Batman: Arkham Origins - recenzja gry

BLOG RECENZJA GRY
1549V
Batman: Arkham Origins - recenzja gry
Pgrus | 23.03.2015, 14:29
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Na początku było całkiem nieźle. Efektownie wykonane menu główne, grafika na wysokim poziomie, plus świetny motyw przewodni. Utkwił mi w pamięci, a każde odpalenie gry wiązało się z jego odsłuchaniem i wprowadzeniem się w klimat.

Fabuła też miała niezłe wprowadzenie. Działo się dużo, i to w szybkim tempie. Za wprowadzenie do rozgrywki autorzy zasługują na dużego plusa. Szkoda, że to pierwsze wrażenie zostało trochę nadwyrężone przez bugi, i to zaraz po wejściu w kostium Batmana. Postać zamiast dostojnie szybować zaczęła się zachowywać jak za starych (nie)dobrych czasów polskich skoczków narciarskich, którzy zaraz po wyjściu z progu chcą jak najszybciej wylądować. Tak więc Mroczny Rycerz zaczął podrygiwać w locie jak paralityk. Na szczęście takie sytuacje zdarzały się rzadko. Co ciekawe, na początku grania w Arkham Origins, odniosłem wrażenie, że oprawa graficzna jest wyraźnie gorsza do poprzedniczki. Rozdzielczość nie taka, jak w Arkham City, a w poruszaniu postacią występuje pewna sztywność. Z czasem przyszło mi do głowy, że to wina innego oświetlenia. W poprzedniej grze o Batmanie, mieliśmy do czynienia z kolorowymi światłami, obowiązkową dawką kiczu z racji toczenia walki z Panem J. i jego psycholożką. Tutaj mamy dużo śniegu, dużo szarzyzny. Co za tym idzie, klimat stał się jeszcze mroczniejszy. Zwłaszcza przy rozwiązywaniu zagadek kryminalnych.

Poświęcę trochę miejsca, aby opisać ten element rozgrywki. Batman, jako że jest Najlepszym Detektywem Na Świecie, bo nie musi używać mózgu, skoro ma takie fajoskie gadżety, oprócz obijania ryjów bandzie osiłków, stara się rozwikłać zagadkowe zgony. Naturalnie, pomaga mu w tym tryb detektywa, z wbudowanym skanerem. Oprócz standardowego szukania dowodów, twórcy dodali możliwość przewijania do przodu, bądź wstecz, symulacji potencjalnych wydarzeń. Niejednokrotnie się tym bawiłem, aby tylko pooglądać animacje, wyłapywać szczegóły. Rzecz jasna, to kolejny czynnik dodający cegiełkę w budowaniu klimatu.

Mijał czas, a moje wątpliwości coraz bardziej się rozwiewały. Mimo, że w samej mechanice gry, w zasadzie nic się nie zmieniło, rozgrywka nadal sprawiała dużą frajdę. Największy plus, jaki chcę przyznać tej grze, to klimatyczne wstawki, jak np. pierwsze spotkanie z Jokerem. Na uwagę zasługuje ścieżka dźwiękowa, ze wspomnianym motywem przewodnim. Biję brawa za realizację cutscenek. Nie będę się o nich rozpisywał, dodam tylko, że oglądałem fragmenty filmu o Batmanie, jaki zawsze chciałem obejrzeć, w wersji animowanej. No i im dalej w grze, tym lepiej. Pod koniec mamy do przejścia etapy tak naładowane epicką akcją, dramaturgią i efektami, że musiałem robić przerwy, by ochłonąć. Aż strach pomyśleć, jak będzie wyglądać Arkham Knight.

 

Na dodatek gra potrafi w tak umiejętny sposób zmieniać klimat, że czujemy się jakbyśmy zostali przeniesieni do innej bajki. Przykładowo, walka w mrocznych zaułkach ulic, czy to więzienia, starcia z Bane'm albo którymś z ekipy zabójców(za mało ich!) wynajętych do zabicia Batmana to typowe klimaty, jakich można się spodziewać po odpaleniu gry. Jednakże podczas starcia z Szalonym Kapelusznikiem doznałem chyba jeszcze większej psychodeli niż w Batman:Arkham City, a tam też było dziwnie. Co ciekawe, wystarczy, aby jakieś draby założyły powykrzywiane maski królików i zaczęły śpiewać, i ja już nie mam więcej pytań.

Fajnym motywem było wracanie do jaskini Batmana i rozmówki z Alfredem, co dawało chwile niezbędnego wytchnienia. Przy okazji, ciągle zastanawiałem się, podobnie jak w przypadku poprzedniej części, ile czasu w świecie gry zajmuje jedna minuta. Poważnie, pod koniec chciałem już, aby lokaj przestał wzdychać i razem z Wayne'm zasiedli do wigilijnej kolacji, bo żeby tyle zrobić w przeciągu jednej nocy, i nie mieć dość, to trzeba być jakimś maniakiem. Ale cóż, Bruce, mimo że wydaje się najnormalniejszy z całej kolorowej palety postaci, to w kwestii bezpieczeństwa, ładu i składu na ulicy zdaje się być istnym oszołomem. I podobnie jak w poprzednich częściach gry, ma w sobie coś z ponurego bucostwa, ale jemu chyba wolno.

Istota trylogii na to nie pozwalała, ja również rzadko o tym pisałem, ale trzeba powiedzieć, że brak możliwości obsługiwania sprzętu komunikacyjnego bolał i boleć będzie aż do premiery Arkham Knight, gdzie będziemy mieli w końcu możność zasiedzenia za kierownicą Batmobilu. Ale w przypadku prequela serii, który właśnie omawiam, szkoda wielka, że taki Batwing był tylko ładnie animowanym przerywnikiem. Można sobie poszybować nad miastem w pelerynce, a już pocisnąć odrzutowym pojazdem nie dało rady? Za mało miejsca na mapie było? Już nawet gdyby zostały tylko funkcje transportowe, byłoby ok, pomijając gadżety, rakiety i inne wymyślne zabawki w latającym sprzęcie Batmana. Ale nikt co do tej kwestii za nadto się nie czepia, mając zapewne zakodowane, że wszystkie te możliwości pojawią się później, kiedyś tam.

Mechanika spuszczania bęcków pozostała taka sama, lecz z miłym dodatkiem w postaci elektrycznych rękawic, zwiniętych Electrocucerowi(chyba tak się młotek nazywał). Końcowe przyładowanie daje dużo satysfakcji i daje ujść agresji, gdy walka nie idzie po naszej myśli. Poza tym gra nie różni się zbyt wiele od poprzedniczki, jeśli chodzi o możliwości działania, jakie dane są graczowi.

Niby wszystko jest w zasadzie ok, składniki potrzebne do stworzenia dobrej gry zostały dodane, i taki produkt właśnie powstał. Niemniej, w porównaniu z drugą częścią serii, czegoś tu brakuje. Może to kostium Batmana jest za bardzo szary, a powinien być czarny jak jedyna słuszna kawa? Może wygląd Mrocznego Rycerza podczas lotu nie jest tak dostojny jak wcześniej/później? Może z racji tego, że gra jest prequelem, fabuła mogła być bardziej, szerzej rozwinięta? W końcu Batman jest tutaj przestępcą, co daje dużo możliwości fabularnych, a w praktyce sprowadza się tylko do tego, że od czasu do czasu trzeba obić buźki paru glinom, a Gordon nam nie ufa, Gordon waha się, córka Gordona go wkurza, Gordon nie wie, co zrobić. A może młodsza wersja Jokera jest mniej prześmiewcza, a bardziej irytująca?

Czy to znaczy, że należy sobie odpuścić? Nie! Brać, Panie, bo słabsze oceny świadczą o tym, że owszem, gra mogłaby być dużo lepsza, ale odbiorcy, rozpuszczeni zajefajnością poprzednich części, chcieli czego ekstra specjalnego. Jakoś kołacze mi się w głowie, że takie cuś wkrótce sę pojawi. Niedoróbki, błędy, to rzeczy małe, ale irytujące, jednak w ogólnym rozrachunku nie należy grze dawać szansy, tylko, jeśli jesteś fanem Batmana bądź tego typu gier, nabywać śmiało drogą kupna i grać. Aha, na zakończenie, dodam tylko, że wreszcie dane mi było ujrzeć wizję pierwszego spotkania Pana J. i Harley Quinzell. Duży plus za ten świetny dodatek do rozgrywki, ja inaczej sobie to wyobrażałem, bardziej w Nolanowskim stylu, ale i tak pogłębiło to świetny klimat produkcji. Nie tęsknie, co prawda, za Origins tak, jak za City, ale i tak będę grę mile wspominał. A screenów znwu nie zrobiłem, bo immersja kazała mi zapomnieć.      

Oceń bloga:
1

Atuty

  • klimat, który sprawia, że chcesz do gry wracać i zanurzyć się w niej ponownie
  • świetna muzyka
  • nie za długa, nie za krótka, w sam raz
  • dobrze wykonany gameplay

Wady

  • zdarzają się błędy, niedoróbki, bugi
  • brak Kobiety-Kota
Pgrus

Pgrus

Nie bierzcie zbytnio do serca opinii, że jest to najsłabsza część trylogii(chociaż jest). W oczekiwaniu na Arkham Knight, to świetna opcja do wyboru.

8,5

Komentarze (8)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper