Weekendowe granie #44

BLOG O GRZE
1505V
Weekendowe granie #44
kalwa | 22.11.2014, 00:09
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Ugh. Weekend. Ta... Weekend, w mordę jeża. Ten „end” nadejdzie szybciej niż się pojawił. Co to za pora w ogóle. Jesień jakaś. Po co to komu. Brzydkie to paskudztwo, zimne i męczące. Niby dobra pora na granie. No to co, gramy. Taborety chowamy do szafy i gramy. Nic innego nie pozostaje. Zacznijmy więc kolejny odcinek WG.

Co, że smutno? W końcu jesień, nie? Taki czas. Liście w pustych domach, wiatr i wszechobecna szarość. Dobrze, że chociaż te gry kolorowe. Dobra! Nie przedłużam już i tak pewnie płaczecie po tym „wstępie”. A miało być tak wesoło.

Zaczynamy standardowo, co by się nie wyróżniać zbytnio, bo ponoć ludzie tego nie lubią. No więc. Ukończyłem ostatnio [gra]Jak and Daxter: The Precursor Legacy (PS2)[/gra] z kolekcji HD na PS3. Bardzo fajna gra i mocno zachęciła mnie do kontynuowania przygody blondyna i jego wiewióry. Szkoda, bo mocno zawiodłem się na [gra]Jak II: Renegade (PS2)[/gra], który z jedynką ma wspólnego tyle co ja z baletem. Zmian się zachciało, psom niegrzecznym i z platformówki zrobili „szczelankę”. Tą grę powinni zmiatać razem z liśćmi leżącymi w trawie. I palić. Ażeby dym piekł cały świat po oczach. Takich rzeczy się nie robi. Widzę, że gra przyjęła się bardzo dobrze. Ja się zawiodłem, bo jesień. No i liczyłem na platformera jednak, a nie na coś co udaje TPS z nastawieniem na eksplorację rodem z GTA III. No, ale tak już bywa. Jak twórcy trzepią ciągle to samo, to marudzenie. Jak zmiany, to marudzenie. NIE URODZIŁ SIĘ JESZCZE TAKI, CO BY WSZYSTKIM DOGODZIŁ. Pamiętajcie. Niemniej gram i zamierzam trochę pograć jeszcze w tego Jaka II, bo ostatecznie gra jest dobra. Z czasem, gdy już przyzwyczai się do sterowania, można się nieźle bawić. Ale dawno nie czułem takiej frustracji. Ostatnio chyba tylko dlatego, że musiałem grać w [gra]Tiny Troopers Joint Ops (PS3)[/gra] (co za czasy, że się takie gówno pojawia na PS3). Podczas gry w [gra]Jak II: Renegade (PS2)[/gra] denerwuję się często i gęsto, a najbardziej podczas przemierzania miasta. Na piechotę idzie to zdecydowanie powoli, bo miasto jest bardzo obszerne. Z kolei ulice są tak zatłoczone, że poruszanie się pojazdem to istna katorga. Albo rozwalam się na innych pojazdach – dodam, że unosząc się dość wysoko nad ziemią, albo jak sunę niżej od reszty, to znów potrącam policjantów (czy tam ochroniarzy), którzy mnie ścigają przez 600 godzin. Jak tu się nie denerwować? Może jestem nubem, może nie znam układu klawiszy na padzie od PS3, może liście zasłaniają mi ekran, a może Shitface zostawił na mojej twarzy trochę swojego brązowego jestestwa. NIE WIEM, ALE NIECH MNIE LICHO! Naughty Dog skończyło się na [gra]Jak and Daxter: The Precursor Legacy (PS2)[/gra]. Tyle w temacie. Oficjalnie staję się hejterem tych przemądrzałych i przereklamowanych deweloperów. Żeby taką fajną serię zepsuć…



Ukończyłem również [gra]Metal Gear Rising: Revengeance (PS3)[/gra]. Kurcze, ta gra jest bardzo nierówna. Z jednej strony mamy naprawdę GENIALNĄ rozgrywkę, ale z drugiej strony tak DURNĄ fabułę, że przez większość nie wiedziałem czy zejść do studni i się tam zamknąć na wieki, czy po prostu skorzystać z opcji SKIP. Kolejna rzecz to śmieszna mimika twarzy, co w połączeniu z jakimiś bajkowymi modelami postaci sprawia przezabawne wrażenie. Szczególnie nasz główny przeciwnik. Z kolei dzieciak George to spełnienie najgorszych koszmarów osób niecierpiących postaci najgorszych w swoim rodzaju: głupich, z denerwującą manierą mówienia, wpieniającym zachowaniem, o brzydkim wyglądzie itp., itd. Gra jest przepełniona kiepskimi żartami jakie mogłem spotkać co najwyżej w filmach z Shitfacem w roli głównej. A co w tym wszystkim najgorsze? Że to ponoć kanoniczne wszystko. Nie wiem, Kojima chyba pstrykał kolejne fotki swojemu żarciu jak się na to godził. Zostawmy jednak już tę nieszczęsną fabułę i przejdźmy do mechaniki. W swojej marnej karierze mocno związanej z wyrobami drobiowymi, nigdy nie grałem w tak szybką grę. Najbliżej do tego jest Onimusha: Dawn of Dreams, ale tutaj to całkiem inny poziom. Genialne to wszystko wygląda. Sypiące się iskry, lejąca się strumieniami krew, wymyślne ataki bossów, akrobacje… No masakra. I wszystko leci jak z górki. Do tego jeszcze dodajmy muzykę, która dobrze oddaje to co dzieje się na ekranie, ale nieco przeszkadzają mi wokale. Lepiej byłoby bez nich. Ostatecznie, grę oceniam 8/10. Dzięki nowatorskiemu ciachaniu prawie wszystkiego, tym wszystkim akcjom, które TRZEBA zobaczyć i odpowiedniemu poziomowi trudności grzechem jest dać niższą ocenę. I to się nazywa GRA, gdzie wszystko zależne jest od gracza. Nie ma sytuacji typu „jest QTE, ja lamię, a Raiden i tak biegnie”. Lamisz? Raiden ginie. Nie ma samograjstwa, jest pełna kontrola. Te szalone akcje są dowodem na to, że nie trzeba masy skryptów by to wszystko wyglądało epicko i efektownie. Tyle.



Ukończyłem, ale bawię się dalej w [gra]The Darkness II (PS3)[/gra]. To znaczy, bawię się bardzo powoli, bo do gry wracam okazyjnie. Szkoda, że gra jest tak bardzo krótka, ale również dzięki temu szybko do niej wróciłem. Tym bardziej mam na to ochotę, że ponoć najtrudniejszą rzecz mam za sobą i zdobycie reszty to raczej formalność. Gra nie urzekła mnie tak jak jedynka, ale to bardzo udana kontynuacja. Nie tak mroczna jak pierwowzór, nie tak bezpośrednia, nie tak klimatyczna. Ale lepiej się gra, fajniej strzela.  Chętnie sprawdziłbym tryb kooperacji, ale nie mam kolegów. Jesień ich zabiła. Za długo tarzali się w liściach i teraz mają nimi wypełnione płuca, a ja nie jestem w stanie ich powyjmować. Spalić też nie ma jak, bo liści im w płucach na kupkę nie ułożę. Grabie się nie mieszczą. Wracając jednak do gry. Zawiodłem się przede wszystkim zmianą piekła. Nie chcę tutaj komuś psuć zabawy, więc powiem krótko i z przyciskiem.

Spoiler:

Tyle o [gra]The Darkness II (PS3)[/gra]. Sam nie wiem co mógłbym tutaj jeszcze napisać. Chciałbym więcej, ale trójka raczej się nie pojawi. Szkoda, bo zakończenie pozostawia spory niedosyt.



Gram jeszcze w [gra]Toybox Turbos (PS3)[/gra]. Nienawidzę tych tzw. indyków (no tak, jesień…). Nie obchodzi mnie, że to jakaś potrzebna nisza. Moim zdaniem niepotrzebna, tym bardziej jeśli ma to być [gra]Tiny Troopers Joint Ops (PS3)[/gra]. Takie gry właśnie nie wprowadzają nic nowego. Żadne to świeże podejście. Jazda na przedawnionych pomysłach. W dodatku z telefonów komórkowych. Małe żołnierzyki. Niech psy to zeżrą i pobiegną w siną dal. No i trochę jest tak z [gra]Toybox Turbos (PS3)[/gra]. Żaden z elementów gry nie jest odkrywczy – a czy gry niezależne nie powinny takie właśnie być? Jakie jest w końcu założenie tych produkcji, czemu służy ich istnienie? Mają odważną fabułę, której wielkie komercyjne gry nigdy nie opowiedzą? Może [gra]The Binding of Isaac: Rebirth (PS4)[/gra]. To jakiś wyjątek, jak w każdej dziedzinie. Ale czy faktycznie jest to takie mocne, że bardziej kosztowne gry by tego nie pokazały? SAM NIE WIEM. Pograłem chwilę w tą DARMOWĄ PRODUKCJĘ PRZEGLĄDARKOWĄ z lubianej przeze mnie strony Newgrounds (głównie za sprawą chorych animacji typu Salad Fingers – uwielbiam!) i cały pomysł na fabułę jest spoko, ale ni to szokujące, ni to nowe. Trudno żeby szokowało w takiej formie, a dotyczy przecież ciężkich tematów (jak dla kogo). No to rozgrywka. Elementy na które nikt nie wpadł. Pomysł na jednostrzałową bijatykę to niezbyt przekonująca sprawa. Lepsze wydaje mi się zrezygnowanie ze skakania i zastąpienie go rakietą. Ale to faktycznie coś odkrywczego? Powinienem mieć z tymi ptakami jak najmniej do czynienia, bo cholera jasna mnie pociera gdy gram w coś takiego na PS3. Nie wiem, pewnie trafiam na złe tytuły, ale nie interesuje mnie to. Nie chcę odkrywać tej gałęzi naszej branży, bo przestaje wierzyć w cokolwiek. Później leżę na korytarzach obcych ludzi i liżę im wycieraczki. Nie tędy droga. Wróćmy jednak do [gra]Toybox Turbos (PS3)[/gra]. Tak, nienawidzę indyków, drażnią mnie jak drapiący moją głowę kot. Ale mimo wszystko gra mi się podoba. Wciąga mnie strasznie. Chcę przejechać jeden wyścig, a kończę na zdobywaniu najlepszego wyniku w 6 następnych. No i fajnie. Tyle wystarczy na razie. Reszta w recenzji. Indyki do piekarnika. CO ZA CZASY!



A teraz najsmaczniejszy kąsek. [gra]Deus Ex: Bunt Ludzkości (PS3)[/gra]. Pamiętam jak swego czasu naoglądałem się masy materiałów promocyjnych tej gry. Nienawidziłem jej, bo Square Enix ją wydawało (a to przeca jRPG miszcze!)!)!)!)!) i jechałem już z kałachem do siedziby Eidos Montreal. Towarzyszył mi Shitface (a może Shitbody?) i bawił się telefonem. Skubaniec. Nie wiem jak mógł cokolwiek tam dostrzec. Cały ekran umazany w gównie. No ale mniejsza o to. Wytarł chusteczką ekran i pokazał mi zwiastun. Oczarował mnie i chciałem szarpać w to jak komornik telewizor, no ale nie miałem PS3. I tak sobie czekałem, dość długo. Teraz w końcu mam okazję zagrać w to WSPANIAŁE dzieło – a przynajmniej takie mi się wydaje po około (jak podejrzewam 6 godzinach grania). Zbyt dużo powiedzieć nie mogę, bo to co zobaczyłem jest podobno małym fragmentem całości. Nie grałem też nigdy w żadną część serii dłużej niż 5 minut, więc nie mam doświadczenia z takimi produkcjami. Ale podoba mi się. Cenię sobie mechanikę gry, która łączy w sobie TPP, FPS i RPG – tyle co zauważyłem do tej pory. TPP wtedy gdy przylegamy do ściany, FPS w zasadzie przez całą resztę i RPG, które z gatunku czerpie konstrukcję świata, zadania oraz ulepszanie postaci. Przede wszystkim urzeka mnie złoto-czarna kolorystyka gry, futurystyczny design i klimat. No i pochwalę zadania poboczne, bo bardzo mocno wiążą się z fabułą. Nie musimy ich wykonywać (wiadomo), ale jak już się nam zachce to dowiadujemy się dużo ciekawych rzeczy. To samo tyczy się napotykanych dzienników, gazet czy e-maili, które pozwalają nam na dogłębne poznanie tego świata. Fajna sprawa. Jedyne co mnie boli to średnia grafika. Szczególnie modele postaci i ich… zęby. Tak, bohaterowie mają jakieś rozmazane coś udające uzębienie. Ogólnie grafika szału nie robi i jest tego więcej, a nie chce mi się pisać, bo grafika obchodzi mnie tyle co indyki. Fajnie jak miażdży oczy, ale nie musi. Bo i tak się przyzwyczajamy. Czy do brzydkiej, czy do ładnej. Ma raczej małe znaczenie, dla mnie pierwsze skrzypce gra fabuła i mechanika gry. No i klimat. Ciągle mam ochotę grać i nawet spartaczone walki z bossami (jakaś biedna podróbka [gra]Metal Gear Solid (PS One)[/gra]) mnie do niej nie zniechęciły. No, ale [gra]Toybox Turbos (PS3)[/gra]. I jesień. A potem zima i radości ni ma!



Płaczecie jeszcze? Ja też. Wyję tu do biurka jak połamany pies. Całe biurko mokre. Już nie odróżniam śliny od łez. Tyle smutku, tyle szarości, tyle klimatu… Nic, tylko spać. Ogólnie, pamiętam jak w moim małym miasteczku były takie święta. Święta wungla. Wszyscy jedli ten wungiel i się nim smarowali. Po twarzy, torsie. I krzyczeli: „kunie wungla przywiozły!!!”. Potem się wszystko zawaliło i zabawa się skończyła. Czarne głazy toczyły się po ulicach, rujnowały sklepy i samochody. A ludzie dalej to jedli. Płakali, rozdzierali szaty, wyli, ale jedli. I smarowali się. Jak w transie jakimś. Oczywiście to była jesień. Dobrze, że się przeprowadziłem. Teraz wungię mnie nie poturbuje. No ale tutaj z kolei są inne zagrożenia. Po ulicach biegają konie. Trwa końska apokalipsa. Dlatego nie wychodzę na pole. Siedzę w domu i oglądam ciekawostki. Muzyczne.



MUZYKA
Najpierw Katatonia ze wspaniałym albumem The Great Cold Distance. Najchętniej poleciłbym cały, bo to istne cudo. Wiadomo jednak, że to te najlepsze próbki zachęcają do całości. Album jest bardzo melancholijny i nie to, że lubię go posłuchać tylko jesienią. Jak tego słucham to tonę. Mógłbym powiedzieć, że popadam w katatonię, ale to byłaby jakże barwna przesada. Nie będę przedłużał. Chyba nie ma nic gorszego, niż mówienie ludziom czego mają oczekiwać. Lepiej przekonać się samemu. Tak myślę. Posłuchajcie zatem tych genialnych utworów.

Consternation



Follower



Rusted


July, to chyba najbardziej ich znany utwór z tej płyty


No i chyba moja ulubiona piosenka. Jest przecudna. Jak nie chcecie słuchać reszty, to tej obowiązkowo.


The Itch. Mega utwór


I na sam koniec. Kolejny must-listen.



Co się będę! Macie cały album. Pękłem.


No i są jeszcze ciekawostki. W 1996 roku Marilyn Manson nagrał album Antichrist Superstar, na której znalazła się piosenka The Beutiful People. Niedawno wraz z Johnym Deppem i Die Antwoord zagrał to na żywo. To taki bonusik w ramach teledysku do Ugly Boy od raperów z RPA. Poniżej kolejno oryginał, koncert i teledysk w którym znajduje się Marilyn Manson, Aphex Twin, Jack Black. Szalona sprawa. Sprawdźcie sami.









FILMY
W listach do mnie piszecie, że chcecie wiedzieć jak wygląda Shitface. Otóż, on nie wygląda. Czasem przybiera nazwę Shitbody. Wtedy nie tylko jego twarz jest brązowa, ale również ciało. Poza wrzucaniem mnie do studni, rządzeniem końmi i ogólnie pojętym gnębieniem Waszego kochanego redaktora, zajmuje się graniem w niszowych filmach, w których aktorzy nie grają jak umierają, a UMIERAJĄ NAPRAWDĘ. Oto jeden z filmów w których zagrał. Monsturd, którego polski tytuł brzmi (uwaga) "Gówniany horror". Jakżeby inaczej. Ostrzegam również, że jest to materiał tylko dla ludzi o mocnych nerwach.





Tyle na ten weekend ode mnie. Grajcie, hejtujcie, słuchajcie, dzielcie się. Spamujcie i bawcie się dobrze. Ja muszę posprzątać liście.

Oceń bloga:
0

WG jak Wielkie...

Słuchej mie. Bo ja w tych liściach to coś zostawiłem dla ciebie
96%
Głazy!
96%
Dobry aktor ten Shitface.
96%
WG jak... Wielki Nub!
96%
W kupie siła!
96%
Pokaż wyniki Głosów: 96

Komentarze (22)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper