Jak mój brat, zrobił ze swojej dziewczyny, graczkę
Witam, chciałbym Wam przedstawić mojego brata Arka i jego dziewczynę Anetę.
Aneta, jak to normalna dziewczyna z grami miała bardzo znikomy kontakt, nie licząc jakieś pierdółki na telefonie to czasami widziała u swego brata, jak w coś tam 'pykał'.
Wszystko się zmieniło gdy poznała mojego brata :)
Trzeba przyznać Anecie, że nie robiła krzywej miny na widok gier, choć początkowo nie chciała w ogóle tknąć pada, a wiecie z jakiego powodu?
Najnormalniej w świecie się wstydziła! Dla Was też, to dziwne, czy tylko dla mnie? Jak to tłumaczyła wiedziała, że jest od nas gorsza w gry i nie chciała byśmy z bratem się z niej śmiali. Gdy się o tym dowiedzieliśmy, to wybuchliśmy śmiechem (sic), ale od razu jej powiedzieliśmy, że nie ma się czego obawiać, bo to wiadome, że będzie "gorsza" od nas, graczy z prawie 20 letnim stażem, ale nigdy w życiu byśmy się z niej nie śmiali/szydzili z tego powodu. I wtedy nadeszła zmiana....
I to, zmiana na duży plus. Zauważyliśmy z bratem, że Aneta częściej obserwuje któregoś z nas podczas grania, zaczęła komentować nie które sytuacje jakie działy się na ekranie, a co najważniejsze, sama od siebie zaczęła się dopytywać o takie drobnostki jak - co to jest to 'świecące' coś w co wchodzisz? ( chodziło o cheakpointy ), dlaczego ten przeciwnik ma więcej życia? ( wyszła cała gadka o bossach ), ogółem zaczęła się interesować naszym kochanym hobby i to sama od siebie! Nie muszę mówić, jaki brat był szczęśliwy ;) Niestety dalej nie dała się namówić na własnoręczne zagranie w jakiś tytuł, nawet pomimo tego, że Arek jej tłumaczył, że będzie miała odpalony poziom very easy/easy, że będzie cały czas, obok niej i pomoże w trudnych momentach, niestety nic to nie dało, dalej wolała tylko być biernym widzem.
Staraliśmy się z czasem na wielu tytułach, przekonać ją do samodzielnego zagrania, ale cały czas była uparta, do czasu gdy zobaczyła Wipeouta. Zakochała się w tych świetnych futurystycznych wyścigach, pomimo tego, że wcześniej próbowaliśmy ją przekonać na każdym możliwym gatunku (m.in, też wyścigi), ale Wipeout, jakoś ją zauroczył swym klimatem i muzą (!) Dochodziło do takich momentów, że wstawała wcześniej od nas (mnie i brata), tylko po to, by odpalić Wipeouta! Widok bezcenny :) Mało tego, młoda graczka, chciała wprowadzić nawet grafik (!) grania, aby nie ominął jej czas grania, masakra, mówię wam :)
Normalnie złapała bakcyla, jaki większość z nas złapał podczas swej pierwszej przygody z grami! Na szczęście grafik nie przeszedł, ale z Arkiem byliśmy ( o dziwo ) 'zasmuceni' faktem, że nagle doszła osoba trzecia, do dzielenia się z czasem grania na konsoli. Nie raz wypomniałem słowa brata, gdy mówił Anecie jeszcze przed jej zagraniem w Wipeota, "że kiedyś zrobię z Ciebie graczkę". No to zrobił ;)
Potem jej się znudził Wipeout, ale zaczęła eksperymentować z innymi tytułami. Ale niestety z mizernym skutkiem, bo największą dla niej bolączką była druga gałka analogowa - Ale jak mam dwoma rękami trzymać gałki i jednocześnie naciskać inne przyciski, albo - Przecież się nie da jednocześnie chodzić lewą gałką i rozglądać drugą.... Z czasem pomogła jej moja rada, aby myślała o gałkach, jako oczach i nogach, czyli tak jak w życiu, idziemy tam gdzie patrzymy ( wiem, Ameryki nie odkryłem, ale pamiętajcie, do kogo mówiłem ;) ) Niestety więcej nerwów ją to granie kosztowało i olała 'gry z dwoma gałkami', jak to śmiesznie określiła. Do czasu....
....gdy zobaczyła grę Kingdoms of Amalur: Reckoning, jeśli myślicie, że klimat ją porwał, bo jest fanką orków itp, to się mylicie ;) Może muzyka, albo system walki? Również nie. Zaintrygował ją ten tytuł, bo zauważyła jak Arek zbiera 'kwiatki', wiecie te roślinki z których się robi mikstury. Ech te kobiety ;) Wyglądało to tak, że Arek musiał zbierać wszystkie, dosłownie wszystkie kwiatki, jakie ona zauważyła, tak dobrze przeczytaliście, jakie ONA, zauważyła. Gdy brachol przechodząc jakąś z misji szedł po prostu do celu, Aneta zauważając jakąś roślinkę od razu krzyczała - Tam! Kwiatek! O, następny! dochodziło do tego nawet, że wygarniała mu, że nie zebrał kwiatka po drodze! W końcu Arek nie wytrzymał i powiedział jej, że olewa te kwiatki, że jak tak bardzo chce je zbierać, to niech sama sobie pogra. I stało się! Odpaliła grę ( wiadomo easy ) i przez dobrą godzinę/dwie nie wykonywała questów, tylko zbierała kwiatki. :D Dzięki temu zbieractwu, nauczyła się obsługiwać prawą gałkę, przy okazji wsiąkła w świat gry i zaczęła grać i przechodzić ją całkiem sama, no prawie sama.
Zauważyłem jedną dziwną dla mnie rzecz, przy okazji jej samodzielnego grania w KoAR, a mianowicie, że pomimo tego, że z j.Angielskim nie ma problemów, to nie czyta to co się dzieje na ekranie i czasem się pyta o podstawowe rzeczy, które są opisane, wręcz na środku ekranu opisane. Zwróciłem jej na to uwagę, to powiedziała mi, że nie patrzy na literki, tylko na grę (?!, nie wnikajcie ;))
Czy teraz można ją nazwać graczką, taką z krwi i kości? Teoretycznie tak, bo dzięki mi i bratu, a i dzięki papierowej wersji PE, wie co nieco, co się dzieje w światku gier, ale z praktyką to jeszcze u niej kiepsko, wiadomo mały staż ma grania to tak z przymrużeniem oka, to teraz mówię, ale w sumie można ją nazwać takim 'niedzielnocasualowomedium' graczem ;) (Wiem, Miodek by mnie zabił, za to 'słowo' )
A wy jak tam ze swoimi dziewojami? Próbowaliście je namówić do grania? A może też grają? Piszcie w komentach, jak to u Was wygląda. Na razie i do następnego!