysłowiowy nalot, nie dawał absolutnie znać innym (o tym się nigdy nie gadało głośno). Sprzedawało się co miało się sprzedać, zmywało się i najczęściej gdzieś z oddali patrzyło się jak Policja robiła swoje, ocierało się czoło z potu odwracało się na pięcie i wracało do domu z zyskiem a nie stratami. Albo inna opcja , nie przychodziło się tego dnia na giełdę komputerową. Mało który pirat był na tamte czasy na tyle bezczelny, aby przenosić to na czym zarabia w weekendy, do domu i oficjalnie przy rówieśnikach kopiować/przegrywać/nagrywać/rozpowszechniać. Co innego jeżeli byliśmy konsumentem, a co innego kiedy na tym zarabialiśmy.  Nie znam absolutnie żadnej osoby która robiła by to jawnie, zazwyczaj takie osoby albo robiły to poza domem rodzinnym, albo też w swoich kawalerkach/klubach. Oczywiście w środowisku piratów były tak zwane „Cwaniaczki” czyli osoby które chwaliły się wszystkim, przechwalały się sprzętem oraz możliwościami jakie posiadali. Tacy najczęściej w pierwszej kolejności lądowali za kratami i byli łapani.  Oczywiście nie od razu każdy lądował na dołku, bo często policja z początku nie miała jak sprawdzać oprogramowania, lecz potem cała struktura ogołocenia pirata była bezwzględna. Miałeś dyskietki, miałeś ich setki co z tego że nie szło tego sprawdzić, oddawałeś wszystko posiedziałeś trochę na komendzie/posterunku policji i cię wypuszczano (tak było na początku, potem już tak fajnie nie było).

"W 1998 roku te drzwi zostały prawie złamane w pół przez prewencję, przez co zamek,klamka zostały wymienione. Boazeria zdobi i jednocześnie ukrywa pęknięcie drzwi,z jednej jak i drugiej strony "

Zaś dojście do typowego cwaniaczka który gdzieś tam przegrywał gry w kawalerce, było banalnie proste, policja nie miała z taką osobą najmniejszych problemów, proceder wytępienia takiej osoby trwał dłużej, bo trzeba było wszystko uregulować z prawem, wystosować odpowiednie pisma i nie tylko, a potem robiło się przysłowiowy wjazd na chatę i konfiskowało się wszystko co z piractwem było związane. Takich akcji było niestety mało, bo trwało to dość długo i nie zawsze się sprawdzało, dużo łatwiej było zrobić nalot na dziuplę w postaci sklepiku osiedlowego, bo nie trzeba było mieć żadnych pozwoleń po prostu nic.  W swoim życiu widziałem dwa razy taki nalot, jeden spokojny drugi już dość stanowczy i że tak napiszę gwałtowny. Nie ukrywam że za nastolatka to trochę się bałem, bo  akcja działa się blok dalej gdzie wszystko obserwowałem z okna od znajomego, a innym razem likwidowano właśnie KLUB gdzie sprzedawano dyskietki z grami i oprogramowaniem pirackim, to był właśnie ten gwałtowny moment gdzie cały blok słyszał iż coś się dzieje. Aaa drzwi poleciały z hukiem, no i nie było już śmiesznie. Zwłaszcza że owe drzwi  otwierały się  do siebie, a nie do środka, całe drzwi pękły w pół a potem zostały obite grubą boazerią. Do dziś tam stoją a zdjęcie możecie zobaczyć powyżej, potem była tam siłownia a teraz znowu jest pomieszczeniem gospodarczym jak za dawnych lat.

Lata gdzie jeździło się na giełdy aby się dedukować w swoim hobby, porozmawiać, poznać ciekawych ludzi,  zaczynały przemijać . Ustawa wdała się na tyle we znaki, że piraci sprzedawali na zewnątrz, nie mieli już swoich stoisk w środku, jak opowiadał mi mój znajomy -„Nastała era ciężkich czasów, gdzie musieliśmy marznąć/moknąć na zewnątrz. A tylko od czasu do czasu, bądź jak było miejsce, chodziliśmy wewnątrz giełdy komputerowej aby komuś coś proponować, udawaliśmy kupców a sami po cichu oferowaliśmy innym gry”. Sprzedawali innymi słowy na uboczu, bo stoiska zajmowali ludzie którzy sprzedawali oryginalny hardware, części/czasopisma/gry/programy. Era nośnika CD-ROM wyparła wszelkiej maści dyskietki, kartridże i inne nośniki. Pamiętam tą erę składaków gdzie na jednym CD znajdowało się około 20 gierek okrojonych z cut-scenek oraz dźwięków i filmików. Miałem i mam jeszcze dwie takie płytki, a na pierwszej stronie widniała lista gier.  

Wszystko z czasem się zmieniało, płyta CD kosztowała średnio 80zł potem ceny stopniowo spadały do 60/40/20zł. Nikt nie miał towaru przy sobie, jak napisałem w poprzednim blogu, takowe mieli w samochodach albo gdzieś na uboczu, bądź nawet w domach. Byli ludzie którzy mieszkali bardzo blisko giełd i wręcz lecieli do domów aby przynieść jakiś tytuł.

Czasy piractwa się zmieniały, każdy handlarz miał już ładny segregator z coverem gry i krótkim opisem, miał pełny cennik i gdy już wybraliśmy listę gier przychodził w przeciągu 10-15 min z grami. W latach 2002-2003 giełdy powoli zaczęły upadać, z tego względu że sprzedawali ludzie którzy nie mieli zielonego pojęcia co sprzedają, segregatory z grami znikły a zamiast nich pojawiały się bieda listy, czyli biała kartka w formacie A4 i od 1 do 100 tytułów gier  wypunktowanych oraz jaki był to gatunek, i ile CD no i oczywiście jaka cena. W tamtych czasach czyli już po 2002 roku to nie byli już nawet gracze, często mieli swoje dwa pieski tak zwanych gońców, zazwyczaj były to dzieciaki 14-15 lat i takowym był mój znajomy, który potem został złapany przez policję i miał sprawę w sądzie. Gry sprzedawały dresy/karki/sebixy, albo jakieś oszołomy, nie warto było robić z takimi interesu, konkurencję po prostu zastraszali jak mojego znajomego, który jeszcze w latach 2001-2004 sprzedawał gry ale na terenie swojego miasta, taki kark powiedział mu jasno, "sprzedajesz po 15zł za płytkę, bo jak nie to wp^^%$%3ol" (a on sprzedawał po 5zł za płytkę).

Gdzie taki sebix sprzedawał za 10zł, niby głupi ale podstawowe liczby znał, potem naprawdę na giełdzie była już wolna amerykanka, nawet w czasach kiedy to jeszcze pasjonaci handlowali grami, zdarzały się przypadki podkładania tak zwanych świń, były na to różne sposoby. Już po 1998 roku szło dostrzec że konkurencja była niczym innym jak wyścigiem szczurów, wywalenie piratów na zewnątrz zmuszało ich do ciosów poniżej pasa. Ale o tym opowie już mój znajomy, z którym zamieniłem kilka słów, jak zawsze żadne imię i nazwisko w tym blogu nie padnie, dlatego będą standardowe ksywki. Mogę tylko podkreślić, że ciężko było mi się do niego dostać, a i przypomnienie mu o jego kliencie też trochę zajęło czasu. Tak oto po osobach drugich a nawet trzecich dorwałem dawnego sprzedawcę piratów, wspominałem o nim w poprzednim wpisie POWER PIRAT. Gdy już mnie sobie przypomniał był bardzo zaskoczony że chcę z nim rozmawiać o tamtych latach.

Poniżej znajduję się krótki wywiad (kliknij w spoiler dla rozwinięcia)

[spoiler] Fox460: Tak więc byłeś na rynku pirackim dość długo bo dopiero zszedłeś z niego około 2005 roku i stałeś się współzałożycielem jednej ze stron internetowych. Gdzie poszedłeś z tak zwanym „duchem czasu” i przeszedłeś na inną formę piractwa….

Piękny: Dokładnie tak, próbowałem jeszcze jakoś na giełdach katowickich i dalej jakoś się utrzymać, no ale nie dało się. Ludzie byli coraz to bardziej agresywni, handel piratami był coraz to mniej opłacalny. Często bywało tak że wychodziłem na zero albo na lekki minus, ale częściej po prostu na zero.

FoX460: Czyli po prostu nic na tym nie zarabiałeś ??

Piękny: Niestety tak.

FoX460: Jak to było kiedyś pamiętasz te czasy, utkwiło ci coś naprawdę ważnego, albo coś takiego przełomowego, bo w końcu jesteś starszy ode mnie i to dość sporo.

Piękny: No ale aż taki stary to nie jestem [śmiech]. A tak całkiem poważnie, to były naprawdę piękne czasy nie tyle że szło zarobić solidne pieniądze, a tutaj nie wyolbrzymiam bo tak było. Czy był jakiś ważny moment, chyba jak kupiłem swoją pierwszą nagrywarkę za kosmiczne pieniądze [ śmiech]. Ale tak całkiem na serio, to chyba era PSXa tak zwanego szaraka, pamiętam że była na to niezły szał, nawet ludzie chodzili do nas i pytali, czy nie mamy skądś załatwić taniej tej maszynki do grania.

FoX460: Szukali gdzie indziej niż w sklepach??  

Piękny: Oczywiście, było nawet kilka grup na giełdzie która sprowadzała PSXa do Polski, bo miała znajomych, ci sami ludzie wcześniej sprowadzali w latach 80tych Amigi/Atari czy nawet podróby SNESa od ruskich, oni od tego zaczynali, przy takich ludziach można było czuć się jak pionek.

FoX460: Miałeś jakieś sposoby aby zaistnieć na giełdzie, stać się bardziej rozpoznawalnym ??, aby przyciągnąć potencjalnych kupców.

Piękny: Tak było to trudne, ale  trzeba było zrobić obeznanie terenu, co kto sprzedaję na jakie platformy. A najlepiej właśnie od tych którzy załatwiają kradzione sprzęty. Bo wtedy ktoś komuś załatwiał przykładowo Commodore 64 czy NESa/SNESa, Atari czy inny sprzęt do grania, ty mogłeś stać tuż obok i zachęcić go do kupna. A to działało, bo kto by się oparł pokusie że posiadasz fajne gry, na sprzęt który właśnie zakupił.

FoX460: ALE  taki NES czy inna maszynka w połowie lat 80tych był czymś niespotykanym, więcej było podróbek od ruskich, niż typowych oryginałów.

Piękny: To też prawda, dlatego taki NES na lewo kosztował naprawdę fortunę, jak sobie zaklepałeś takich klientów, to naprawdę potrafiłeś na nich solidnie zarobić, bo przychodzili tylko do ciebie, jeszcze jak znałeś się na grach, potrafiłeś o nich opowiadać i przede wszystkim dobrze bajerować, to miałeś ich w garści.

FoX460: Bajerować czyli, mówiłeś coś niezgodne z prawdą??

Piękny: Broń boże, takie działania doprowadzały tylko do utraty takiego klienta, bajerować miałem tu bardziej na myśli opowiadać na tyle dobrze, żeby pokazać klientowi swoje emocję, że gra jest warta tych pieniędzy.

FoX460: Dużo pamiętasz nalotów/łapanek przez policję ??

Piękny: Sporo, jedne były spokojne inne bardziej gwałtowne i powiedziałbym hardkorowe. W zimę w glanach naprawdę ciężko się Sp^%%$3ło przed „Policją”  bo było naprawdę ślisko, wtedy to były zimy nie to co teraz.

FoX460: Właśnie zastanawia mnie jedna rzecz, skąd ksywka „Piękny”??

Piękny: [Śmiech] bo kiedyś byłem piękny !![ śmiech]. Prawda jest jednak bardziej bolesna i krwawa, dostałem w dziuba przez jednego z policjantów, młody byłem gwałtowny uciekałem dostałem tak że nie miąłem dużych obrażeń. Sam wtedy się rzucałem i stawiałem opór, a ślisko było i wybiłem dwa ząbki.

FoX460: Dlatego piękny bo potem nosiłeś dwa pozłacane zęby….

Piękny: No powiedzmy, niby pięknie w nich wyglądałem [śmiech]

FoX460: Co było potem ?? lata 90te i dalej.

Piękny: Było coraz to trudniej, po ustawie właśnie kiedy miąłem ten upadek, wiedziałem że łapanki i naloty policji to nie jest spacer po parku. Powoli po 1998 roku pasja przeradzała się w typowe podchody, jeden nagadywał na drugiego aby nie kupował od handlarza „A” bo ten ma wirusy w grach, ludzie byli wtedy ciemną masą, no nie okłamujmy się. Nie mówię że jestem jakimś wielkim znawcą, bo grami się już nie interesuję mam inne pasję, ale nie znali się na typowym sprzęcie i grach. Można było im wcisnąć naprawdę wszelaki kit, klienta szło stracić naprawdę w proste sposoby.

FoX460: Jakie jeszcze były stosowane nieczyste zagrywki wobec konkurencji??.

Piękny: Było ich cała masa, ktoś  przyszedł by jako klient do danego handlarza i udawał pirata, wtedy taka osoba zaciekawiona kupnem nagle zagadywała do potencjalnych kupców i zaczynała się mądrzyć, starała się przechytrzyć samego sprzedającego, próbując mu wmówić że nie ma racji, a prawdziwym chamstwem było gdy zaczynał namawiać i polecać konkurencję.

FoX460: Udawało się??

Piękny: Na nowych klientów tak, na moich stałych bywalców nie, bo wiedzieli u kogo kupują, znali mnie jako tako. Wiedzieli że nie sprzedam im trafnych gier, czasem nawet takich sępów odpędzali.

FoX460: Tak na nich mówiliście sępy??

Piękny: Tak bo zlatywali się jak sępy, próbując coś wskórać, namawiając, szykanując psuć po prostu interes.

FoX460: Jak już piractwo się powoli kończyło na giełdach głównie przez Internet, to co zrobiłeś ??.

Piękny: Starałem się jeszcze utrzymać mój tonący kuter, który był moim interesem. Systematycznie wszystko traciłem, miałem swoje stoisko wewnątrz giełdy, po ustawie z 1994 roku w 1996 roku mnie stamtąd wy^%^$#li bo nie było tam miejsca na nielegalnych, tak na nas wtedy mówiono "nielegalni". Na dworze interes szedł gorzej ale szło jeszcze wyżyć…

FoX460: Pracowałeś wtedy ??

Piękny: Jasne, piractwo i handel gierkami było tylko dorabianiem. Od poniedziałku do piątku normalna praca, a w piątek przygotowania na sobotę i niedzielę. W późniejszych latach jak już giełdy komputerowe wyraźnie upadały, to tylko w niedziele.

FoX460: Jak skończyła się twoja przygoda z giełdami, bo bywałeś na terenie całego śląska.

Piękny: Dobrą masz pamięć [śmiech], no tak jak straciłem swoje stoisko w Katowicach, to potem co tydzień bywałem na różnych giełdach. Wtedy już miałem samochód to mogłem sobie pozwolić pojechać raz tu, raz tam. Czasem nawet gdzieś dalej poza Śląsk, pokazać się pierwszy raz zareklamować. Przygoda z giełdami skończyła się w momencie kiedy karki wbiły na podwórko. Wtedy były niefajne sytuację…..

FoX460: Jakie ??

Piękny: Zastraszanie/wygrażanie, groźby o pobicie, było wiele nieprzyjemnych sytuacji.

FoX460: Doznałeś jakiś „niefajnych sytuacji”

Piękny: Ja nie, ale znajomemu grozili że rozwalą mu auto jak się szybko nie zwinie.

FoX460: Innymi słowy było do dupy ??

Piękny: Tak, było o tyle źle że była to typowa walka o przetrwanie, potem zostały już tylko dresy. Pasja i ten klimat giełd gdzieś tam uleciał, już nawet wtedy nie organizowano łapanek ani nalotów, bo było to nieopłacalne.

FoX460: Jakieś nowe metody ??

Piękny: Policja chodziła po cywilu i tak namierzali potencjalny cel, często łapiąc właśnie gońców. Bo byli najłatwiejszym celem, nie byli twardzi i szybko wymiękali.

FoX460: Byłeś współzałożycielem nie istniejącej już strony, możesz coś o niej powiedzieć, nazwa jak powstała itd.:

Piękny: Na pewno nie powiem jak powstała, bo musiałbym o tym gadać i gadać. Ale powiem ci że ze znajomymi wpadliśmy aby przejść na darmową formę dystrybucji piratów. Założyliśmy stonkę Unlegal Arena, wtedy jak policja działała jeszcze w terenie, a piractwo w sieci nie było jeszcze na celowniku, powodziło nam się całkiem dobrze.

FoX460: Były z tego pieniądze ??

Piękny: Z początku nie, bo musieliśmy jakoś zaistnieć w sieci, to była dla nas nowość. Rozwinęliśmy się dość poważnie, że w 2005 roku zdobywaliśmy praktycznie każdą nowość która potem była na naszej stronie. Później były dobrowolne dotacje i z tego utrzymywaliśmy stonkę.

FoX460: Były potem jakieś komplikację prawda..

Piękny: Tak boo potem trzech z pięciu znajomych odeszło i stronę było ciężko utrzymać, ale nawiązaliśmy współpracę z innymi ludźmi którzy mieli lepsze pojęcie i zmieniliśmy nazwę strony z Unlegal Arena na Freeshit, mimo iż jakoś to prosperowało, to ja wraz z innym znajomym postanowiliśmy sprzedać naszą stronę.

FoX460: Tak po prostu ??

Piękny: Poniekąd tak, boo nowi członkowie mieli od samego początku całkowicie inną wizję strony, chcieli zrobić z niej muzyczną stronę, gdzie publikowali by z tego co pamiętam, nielegalną muzykę zamiast gier. Poszliśmy na to i za śmieszne pieniądze pozbyliśmy się strąki. A z tego co wiem, od 2010 roku ona już nie prosperuję, tak więc oddaliśmy im konającego trupa.

FoX460: Pamiętasz jak pierwszy raz do ciebie przyszedłem ??.

Piękny: Jako bajtel pewnie, ile wtedy miałeś lat ?? 12-13??, kupiłeś u mnie Mortal Kombat 4 i Blood 2.

FoX460: 12 [śmiech]

Piękny: No właśnie, wtedy ani nie wiedziałem że twoja rodzinka jest z pod znaku prawa. Akcja na giełdzie w 1999 roku pozostała w mojej pamięci do dziś.

FoX460: Już wtedy handlowałeś grami na PSXa i PC'ta.

Piękny: Tak wtedy górował PSX i PC, dwie najbardziej opłacalne platformy dla mnie. Potem jeszcze PS2 było, też jakoś to szło.

FoX460: Dzięki za te kilka minut rozmowy i poświęconego czasu, dorwanie ciebie było niemałym wyzwaniem.

Piękny: Ja też dziękuję, trzymaj się tam jakoś.[/spoiler]

"Stara składanka z pirackimi grami, na jednej płycie CD-Rom"

Ludzi z tamtego okresu znam naprawdę niewielu, po sznurku aż do kłębka doszedłem do ostatniego z możliwych z mojego grona znajomych, którzy pamiętali tamte czasy. To było fajne doświadczenie, aczkolwiek trochę czasu musiałem poświęcić by dojechać w pewne miejsca. Do innego charakterystycznego miejsca niestety nie udało mi się dostać, a szkoda bo było bardzo klimatyczne. A po dziś dzień czas w tym miejscu się zatrzymał. Bardzo wielu starych znajomych odmówiło mi komentarzy na ten temat, gdyż mieli oni spore problemy z prawem. Czasy giełd komputerowych miały naprawdę klimat, który potem gdzieś tam się stracił. Jak to powiedział Piękny ”Jesteś jedną z ostatnich osób, które chciały rozmawiać o giełdzie i piractwie” – coraz mniej ludzi pamięta o tamtych czasach, warto o nich przypominać, dzielić się swoimi doświadczeniami.

Myślę że wywiązałem się z obietnicy, wpis  powstał dość szybko, jest on 2x razy dłuższy od poprzedniego, choć i tak nie wygląda tak jakbym tego chciał, kto wie może jeszcze kiedyś powrócę do tego tematu w nieco innej formie. Pierwotnie nie miało być wywiadu, realnych zdjęć choć tych jest mało to mam nadzieje że te „ciekawostki” kogoś zainteresowały. Oczywiście na ten temat, można by naprawdę sporo jeszcze napisać, bo sytuacji było bezliku. Z pewnością ten blog jest mniej ciekawy niż poprzedni (ja tak uważam). Dzięki za przeczytanie i za poświęcenie odrobinę czasu.  No i wszystkiego najlepszego w nowym roku, bo to już ostatni wpis w 2018 roku, więcej już nie będzie, a pomysły na kolejne wpisy jeszcze jakieś są, a czy POWER PIRAT w 2019 roku powróci, to się okażę. Jeszcze raz dzięki za przeczytanie, mam nadzieje że w jakimś stopniu was notka zadowoliła, do napisania w przyszłym roku cześć.   

Oceń bloga:
58

Komentarze (32)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper