Najcenniejsze trofea w grach

Temat trofeów w grach wzbudza wiele emocji i kontrowersji. Jedni je kochają widząc w nich możliwość przedłużenia rozgrywki w ulubionej grze. Inni zaś traktują je jako coś niepotrzebnego, wymuszającego na graczu pewne zachowania w grze, których normalnie bez trofeów by nie robił.
Muszę przyznać, że sam niejednokrotnie miałem momenty, kiedy wyłączałem powiadomienia o trofeach w ustawieniach konsoli, żeby w pełni cieszyć się grą i nie zaprzątać sobie niczym innym głowy. Bywało jednak też tak, że przed odpaleniem gry sprawdzałem listę trofeów, aby potem nie pominąć żadnego i nie przechodzić gry drugi raz w celu wbicia brakujących osiągnięć. Były też takie chwile, gdy byłem skłonny ograć jakiegoś średniego indora, żeby tylko platyna wpadła i level na PSN poszedł do góry.
Jest jednak kilka gier w których po prostu chciałem mieć platynę i już. Nie chodzi tutaj tylko o wyśrubowany poziom trudności samej gry, ale też uwielbienie do danego tytułu i chęć wyciśnięcia z niego wszystkiego co się da. Przechodząc do konkretów. Oto moje 5 najcenniejszych platyn.
1. Legend of The West - Red Dead Redemption
Red Dead Redemption to dla mnie obok The Last of Us najlepsza gra poprzedniej generacji. Nie jestem w stanie oszacować ile w tej grze spędziłem czasu, ale pewnie z kilkaset godzin. Platyna nie jest może trudna, ale cholernie czasochłonna. Ileż to ja się nałaziłem nad brzegiem rzek by zebrać parę skórek bobrowych, ile to ja musiałem polować na różne zwierzaki, zbierać różnorakie rośliny. To jest jednak nic przy tym co oferowały niektóre trofea jak Spurred to Victory, które wymuszało na graczu zaliczenie 20 misji fabularnych bez przesiadki na innego konia jak swój. Najwięcej roboty było jednak w trybie multiplayer. Niektóre trofea były naprawdę wymagające, ale nie poddawałem się. Tak zakochałem się w Dzikim Zachodzie wykreowanym przez ekipę z Rockstar, że ani przez chwilę nie czułem znużenia, ani irytacji. Moje chęci opłaciły się i tak stałem się posiadaczem platyny którą wbił 1 na 300 graczy, którzy odpalili ten tytuł. Czekam z niecierpliwością na kolejną część. Bez wahania biorę na premierę i na nowo przemierzam prerię w poszukiwaniu przygód.
2. To musi mieć jakiś sens - The Last of Us Remastered
The Last of Us przeszedłem na PS3 kilkukrotnie, ale jakoś nie zdecydowałem się wbić w tej grze platynowego dzbanka. Uznałem jednak, że tak uwielbiam tą grę, że na PS4 nadrobię zaległości. Dla mnie przechodzenie tej gry kilka razy to czysta przyjemność. Nawet w momencie publikacji tego wpisu postanowiłem sobie odświeżyć ten tytuł i obecnie gram na poziomie "brutalna rzeczywistość" Podobnie jak w przypadku Red Dead Redemption ta gra wymaga dużo czasu i cierpliwości. Niektórzy mogą poczuć się zaskoczeni, gdy po ukończeniu gry na normalnym poziomie trudności będą mieli wbite w całej grze 2 trofea. Takie właśnie jest TLOU. Najbardziej wymagający trofik według mnie to ten, gdzie trzeba otworzyć ostrzem wszystkie drzwi za którymi kryją się różne ważne zasoby do ulepszeń broni i postaci. Po pierwsze trzeba było znaleźć drzwi, a po drugie mieć ostrze do otworzenia, a tych nie ma zbyt wiele w grze i jeżeli zabiliśmy którymś "klikacza" to możemy wtedy jedynie pocałować klamkę. Tryb multiplayer wymagał ode mnie zaliczenia 168 meczy. Co ileś meczy musieliśmy spełnić pewne określone wymagania np. zabić trzech gości ostrzem lub z łuku. Jeśli tego nie zrobiliśmy to podróż zaczynała się od nowa i licznik meczy się zerował. Tak jak pisałem aktualnie pogrywam w TLOU i jestem przekonany, że wrócę do tego tytułu jeszcze nie raz w przyszłości.
3. Cała seria Uncharted
x2
x2
x2
Uwielbiam serię Uncharted do tego stopnia, że tylko dla samej "Złotej Otchłani" kupiłem Vitę. Tak się świetnie składa, że w dniu publikacji tego wpisu rozpocząłem przygodę w Zaginionym Dziedzictwie na PS4. Od zawsze uwielbiałem takie awanturniczo-przygodowe klimaty w stylu Indiana Jonesa. W tej grze jest wszystko co uwielbiam. Egzotyczne lokacje od dżungli po pustynię, poszukiwanie skarbów, dużo strzelania, lekki humor, wspaniała klimatyczna muzyka i piękne kobiety :) Same trofea w Uncharted nie są trudne. Trzeba ukończyć gry na wyższych poziomach trudności, trochę pokręcić się po w poszukiwaniu znajdziek różnego rodzaju i pokonać przeciwników na rożne sposoby, różnymi broniami. Wygląda na to, że już wkrótce w mojej wirtualnej gablotce pojawi się 9 platyna w serii. Mam nadzieję, że jednak moje marzenie się ziści i Naughty Dog pozwoli mi wbić pełną dychę. La Decima w Uncharted? Oby.. :)
4. Bloodborne - Bloodborne
Platyna w Bloodborne kosztowała mnie więcej niż pozostałe gry, bo poza czasem zabrała mi też trochę zdrowia. Nie wiem sam dlaczego się uparłem, żeby wbić w tej grze najwyższe możliwe osiągniecie. Może chciałem sam sobie udowodnić, że i ja jestem w stanie dokonać tego w grze od From Software. Gra jest mroczna i niezwykle depresyjna. Momentami naprawdę potrzebowałem odrobiny przerwy, żeby odpocząć od tego ciężkiego klimatu po czym znów zaliczałem kolejne podejście. Mało brakowało już, a bym się poddał. W Lochach Kielicha w drodze do Pthuremyjskiej Królowej nadziałem się na "Ognistego Psa" przez którego o mały włos nie rozwaliłem pada i Amygdalę, która machając swoimi długimi pazurami doprowadziła mnie do skraju growego wyczerpania. Udało się jednak i było to chyba moje największe do tej pory wyzwanie jeśli chodzi o trofea.
To tyle jeśli chodzi o mnie, a teraz Wy pochwalcie się swoimi najcenniejszymi zdobyczami w grach. Z przyjemnością poczytam o waszych osiągnięciach.
Jednocześnie zapraszam do polubienia mojego fanpejdża www.fb.com/tatagracz oraz zaglądania na stronę www.tatagracz.pl