Drudzy synowie bedą pierwszymi?

BLOG RECENZJA GRY
874V
Drudzy synowie bedą pierwszymi?
Redakcja PPE.pl | 18.06.2014, 16:01
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Przy pierwszych zapowiedziach inFamous: Second Son podchodziłem do gry sceptycznie. Sucker Punch to solidne studio, ale ich wyczyny na PS3 nie wychodziły poza status dobrej, rzemieślniczej roboty... zaś nowy bohater niemiło kojarzył mi się ze zrebootowanym wizerunkiem Dantego z DmC. Recenzowany tytuł jest więc dla mnie idealnym przykładem powiedzenia, że pozory mylą.

Akcja drugiego syna przenosi nas na tereny Seattle siedem lat po wydarzeniach znanych z drugiej części nieSławnego. W związku z wyczynami Cole'a w poprzedniej odsłonie ludzkość odwróciła się od przewodników, szufladkując ich jednoznacznie jako bioterrorystów i powołując do ich zwalczania organizację Departament of Unified Protection (w skrócie D.U.P). Na czele organu stoi niejaka Augustine, która dziwnym przypadkiem (oprócz bycia skończoną suką) posiada moc przewodnika, reprezentowaną przez beton. Czemu o niej wspominam? To właśnie owa sympatyczna pani nadepnie na odcisk naszemu protagoniście, imieniem Delsin Rowe. Delsin na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności okazuje się być jednym z przewodników, w związku z czym nie pozostaje mu nic innego, jak skopać tyłek całemu departamentowi i przy okazji uratować swoje plemię rdzennych mieszkańców Ameryki.
Zanim jednak do tego dojdzie, młody Rowe wyruszy wraz ze swoim bratem Reggiem do światowej stolicy muzyki grunge, nauczy się kilku nowych sztuczek oraz pozna kilka interesujących osobistości, odmieniając na zawsze oblicze całego miasta. W jaki sposób? To już zależy już od samego gracza.

 

 

Fabularnie Second Son nie oferuje niczego zaskakującego czy innowacyjnego - historia składa się z dosyć prostego schematu i licznych klisz fabularnych, które każdy z nas widział w niezliczonej ilości gier czy filmów. Należy jednak zaznaczyć, że przedstawiona opowieść dzięki kreacji głównych bohaterów (gdzie oprócz wymienionego duetu napotkamy np. kilkoro zbiegłych bioterrorystów) potrafi wciągnąć i motywować do dalszej rozgrywki. Dużym plusem okazuje się tutaj również sam główny bohater, który pomimo bycia lekkomyślnym dzieciakiem da się lubić. Nie jest to typ "nowego" Dantego, rzucającego naokoło fakami i humorem niskich lotów. Nie jest to też zarysowany od początku do końca Cole McGrath z części na PS3. Dużą siłą Delsina okazuje się właśnie jego osobowość, stanowiąca idealny punkt wyjściowy do ukształtowania bohatera przez samego gracza. Delsin bohater? Proszę bardzo. Delsin bezwzględny bioterrorysta, siejący strach na ulicach? Nie nie stoi na przeszkodzie. Przy okazji systemu karmy bardzo dobrym patentem okazuje się żywe reagowanie społeczeństwa na naszą reputację - zależnie od naszych poczynań przechodnie będą albo błagać o litość... albo nawet oferować przespanie się z nami. Sam system ma też jednak swoje minusy, co jest widoczne zwłaszcza przy podkręcaniu naszych mocy czy dylematach fabularnych. Takie blokowanie dostępu do najlepszych "dopalaczy" sprawia, że zwyczajnie nie opłaca się nam być kimś w odcieniach szarości.

 


 

Gameplay inFamous: Second Son to kawał dobrej roboty. Ponownie mamy do czynienia z mocno parkourową grą akcji TPP w otwartym świecie, jednak dzięki możliwości wchłaniania przez bohatera mocy innych przewodników gra nie jest prostą kalką swoich poprzedniczek. Sam pomysł brzmi dość banalnie, ale możecie mi wierzyć, że wszystkie oferowane zdolności posiadają zupełnie inną filozofię poruszania się po mieście, urozmaicając także style walki. To duży plus, pozwalający wybrać bez problemu swoją ulubiona gałąz rozwoju bohatera. Lekkim zgrzytem jest jedynie fakt, że ostatnia z mocy otrzymujemy... dopiero na końcu gry. Niby zachęca to do dalszej rozgrywki (w celu np. ukończenia wszystkich zadań)... ale w praktyce korzystałem z niej tylko w walce z ostatnim bossem. Te ostatnie jak zwykle zmuszą nas do typowego odnalezienia "sposobu na blondynkę" w postaci słabego punktu przeciwnika, chronionego często przez typowe mięso armatnie w postaci funkcjonariuszy D.O.Z, których napotkamy także często i gęsto na ulicach miasta. Oprócz walki ze złym systemem twórcy zaoferowali nam także możliwość wypełnienia kilku misji pobocznych pokroju uwalniania zatrzymanych obywateli, kopania czterech liter lokalnym dilerom narkotyków czy malowania graffiti - to ostatnie jest zresztą najbardziej zajawkowym patentem, gdzie wykorzystujemy dualshocka jako... puszkę ze sprayem - po prostu trzeba to zobaczyć. Gra oferuje naprawdę sporo różnorodnych zadań, co całkiem skutecznie wydłuża czas rozgrywki bez uczucia sztucznego zapychania czasu.

 

 

Od strony technicznej recenzowany tytuł jest (obok przeciętnego gameplayowo Killzone: Shadow Fall) zdecydowanym pokazem mocy PS4. Cyfrowe Seattle zachwyca pieczołowitością wykonania oraz piękną panoramą, widzianą ze szczytu budynków. Sami bohaterowie to również najwyższa półka graficzna, wzmacniana dodatkowo przez towarzyszące im efekty specjalne - żadne "letspleje" na youtube nie oddadzą tego jak obłędnie wygląda efekt dymu czy smugi neonu podczas gry na dużym ekranie. W tej beczce miodu znalazło się jednak również miejsce na łyżkę dziegciu, bowiem po pierwszym zachwycie next-genowością z łatwością dostrzega się również patenty, które powinny odejść do lamusa generację temu. Ogromne miasto, w którym nie da się niemal nigdzie wejść? Niezniszczalne automaty z napojami? Brak możliwości pływania? Proszę was, mamy już za sobą premierę GTA V które w tej kwestii wręcz rozpieszczało. Strona dzwiękowa jest wykonana co najmniej poprawnie - muzyka posiada wiele charakterystycznych melodii, które rozpoznaje sie bez problemu, zaś odgłosy walki i efektów dzialania naszych mocy brzmią dokładnie tak, jak powinny. Nieco dziwi jedynie fakt, że ogromne Seattle jest szalenie cichym miejscem, gdzie niemal nie uświadczymy zgiełku metropolii - ot, kolejny niepozorny, ale zauważalny zgrzyt.

 

Gra, podobnie jak większość hitów od Sony doczekała się pełnej polskiej wersji językowej... i o dziwo, daje ona radę (znowu - w przeciwieństwie do koszmarnego Killzone'a). Aktorzy zaskakująco sprawnie wczuwają się w swoje role, zaś jakość przekładu nie pozostawia powodu do narzekań... no, może poza wspomnianą zmianą D.U.P na D.O.Z - w grze wielokrotnie usłyszymy, że "dozowcy to, dozowcy tamto". Czy nie zabawniej byłoby określić ich swojskim żargonem "dupków"? Ale to już tylko moja mała szpila pod adresem tłumaczy.

 

Więc warto czy nie warto grać w nowego nieSławnego? Moim zdaniem - warto. To pierwszy tytuł, który mimo kilku widocznych archaizmów jest faktycznie pozycją godną nowej generacji - i pozostaje tylko mieć nadzieje, że przy kolejnych częściach twórcy będą mieli już tyle obycia z PS4 aby naprawić te błędy. Czy warto kupić dla tej gry konsolę? Tak... i nie. Jeżeli masz parcie na nową generację - to jest naprawdę dobry moment na zrealizowanie swoich planów. Jeżeli nie... to i tak cię nie przekonam, tak samo jak nie zrobi tego ta gra. Osobiście jestem jak najbardziej zadowolony z godzin spędzonych przy drugim synu i nie żałuję ani grosza wydanego na edycję kolekcjonerską gry.

 

 

 

 

 

Oceń bloga:
0

Atuty

  • grafika
  • kreacja bohaterów
  • nowe moce dają frajdę
  • spora ilość zadań pobocznych
  • pomimo prostej fabuły potrafi zagrać na emocjach

Wady

  • kilka naleciałości z past-genów
  • finałowy boss delikatnie posysa

Redakcja PPE.pl

Drugi syn daje radę i z chęcią ujrzę jego dalsze wyczyny na nowej maszynce Sony.

8,5

Komentarze (3)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper