The Dragon of Dojima – recenzja gry Yakuza 3

BLOG RECENZJA GRY
1766V
The Dragon of Dojima – recenzja gry Yakuza 3
Redakcja PPE.pl | 10.08.2016, 22:05
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Kilka lat temu marzyłem o tym, by zagrać chociaż w jedną część serii Yakuza. W roku 2015 (a dokładniej tuż przed dniem moich dwudziestych piątych urodzin) marzenie to spełniło się – brat kupił mi w rozsądnej cenie trzeci epizod przygód pewnego jegomościa, zwanego Kazumą Kiryu. Czy ta produkcja spełniła moje oczekiwania?

Zacznijmy od fabuły, która jest jednym z najmocniejszych elementów serii Yakuza. Akcja gry dzieje się dwa lata po wydarzeniach z drugiej części cyklu, gdzie Kazuma Kiryu (były Przewodniczący Rodziny Tojo) musiał wziąć udział w zaciętej walce z innymi grupami przestępczymi (yakuza – japońskie określenie takich zgrupowań), policją czy Koreańską Mafią na ulicach miasta Tokyo oraz Osaki. Nasz protagonista, wraz ze swoją przybraną córką Haruką, postanawia opuścić Kamurocho, by prowadzić w spokoju Sierociniec Sunshine, znajdujący się niedaleko małej plaży na Okinawie. Niestety i tu pojawiły się pewne problemy – ziemia, na której leży ów sierociniec, należy do Shigeru Nagahary (szefa organizacji Ryudo Ikka), którego japoński rząd zmusza do sprzedania całej własności, by wybudować na niej ośrodek wypoczynkowy. Kazuma nie zamierza tak łatwo oddać domu dla osieroconych dzieci, więc postanawia stawić czoła temu kłopotowi. Z czasem jednak okazuje się, że to nie jest jedyna sprawa, z którą będzie się musiał uporać...

Z początku historia może się wydawać jakoś niezbyt interesująca, jednakże po dość krótkim czasie potrafi nie tylko wciągnąć, ale również zaskoczyć (szczególnie w ostatnich rozdziałach gry). Mocną jej stroną są ciekawie zaprojektowane postacie, chociażby sam Kazuma (jeden z moich ulubionych protagonistów w grach), sympatyczna Haruka, niewinna Izumi (przez nią nieraz uroniłem łzę), energiczny Rikiya, groźni przeciwnicy (m.in. Tamashiro, Lau Ka Long i Mine) czy też starzy znajomi – detektyw Date oraz ulubieniec niektórych (a może nawet większości) fanów serii, czyli Goro Majima. Szkoda tylko, że pani detektyw Kaoru Sayama pojawia się tylko na początku gry...

W tej części recenzji warto jeszcze wspomnieć o dwóch ciekawych aspektach. Pierwszy z nich to długość filmików – niektóre z nich są tak długie, że normalnie budzi to skojarzenia z dość znaną marką gier video, czyli z serią Metal Gear Solid. Oczywiście tego nie zaliczam jako minus, bo trzeba przyznać, że są całkiem nieźle wykonane. Drugim aspektem natomiast jest możliwość obejrzenia najważniejszych scenek z poprzednich przygód Kazumy. Jest to dość ciekawa opcja dla osób (w tym właśnie dla mnie), które nie miały do czynienia z tymże cyklem na konsoli PlayStation 2. Jednakże mam w planach zagrać we wszystkie Yakuzy, więc zarówno pierwszej, jak i drugiej części nie mam zamiaru omijać, mimo że w „trójce” obejrzałem ich tzw. streszczenie.

 

 

No dobrze, część fabularną jako tako mamy już za sobą, więc czas przejść do dość ważnego elementu każdej gry, czyli rozgrywki. Yakuza 3 to typowa produkcja z otwartym światem, gdzie poza poznawaniem dalszych losów Kazumy i spółki możemy porobić inne rzeczy, np. wykonać jakiś poboczny quest czy zagrać w kręgle. W tej części serii poza dobrze znanym fanom tokijskiej dzielnicy Kamurocho (wzorowana na „prawdziwym” Kabukicho), dostępna jest też część Okinawy, gdzie rozpoczyna się ta gra. Warto pochwalić twórców za prawie idealne odwzorowanie tamtejszych klimatów – potrawy, czasopisma, tłoczne ulice Kamurocho (w „prawdziwym” Tokyo ulice są bodajże strasznie zatłoczone), japońskie piosenki w sklepach/restauracjach, bronie, podziemna dzielnica, hostessy... Takich smaczków dla wielbicieli Kraju Kwitnącej Wiśnii jest jeszcze kilka.

Tutejszy gameplay jest tak urozmaicony, że łatwiej mi będzie jak to wszystko rozpiszę w punktach:

 

Eksploracja – typowy element produkcji z otwartym światem. Możliwość rozmowy z niektórymi mieszkańcami Kamurocho/Okinawy, odwiedzanie sklepów/restauracji/barów, napotykanie na swojej drodze chuliganów (o systemie walki za chwilę), zbieranie kluczyków do skrytek (posiadają przedmioty, które mogą się nam później do czegoś przydać) czy po prostu spacerowanie po ulicach odwiedzanych przez nas dzielnic. W niektórych momentach gry możemy pójść w teren z Rikiyą czy też z Haruką.

 

Walka – często na swojej drodze można spotkać przeciwników, na których niestety argumenty słowne nie działają, więc trzeba użyć wtedy na nich siły fizycznej. System walki może budzić pewne skojarzenia z ostatnimi grami o Mrocznym Rycerzu, jednakże nie jest on aż tak dynamiczny jak to jest w przypadku serii od studia Rocksteady. Mamy więc przycisk odpowiadający za pięści, kopniak, łapankę oraz za unik. Ważnym elementem jest wskaźnik HEAT, dzięki którego możemy wyprowadzać różne akcje podczas potyczek (np. mocniejsze dobicie leżącego oponenta). Czasem mamy do dyspozycji różne przedmioty (np. rower, kosz na śmieci czy katana), które mogą pomóc podczas cięższych starć.

Warto też pamiętać o rozwoju postaci (punkty doświadczenia otrzymujemy np. poprzez wygranie walki czy wykonanie jakiegoś dodatkowego questu), dzięki którego możemy zwiększyć pasek życia/wskaźnika HEAT czy nauczyć się nowych ruchów (np. szybsze wstawanie z podłoża, gdy zostaniemy wywróceni przez przeciwnika). Niektórych technik można się nauczyć tylko od spotkanych przez nas Mistrzów (jest ich czterech) czy poprawne nazwanie śmiesznego wydarzenia, które zaobserwowaliśmy w trybie FPP (przycisk R3). Trzeba przyznać, że nabyte tą właśnie drogą umiejętności (różnego rodzaju kontry, możliwość podpięcia katany do podręcznego ekwipunku czy bardzo silne łapanki wykonywane w odpowiednim momencie walki) są niezbędne w starciach z niektórymi bossami.

O ile walki z spotykanymi od czasu do czasu chuliganami na ulicach Kamurocho/Okinawy potrafią być czasem nużące (przynajmniej loadingi przed takimi potyczkami nie są aż tak długie, gdzie bodajże w „dwójce” czy „jedynce” potrafiły doprowadzić do szewskiej pasji), to pojedynki z bossami potrafią być naprawdę interesujące. Epickie starcia z takimi postaciami jak Lau Ka Long, Goro Majima czy Yoshitaka Mine nigdy mi nie wylecą z głowy (szczegółów nie mam zamiaru zdradzać, bo lepiej się o tym przekonać samemu). Ciekawe jest też Podziemne Koloseum, gdzie możemy się zmierzyć z przeciwnikami o różnorodnym stylu walki (sumo, wrestling czy też karate).

 

Poboczne questy – przez kilka odcinków znanego cyklu na PPE o nazwie „W co gracie w weekend” pewien użytkownik (nie mam zamiaru wskazywać palcem kogo konkretnie mam na myśli... ;) ) co chwilę mnie pytał czemu tak wolno przechodzę fabułę w Yakuzie 3. Otóż jedną z przyczyn takiego a nie innego losu były spotykane przeze mnie poboczne questy, dzięki których można trochę odetchnąć od wątku głównego. Dostęp do takich epizodów jest zależny od pory dnia (o tym wspomnę w późniejszej części recenzji) oraz od pewnych warunków, np. wygraj turniej golfa czy wykonaj inną poboczną historię.

Takich questów mamy w sumie 101, które w większości tak naprawdę opierają się na tym, że trzeba komuś mocno przywalić (tylko tzw. „tło” danej historyjki jest inne). Jednakże część z nich jest specyficzna i potrafi być bardzo intrygująca, chociażby odkrycie mordercy z kawiarni w Kamurocho, odegranie sceny do jakiegoś filmu o samurajach, randki z hostessami (moja ulubienica to Saya Unten, jeśli ktoś chciałby to wiedzieć ;P ) czy też spotkanie z Michiru (doprawdy kontrowersyjny motyw...). Warto też wspomnieć o tzw. HITMAN MISSIONS, które polegają na schwytaniu dwudziestu byłych członków organizacji przestępczych.

 

Mini-gry – kolejny aspekt gry, który potrafi umilić czas spędzony z tą produkcją. Takich gierek mamy z szesnaście (m.in. bilard, golf, kręgle, bejsbol, łowienie ryb czy karaoke), i to, przy której z nich spędzimy najwięcej czasu, zależy w sumie od gustu. Mi najbardziej się spodobał bilard (kiedyś w domu miałem zestaw do mini-bilarda), kręgle (grało się kilka partyjek w Tekken Bowling w pierwszym Tag Tournament) oraz karaoke (fajna mini-gra rytmiczna z bardzo sympatycznymi animacjami w tle, gdy zaprosimy do niej jakąś hostessę). Ciężko natomiast mi idzie golf (trochę nie rozumiem zasad punktowania zagrań) oraz bejsbol, gdzie... nie ma w ogóle celowniczka, który by mógł trochę pomóc w osiągnięciu wysokiego rankingu w tej „konkurencji”.

 

Inne – pozostałe elementy gameplay’u, o których warto pamiętać, to ulepszanie broni ze znalezionych przez nas rzeczy (np. podczas potyczek czy przechadzce po plaży na Okinawie), bogatej przechowalni rzeczy w niektórych miejscach (budzi to lekkie skojarzenia ze słynnymi kuframi z klasycznych Residentów), sposobie zapisu gry (budki telefoniczne rozmieszczone po Kamurocho/Okinawie, Sierociniec Sunshine czy bar New Serena) oraz o gonitwach, z którymi nieraz ma się do czynienia zarówno w głównej historii, jak i w pobocznych questach. Polegają one na tym, że musimy wyzerować pasek staminy osoby, którą gonimy. Oczywiście trzeba uważać na tłum przechodzących ludzi czy kubły na śmieci, które mogą zredukować akurat nasz pasek staminy. Muszę przyznać, że potrafią być one męczące, ale z czasem da się do nich przyzwyczaić.

Po zakończeniu po raz pierwszy głównej historii, do dyspozycji otrzymuje się trzy dodatkowe tryby gry: Premium Adventure, Premium New Game oraz Ultimate Skill Mode. Pierwszy z nich to po prostu tryb free-roam, w którym możemy grać w mini-gry do woli czy nadrobić poboczne questy, które się pominęło podczas przechodzenia fabuły. I w tej właśnie opcji mamy możliwość zmiany pory dnia (wczesne południe, późne popołudnie, wieczór), której możemy dokonać tylko w trzech miejscach (Sierociniec Sunshine, bar New Serena oraz plac budowy w północnej części Kamurocho). Dla niektórych pewien motyw w Premium Adventure może wydawać się nielogiczny, ale nie mam zamiaru spoilerować co konkretnie mam na myśli.

Premium New Game to nic innego jak rozpoczęcie od nowa gry z nabytymi wcześniej umiejętnościami, pieniędzmi oraz przedmiotami (niestety ilość wykonanych pobocznych historii czy rekordy z mini-gier nie przechodzą do tego trybu), a Ultimate Skill Mode to pewnego rodzaju wyzwania, które sprawdzają to, czego się nauczyliśmy podczas grania w Yakuzę 3 (spora ilość walk z określonymi warunkami, wyścigi, itp.).

 

Ostatnią rzecz, którą bym chciał poruszyć w tej recenzji, to oprawa audio-wizualna. Muzyka świetnie wpasowuje się w klimat produkcji (szczególnie podczas walk), aktorzy podkładający głos bohaterom odwalili kawał świetnej roboty (szczególne brawa dla Takayi Kuroda oraz Hidenariego Ukagi, którzy rewelacyjnie wcielili się w rolę Kazumy Kiryu oraz Goro Majimy), a oprawa graficzna jak na wczesne lata PlayStation 3 prezentowała się wyśmienicie (modele postaci, wnętrza sklepów/restauracji/barów czy efekty podczas walk). Gorzej prezentuje się niestety animacja, która ponoć od „dwójki” się niewiele zmieniła (poruszanie się postaci, pewne ograniczenia na zwiedzanym przez nas terenie, nieme dialogi). Przez pewien czas dziwił mnie trochę zabieg polegający na tym, że wpierw mamy niemy dialog między postaciami (wyświetlane są wtedy tylko napisy), potem następuje filmik, podczas którego postacie te zyskują głos, a po tej wstawce znów mamy do czynienia tylko z okienkami dialogowymi. Z czasem przestałem na to zwracać uwagę (ważna jest fabuła, a nie takie pierdoły ;P ), ale mimo to zastanawiam się co mogło być przyczyną akurat takiego, a nie innego zabiegu. Za mały budżet? A może po prostu twórcy chcieli dać odetchnąć aktorom żeby cały czas nie gadali, bo te rozmowy między postaciami są rzeczywiście długie? Odpowiedź na te pytania zapewne znają tylko pracownicy z Segi...

 

Reasumując, Yakuza 3 spełniła moje wszystkie oczekiwania. Wciągająca fabuła, ciekawe postacie, nawet spory obszar do eksploracji, dużo mini-gier, klimatyczna muzyka, idealne odwzorowanie japońskiej kultury... Mówiąc krótko – jest co robić. Jeśli zawsze marzyłeś o połączeniu serii Grand Theft Auto (otwarty świat) z uniwersum Metal Gear Solid (mocna historia) i nie drażnią Cię drobne archaizmy, to ta gra (oraz pozostałe części tego wyśmienitego cyklu) jest w sam raz dla Ciebie!

Na zakończenie wrzucam dwa utwory z gry, które mi zapadły głęboko w pamięci. Ok, czas wrócić do zrobienia wszystkiego co możliwe w Yakuzie 3.

Oceń bloga:
0

Atuty

  • - wciągająca fabuła
  • - klimatyczna muzyka
  • - ciekawie zaprojektowane postacie
  • - niesamowite walki z bossami
  • - idealne odwzorowanie japońskiej kultury
  • - mini-gry
  • - spora liczba pobocznych historii
  • - streszczenie dwóch poprzednich części serii w postaci filmików

Wady

  • - pewne archaizmy (animacja ruchu postaci, ograniczenia na zwiedzanym obszarze)
  • - dla niektórych: schematyczność większości pobocznych historii
  • - mało zmian w rozgrywce względem poprzednich części

Redakcja PPE.pl

Jeśli zawsze marzyłeś o połączeniu serii Grand Theft Auto (otwarty świat) z uniwersum Metal Gear Solid (mocna historia) i nie drażnią Cię drobne archaizmy, to ta gra (oraz pozostałe części tego wyśmienitego cyklu) jest w sam raz dla Ciebie!

9,0

Komentarze (33)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper