Czy kobieta może być wikingiem? Feminizm w popkulturze. [Odpowiedź]

BLOG
1540V
Czy kobieta może być wikingiem? Feminizm w popkulturze. [Odpowiedź]
Szops | 15.05.2020, 15:54
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

W zeszłą niedzielę, na stronie glownej ppe.pl opublikowany został artykuł o feminizmie w grach autorstwa Krzysztofa Kalwasinskiego spłodzony ze względu, jak zakładam, na pokaz AC: Valhalla i reakcję bojowników o prawdę historyczną w grach wideo.

Jest to temat mi bliski z wielu powodów i poza pobudkami zawodowymi, osobistymi i tymi związanymi z moją edukacją i ponad dwudziestoletnim stażem gracza-entuzjasty, najbardziej zależy mi na tym, żeby debata wokół tematów światopoglądowo-politycznych w grach była przynajmniej cywilizowana. Ku jasności, jestem w tej kwestii obydwiema nogami po określonej stronie barykady, a więc ten tekst może posłużyć czytelnikom dwojako. Z jednej strony będą mogli poznać poglądy i argumenty osoby niesilącej się na obiektywizm i wejść w dyskusję, a z drugiej rozgrzać palce na klawiaturze, bo feministki są w tytule. Format debaty „sześciu typów w niedzielę o poranku rozprawia o aborcji” wywołuje u mnie torsje, i dziwnie będę czuł się pisząc o kwestiach kobiet w grach wideo. Wyjaśniam, objaśniam, że jestem białym, cis-genderowym heteroseksualnym mężczyzną około trzydziestki, więc stereotypowo jestem o puszkę Monstera od ataku na redakcje Polygonu.

Czytając niedzielny artykuł miałem wrażenie, że autor potknął się o własny entuzjazm. Z istniejących akapitów wyniosłem, że autor popiera występowanie żeńskich protagonistek, wybór płci jest akceptowalny, role kobiece są dobre jeżeli są dobrze napisane, a reprezentacja rasowa w środkach masowego przekazu jest przereklamowana. Wejdę w polemikę z każdym z tych stwierdzeń, ale nie chcę, żeby autor, jeżeli to jakimś cudem przeczyta, odebrał to ad personam. Dorzucam tu swoje trzy grosze a korzystam ze wspomnianego artykułu jak z trampoliny, bo lenistwo normalnie nie pozwala pisać częściej niż raz na pięć lat.

Pierwszą kwestią jaką chciałem poruszyć jest używanie argumentu historycznego do obrony lub krytyki gier wideo. Autor tekstu niedzielnego uprawia Gowiniadę pisząc, że „przecież oddziały kobiece były ale w ogóle to AC czerpie z historii a nie ją opowiada.” (parafrazując) i tu leży pies pogrzebany nawet po niemiecku. Jako lewak pragmatyk staram się nie wchodzić w dyskusje na tematy, które obydwie strony postrzegają z perspektywy fundamentalnej a z taką sytuacja tu mamy do czynienia. Gry takie jak AC czy Battlefield nigdy nie obronią się przed naporem argumentów internetowych purystów, którzy czasami maja pojęcie o czym mówią a czasami nie. Z perspektywy czysto retorycznej jest to walka przegrana na wejściu przez to jak obydwie strony podchodzą do swoich racji. Przeciwnicy powiedzą, że kobiet na froncie nie było, zwolennicy powiedzą, że były ale nie można pominąć męskiego poświęcenia podczas wojny i jest, jak to mówią, po jabłkach. Moim zdaniem jedyną alternatywą dla zarzucania się linkami różnej jakości jest przyjęcie postawy, że gry to fikcja (chyba, że określają się jako historycznie dokładne) i deweloperzy powinni móc robić gry jakie chcą. Jest to koronny argument tradycjonalistów, który moim zdaniem można wykorzystać dla uzasadnienia przekonań odwrotnych. Oczywiście trzeba tutaj być zaznajomionym z pojęciami absolutnej i ograniczonej wolności słowa. Long story short. Żyjemy w czasach tej drugiej i pomimo że nikt nie wątpi w to, że wolność słowa istnieje to jednak propagować faszyzmu nie można - chyba, że w lesie celebrując urodziny. Jeżeli założymy, że studia mają wolność, w prawnie określonych ramach, do tworzenia gier wedle własnych założeń, to wtedy od nas, konsumentów, będzie zależało jakie produkcje wybierzemy. Uogólniając, większość purystów znajduje się pewnie po prawej stronie dyskursu politycznego a co za tym idzie popierają wolny rynek. Czymże innym jest pozwolenie na nieskrępowaną konkurencję jak nie wolnym rynkiem?

[img]1431984[/img]

Po przydługim akapicie głównym numer jeden następuje pora na przydługi akapit numer dwa. Kolejną sprawą, którą chciałbym skomentować jest stwierdzenie, że „nie mam nic przeciwko postaciom, żeńskim jeżeli są dobrze napisane” co jest, niestety, moim zdaniem równoważnym jakościowo zdaniem do „faceci spoko ale tylko powyżej 180 cm wzrostu” Uzależnianie zasadności istnienia postaci w danym medium tym jak bardzo przyczyniają się lub posuwaja do przodu dyskurs na dany temat jest ogólnie wykorzystywane, prawie ekskluzywnie, do oceny postaci kobiecych i mniejszości ideologicznych/seksualnych, a jeżeli spojrzymy na całość gierkowa to ilu tak naprawdę jest fantastycznych protagonistów AAA, którzy wznoszą się ponad przeciętność i nie nazywają się Geralt lub Majima. Nathan Drake to Tony Stark bez zbroi (nawet nie staram się znaleźć odpowiednika quipster po polsku), Kratos z oryginalej trylogii to chodząca reklama terapii, Joel ma nieżywom curke i to cała jego postać (motywowana śmiercią kobiety). Całe MCU to praktycznie jedna postać z innymi włosami, nowy Joker Joaquin Phonenix grający Joquina Phoenixa w filmie numer x. Moza mnie oczywiście posądzić o stronniczość, o co bardzo proszę, ale nie jestem w stanie udowodnić tego, że postaci męskie są, w odróżnieniu od damskich, średnio napisane lepiej niż przeciętnie.

Podpunktem tego rozdziału jest, nazwijmy to, bitwa o biusty. Autor przywołuje przykład Lary Croft i nie mogę się z nim bardziej nie zgodzić. Lara do momentu reebootu z 2013 była dla mnie zawsze wydmuszką stworzona przez faceta (Toby Gard) dla facetów bo grafika 3D pozwalała na cycki. Porównajmy tutaj Larę z lat 90 i, dla przykładu, Bayonettę, która została zaprojektowana przez kobietę. Znów, to czy uważamy jedną bądź druga za „dobrą” postać jest absolutnie subiektywne ale chciałbym tu zwrócić uwagę na kwestie kontekstu powstawania postaci czy dzieł sztuki w ogóle. Istnieją różnice w przedstawieniu postaci żeńskich w zależności od płci osób podejmujących decyzje kreatywne. Wystarczy spojrzeć na to jak pokazywane są Scarlett Johanson i Gal Gadot w odpowiednio Avengersach i Wonder Woman. Nawet jeżeli WW nie ma na sobie tyle odzienia co BW to nie uświadczymy w całym filmie anie jednego zbliżenia na pośladki czy innego zabiegu, który można nazwać uprzedmiotawiającym, a kto pamięta kadry z Iron Man 2 lub pierwszych Avengers ten wie jak to wyglądało. Nie twierdzę, że mężczyźni nie mogą opowiadać historii o kobietach ani również, że kobiety mają monopol na udane produkcje (patrz Captain Marvel) ale wszyscy doskonale wiemy, że nie powinno się opowiadać historii których się nie przeżyło lub nie ma się bezpośredniej relacji z nimi. Ile osób chciałoby czytać badania naukowe na temat zakupoholizmu sponsorowane przez Amazon lub powieść o trudach Polskiej emigracji zarobkowej napisaną przez obywatela Szwajcarii?

[img]1431985[/img]

Drugim aspektem kontekstualności jest istnienie danego produktu i jego odniesienia do rzeczy go poprzedzających. Chyba najprostszym przykładem będzie tu post-modernizm, bo przecież nigdy nie można powiedzieć za dużo na temat post-modernizmu. Sam fakt, że dany ruch w sztuce ma w nazwie to z czego się wywodzi i z czym chce prowadzić dyskurs powinien dać nam obraz jak ważna jest znajomość tego co było „modern” aby w pełni zrozumieć „post-modern”. Za pierwszą postmodernistyczną grę AAA powszechnie uważa się [gra]Metal Gear Solid 2: Sons of Liberty[/gra] i po tym jak była przyjęta w dniu premiery widać było jak niewiele czasu poświęcamy na analizę kulturową gry w porównaniu do tego czy trzyma framrate i czy jest w niej Snake, Snaaake, SNAAAAAAAAAKE. Drugi MGS był komentarzem Kojimy na temat iteracji w sequelach, memiczności odbieranych przez nas sygnałów, fake newsów oraz rozmową z oryginałem w PS1 a został odebrany jako dziwadło z Japonii na 8- (mam nadzieję, że ktoś pamięta). Oczywiście, nie wszyscy recenzenci zjechali Hideo ale to, że dopiero po paru latach zaczęły powstawać dogłębne analizy takie jak ta ">Georga Wiedmana pokazuje jak płytko myślimy o grach i jak bardzo nie umiemy umiejscowić ich w szerszym kontekście kultury i popkultury. Pisze o tym ponieważ mężczyźni mięli swoje power fantasies w latach 80 i 90 a przy okazji całą historię świata opierająca się na podbojach, męstwie i jedynej właściwej drodze i nigdy nie będą w stanie zrozumieć jak to jest być zmuszonym do zamążpójścia, nie mieć praw wyborczych czy płacy na poziomie swoich kolegów tylko dlatego, że nie są facetami.

Jeżeli weźmiemy pod uwagę te dwie kwestie, czyli zrozumienie sytuacji tworzonych postaci oraz historyczny kontekst tego skąd biora się chociażby podmiany, udane i nie, takie jak Ghostbusters czy Ocean's 12, będzie nam wszystkim łatwiej w normalny sposób dyskutować o filmach czy grach tworzonych przez kobiety i dla kobiet bez zbędnego jazgotu, że czego te baby w ogóle jeszcze chcą.

Po około tygodniu pisania całościowej odpowiedzi postanowiłem ten wpis podzielić na części, gdyż inaczej wyjdzie z tego iście Sorkinowska ściana tekstu z tym, że bez podziału na role. W kolejnych częściach chciałbym odnieść się do kwestii reprezentacji rasowej w grach i popkulturze a w trzeciej do odwiecznej debaty o tym czy polityka ma swoje miejsce w gierkowie. Zapraszam do niezgadzania się ze mną i cywilizowanej dyskusji. Pozdrawiam.

Oceń bloga:
11

Komentarze (114)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper