W co gracie w weekend? #69
Arcanum

Ciąg dalszy mojej przygody z tym niezwykłym światem, który wciąż wprawia mnie w zdumienie. Jednak od początku. Po dość długim okresie namysłu doszedłem do wniosku, że pójdę w stronę technologii. Magia magią, ale niewiele RPG pozwala zrobić sobie strzelbę na słonie i tłuc przy jej pomocy nadętych magów i wszystko inne co staje na drodze. Amunicji, której z początku mi brakowało teraz mam pod dostatkiem, w razie czego sam mogę ją zrobić. Obecnie po raz drugi zagłębiam się w kopalnie klanu Czarnej Góry. Za pierwszym razem zabrakło mi amunicji, pieniędzy też brakowało. Musiałem przystopować i zabrać się za zadania poboczne. Teraz wróciłem i czy to banda łupieżców, czy to wilki, czy jeszcze inne paskudztwa nic nie jest w stanie oprzeć się moim kulom i towarzyszom. No właśnie nasi towarzysze. Obecnie mam dwóch i muszę podbić charyzmę i perswazję, żeby mieć więcej, ale też żeby obecni mnie nie opuścili. Dlaczego? Dobre pytanie, po potyczce z łupieżcami nagle Magnus przestał mnie lubić, a Virgil stał się podejrzliwi. Nie mam pojęcia dlaczego. Nie wiem, może strzeliłem do tego głupiego krasnoluda, którego przodkowie byli zakałą tej dumnej rasy. Nie wiem, ale teraz zamiast uczyć się mechaniki i muszę przeznaczyć cenne punkty rozwoju na charyzmę. Współczesne RPG są taki fajne i rozbudowane. Taaa? W Arcanum z walki możemy wyjść z blizną. Efekt? –1 do urody, a im niższa uroda tym gorsze pierwsze wrażenie jakie zrobimy na NPC. Widzieliście coś takie we współczesnych RPG? Na szczęście Arcanum potrafi poprawić człowiekowi humor. Tak, mam proste poczucie humoru i bawią mnie niektóre opisy wynalazków. Oto opis łuku pirotechnicznego „Stare, dobre drewniane strzały już ci nie wystarczają? Podsuniemy ci nową koncepcję! Zadziwiający Łuk Pirotechniczny, stworzony z połączenia Zapory Ogniowej i Łuku Kompozytowego, strzela płonącymi strzałami, które nie tylko wyrządzają dodatkowe szkody, ale również doskonale nadają się do spalenia z dystansu od dawna cię irytującej orkowej osady!”
Hyrule Warriors

Całe moje doświadczenie z grami The Legend of Zelda można sprowadzić do jednego zdania. Wszedłem do lasu i już nie wróciłem. Na szczęście w Hyrule Warriors nie ma lasów. Nie miałem wcześniej doświadczenia z serią Dynasty Warriors i innymi tego typu nawalankami. Po ukończeniu kampanii zabrałem się za Adventure Mode. Mam zamiar do wymaksować i odblokować wszystko co się da. Po tym znowu podejdę do kampanii tym razem na poziomie hardcore. Może wtedy wrogowie będą jakimś zagrożeniem, bo na normal szeregowi przeciwnicy to właściwie bezmózgie zlepki pikseli, której same pchają się pod miecz. Może po prostu są mili? Może znudziła im się egzystencją i szukają ekscytującego końca? Nie wiem, ale świetnie się bawię eksterminując całe rzesze wrogów. Im więcej tym lepiej. Bossowie również nie należą do wyjątkowo wymagających. Obecnie ze wszystkich dostępnych postaci gra mi się Zeldą. Chciałbym być Zeldą. Cały świat myślałby, ze chodzę w zielonym wdzianku. Pokładałbym nadzieję w chłopcu imieniem Link, który nic nie mówi. Każdy wie, że chłopiec niemowa to najlepszy kandydat na zbawcę. Dużo lepszy niż tłusty, pedofil-hydraulik, space marine albo inny Snejk-srejk.
Ogłoszenie
Zapraszam do głosowania na najlepszy remake. Możecie to zrobić klikając w ten link.