Retro-klasyczna przeszłość, dzisiaj! Part VII: Ciężkie życie drobiu w Chicken Run!

BLOG
2309V
ROLAND NINJ4 | 01.02.2014, 10:37
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Po dłuższej nieobecności mojego felietonu na temat gier starych i starszych, które zasługują na wielki comeback, w naszych czasach, w jakiejkolwiek formie czy to reedycji, czy remake'u, czy choćby zwykłego portu w wersji elektronicznej na PSS/XBL/VC. Śpieszę z nowym materiałem. Tym razem na tapetę idzie całkowicie zapomniany, a jakże odmienny tytuł na filmowej licencji. Nie wiem czy ktoś jeszcze pamięta wydane na PSX i DC, Chicken Run! Jeśli nie, to czytajcie dalej.

Chicken Run, mogło by się wydawać jako jedna z tych gier naciągaczy, typowych "filmówek" jakich wiele było swego czasu na rynku, o wątpliwej jakości niektórych z nich wołało się o pomstę do Króla Kosmosu. Gra oparta na animacji studia Aardman, tych samych którzy stworzyli przygody Wallace'a i Gromita, to twór bardzo udany i wyróżniający się na tle całej konkurencji "zegranizowanych" adaptacji. Dlaczego? Już spieszę z wyjaśnieniem. 

 

Gra fabularnie opierała się na tym co mogliśmy ujrzeć w filmie. Ot banda kurczaków z rozdziawionymi, charakterystycznymi dla Aardmana pyskami, próbuje nawiać z farmy. No farmą to można było nazwać z perspektywy człowieka, dla kurczaków był to obóz pracy na modłę tego z filmowego klasyka "The Great Escape". Nie dość że cała oprawa i muzyka jednoznacznie wskazywała na inspiracje tym kultowym dziełem ze Stevem McQueenem, to jeszcze motyw przewodni i gry i filmu, opierał się na tytułowej ucieczce z obozu, a przynajmniej znalezieniu najlepszego sposobu na danie nogi przez tą pokraczną bandę nielotów. Cóż skłoniło ów kurczaki do tak drastycznych działań? Tak się składa że ludzie, właściciele farmy, czyli państwo Tweedy, a raczej posępna pani Tweedy, rozgoryczona spadkami cen i przychodów płynących z farmy, wpadła na genialny pomysł, przerobienia swoich wszystkich niosek na placki! Pech dla innych, szczęście dla drugich że główna bohaterka Ginger, podsłuchała ów rozmowę i zaczęła organizować bunt i misję dywersyjne przeciwko Nazistowskim oprawcom, hmmm... to chyba nie ta bajka? Jednakże skojarzenia są jak najbardziej na miejscu, bo właściciele w taki właśnie sposób traktowali wszystkich mieszkańców obozu. Wszystkie działania kuraków opierały się na konstrukcji maszyn do ucieczki, projektowanych przez najzmyślniejszą z nich czyli Mac. Niestety każdy z planów spalał na panewce i trza było kombinować inny sposób, do czasu kiedy to w obozie pojawił się on! Kogut Rocky, dosłownie wleciał przez płot i stał się lokalnym, umiejącym latać bohaterem, który postanowił wyzwolić wszystkie kury. Oczywiście latać nie umiał, a wszystko co sobie przypisał było wyssane z pazura;-) Tak oto wyglądała cała siła napędowa Chicken Run, a jak to zrealizowano na potrzeby gry?

 

W tym momencie padnie stwierdzenie i dowód na to że jest to jedna z najlepszych i najbardziej udanych filmówek ever! Wśród wąskiej grupy społecznej fanów owej produkcji, gra była potocznie nazywana Chicken Gear Solid i nie jest to porównanie na wyrost. Może i jest to dość infantylna i kolorowa historyjka, ale gameplay to czysty Stealth Action w najlepszej formie, do tego wypełniony po brzegi Angielskim humorem i masą świetnych pomysłowych minigierek. Gra to typowa skradanka na modłę kultowej serii Metal Gear Solid to już wiemy, a jak się to przekładało na gameplay? Całą grę rozpoczynaliśmy jako Ginger, później historia przeskakuje pomiędzy postaciami, między innymi trafia nam się możliwość sterowania Rockym czy duetem, rezolutnych szczurów, którym tez nie w smak życie na farmie, choć wszystko załatwiają za pomocą łapówek, które z chęcią przyjmują. Każda z postaci charakteryzowała się zestawem przypisanych umiejętności. Ginger była dość zwinna i zapobiegliwa w unikaniu psów strażników, za to Rocky jak to koguty mają w zwyczaju, był  bardzo skoczny i potrafił się dostać na wyższe kondygnacje, co do myszy to trza wspomnieć że jako duet, potrafili rozwiązać wiele zagadek, wymagających wsparcia drugiej postaci, więc ich pomoc była bezcenna w niektórych momentach. Wszystkimi bohaterami popylało się po całej farmie, a wraz z postępem, uzyskiwaliśmy dostęp do kolejnych budynków. Oprócz wypełnionego psami obozu, można było zajrzeć do kuchni pani Tweedy, do spowitej w mroku stodoły czy na podwórko i wszystkie przyległe rewiry pokaźnego przybytku. Każdy z kurzych bohaterów potrafił się przyklejać do ścian i wychylać zza węgła, zupełnie jak nasz ukochany Wąż! A co powiecie na odpowiednik Soliton Radar, w dolnym prawym rogu ekranu, który nie działał nic gorzej niż Snake'owa wersja gadżetu, pokazując nawet zasięg wzroku, patrolujących psów czy pana Tweedy z nieodłączną latarką w łapie. Do tego dochodziła możliwość skradania się i szybkiej ucieczki gdzie pieprz rośnie, kiedy do nieostrożnie uderzyliśmy w koryto na ziarno czy np. wstąpiliśmy po kostki w kałużę. Tak strażnicze psy mają dobry słuch i węch, co objawiało się nawet obracaniem się kundli w naszym kierunku, kiedy to kryliśmy się za rogiem, a emocje jakie temu towarzyszyły, wcale nie ustępowały tym z MGS. Aż się dziwię że Rocky nie posiadał bandany.

 

Całe to skradanie miało na celu, odnalezienie wszystkich elementów z planów kurki Mac, która wciskając nam w skrzydła stosowne Blueprints, oczekiwała dostarczenia części do swoich ucieczkowych machin. Niektóre można było zdobyć w bardzo prosty sposób, dla niektórych trza było się ostro napocić. Przykładem niech będzie konstrukcja katapulty wyrzucającej kuraki za płot. Potrzeba było ramy, więc trza było zakosić pogiętą drabinkę ze stodoły, oczywiście po drodze uważając na psy czy leniwie alarmującego wszystkich dookoła kota, leżącego na krużganku. Wszystkie elementy układanki należało dostarczyć do swoistego HQ, czyli kurnika panny Mac, zagospodarowanego na bazę wypadową i kurzy War Room. Za to w innych kurnikach można było np. popędzić leniwe kwoki do zniesienia paru jajek, potrzebnych do odwracania uwagi przeciwników. Domek Ginger był safehousem, w którym zapisywaliśmy stan gry na grzedzie;-P Teraz tylko każdy zachodzi w głowę co się działo, gdy się skompletowało odpowiedni asortyment gadżetów. W innych grach mielibyście cutscenke i dalszy postęp w grze, ale nie tym razem. Twórcy i w tym aspekcie popuścili wodze fantazji i zaimplementowali, minigierki dla każdej ucieczkowej konstrukcji. Wspomniałem już o przerzucaniu kur za płot i ich lądowanie na kradzionym materacu, a co powiecie na kradzież prywatnych ciuchów pani na włościach, przebranie się za nią trzech kur i ucieczka pod przebraniem, z wymuszonym balansowaniem w trakcie biegu. Normalnie przypomina się Tony Hawk i balans w trakcie Grind'ów. Pomysłów na zabawę było co niemiara, a finałowa eskapada to miód w najczystszej formie. 

 

Graficznie gra sprawiała bardzo dobre wrażenie, oczywiście jak na owe czasy. Kuraki posiadały animację twa... tzn. dziobów, więc kłapały nimi jak plotkary pod spożywczakiem. Cała farma była bogata w szczegóły i charakterystyczne elementy wystroju. Klimat wytworzony przez sugestywną muzykę i dźwięki otoczenia, nasuwał jednoznaczne skojarzenia z takimi seriami jak Tenchu czy Thief, szczególnie w trakcie nocnych eskapad, kiedy to jeszcze zaczął padać deszcz. Gra wyszła jednocześnie na PSX i DC, no i jak się każdy domyśla gra w wersji na pierwszego wtedy next-gena, została odpowiednio podciągnięta. Mieliśmy do czynienia z wyższą rozdzielczością, wygładzonymi teksturkami, bez rażących pikseli i całą gamą krągłości i dodatkowych detali na kuprach naszych kwok. Gra działała też ewidentnie płynniej od wersji z szaraka. Czego nie można ująć żadnej z wersji to pokładów świetnej grywalności, nakreślonej znakomitym klimatem i pomysłowymi rozwiązaniami, które jednoznacznie udowadniają że nie jest to kolejna gra na licencji, stworzona przez leniwych, przymuszanych do pracy w pocie czoła developerów.

 

Chicken Run to za bardzo niszowy i zapomniany tytuł, żeby móc spodziewać się remake'u, no ale nadal dziwi mnie że do dziś nie znalazł się w bibliotece klasyków z PS One na Playstation Store, czy w odpowiednio odświeżonej wersji z DC'eka, stworzonej na wzór Soul Calibur czy Sonic Adventures. Przywrócenie tej gry, w jednej z wyżej wymienionych form byłoby jak najbardziej przeze mnie pożądane. Może kiedyś się doczekam, ja i reszta fanów Chicken Gear Solid!

Oceń bloga:
4

Czy grałeś kiedyś w Chicken Run i masz podobne zdanie co do tej, nietuzinkowej filmówki?

Tak! Chicken Run to pomysłowa i klimatyczna gra.
35%
Nie! Jestem wegetarianinem i nie lubię kurczaków!
35%
Nie gram w gry na filmowej licencji.
35%
Pokaż wyniki Głosów: 35

Komentarze (6)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper