Retro-klasyczna przeszłość, dzisiaj! Part VI: Kocie ruchy mistrza w Jackie Chan - Stuntmaster!

BLOG
2137V
ROLAND NINJ4 | 18.11.2013, 19:10
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Koniec szalonych i rewolucyjnych lat '90. Na horyzoncie majaczą konsole nowej generacji, jednak pierwsze Playstation, święci triumfy i nie ma ochoty, poddać się i oddać za szybko pałeczki, młodszej siostrze jeszcze w łonie matki (ojców;-) W dalszym ciągu dostaję perełki, a jedną z nich jest, zapomniany tytuł Jackie Chan - Stuntmaster!

Studio Radical Entertainment, szerzej znane jako twórcy The Incredible Hulk: Ultimate Destruction, Scarface: The World is Yours czy serii Prototype, zanim zasłynęli tytułami dla szerszej publiki, stworzyli małe, niedocenione arcydziełko, dosłownie na sam koniec panowania pierwszego "Pleja".

 

Jackie Chan - Stuntmaster, gra jak na owe czasy pełna świeżych pomysłów jak i zapożyczeń z innych wielkich tytułów. Swoiste połączenie chodzonej bijatyki z rasowym platformerem. Gra wypełniona po brzegi smaczkami w odniesieniu do popkultury, świetnym humorem i niespotykanym dotąd klimatem, typowo azjatyckiej przygody drogi, w stylu filmów z tytułowym Jackiem czy dzieł z kanonu Bruce'a Lee i Chucka Norrisa. Czym był ów twór? Gra powstała na kanwie, całego filmowego dorobku, mistrza akrobatyki i wschodnich sztuk walk, samego Jackie Chana! Powstała z inicjatywy, tego pociesznego Chińczyka, którego zna cały świat. Pomysł był prosty, przenieść do gry wszystkie karkołomne akcje, wypełnić po brzegi, bandziorami o zakazanych gębach, czekających na ich obicie, oraz uzupełnić całokształt o prostą historyjkę, napędzającą do działania. Jackie pojawił się z kasą i łbem pełnym pomysłów, chłopaki z Radical wzięli się do roboty i gra zaczęła nabierać kształtów.

 

Padło pytanie jak zrobić grę o tak charakterystycznej postaci, jaką bez wątpienia jest Jackie, bez Jackiego? Wielu nie uwierzy, wielu wyśmieje, ale gra była jedną z pierwszych w której zastosowano, na tak szeroką skalę, animację, prawie w całości opartą o Motion Capture i to na pierwszym Playstation! Radical chwaliło się tym, na lewo i prawo udostępniając filmiki z sesji Jackiego i obijanych przez niego kaskaderów. Efekt był zachwycający. Burza pomysłów trwała w najlepsze. Na początku miała to być, typowa chodzona bijatyka w stylu Fighting Force czy innych legendarnych scrollowanych fighterów, jednak przez wzgląd na dorobek mistrza, zdecydowano zaimplementować do gry elementy platformowe, wzorując się na tuzach pokroju Crash Bandicoot czy Mario.

 

Jak to wyglądało w ruchu? Rewelacyjnie! Pierwsze słowo jakie przychodzi do głowy. Wszystko zaimplementowano, zgodnie z pomysłami i połączono w jedną spójną całość. Fabuła kręciła się wokół, porwania wujka Jackiego, przez złego, otyłego chinola, któremu towarzyszyła, pokaźna banda łobuzów, czekających w kolejce na profilaktyczne wpier...;-) Historię opowiadano poprzez, standardowe wstawki FMV, ciekawostką jest to, że intro gry prowadziło bohatera do swoistego HUB'u, przechodząc płynnie z filmiku do gry. Gra wzorem drugiej części Crash Bandicoot, posiadała HUB właśnie, z którego mogliśmy wybierać, odblokowujące się wraz z postępem poziomy, które za to były rozlokowane tematycznie, wzorem pierwszego Crasha, czyli od wyboru konkretnej strefy, zależał wygląd otoczenia. Do zwiedzenia czekały na nas przeróżne, szczegółowe lokacje, takie jak: kolorowe, pełne klimatycznych knajpek i zaułków Chinatown, ponure i smrodliwe kanały łączące się z podmiejską linią metra, poprzez pełen hal załadunkowych port, dachy budynków czy fabryki i huty stali. Czyli sztandarowe miejscówki, dla dobrego kina akcji. Każda lokacja charakteryzowała się pieczołowitym wykonaniem i mnóstwem interaktywnych elementów, z których korzystał Jackie.

 

Kwintesencją całej gry była eksploracja i walka z wrogami w ilościach hurtowych. Skakanie, fikanie i inne wygibasy, nie różniły się nadto od tego co serwowały nam inne gry z tego typu, z jednym wyjątkiem, nasz niski wzrostem mistrzu, potrafił odbijać się od ścian by wskoczyć wyżej czy przeturlać się aby dostać się do ukrytych lokacji. Wszystkie levele były pełne przeszkadzajek i ikonek smoków do zebrania, których zgromadzenie nagradzało nas dodatkowym poziomem do przejścia, oraz filmikiem z developingu. Więc było co robić i gra zyskiwała na replayability, poprzez motywowanie do masterowania i ponownego przeżycia przygody. Jednak gra w dużej mierze stała, przede wszystkim walką!

 

System walki był tak różnorodny, że nawet pomimo braku levelowania czy upgrade'ów, nie nudził się do samego końca. System był dość złożony, kop, piącha, kontra, chwyt oraz oczywista kombinacja ich wszystkich, sprawiała że pływaliśmy w morzu miodu! Do tego nasz chłopek mógł dzierżyć w łapach cały asortyment znalezionych broni. Zależnie od otoczenia mogliśmy walczyć drewnianymi pałkami, pokrywami od koszy na śmieci, sprzedawać plaskacze za pomocą świeżych ryb czy wybić parę zębów metalową rurą. Do tego dochodziła demolka całego otoczenia. Nic nie stało na przeszkodzie, aby wkomponować oponentów, we wszelkiego rodzaju stoły, skrzynki czy beczki, przy jednoczesnym przypalaniu zadka na kuchence czy nurkowaniu w portowych wodach. Niektóre miejscówki można było wręcz przemeblować, bo gdy w ruch wchodzą krzesła i stoły, to po zadymie pozostaje pogorzelisko! Efektowności walce dodawały też kocie ruchy i wygibasy Jacka, który walił z półobrotu, po odbiciu od ściany, kontrował stylem pijanego mistrza, kręcąc przeciwnikiem jak młynkiem czy po fikołku wyprowadzał butterfly kick, zmiatający całą ekipę! Działo się na prawdę dużo, efektownie i różnorodnie.

 

W kwestii oprawy A/V też nie można grze niczego zarzucić, nawet z perspektywy czasu. Panowie z Radical postawili na bardzo dokładne odwzorowanie realiów Chinatown, przy jednoczesnej implementacji postaci w stylu, można by autorsko nazwać, bubble-deformed. Postacie wzorem FFVII nie posiadały palców u kończyn, a ich twarze były płaskimi teksturami na bryle, jednak w pełni animowanymi! Modele były w większości dość umowne i przerysowane na modłę komiksu, jednak wszystko to składało się na obraz, spójny i bardzo przyjemny w odbiorze. Całość dopełniała świetna i klimatyczna muza. W Chinatown słyszeliśmy, tradycyjne brzmienia, żeby za chwile wpaść do kanałów i poczuć wibracjie grających rur, aż po industrialne dźwięki fabryk. Sam Jackie i jego przeciwnicy dodawali co rusz swoje trzy grosze do oprawy dźwiękowej, obrzucając się mięskiem czy komentując szyderczo swoje działania. Oczywiście jako że mr. Chan, udostępnił swoją podobiznę, musiał też w pełni zdubbingować swojego bohatera, całkowicie przy tym improwizując, swoim zabawnym, chińskim akcentem.

 

Jak każda gra, Stuntmaster nie uchronił się od błędów, głównie w sterowaniu. Często dostawaliśmy nerwicy, po tym jak Jackie, przy nastym podejściu, nie złapał się tej krawędzi co trza czy odbił się od ściany, skacząc w przepaść, a często też lubił się zawiesić w powietrzu czy zablokować pomiędzy ścianą a beczką!? Potrafiło to rozdrażnić, jednakowoż nie wpływało to znacznie na odbiór całej gry.

 

Jackie Chan - Stuntmaster, to gra warta zapamiętania, niszowa, to prawda, ale godna polecenia wszystkim którzy nie mieli okazji jej ograć. Jest jedną z tych produkcji, która zasługuje na odświeżenie i późniejsze wydanie w edycji cyfrowej z podbitą rozdziałką, lepszymi teksturkami i poprawionym sterowaniem. Dziw bierze że do tej pory, gra nie pojawiła się ja PSN, nawet w dziale PS One classics!? Może kiedyś doczekamy się stosownej wersji, jak na razie pozostaje nam patrzeć w kierunku świetlanej przyszłości. Fin;-)

 

Oceń bloga:
3

Czy chciał(a)byś jeszcze kiedyś zagrać w Jackie Chan - Stuntmaster?

Tak! Dawać mi tu wersje classic, remake i sequel, ogram zaraz!
37%
Nie! Wiszą mi całkowicie losy tej produkcji!
37%
Jackie Chan jest żałosny i markuje!
37%
Pokaż wyniki Głosów: 37

Komentarze (6)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper