Czy jesteś graczem hardkorowym?

BLOG
1000V
Czy jesteś graczem hardkorowym?
Fareon88 | 09.07.2015, 13:31
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Uprzedzam na samym początku - jeśli szukasz prostej odpowiedzi na pytanie zadane w tytule notki, to jej tu nie znajdziesz. Więcej - podejrzewam, że nigdzie jej nie znajdziesz. Dlaczego tak podejrzewam - musisz doczytać do końca (z góry przepraszam za objętość) ;).

Gram od 6 lat, czyli od niedawna patrząc na większość użytkowników PPE i większość graczy udzielających się w internetach. Zacząłem grać w połowie siódmej generacji, więc wszystko co było wcześniej mnie albo ominęło, albo jest przeze mnie nadrabiane (często w bólach). Po jakichś 2-3 latach sam siebie zacząłem określać jako gracza i wówczas pojawił się problem natury taksonomicznej. Okazało się, że najwyraźniej w społeczności graczy należy się dookreślić - czy jesteś casualem, czy hardkorowcem. Z natury mam spokojne usposobienie i staram się unikać konfliktów (ale są pewne granice - patrz 6/10 za grafikę w Wiedźminie), więc patrząc na staż zacząłem siebie określać jako casuala. Trochę wody w Wiśle upłynęło, grałem cały czas, coraz więcej i zacząłem się zastanawiać - jestem już tym hardkorem, czy jeszcze nie? Jeśli to czytasz to jest szansa, że również się nad tym zastanawiałeś/łaś. Na poszukiwania odpowiedzi wyruszyłem w odmęty skarbnicy wiedzy (w której jest również dużo zdjęć kotów). Poszukiwania te były bardzo owocne i skłoniły mnie do ciekawych refleksji, którymi chciałem się z wami podzielić.

 

Tu powinna być piramida Maslowa -http://www.zarzyccy.pl/piramida-potrzeb-maslowa-1.jpg

Na samym początku - czy dzielenie graczy na casuali, corowców, hardkorowców, powerplayerów, niedzielnych, czy jeszcze jakichś innych ma sens, albo chociaż uzasadnienie? Dlaczego tak bardzo nam zależy na rozróżnieniu graczy i na podziale? Walczą tutaj wrodzone u każdego potrzeby - przynależności i indywidualizmu (w tym poczucia własnej wartości i potrzeba poważania). Abraham Maslow, jeden z najważniejszych przedstawicieli nurtu psychologii transpersonalnej stworzył słynną piramidę potrzeb, na której umieścił (idąc od strony podstawy) - potrzeby fizjologiczne, bezpieczeństwa, przynależości, szacunku i uznania oraz samorealizacji. Upraszczając jego model - kiedy potrzeby na niższych szczeblach są zaspokojone, to przechodzimy do wyższego szczebla. Tyle, że często te szczeble się zazębiają. Spełniając potrzebę przynależności spełniamy również potrzebę bezpieczeństwa. Spełniając potrzebę poważania powodujemy chwilowe zawirowania w potrzebie przynależności. Przykład - ktoś kto gra jakieś 20 godzin tygodniowo na konsoli widzi, że jest innym "typem" gracza niż jego koleżanka, która gra jedynie na komórce. I chce, żeby to było rozróżnione. Chce zostać doceniony i wychodząc z jednej grupy - graczy, wchodzi do drugiej grupy graczy konsolowych. A potem dalej chce się wyróżniać na tle innych znajomych grających na konsolach. Pewnie dlatego platynowanie gier (na platformach Sony) i zdobywanie aczików (na platformach Microsoftu) jest takie uzależniające. Podobno w zamierzchłych czasach (czyli zanim ja zacząłem grać) również calakowano gry i pewnie też chwaliliście się przed znajomymi, że ubiliście np. Emerald Weapon w FFVII. Odnosi się to oczywiście do wszystkich etapów życia i praktycznie w każdym aspekcie - kto miał więcej tazosów, karteczek do segregatora albo obrazków z gum turbo był bardziej cool, kto robi nadgodziny w pracy ten liczy na docenienie i awans (a przynajmniej podwyżkę), najlepsi (a raczej z najwyższą średnią) uczniowie i studenci dostają stypendia. System ewaluacji i nagród z tym związanych jest w nas bardzo głęboko zakorzeniony i przekłada się również na nasze hobby.

Wracajac do meritum - co trzeba zrobić, żeby zostać graczem hardkorowym? Ile ludzi, tyle opinii. Pozwolę sobie kilka przytoczyć:

Gracz hardkorowy:
"Traktuje granie jako swoje główne hobby. Spędza dużo czasu na graniu, często dużo więcej niż 2-3 godziny na dobę"

"Przeciwieństwo gracza casualowego"

"Osoba, która poświęca dużo czasu na granie i media około-growe"

"To taki gracz, który spędza minimum 5 godzin dziennie grając na konsoli Sony lub Microsoftu, PCcie lub Macu. Gatunkami gier, które określają hardkorowca są gry akcji, przygodówki, RPGi, FPSy, bijatyki, MMO, symulacje, strategie czasu rzeczywistego oraz gry sportowe"

"Musi grać w wiele różnych gatunków gier"

"Jest graczem profesjonalnym"

"Gra od bardzo dawna, jest pionierem graczy w ogóle"

"Gracz casualowy organizuje gry wokół swojego życia, gracz hardkorowy organizuje życie wokół gier"

Praktycznie wszystkie definicje, których się doszukałem miały jedno zdanie wspólne - gracz hardkorowy gra dużo. Tylko ile to znaczy dużo? Niektóre definicje podają bezpośrednio przedział godzinowy. Dla nastolatka dużo to będzie 40 godzin tygodniowo. Dla kogoś kto ma już kilka dobrych lat na karku, żonę i dzieci, wygospodarowanie 5-10 godzin tygodniowo na granie stanowi często iście hardkorowe wyzwanie. Dla części z was hardkorowcem będzie osoba, która zna wszystkie meandry dzieł Kojimy, dla kogoś innego to osoba, która w Destiny gra nieprzerwanie od dnia premiery po 2-3 h dziennie. Jeszcze inna osoba stwierdzi, że jak nie masz w domu 6 konsol i wypasionego PC, to nie jesteś hardkorowcem. Kto ma rację? Moim zdaniem każdy z was. Dopóki nie będzie jednolitej, ogólnie przyjętej definicji to każda (w granicach rozsądku) będzie poprawna, ale zarazem "wasza własna" i nie należy jej innym wciskać i obrażać innych ludzi (BTW wiedzieliście, że takie pojęcie jak "gatunek" w zależności od ujęcia ma różną definicję?).

To co mnie najbardziej zaskoczyło w poszukiwaniach odpowiedzi na to jakże ważne egzystencjalne pytanie "jesteś hardkorem?" jest to, co znalazłem na anglojęzycznych stronach. Butcher we wstępniaku do lipcowego PSXa (A.D. 2015 jakbyś to czytał(a) w późniejszym czasie) prawie bezpośrednio nazywa czytelników szmatławca hardkorowcami, równając to pojęcie z pasjonatami (fajnie by było gdyby sam autor się wypowiedział czy zdałem test kompetencji "co autor miał na myśli"). Chyba w kilku felietonach (np. przy okazji The Order) złapałem go na tym, że opisuje casuala jako nieświadomego rynku gracza, który kupuje i gra w to, co powiedzą mu reklamy. Więc chyba pojęcie "gracz hardkorowy" dobrze się kojarzy, prawda? Otóż jakie było moje zdziwienie, kiedy na anglojęzycznych stronach doszukałem się wielu negatywnych opinii (tłumaczenie własne):

Gracz hardkorowy:
"to przedstawiciel bardzo głośnej, aroganckiej mniejszości graczy, który uważa, że przemysł growy powinien się kręcić wokół jego preferencji gameplayowych"

"Uważa (często bezzasadnie) swoje umiejętności za profesjonalne"

"Uważa swoje preferencje (oraz sobie podobnych) za jedyny słuszny sposób rozrywki"

"Często używa określenia "Prawdziwy Gracz (True Gamer)", aby podkreślić swoje ego i zatuszować kompleksy w innych dziedzinach"

"Uważa, że przemysł growy należy do niego"

i moje ulubione:
"Yeah you beat that boss but, I did it earlier, without using half my abilities, blindfolded, with no healing items, on hardcore extreme killer blood-hell mode!"

Tu jest obleśny gracz hardkorowy w swoim naturalnym środowisku

Wiecie co... Oj spotkałem wieeeelu graczy, których uważam za hardkorowych i oni sami siebie za takowych uważają i dokładnie tak się zachowują. Mało znacie narzekaczy, którzy krzyczą "dzisiejsze gry są za proste - są dla casuali!", "chcemy więcej trudnych gier!", "rynek gier się zepsuł", "dawniej gry były lepsze, bo trudniejsze" itp. Jedna osoba, która narzekała na "hardkorowych graczy" stwierdziła, że psują wizerunek graczy swoim zachowaniem i swoimi opiniami. Już pal licho co myślą sami o sobie, ale obrażają innych, niejednokrotnie przywłaszczając sobie tytuł "gracza" i odmawiając go innym z sobie tylko znanych pobudek.

 

Swego czasu naraziłem się okrutnie na forum (czy raczej w komentarzach) ppe kilku osobom o "reputacji" i "poziomie" dużo wyższych niż moje pisząc, że w stare MGSy nie da się dzisiaj grać. Wylało się tyle kwasu molekularnego, że sam Alien miałby problem, aby tyle wyprodukować. Jak wspominam nieco niżej - nadrabiam zaległości. Ograłem kilka Finali, starłem się z kilkoma platformówkami i w końcu nadszedł czas na wychwalane przez wszystkich gry Kojimy-san'a. I się odbiłem. Kilkukrotnie. Nie pomógł poziom easy, odkładanie gier na półkę "jeszcze się podszkolę". Zabiła mnie mechanika. Archaiczne dla "dzisiejszego gracza" sterowanie, respawny (albo pobudki) wrogów, brak informacji "co mam teraz robić". Fabuła też niespecjalnie mnie powaliła (tak się zawziąłem, że obejrzałem cały gameplay MGSa na youtubie) głównie przez swoją dynamikę, a raczej jej brak. Z morza g*wna wyłonił się jeden dobry i logiczny komentarz (choć nieco patetyczny) - "nikt kto się nie wychował na tych grach i nie obserwował zmiany w przemyśle growym, które zaszły pod wpływem Kojimy, nie doceni kunsztu MGSów". Cóż. Idąc tym tropem nie docenię. A nawet nie wiecie jak bardzo bym chciał, żeby mnie ta fabuła porwała. Inny użytkownik w tej samej dyskusji napisał "śmieszy mnie jak czytam, że ktoś ma braki w szóstej generacji konsol". Dyskusję uciąłem: "mam braki, bo nie miałem pieniędzy, ani na konsole, ani na gry - mam teraz i nadrabiam". Jeżeli moje zawzięcie do hobby, mimo przeciwności losu, nie jest hardkorowe, to nie wiem co jest. I nie uwierzę, że jestem jedynym przedstawicielem swojego gatunku. Na pewno jest nas wielu. Ba... Więcej niż "True Gamerzy" sobie wyobrażają. Tyle, że się nie wychylamy, bo to może się wiązać z krytyką.

Nie tak dawno, żeby się sprawdzić nabyłem grę określaną przez wielu jako "hardkorowa" - Bloodborne. Pograłem kilkadziesiąt godzin, gry jeszcze nie ukończyłem, ale mam swoje spostrzeżenia. To nie jest gra, to fenomen. Gracze na wszystkich forach narzekają na główne grzechy "dzisiejszego" przemysłu growego - korytarzowe lokacje, skrytpowanie, backtracking i quick-time event. I Ci sami gracze wychwalają Bloodborne pod niebiosa. Grę, która ma to wszystko (prócz QTE). Ba... Backtracking jest wpisany w mechanikę gry dokładnie tak samo jak napis "You Died" (bądź "Nie żyjesz" zależnie od wersji). Powtarzasz tą samą sekwencję kilka - kilkanaście razy, ubijając wrogów wychodzących dokładnie w tym samym momencie, z tego samego miejsca, tak samo. Co jest clue gry - to, że każdy przeciwnik może Cię zabić. A ja się pytam - "Co by było, gdyby można było wybrać poziom trudności"? Gdyby dało się przejść grę na easy nie ginąc ani razu. Gdyby przeciętny "casual" mógł przejść grę w 6 godzin. Będzie to śmiała teza, ale uważam, że gra dostawałaby w recenzjach oczko - dwa mniej, ale sprzedała się w dwukrotnie, albo trzykrotnie większym nakładzie. Odwrócę sprawę - próbowaliście grać w Diablo III na wyższym poziomie trudności (z mnożnikiem złota i doświadczenia)? Nagle to nie jest hack'n'slash, tylko fromsoftware-like-experience. Więc dlaczego "True Gamerzy" tak bardzo nienawidzą wyboru trudności gry? I dlaczego przejście Wiedźmina III na najwyższym poziomie trudności (gdy szkolony i przetrawiony przez próbę traw zabójca ginie jak mucha od uderzenia pałą przez wieśniaka) ma być niby lepsze od przejścia gry na niższym poziomie? Jeżeli uważasz, że gry powinny być stawiać na wyzwanie, to jesteś w częściowo w błędzie. Gra powinna dawać rozrywkę. A jeżeli DLA CIEBIE jest to synonim wyzwania, to proszę Cię bardzo, graj w takie gry i wybieraj taki poziom trudności. Tylko nie narzucaj innym swojej opinii i wyborów.

Dobra, po tych wszystkich poszukiwaniach i przemyśleniach - gdzie ja się plasuję? Kilka słów o mojej historii grania. Jako dziecko nie grałem. Potrafiłem stać przed witryną kiosku przez kilka godzin i "jeść oczami" okładki magazynów o grach. Marzył mi się komputer (konsola była całkowicie poza moim zasięgiem), ale niestety akurat wtedy finanse rodzinne nie były najlepsze. Ba... Musiałem odkładać 2 miesiące kieszonkowe, żeby sobie kupić magazyn z grami (taki z płytką - fizyczną i w nazwie). W dziwnych okolicznościach i przez niesamowite szczęście wpadł mi w ręce nowiutki model GameBoy Color (historia jest długa, więc pozwolę sobie jedynie zaznaczyć, że nie kradziony i nie znaleziony, a podarowany). Miałem na nim Bombermana, F1 i pokemony. Wszystkie trzy gry masterowałem jak oszalały i wydawałem całe kieszonkowe na baterie. W końcu dostałem wymarzony komputer i wtedy się okazało, że wszyscy koledzy grają w fpsy za pomocą myszki lepiej ode mnie, więc ograniczyłem się do gier RPG (fpsy rodziły jedynie frustrację, gdy przez 2 godziny powtarzałem 2-minutową strzelaninę). Jak to było w tamtych latach - pograłem sobie rok, albo dwa lata i komputer był już przestarzały.

Zapomniałem o graniu na kilka lat - było LO, potem studia. Na studiach pojechałem na wakacje za granicę, żeby zarobić na utrzymanie. Miałem jechać na 5 tygodni. Na miejscu okazało się, że potrzebowali pracownika na 8 tygodni. Powiedziałem sobie "ok, zostanę dłużej, ale po powrocie kupuję konsolę". Jak pomyślałem tak zrobiłem. Kupiłem PS3 i GTA IV. Pierwsze dwie godziny nie mogłem opanować ruchu prawego analoga. Byłem załamany. Gra była dla mnie za trudna. Codziennie pakowałem PS3 z grą i jechałem do kumpla. On przechodził wątek fabularny, a ja siedziałem i oglądałem. Potem wracałem do siebie i grałem "po swojemu" - umawiałem się w GTA na randki, zwiedzałem Liberty City, jeździłem samochodami i próbowałem się z niektórymi misjami (zazwyczaj i tak nieudanie, a zawsze nieudolnie). Gry do dzisiaj nie przeszedłem "solo", ale nie żałuję, bo spędziłem w miłym towarzystwie wiele godzin, poznałem ciekawą fabułę i nauczyłem się jak ruszać tym ch*lernym prawym analogiem. Kilka miesięcy później z dziewczyną byłem przy okazji w jakiejś galerii handlowej i zahaczyliśmy o Saturna. Tam znalazłem na promocji "Uncharted: Drake's Fortune". Znalazłem "pana od gier" i jakieś 15 minut wypytywałem czy gra jest trudna, "bo ja nie potrafię za bardzo strzelać". Facet oczywiście chciał mi wcisnąć grę widząc błysk w moim oku i poczarował, że nie ma dużo strzelania, jest dużo zagadek logicznych i dużo wstawek filmowych (w sumie nie skłamał, ale od tej pory uważnie wsłuchuję się w PRowe zagrywki). Grę kupiłem. Kto grał ten wie jak wygląda "samouczek" na statku po klimatycznym intro. Po 20 próbie udało mi się przejść samouczek na easy i postanowiłem, że jak znowu będę w Saturnie, to potraktuję pana zagadką logiczną "kwadrat - trójkąt - kwadrat". Uncharted było pierwszą grą, którą przeszedłem na PS3 i pierwszą grą, w której zakochałem się na zabój (teraz wiecie czemu mam takiego avatara). Znalazłem wszystkie skarby i przeszedłem chyba kilkanaście razy na easy, kilka razy na normalu i raz na hardzie. Załapałem bakcyla. Zaczęło się szperanie w internecie, które gry są warte zakupu, a które nie. Z racji finansowych musiałem być ostrożny, choć trafiały mi się przypadki wyrzucenia pieniędzy w błoto (Duke Nukem powinien być Forever DEAD). Ograłem kilka exów na Xboxie 360 kumpla (tego samego, który przechodził wątek fabularny w GTA IV) i moja fascynacja grami ciągle rosła.

Vitę kupiłem w dniu premiery i to był przełom w moim życiu gracza. Wbrew powszechnie panującej opinii miałem na niej w co grać (to temat na inną notkę), tyle że poznałem wiele gatunków, których istnienia nie byłem nawet świadomy. Dzisiaj mam 4 konsole, kupuję średnio jedną grę AAA miesięcznie, ogrywam indyki, które pojawiają się w plusie, gram w gry: fps, rpg, tps, jrpg, hunting games, visual novel, przygodówki i wydaję na gry lwią część swojego budżetu przeznaczonego na rozrywkę. W planach kolejne konsole i kolejne gry. Gram bardzo różnie. Czasami nie mam czasu włączyć konsoli przez dwa tygodnie, po czym przychodzi tydzień, gdy gram 50 godzin w tygodniu. Zazwyczaj gram na easy, chociaż coraz częściej przy pierwszym przejściu gry włączam na normalu. Dlaczego? Bo mam dość stresu w życiu zawodowym. Od gier wymagam rozrywki. Czystej. Bez stresu. Stąd z żalem, ale jednak, rezygnuję prawie ze wszystkich gier, w których adrenalina i kortyzol leją się strumieniami (nie dla mnie Alien, Residenty, czy nawet Catherine, albo Nintendo Hard). Czasami, jeśli gra mnie wciągnie na całego, to przechodzę po raz drugi, trzeci, czwarty, na trudniejszym poziomie i robię platynę. Mam ich 4 i kilka mniejszych gier ukończonych na 100%. Oglądam wszystkie konferencje z E3 od kilku lat, by po 2-3 h snu iść do pracy. Noszę koszulki z motywami gier, kupuję figurki, zaprzyjaźniłem się ze sprzedawcami w pobliskim sklepie z grami, poznałem wielu graczy poprzez rozgrywki w multi i na różnych stronach poświęconych grom, jeżdżę na "zloty nerdów".


Reasumując - czy jestem graczem hardkorowym? Po dokonaniu swojego małego researchu i po wszystkich przemyśleniach - mam to gdzieś. Podział na graczy casualowych i hardkorowych jest niejasny. Według jednego podziału "jestę hardkorę", według innego nie, a stwierdzenie, że gracz hardkorowy jest przeciwieństwem casualowego nikomu nie służy i nikomu nie przynosi splendoru, bo w głębi (i to wszyscy musicie przyznać) jesteśmy jedną rodziną. Wiem jedno - jestem graczem. Nawet jeśli gram od niedawna, nawet jeśli zamiast meandrów fabuły MGSów znam lepiej meandry fabuły Uncharted, czy Asasynów i nawet jeśli niektórych "True Gamerów" to boli - jestem dumnym graczem, świadomym konsumentem rynku gier i nikt mi tego nie zabierze. AMEN.



Źródła:
http://www.pssite.com/news-33081-kim_jest_hardkorowy_gracz__npd_podaje_jego_definicje.html
http://www.ign.com/boards/threads/what-do-you-think-defines-a-hardcore-gamer-poll.453012751/
http://www.gamevaultstore.com/index.php/drews-blog/33-what-defines-a-hardcore-gamer
http://www.gamefaqs.com/boards/691087-playstation-4/71461533
https://en.wikipedia.org/wiki/Gamer
http://pl.urbandictionary.com/define.php?term=Hardcore+Gamer
http://hip.org.pl/wywiady-i-reportaze/poczucie-przynaleznosci/
https://psychoprimum.wordpress.com/2012/09/05/afiliacja-i-przynaleznosc-jako-przyklady-potrzeb-spolecznych/
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hierarchia_potrzeb
http://simplicite.pl/minimalistyczna-piramida-potrzeb-co-ma-wspolnego-maslow-z-minimalizmem/

Oceń bloga:
13

Jakim jesteś graczem?

Jestem graczem hardkorowym i jestem z tego dumny
81%
Jestem graczem hardkorowym i się tego wstydzę
81%
Jestem graczem casualowym i jestem z tego dumny
81%
Jestem graczem casualowym i się tego wstydzę
81%
Nienawidzę podziałów - jestem po prostu graczem
81%
Pokaż wyniki Głosów: 81

Komentarze (40)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper