Recenzja gry: Resident Evil 6

BLOG RECENZJA GRY
1325V
Recenzja gry: Resident Evil 6
Sendo1910 | 04.01.2015, 15:57
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Gdy zbierałem się do ogrania najnowszej części Resident Evil, nie wiedziałem tak naprawdę, czego się spodziewać. Z jednej strony miałem w pamięci niezłą "piątkę", z drugiej klasyk rodem z PSX-a czy Game Cuba. Po odpaleniu gry zrozumiałem, że Capcom chciał wrócić po części do korzeni, nie rezygnując przy okazji z dzisiejszych standardów. Czy Resident Evil 6 sprostał temu zadaniu?
 
 
Od feralnych zdarzeń w Raccoon City mija dziesięć lat i świat znów staje w obliczu ataku bioterrorystycznego. Co większe metropolie zostają zarażone wirusem typu C i zaczyna się totalny chaos, w którym przyjdzie nam działać.
 
W kolejnej części flagowej serii Capcomu weźmiemy udział w trzech podstawowych kampaniach: Leona Kennedy'ego, Chrisa Redfielda i Jake'a Mullera. Po ich przejściu dostaniemy możliwość wcielenia się w Adę Wang, dzięki czemu zepniemy w całość wszystkie wątki poruszone w grze.
 
Każdy z trybów fabularnych z nich oferuje inne spojrzenie na walkę ze światowym bioterroryzmem. W przypadku grania Leonem będzie to coś na kształt horroru - ciemne pomieszczenia i miejsca takie jak cmentarz czy tunel metra. Kampanii tej najbliżej jest do klimatu pierwszych Residentów, więc fani powinni być zadowoleni. Misje z udziałem Chrisa odbiegają od konwencji tej serii - przypominają bardziej potyczki rodem z Gears of War. Twórcy dali nam na tacy typową wojenną jatkę, której nie można odmówić urok. Walczymy przeważnie w miastach, w których ponadto przyjdzie nam zmierzyć się z całkiem pokaźnymi przeciwnikami. Tryb fabularny Jake'a kładzie nacisk na skradanie, ale nie zabraknie większej wymiany ognia. Co więcej, jest odniesieniem do trzeciej części serii i znanego fanom mutanta Nemesisa, z którym ponownie przyjdzie nam stawić czoła.
 
 
Misje z udziałem Chrisa to wojna w pełnym tego słowa znaczeniu. Ciekawa odskocznia od pozostałych kampanii.
 
Kampanie przechodzimy wraz z współtowarzyszem/szką. Capcom ponadto dał możliwość grania w trybie kooperacji lokalnej. Podział ekranu jest trochę nietypowy, gdyż mamy po boku ciemny pas, lecz da się do tego przyzwyczaić. Szczerze polecam grać z kimś, jest to nieporównywalnie lepsza opcja, niż przechodzenie singla z konsolowym towarzyszem.   Nasz wirtualny pomocnik czasem irytuje i zajmuje się nie tymi sprawami, którymi trzeba. W ostatniej misji z bossem w kampanii Leona musiałem sam zmagać się z przeciwnikiem, ponieważ moja towarzyszka skupiła się na eliminacji typowych "przeszkadzajek" w postaci zwykłych, niegroźnych zombie. 
 
Grając którąkolwiek z postaci, mamy bogaty HUD (wizualnie różniący się w zależności od naszego bohatera), w którym zbieramy amunicję, zielone i czerwone rośliny, dzięki którym możemy robić sobie lekarstwa, granaty i spreje lecznicze. Gra  wychwytuje nasze braki w zasobniku i podsuwa nam amunicję lub rośliny, w zależności od naszych potrzeb. Ponadto jest pełno dających się zniszczyć skrzynek , więc szybko możemy uzupełnić braki w zasobniku. 
 
W porównaniu do Resident Evil 5, twórcy postanowili dać możliwość  jednoczesnego strzelania i chodzenia. Co prawda nie mamy możliwości biegania i strzelania, ale możemy powoli poruszać się i celować w przeciwników. Jest to zmiana, która powinna zostać wprowadzona już dawno. Programiści dodali też system uderzeń i combosów, dzięki czemu potyczki z naszymi przeciwnikami bardziej mogą przypominać bójki na stadionie, niż walkę na śmierć i życie. Co prawda micha się cieszy, gdy  naszym protagonistą przechwycimy łopatę i zdzielimy truposza, albo złapiemy jego głowę i zmiażdżymy ją o pobliski murek. Jest to jednak ciut za proste. Zombie zostały tu sprowadzone do roli "mięsa armatniego", które ani nie straszy, ani nie stanowi poważnej przeszkody. Fajnym patentem jest możliwość strzelania, gdy jesteśmy ranni i leżymy na ziemi. Opcja ta nie raz uratowała mi skórę i dała możliwość wyleczenia się przy pomocy partnera. Fajnym smaczkiem są nieliczne fragmenty, gdzie widzimy naszą postać z perspektywy 2,5D, co od razu przynosi na myśl pierwszą część serii.
 
Tytuł ten solidnie nadrabia pod względem lokacji. Zwiedzimy azjatycką metropolię (zarówno ulice, jak i slumsy), cmentarz z kościołem, podziemia z tajnym laboratorium, samolot, stylizowane we wschodnioeuropejskim stylu miasto, czy szpital. Cytując klasyka, jest to jazda bez trzymanki. Miejscówki te, mimo ograniczonego pola manewru są wykonane solidnie. 
 
 
Jedna z ciekawszych lokacji w grze. Zombie nie raz wyłaniają się z ciemności i jesteśmy zdani wyłącznie na nasz instynkt. Największym zagrożeniem jest jednak pociąg metra.
 
Resident Evil 6 w swoim założeniu miał być grą z elementami horroru i wartkiej akcji. Jest co prawda kilka momentów, które mogą postraszyć (np. etap z tunelami metra), lecz zazwyczaj wszystko pod tym względem jest przewidywalne. Gra skupia się bardziej na eksterminacji, niż budowaniu klimatu grozy. Nawet na najwyższym poziomie trudności nie jest bardzo wymagająca. Twórcy na siłę zmuszają nas do chodzenia wyznaczoną przez nich trasą. Na początku grania niespecjalnie się to odczuwa, lecz z czasem aż kłuje w oczy brak możliwości przejścia przez jakąś futrynę bez drzwi. Niewidzialne blokady są trochę nie na miejscu. Brak większej swobody i możliwości taktycznego podejścia przeciwnika trochę irytuje. Cover-systemu dobrze mogłoby nie być, chyba nikt by tego nie zauważył i nie lamentował nad jego brakiem. Jest wykonany topornie i w praktyce lepiej się cofnąć, niż bawić w chowanie się przy ścianie. 
 
AI przeciwników momentami zostawia wiele do życzenia. Nawet gdy zaatakują nas 3-4 zombie, nie jest to wyzwanie, lecz zwykła rutyna. Przeciwnicy chowają się poza tym tak nieudolnie, że zazwyczaj jakaś część ciała jest widoczna i trafienie jej jest formalnością. Co do samych wrogów - są urozmaiceni. W grze spotkamy zwykłe zombie, te bardziej zmutowane, które przeistaczają się w twory z mackami czy ze skrzydłami (są również i terroryści - pająki, którzy chodzą po suficie i strzelają do nas z karabinu...). Zmierzymy się również z większymi okazami (vide kampania Chrisa w Europie Wschodniej), które trzeba podejść sposobem.
 
 
Mutanty w grze są imponujące, zarówno przez rozmiary, jak i stopień zdeformowania.
 
Grając w Resident Evil mamy wrażenie, jakbyśmy oglądali interaktywny film. Pełno cut-scenek i quicktime eventów to chyba standardy, z którymi trzeba się pogodzić. W przypadku sekwencji QTE często nie mamy szans na szybką reakcję i musimy powtarzać ten fragment gry. Niektóre są idealnie wpasowane w przebieg fabuły, inne jakby dodane na siłę.  Tytuł ten jest niezwykle efektowny - pełno wybuchów i nagłych zwrotów akcji nie pozwala na nudę, ale wiąże się to z dużą ilością skryptów. Po każdym zakończonym akcie zdobywamy określoną liczbę punktów, za które możemy wykupić nowe umiejętności, takie jak efektowniejsza walka wręcz czy lepszy damage z broni. Na jeden akt są do wykorzystania trzy ulepszenia, więc warto zastanowić się, jak najczęściej walczymy i co będzie dla nas optymalne. Warto również mieć na uwadze, że nie mamy możliwości zapisu w dowolnym momencie gry. W Residencie są checkpointy, które nie zawsze gwarantują, że po wyjściu z gry zaczniemy od wskazanego przez nią miejsca. Dla świętego spokoju warto zarezerwować sobie 1,5 - 2h na przejście całego aktu.
 
Japońska firma na pewno spisała się, jeśli chodzi o zawartość gry. Trzy długie kampanie + jedna ekstra (solo, grając Adą Wang), oldschoolowy tryb Mercenaries, możliwość zbierania nieśmiertelników i personalizowania ich oraz multiplayer do ośmiu osób to naprawdę coś. Dostajemy tak naprawdę trzy gry w cenie jednej. Pod tym względem inni deweloperzy powinni się uczyć od tej zasłużonej firmy, jak dbać o klienta. Gdyby jeszcze Resident Evil był bardziej dopieszczony, można by mówić o pełnym sukcesie, a tak jest tylko nieźle. Trzeba jednak zaznaczyć że "szóstka" jest prostsza od swojej poprzedniczki i ma ciut gorszą grafikę, ale rekompensuje to nowościami w gameplayu. 
 
Flagowa seria Capcomu jest jak serial, który z początku przykuwa naszą uwagę, a później oglądamy go z przyzwyczajenia. Kolejna części Resident Evil nie jest przełomem, lecz na pewno wyróżnia się na tle swojej poprzedniczki i wprowadza kilka innowacji do serii. Jest przy tym rozbudowana i starczy na kilkadziesiąt godzin. Jednak długi czas gry nie rekompensuje rażących uproszczeń i braków. Bliżej jej do typowego średniaka w ładnym opakowaniu, niż hitu Triple-A. Japończycy otworzyli się na zachodnią szkołę gier, nie zapominając o swojej tradycji. Czeka ich jednak sporo pracy, aby seria znów stała się horrorem z prawdziwego zdarzenia. Tego chyba chcą wszyscy fani Rezydencji Zła...
Oceń bloga:
0

Atuty

  • Cztery kampanie
  • Co-op
  • Usprawniony gameplay względem poprzedniej części
  • Fabularna gratka dla fanów

Wady

  • Ograniczenia
  • Mało straszy
  • Grafika mogłaby być lepsza
  • Za dużo skryptów
  • Drobne niedoróbki
  • Dziwne rozmieszczenie savepointów
Sendo1910

Łukasz Kędzierski

Solidny tytuł do gry w co-opie ze znajomym. W singlu szybko się nudzi. Jeśli jednak lubisz tematykę zombie - uderzaj śmiało.

7,5

Komentarze (23)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper