Bo każdy ma w sobie odrobinkę szaleństwa.

BLOG RECENZJA GRY
1070V
Bo każdy ma w sobie odrobinkę szaleństwa.
Abi | 10.05.2015, 18:03
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Motyw Alicji jest bardzo znany na całym świecie. Bo któż nie kocha słodkiej małej dziewczynki, która trafia do magicznej krainy w pogoni za białym królikiem (kotem), w której smaczne ciasteczka i herbatka... zamieniają się w krwiożercze maszyny do zabijania. Alicjo, czas na ratunek Krainy Czarów!

Powrót Szaleństwa.
 

Alice: Madness Returns nie jest pierwszą grą, która wykorzystuje motyw z książki Lewisa Carolla. Nie jest też bardzo znana, ani rozpoznawalna, a jednak ma w sobie coś, co nie pozwoli wyprzeć jej z pamięci, gdy już raz się z nią zetkniemy. Mowa tutaj o tytułowym szaleństwie. Ono powraca nie tylko dlatego, że jest to kolejna gra związana z panem o skromnym imieniu American McGee (przyjmuje się, że MR jest sequelem American McGee's Alice), ale powraca także w każdej poznawanej przez nas lokacji, w każdym bohaterze i odkrywanym skrawku historii Alicji. Życie naszej bohaterki w grze różni się znacząco od tej książkowej wersji, zaczynając od drobnych detali takich jak fakt, że wiktoriańska Alicja goni białego kota zamiast królika, do coraz większych różnic związanych z jej rodziną i przeszłością. Nadaje to grze niewątpliwie ciężki klimat przepełniony terrorem i strachem.

 

Kraina Czarów pełna latających świń i wrzącej herbatki.

 

W grze znajdziemy dwie główne lokacje - wiktoriańską Anglię oraz Krainę Czarów. Obie są mroczne, przepełnione przemocą, krwią i szaleństwem. "Dom" naszej bohaterki to Rutledge Asylum, czyli krótko mówiąc przytułek dla obłąkanych. Alicja trafiła tam po pożarze, który zabrał nie tylko jej prawdziwy dom, ale i rodzinę. Nie mogąc poradzić sobie z tak traumatyczną sytuacją, odnajdywała pomoc (z lekką sugestią psychologa) w Krainie Czarów. Teraz role się odwróciły i to Kraina Czarów potrzebuje pomocy Alicji. Nasza bohaterka musi zebrać wszystkie swoje wspomnienia, aby zrozumieć co tak naprawdę się wydarzyło w jej życiu. Co za tym idzie, świat realny co chwile przeplata się ze światem fantazji, powodując jeden wielki mętlik i... szaleństwo.

 

Cały świat gry jest jedną wielką, mroczną, gotycką fantazją. Lokacje w Krainie Czarów są podzielone tematycznie, każda ma jakiś temat przewodni jak np. Cardbridge (card  - karta + bridge - most) w której szybujemy w przestworzach z pomocą kart do gry. Poziomy są przemyślane, ciekawe, niekiedy wymagające zręczności i szczęścia, dzięki czemu gracz nie znudzi się, a zawsze będzie czekało na niego jakieś wyzwanie. Graficznie nie jest to najpiękniejsza gra w jaką grałam (rok 2011), ale wszelkie cienie, mgły. mroczny zamek królowej czy dom dla obłąkanych w wiktoriańskim Londynie wyglądają świetnie i są w stanie napawać strachem.

 

 

O latających świnkach napisałam nie bez powodu. W czasie gry musimy zbierać nie tylko wspomnienia Alicji, ale także... świńskie ryjki. Żeby być dokładnym, świńskie ryjki ze skrzydełkami, które należy zestrzelić pieprzniczką. Brzmi wystarczająco szalenie? Witam w Krainie Czarów. Żeby było jeszcze ciekawiej nikt nie przywita nas gorącą herbatką, ponieważ czajniczki z wielkim okiem uważnie obserwują każdy nasz ruch i strzelają w nas wrzątkiem. Wrogowie są urozmaiceni, wymagają różnych typów broni oraz wielu strategii, co oczywiście ląduje na plusik.

 

Madness is not a state of mind. Madness is a place...

 

... czyli szaleństwo nie jest stanem umysłu, ale miejscem. Cytat pochodzi z trailera tej gry, ale świetnie opisuje odkrywaną przez nas Krainę Czarów. Oczywiście, nie jesteśmy zostawieni sami sobie, a z pomocą przychodzi nasz przewodnik Kot z Cheshire.

 

 

 

Tylko czy jakikolwiek przewodnik pomoże nam w tym mrocznym, szalonym świecie? Ironiczny towarzysz bardzo często wprowadza więcej zamętu niż pomocy, ale na pewno dodaje smaczku do całej rozgrywki.

 

Jeśli chodzi o system walki, do dyspozycji mamy kilka broni, które znacznie różnią się od siebie co wprowadza miłe urozmaicenie. Mamy bronie zarówno krótkodystansowe jak lekki i szybki w użyciu Vorpal Blade, ale jak i te strzelające na odległość jak... Teapot Cannon. W naszym arsenale znajduje się jeszcze parasolka, która służy nam za tarczę oraz bomba zegarowa w kształcie króliczka, czyli wszystko utrzymane w klimacie Krainy Czarów. No... może troszkę poza tym pierwszym mieczykiem.

 

 

Zjedz mnie, albo ja zjem ciebie!

 

Ciekawym rozwiązaniem są dodatkowe umiejętności, które dostajemy poprzez zmianę stroju Alicji. Sukienki, nawiązują stylem do różnych bohaterów, tak więc mamy sukienkę Szalonego Kapelusznika, Białego Królika czy Kota z Cheshire. Dla przykładu, dzięki tej pierwszej, Alicja nie traci punktów życia, tylko małe ząbki, które można wykorzystać do ulepszenia broni. Ważnym trybem jest również Histeria. Jest to umiejętność, której możemy użyć w momencie, gdy Alicja posiada ostatnią różyczkę życia (pasek życia jest zaprezentowany przez pączki róż). Wpada ona wtedy w szał, jest nietykalna i zadaje o wiele więcej obrażeń swoim przeciwnikom. Jest to swego rodzaju dopalacz, który trwa przez określony czas i świetnie przydaje się na cięższych przeciwników i większe grupy potworów.

 

Nie mogę oczywiście, nie wspomnieć o zmniejszaniu się Alicji (w grze nazwany Shrink Sense,  który w bardzo wolnym tłumaczeniu może oznaczać... zmysł skurczania?). W książce Alicja trafia do zamkniętego pokoiku, w którym na stole znajduje się buteleczka z podpisem "wypij mnie". Dzięki wypiciu magicznej mikstury Alicja zmniejsza się i przechodzi przez dziurkę od klucza. W grze sytuacja jest bardzo podobna, bohaterka ma możliwość skurczenia się, dzięki czemu odkrywa ukryte skarby, znajduje niewidzialne platformy czy malunki na ścianach. Ciasto z napisem "zjedz mnie" również pojawia się w czasie rozgrywki, ale na tej informacji się zatrzymam, żeby nie uchylić zbyt dużego rąbka tajemnicy. (ach te spoilery...)

 

Muzyka nie zapadła mi specjalnie w pamięć, służyła jako dobre tło dla akcji, mroczne instrumentalne melodie wpasowały się w klimat gry. Dla przypomnienia odsłuchałam sobie OST, ale poza faktem, że niektóre utwory są tak samo przerażające, jak niektóre lokacje nic więcej do dodania nie mam.

 

Oczywiście, jak to zwykle bywa robaczki znalazły swoje miejsce i w Krainie Czarów. Bugów jest kilka, niektóre związane z crashem gry, gdzieś kiedyś słyszałam o problemach z zapisem, ale więcej sobie nie przypominam. Tekstury czasami pozostawiają wiele do życzenia (dotyczyło to chyba głównie wersji konsolowych), ale nie jest aż tak źle. Dodatkowo, niestety nie ma polskiej wersji językowej (chyba, ze fanowskie spolszczenia), a szkoda, bo gra jest naprawdę tego warta; trafiłaby może w ten sposób do większego grona odbiorców.

Oceń bloga:
1

Atuty

  • wykorzystanie znanego motywu w innym wydaniu
  • bohaterowie i wrogowie
  • piękne, przerażające i zróźnicowane lokacje
  • ciekawa fabuła, przeplatanie się dwóch światów

Wady

  • graficznie to różnie bywa
  • bugi i parę niedociągnięć
  • muzyka pasuje, ale nie zapada w pamięć
  • niektórym może przeszkadzać brak polskiej wersji językowej

Abi

Gra wciąga szalenie, nie tylko przez kreację świata, ale i fabułę. Nie jest to gra idealna, ale warta tych kilku godzin, zwłaszcza, że niedoceniona. I pamiętajcie... wszyscy jesteśmy szaleńcami.

7,5

Komentarze (15)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper