Cykla Tanie Granie 1# - Max payne 3

BLOG
578V
SOCJOLOG | 28.12.2014, 18:15
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

   Nowy cykl dla oszczędnych, lub osób, które odeszły od grania na dłuższy czas i teraz chcą nadrobić napiętrzone przez lata zaległości. Czytaj więc - jak za dwadzieścia złociszy ustrzelić prawdziwego killera, który jeszcze nie jest leciwym dziadkiem. Polecam i zapraszam gorąco do lektury. Tym razem czcionka mniej mikroskopijna:)

     Ekonomia gracza, czyli jak cieszyć się wirtualnymi światami i nie zbankrutować.

     Dla wielu z nas największą z barier, które mamy w życiu do pokonania, stanowią kwestie finansowe. Jakby nie było, w XXI wieku, w erze turbokapitalizmu, to pieniądze rządzą światem i stanowią główny obiekt pożądania mas. Elektroniczna rozrywka nie jest może tak kosztowna (oczywiście w dość umiarkowanym wydaniu), jak modelarstwo czy kolekcjonowanie i konstrukcja kolejek oraz wagonów wraz z makietami, jednak jest wystarczająco droga, by inwestowanie w nią stanowiło pokaźny procent naszych miesięcznych wynagrodzeń. Na początku napiszę szczerze – granie ekonomiczne, którego profil opiszę w niniejszym felietonie (a raczej serii felietonów, z zacięciem recenzenckim), jest równoznaczne z rezygnacją z premierowych tytułów, najnowszych konsol oraz innych, stosunkowo drogich rzeczy. Argumentował będę bardzo prozaicznie – przeciętny koszt premierowej gry w wersji pudełkowej na XBOX ONE to ok. 170 – 200zł. Za tę kwotę możemy nabyć na popularnym serwisie aukcyjnym 9 starszych tytułów (co nie oznacza jednak, że gorszych lub mniej wartościowych!) używanych lub 5 zafoliowanych, nowych gier (kwoty te i liczby gier mogą ulegać zmianie w zależności od aktualnych ofert).

 Ktoś powie, że to po prostu pójście na ilość, a nie na jakość. Moim zdaniem niniejszy profil oszczędnościowy powstał głownie z myślą o graczach mających niemałe zaległości w zaliczaniu kolejnych tytułów, oraz pragnących zapewnić sobie komfortową i rozsądną amortyzację w przypadku uszkodzenia sprzętu (chodzi oczywiście o oszczędności, dzięki którym możemy być spokojni, gdy zdarzy się jakaś nieprzewidziana awaria, uszkodzenie naszego cacuszka, które zapewne jest już dawno po gwarancji). Oczywiście nie każdy może się zgadzać z moim tokiem myślenia. W końcu wielu zapaleńców na całym świecie wydaje tysiące dolarów rocznie na swoje ulubione hobby, niezależnie od jego rodzaju. Jednak apeluję tutaj głownie do naszego zdrowego rozsądku – sprzęt elektroniczny oraz same gry tracą niebywale szybko na wartości! Są jednak tytuły warte swojej wagi w złocie, czyli nawet ich nabycie w momencie oficjalnej premiery jest opłacalne. Są to min. gry w edycjach kolekcjonerskich (bardzo dobre ceny odsprzedaży w wielu przypadkach) oraz spore tytuły, których zaliczenie na blisko 100% zajmuje dziesiątki godzin (relatywnie do czasu spędzanego z grą i tak płacimy za nie niewiele, vide The Elder Scrolls V : Skyrim). Prawdziwą wiedzę należy jednak przekazywać w formie prostych przykładów, które będą składową, nieodłączną częścią tej serii publikacji. Zaczynajmy więc dowodzenie, że by być w Polsce uczciwym graczem (nie korzystającym z nielegalnego oprogramowania), nie trzeba wydawać setek złotych na oryginalne produkcje i można cieszyć się rozgrywką wysokiej jakości niskim kosztem.

     Oczywiście potrzebne są pewne założenia. W tym cyklu skupię się na samym softwarze, nie rozpocznę tyrad na tematy takie jak: jaką konsolę kupić, jak złożyć stosunkowo tani komputer do gier, jaki telewizor wybrać i dlaczego? Są to kwestie niezwykle złożone i wymagające wielokierunkowego podejścia, oczywiście w przypadku, gdy chcemy to zrobić naprawdę dobrze. A już na pewno nie zamierzam dolewać oliwy do ognia, jeżeli chodzi o spory pc vs konsola, ps3 vs x360 etc. Osobiście wychowałem się jako gracz pecetowy, wcześniej szarpiąc  na famicomie, w późniejszym okresie brylując przez erę ps2 i xbox’a, by obecnie osiąść prze x360 i oczywiście PC. Wracając do tematu, domyślnym odbiorcą niniejszej serii jest osoba, która nabyła konsolę poprzedniej generacji lub posiada w domu jakiś komputer, wyprodukowany nie dalej jak 4 lata temu i poszukuje gier, które swego czasu były świetne, a dziś można je nabyć za śmieszne pieniądze. Wielu graczy na jakiś czas porzuca swoje hobby, z przeróżnych powodów. Mogą to być problemy finansowe, zmiana hierarchii wartości, problemy osobiste czy po prostu natłok obowiązków. Jednak ci ludzie często wracają do świata gier, by cieszyć się tym, co oferują im wirtualne światy. W końcu gry to rozrywka bardzo aspirująca, mogąca stanowić bardziej ambitny i aktywny przejaw działalności ludzkiej w zakresie rozrywki i kultury. Zapraszam więc, skąpych i oszczędnych, oraz przede wszystkim rozsądnych do docelowego nadrabiania zaległości w eksploracji i eksploatacji cyfrowych światów!

     Tanie granie 1# : Max Payne 3 (jak i również cała seria)

     W roku 2012 seria Max Payne stała się trylogią. Trzecia część przygód nowojorskiego mściciela całkowicie zmieniała klimat rozgrywki (choć oferowała fragmenty zawierające staroszkolny dla Maxa śnieg i mroczny klimat) i zrezygnowała z wstawek komiksowych na rzecz dynamicznych kadrów, dzielenia ekranu podczas cut scenek i iście hollywoodzkiej reżyserii. W zasadzie przez większą część gry aparycja głównego bohatera mocno przypomina aktorską kreację Bruca Willisa z Die Hard 4.0. Charakterystyczna łysina i postura czynią tych bohaterów dość podobnymi. Gracze, początkowo zaniepokojeni tym, co stało się z ich ulubioną grą ( a w zasadzie z protagonistą), nie patrzyli na ten tytuł z optymizmem. W końcu w wielu przypadkach zbyt wiele zmian wprowadza serię na ślepy tor, dodatkowo prowadzący jedynie do casualowego odbiorcy. W tym przypadku przeczucia zmyliły graczy i  trzeci Max stał się, moim skromnym zdaniem, najlepszą częścią serii, gdyż najbardziej zaskakującą i kompletną pod wieloma względami.

     Żeby trzymać się tematyki bloga, grę udało mi się nabyć na allegro za 20,50 zł, bez kosztów wysyłki (nie wliczam ich, gdyż zamówiłem kilka tytułów i za wysyłkę zapłaciłem tylko raz). Teraz czas na kilka zdań opisujących stan gry: używana, bez książeczki, jednak w oryginalnym opakowaniu. Wersja angielska  (po aktualizacji możliwość włączenia polskich napisów). Na karcie „o mnie” sprzedającego dotarłem do informacji, że sklep najmuje się sprzedażą głównie profesjonalnie zregenerowanych gier. Oglądając płytkę pod mocnym światłem lampki biurkowej, nie znalazłem na niej żadnych znaczących rys, były one minimalne (gra była w dużo lepszym stanie niż wiele tytułów, które zakupiłem wcześniej od osób prywatnych, opisujących ich stan jako dobry, a nawet dobry plus). Gra bez problemu zainstalowała się na dysku twardym. W wersji na X360 gra wydana została na dwóch krążkach DVD – pierwszy zawiera początek kampanii dla jednego gracza i multiplayer, drugi pozostałą część singla. Jedynym wyczuwalnym mankamentem takiego rozwiązania jest prośba gry, by zmienić płytę, gry dojdziemy już do połowy kampanii (osobiście uważam niniejszą ujmę za nieodczuwalną, niewpływającą na doświadczenia płynące z gry).

     Wracając do charakterystyki mojego nowego nabytku, fabularnie trzecia część Maxa Payne’a prezentuje się następująco: Jako upadły gliniarz, Max Payne jest stałym bywalcem lokalnego baru, w którym od ponad 5 lat oddaje się swojemu jedynemu zajęciu – pielęgnowaniu nałogu alkoholowego. Z Nowego Jorku wyciąga go niejaki Raul Passos, eks-policjant, proponujący mu pracę prywatnego ochroniarza zamożnej rodziny z Sao Paulo – Branco. Z powodu braku perspektyw i notorycznego palenia mostów za sobą, Payne nie ma wyboru – musi uciekać z Nowego Jorku (Z powodów ujawnionych w początkowych rozdziałach gry) i przyjąć propozycję. Jako członek obstawy bogatego brazylijskiego rodu jest świadkiem konsumpcji na pokaz i pustoty życia wyższych sfer w Brazylii. Razi go również rozdźwięk pomiędzy wszechogarniającym kraj ubóstwem, a dobrobytem utracjuszy, którzy dodatkowo są jego pracodawcami.  Wkrótce okazuje się, że rodzina Branco ma wielu wrogów, którzy usiłują porwać najstarszego z Braci i jego żonę. Max udaremnia to przedsięwzięcie, jednak jest to dopiero początek intrygi, podczas odkrywania której okaże się, że nic nie jest naprawdę takie, jakie na początku się wydawało…

     Fabuła jest zdecydowanie jednym z najmocniejszych aspektów tej produkcji. Dynamiczna, filmowa narracja dodatkowo spotęgowana efektem podzielonego ekranu (jak w serialu 24 godziny – inspiracja sztuką komiksu) oraz uwypuklaniem słów kluczowych, zaznaczaniem ich podczas dialogów skutkuje bardzo wciągającym sposobem opowiadania historii. I tutaj zaczyna się pierwsza ujma, szczególnie jeżeli bierzemy pod uwagę poprzednie części trylogii. Z racji całkowitego ufilmowienia gry, sam kontent cut scenek jest praktycznie równie obszerny, co sam gameplay. Nie każdy zaaprobuje takie rozwiązanie, gdyż tak jak w przypadku poprzednich części gier kampania dla pojedynczego gracza nie jest zbyt długa – jej ukończenie na średnim poziomie trudności zajmie przeciętnemu graczowi jakieś 6-7 godzin, z czego większość będzie przez wspomnianego gracza doświadczona w sposób filmowy. Gdzieniegdzie będziemy mieli do czynienia z QTE, po płynnym przejściu do samej rozgrywki, tradycyjnie zmuszających nas do wciśnięcia określonego przycisku w celu wykonania zaplanowanej przez programistów czynności.

     Fani serii, którzy są z Maxem już od 2001 roku, z pewnością dostrzegą kilka istotnych zmian w konstrukcji osobowości głównego bohatera. Jedyną niezmienioną cechą Payna pozostał cięty język, sarkastyczne postrzeganie rzeczywistości i prowadzenie narracji w pierwszej osobie. Sam bohater przeszedł pewne przemodelowanie, orientując swoją osobę bardziej w kierunku stereotypowego zakapiora z kina akcji. Nie chodzi tu tylko o zyskanie przez niego szerokich barków, umięśnionej sylwetki i łysiny, ale również o jego styl prowadzenia walki , w szczególności w sekwencjach filmowych. Max jest w stanie rozbroić wroga niczym policjant z Hong Kongu, obezwładnia strażników mocnym uderzeniem w skroń, powala bandytę ciosem łopatą podczas kopania własnego grobu (motyw z włoską mafią). I tutaj przechodzimy do swoistego novum w serii – często gra kończąc przerywnik filmowy stawia bohatera w sytuacji, gdy ten wykonuje efektowny skok i wtedy zaczyna się właściwa gra – z włączonym bullet timem eliminujemy własnoręcznie wrogów. Takie sekwencje zdarzają się kilka razy podczas całej gry i są diabelnie widowiskowe.  Co do zmiany, jaka zaszła w Maxie, stał się zdecydowanie twardszym zawodnikiem. Nie zdarzają się mu już takie sytuacje jak z drugiej części, kiedy leżał przygnieciony deską z budowy przez bity kwadrans próbując się otrząsnąć, licząc na pomoc Mony Sax. Paradoksalnie, w trzeciej części mamy do czynienia  z największą introspekcją w głąb umysłu bohatera, który jest zdecydowanie najbardziej ludzki ze wszystkich gier serii do tej pory. Uzależniony od środków przeciwbólowych i alkoholu, użalający się nad sobą, zatracający się w odmętach przeszłości, pełzający w bagnie teraźniejszości – taki jest nowy Max. Jednak taka kreacja postaci pozwoliła twórcom na znakomite opowiedzenie ciekawej historii, w dodatku znajdując miejsce na swoiste odrodzenie postaci, widoczne w drugiej części kampanii.

     Pierwszy Max Payne okazał się rewolucją na rynku gier akcji. Tryb spowolnienia czasu, mroczny i ciężki klimat, komiksowe wstawki, oraz doskonałe wykonanie pod względem technicznym, zapewniły grze pretensje do miana jednej z najlepszych produkcji 2001 roku. Jedna z najbardziej dynamicznych i efektownych strzelanin TPP swojego czasu, doczekała się godnej kontynuacji w roku 2003. The Fall Of Max Payne okazał się więcej niż bardzo dobry, poprawiał wiele niedociągnięć poprzedniczki i oferował graczom wiele sensownych usprawnień. W kwestii technicznej, jednym z najmocniejszych punktów gry okazał się wyśmienity ragdoll oraz traktowanie większości elementów otoczenia jak obiekty (głównie broni), co do dziś nie jest standardem w wielu produkcjach. Obydwie części Maxa Payne’a łączyła główna bolączka – nie posiadały one trybu multiplayer. Dwójka chciałą nadrobić ten brak poprzez oferowanie takich trybów jak New York Minute – Nowojorska Minuta (znana również z pierwszej części – swoisty time trial, przechodzenie poziomów na czas), czy też Dead Men Walking (utrzymanie się jak najdłużej przy życiu w czasie ofensywy coraz liczniejszych hord oponentów). Opisywana w niniejszym tekście trzecia część oferuje już pełnoprawny multiplayer, jednak nie będę rozpisywał się na jego temat, gdyż zwyczajnie nie miałem przyjemności w niego zagrać (Seria kojarzy mi się głównie z wybitnym trybem single, więc nie sięgałem po subskrybcję gold w celu przetestowania trybu dla wielu graczy, ale kto wie, może kiedyś się skuszę). Dodatkowo jest on połączony z usługą Rockstar Social Club (platforma identyczna jak w przypadku GTA IV, w którym swoją drogą Multi było bardzo przyjemne).

     Co do wykonania samej gry, należy na wstępie zaznaczyć, że ma ona, jak już wcześniej wspomniałem, niesamowicie filmowy charakter. Grę napędza kolejna edycja silnika RAGE, który zadebiutował w 2006 roku w grze Rockstar Games Presents Table Tennis, wspomagana dodatkowo technologią Euphoria, odpowiadającą za animacje. Pozornie leciwa platforma ma spory potencjał – warto zwrócić uwagę, że RAGE napędza GTA V nie tylko w wersji na X360 i PS3, ale również na takich platformach jak XOne i PS4 (wkrótce PC). Co do urody najnowszego dziecka Rockstar  Games nie będę się rozpisywał , gdyż można ocenić je bardzo łatwo samemu. Trzeci Max Payne wygląda bardzo przekonująco. Do gustu przypadły mi filtry oddające przywiązanie głównego bohatera do używek takich jak środki przeciwbólowe i alkohol (najczęściej połączone), imitujące jego widzenie świata. Oświetlenie, bump mapping, jakość tekstur – cały czas piszę o wersji na X360 – wszystko stoi na dość wysokim poziomie. Nie zamierzam wypisywać truizmów, czyli wspominać, że gra wygląda lepiej na PC (jest to oczywista oczywistość, uwarunkowana technologicznie i cenowo) – od tego są rozmaite porównania, które można samemu obejrzeć w przyzwoitej jakości na YouTube. Animacje postaci robią za to świetne wrażenie, tak jak i ogólny projekt świata w grze. Max nie ma już możliwości jak w poprzednich częściach, noszenia całego, śmiercionośnego arsenału przy sobie. Twórcy poszli z duchem czasu i można teraz posiadać conajwyżej trzy rodzaje broni – dwa egzemplarze krótkiej i jeden długiej. W dodatku sięgnięcie po dual wielding (dzierżenie dwóch broni krótkich jednocześnie) przekreśla możliwość niesienia broni długiej.  Max cały czas trzyma ją w jednej dłoni, gdy przeładowuje pistolet, zręcznie przytrzymuje np. strzelbę, pod pachą. Podczas skoku w spowolnionym czasie, gdy natkniemy się na jakąś przeszkodę terenową, boleśnie się od niej odbijamy. Ponadto czuć wyraźnie przywiązanie do szczegółów, które cechuje Rockstar Games. Otoczenie jest niezwykle bogate w detale, określone scenerie mają swój charakterystyczny styl graficzny (dzielnica Hoboken w Nowym Yorku, gdzie rozgrywają się misje związane z przeszłością głównego bohatera to dwójka jak żywa, podczas gdy słoneczne Sao Paulo aż razi tropikalnym, słonecznym klimatem). Pole do popisu dało grafikom podzielenie gry na dwie płaszczyzny – rozgrywającą się obecnie i retrospektywną, tłumaczącą graczom, jak właściwie Max znalazł się w Brazylii, co dokładnie działo się po drugiej części. Oczywiście dialogi, obowiązkowo kipiące przekleństwami i mięchem rzucanym na lewo i prawo, oraz monologi Maxa, sarkastyczne na maksa i godzące częstokroć w niego samego, pozwalają grze budować świetny, gangsterski klimat. Sama kampania nie jest zbyt obszerna, jednak jej jakości i intensywność gwarantuje grze przyzwoite replayabillity – po pierwszym ukończeniu na norma lu zaraz zabrałem się za poziom Hard. Ostatnią gra, która zaoferowała mi podobnie jakościową kampanię było Gears of War – tam również po ujrzeniu napisów końcowych wybrałem tryb Hardcore.

    Przed podsumowaniem, chciałem jeszcze napisać jeszcze kilka słów o udźwiękowieniu gry. Pomimo, iż soundtrack zaoferowany nam przez Rockstar Games w trzeciej części całkowicie odbiega od tego, co dane nam było słyszeć w poprzednich częściach (może poza głównym motywem - charakterystyczną wiolonczelą i pianinem, na którym po raz kolejny można zagrać). Z głośników atakuje nas zdecydowana elektronika autorstwa grupy health. Warstwa audio według mnie znakomicie komponuje się z akcją, która rozgrywa się na ekranie. Polecam wszystkim soundtrack, którego znacącym minusem w stosunku do The Fall Of Max Payne jest raczej słaby utwór końcowy (oczywiście wymuszony brazylijskim klimatem nowego Maxa - dla mnie Late Goodbye z drugiej części jest nie do przebicia jako utwór creditsowy)

     Reasumując, trzeci Max jest wart sporo więcej niż 20,50zł, w szczególności dla fanów serii oraz ludzi ceniących świetny single. Co do Multi, byłbym wdzięczny, gdyby ktoś w komentarzach napisał, czy gra dalej żyje i czy jest ono choć w połowie tak rajcowne jak tryb single. Na aukcjach można znaleźć grę za naprawdę śmieszne pieniądze, a na Steamie grę niedawno można było nabyć na jakieś 15zł (głosowanie użytkowników). Za tak niewygórowaną kwotę, nic tylko brać! Obowiązkowa pozycja w biblioteczce  świadomego gracza, ceniącego dobre gry akcji, wzorujące się dodatkowo na współczesnym kinie.

 

     PS. W grze, w trybie wyzwań na czas, można wybrać skin imitujący Maxa z pierwszej części. Jest to swoiste oczoko puszczone przez twórców w stronę graczy, gdyż na silniku trójki ta postać została zaprezentowana raczej w sposób bardzo groteskowy, z podkreśleniem szelmowskiego uśmieszku bohatera, z czasów nowojorskiej śnieżycy. 

       PS2 : Porównanie wykonania gry w wersji x360 z PC :

Oceń bloga:
10

Komentarze (15)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper