Drama o film Biały Wilk: Historia komputerowego Wiedźmina

BLOG
6857V
Drama o film Biały Wilk: Historia komputerowego Wiedźmina
Maciej2801 | 16.09.2017, 18:28
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

No i Adrian Chmielarz skomentował film Archona. Według mnie niesłusznie oskarża chłopaków o braki na temat Wiedźmina od Metropolis. Co wy o tym sądzicie. Skomentujcie.

Adrian Chmielarz :

Doceniam robotę! Ale muszę sprostować kilka nieścisłości z robiącego karierę filmu "Biały Wilk: Historia komputerowego Wiedźmina"



Dodam, że to nie jest big deal, i generalnie ten fragment dotyczący Wiedźmina śp. Metropolis to przecież tylko przystawka, a nawet amuse-bouche do dania głównego, jakim jest Wiedźmin prawdziwy. Więc to info poniżej bardziej dla historyków i fanatyków niż dla dramy.

1) Drobiazg, ale tak przy okazji... Grafików prosiłem o czerpanie inspiracji co do "wagi" czy proporcji postaci z oryginalnego "Toshindena", a nie "Tekkena". Dzisiaj oczywiście obie gry wyglądają komicznie, ale wtedy to był szok cywilizacyjny. I właśnie "Toshinden" o wiele ładniej od "Tekkena" wyciskał jakość per polygon.

2) Paweł Smyła wspomina o tym, iż nasz Wiedźmin miał być a la pierwszy Resident, a więc animowana postać 3D na statycznych tłach 2D. Otóż nie, rewolucją miało być to, że tła są również real-time 3D, co dobrze widać na załączonym obrazku. Czyli tak, kamera umieszczona gdzieś w rogu a la Resident, ale śledzi (do pewnego stopnia, potem gra przełącza się na inną) bohatera. Być może Paweł pamięta prawidłowo, ale z montażu wynika, co sprostowałem.

3) Do gry powstało trochę więcej niż "postacie plus concept arty". Było całe demo wspomnianej wyżej kamery (shot poniżej to nie był bullshot, tylko po prostu zrzut z tego demo). Nawet walka była, badziewna potwornie, ale jednak była :)

4) Niepotrzebnie w filmie tworzony jest jakiś mit o tym, że Metropolis to nie było studio, tylko rozrzuconych po Wawie kilka czy kilkanaście osób, których byłem łącznikiem. "Programisty to czasem u Adriana nikt dwa lata nie widział".

Tak było, owszem, ale około 1995-ego. W czasach, o których mówi film -- a więc gdy Wiedźmin powstawał w tle Gorky 17 i Refluxa, a nawet chwilę wcześniej -- mieliśmy normalne studio w wynajętej po calaku dwupiętrowej willi w wypasionej okolicy Starego Żoliborza. Rozumiem, że tak jest mniej romantycznie, no ale tak było sprawdzone info.
5) Paweł widzę z filmu zakłada, że straciłem serce do Wiedźmina, bo coś z nim nie szło, i skupiłem się na "zarabianiu kasy" na Gorky 17 i Refluxie. Rozumiem, że on może tego nie wiedzieć, więc wyjaśnię, że główną blokadą Wiedźmina był nasz ówczesny wydawca, firma Topware. Dla nich Wiedźmin był tak samo atrakcyjny, jakby Wam kazachska firma zaproponowała zrobienie gry o ich bohaterze narodowym Toktarze Äubäkyrowie. O wiele bardziej interesował ich Gorky 17 i Reflux. I owszem, musiałem to przełknąć, żeby Paweł i inni mogli na koniec miesiąca dostawać te "pieniądze".

6) Tu czas na lekką pretensję w stosunku do twórców filmu, bo ogólnie właściwie wszystkie te rzeczy, może z wyjątkiem punktów 1 i 4, są łatwo weryfikowalne Googlem. Ponieważ Wiedźmin to fenomen, to i ja jestem często przepytywany -- ostatnio w Eurogamerze, ale też i do książki Marcin Kosman "Nie tylko Wiedźmin" -- na "okoliczność". I tam wszystko jest, i o animowanych tłach, i o Topware, i o demo.

Trochę więc szkoda, że widzowie dostaną dość wykrzywioną wersję historii starego Wiesława, bo info jest jeden Google search away.

Ale z drugiej strony czapka z głów dla autorów za dotarcie do materiałów, do jakich dotarli, bo ja sam połowy z nich nie pamiętałem, i fantastycznie było zobaczyć ten stuff jeszcze raz na własne oczy. No i jest też sporo jak najbardziej dobrego info, więc trzeba docenić.

Na zakończenie, tradycyjnie dodam, że dobrze, iż nasza wersja się nie ukazała. To miała być adaptacja opowiadań. CDPR tymczasem poszedł w kompletnie innym kierunku, o wiele lepszym i sensowniejszym dla potencjału Wiedźmina. No i git, i miejmy nadzieję, że na trójce się nie skończy.

 

Arkadiusz Kamiński

Cześć, ze wszystkim się zgodzę, prócz faktu, że "wszystko jest weryfikowalne z google". Bo na Google jest wszystko i nic. Sprzeczne informacje. Źródłem były dla nas wyłącznie wypowiedzi i oficjalne notki prasowe. Nie było tu miejsca na domniemania i informacje z 5 ręki. Założeniem materiału bylo korzystać wyłącznie z informacji z pierwszej ręki. Szkoda natomiast, że docierają dopiero teraz, gdy nic już z nimi nie mogę zrobić. Dzięki za te detale! Przykro mi natomiast, że umasz ręce z winy, bo obaj wiemy, że to nie jest tak, że nie próbowałem uzyskać tych informacji. I faktycznie szkoda, że widzowie dostaną wykrzywiony obraz. Ale nie czuję się winny tej sytuacji, a taki obraz rysujesz.

 

Adrian Chmielarz

1) "Źródłem były dla nas wyłącznie wypowiedzi i oficjalne notki prasowe" -- ja przecież o niczym innym nie mówię. Mówię o moich własnych wypowiedziach, łatwo dostępnych w wymienionych źródłach. Nie mam pojęcia dlaczego z nich nie skorzystaliście.

2) "Szkoda natomiast, że docierają dopiero teraz, gdy nic już z nimi nie mogę zrobić." -- szkoda, ale to nie moja wina. Owszem, nie udało nam się spotkać, głównie z mojego powodu, ale to nic nie zmienia. Powtarzam, te informacje są łatwo dostępne. Ba, ponieważ ogólnie jest mało info nt. tego projektu, to są to jedne z pierwszych wyników w Google'u (może z wyjątkiem książki Kosmana -- BTW, Kosman po napisaniu książki przesłał mi odpowiedni fragment z prośbą o weryfikację. Można? Można.).

3) "Przykro mi natomiast, że umasz ręce z winy, bo obaj wiemy, że to nie jest tak, że nie próbowałem uzyskać tych informacji. I faktycznie szkoda, że widzowie dostaną wykrzywiony obraz. Ale nie czuję się winny tej sytuacji, a taki obraz rysujesz." -- moją winą jest, że zrobiliście niezgodny z faktami film, podczas gdy fakty były na wyciągnięcie ręki i jeden porządny search w Google'u?

Jest odwrotnie, drogi kolego. Owszem, nie uzyskaliście info ode mnie, tak wyszło, rozmawialiśmy o tym wczoraj. Ale nie jest przecież tak, że tego info nie ma i tylko w bezpośredniej rozmowie ze mną mogliście się tych rzeczy dowiedzieć. W jaki sposób jest moją winą, że z tego banalnie łatwo dostępnego info nie skorzystaliście? Ja mam za Was fact checking robić do filmu dokumentalnego? WTF?

Arkadiusz Kamiński

Ale my wzięliśmy informacje. Od innego człowieka, który robił tę grę. I który ma po niej pozostałości i którego informacje pokrywają się z waszą oficjalną prasówką i narracją ówczesnej prasy. Uznaliśmy, że informacja od człowieka, który to wszystko pamięta w detalach i ma na poparcie swoich opowieści elementy i rekwizyty jest dobrym źródłem. Bo wiesz... też PRACOWAŁ przy tej grze. I jest z nią mocno związany emocjonalnie, bo wywodzi się z innej jego gry. Te informacje nie zawsze pokrywają się z tym jak pamiętasz sytuacje. Co nie znaczy automatycznie, że są błędne. Pamięć jest zawodna, skrawki informacji z lat 90 i czasopism tamtej epoki pozostały takie same. Zawsze będę stawiał fizyczne źródło z lat 90, na przykład te wszystkie magazyny, które trzymałem w filmie w dłoni nad twoje wypowiedzi z ostatnich lat. Bo czas zaciera pamięć.
Automatycznie zakładasz, że wszystko co mówisz pamiętasz idealnie, ale drugi wypowiadający się, który też był świadkiem tych sytuacji pamięta je na pewno źle.
I co najważniejsze, to był wywiad. Nie możesz oczekiwać, że w trakcie wywiadu człowiek odpowiadający na pytania będzie googlował twoje wywiady.
Wszystkie elementy autorskiej narracji nadal POCHODZĄ częściowo z twoich dawnych wypowiedzi - na przykład informacja o grze komórkowej wywodzi się z wywiadów z tobą i oficjalnej prasówki Idei. Nawet wyświetlające się na telefonie teksty pochodzą prosto z gry. Nie są zmyślone. Bo to nie jest tak, że my nie zrobiliśmy riserczu, czy nie czytaliśmy wywiadów z tobą. https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/f4c/1/16/1f642.png:) Ale automatyczne zakładanie, że "Chmielarz w wywiadzie powiedział inaczej, więc to na co dowody mam tutaj są nieprawdziwe" nie jest fair.
No i to nie był felieton. To był wywiad. I to co zostało nam przekazane w wywiadzie zostało umieszczone w filmie.

Nawet to co napisałeś dzisiaj nie pokrywa się do końca z tym co pisałeś w poście! Twój wywiad z Eurogamerem potwierdza na przykład, że głównymi powodami skasowania produktu prócz "doubts on publisher's behalf" było to, że projekt był za duży i złożony technicznie i "po prostu umarł". A nie, że była to wina TopWare:
"The Witcher didn't work out at Metropolis because the studio had bitten off more than it could chew." [...] " So it took on the ambitious Witcher project... while at the same time as taking on three other games" [...] "It was silly, simply," says Chmielarz, especially as there were only around 15 people working there." [...] technical issues and doubts on the publisher's behalf created a hurdle too high to leap [...] "There wasn't any drama," he says, but no one fought for The Witcher and "it just kind of died"." [...] "The project was resurrected "a year or so later", and a playable version of the first chapter was made. "However, the main game we were making at the time, Gorky 17, was behind," so the team was re-purposed, and what was supposed to take a few months took nine. The Witcher was forgotten."

Adrian Chmielarz

Nie mam pojęcia, po co te czary odwalasz. Czarno na białym widać, ze gdzieś popełniliście błąd, najpewniej właśnie w researchu. Np. Paweł Wam mówi, ze gra miała statyczne tła. A nie miała. I w filmie nie ma słowa na ten temat, że źle pamięta i że nie miała (a to nie taka tam pierdółka, tylko całkiem rewolucyjny jak na tamte czasy pomysł, udowodniony w demo-- chyba dosłownie każdym artykule o tym Wiedźminie jest mowa o tych kamerach 3D).

No i czyja to jest wina? Moja? Pawła? Czy może jednak twórców filmu dokumentalnego, którzy nie skonfrontowali zeznań świadka sprzed ponad dwudziestu lat z łatwo dostępnym materiałem dowodowym? https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/f4c/1/16/1f642.png:)

Co do Topware'u, no właśnie, owszem, oprócz "wątpliwości publishera" były też inne przyczyny, ale nic dziwnego, że para uchodziła i nie było o co walczyć, skoro wydawca nie chciał. Ale nawet w tym Eurogamerze masz "publisher's doubt", i gdybyś tak został na tej pierwszej stronie wyników Google'a, znalazłbyś mój wywiad dla Gadżetomanii, w której osobiście mówię, cytuję: "Topware, czyli ówczesny wydawca, nie był przesadnie zainteresowany grą na podstawie polskiego pisarza". Więc to jest stały wątek w tych artykułach, ale jakimś cudem go pominęliście. Again, czyja to wina?

A tak btw to tam jest nawet trochę bardziej WTF wątek, ale go pominąłem, bo choć WTF, to nie jest istotny. Otóż Paweł mówi, że "oficjalna wersja" jest taka, że sprzęt był za słaby do tej gry, ale prawdę znamy, haha. No więc pierwszy raz w życiu słyszę o takiej oficjalnej wersji. Nie mam pojęcia skąd ją wziął. Przecież właśnie bajer polega na tym, że nigdy nie było oficjalnego cancela Wiedźmina. A tego też nie skonfrontowaliście z faktami, i teraz w filmie jest jakaś WTF oficjalna wersja.

Ja rozumiem, że boli, no ale panowie, trzeba przyjąć na klatę, że za bardzo uwierzyliście świadkowi -- który miał prawo niedokładnie pamiętać rzeczy sprzed ponad 20 lat -- i nie sprawdziliście/nie skonfrontowaliście jego info z faktami. Zrobiliście film dokumentalny, który ma błędy i przekłamania, których można było łatwo uniknąć podstawowym researchem. Pytam po raz trzeci: czyja to wina?

Arkadiusz Kamiński

"Czyja to wina?"
Nadal uważam, że wina jest w 100% po twojej stronie, bo od grudnia 2016 do lipca 2017 zabiegałem o spotkanie. Wydaliśmy tysiące złotych, żeby przyjechać do Warszawy z Wielkiej Brytanii, żeby usłyszeć w ostatniej chwili, że jednak " nieda[sz] rady bo się poumawiałe[ś] gdzie indziej " (!!!!!). No poumawiałeś się. Z NAMI. Po tym jak trzykrotnie zatwierdzaliśmy termin. Który sam wybrałeś. A potem przez miesiące odbijałem się od ściany. Przykro mi. Jak chciałeś dorzucić cegiełkę do materiału to naprawdę trzeba to było zrobić przez te 7 miesięcy. Wiem, byłeś zajęty. Mówiłeś mi wczoraj. 4000 godzin w Destiny mi o tym przypomina. Śmieszne, że od wczoraj już nie jesteś taki zajęty i gdybyś w ciągu tego roku napisał tyle co dziś to sytuacji by w ogóle nie było. Prawda jest taka, że odrobiliśmy zadanie domowe ze sprowadzaniem zagranicznych magazynów i przeczesywaniem pradawnych FTP z epoki włącznie. I jeśli coś nie jest tam tak jak byś chciał to jest tylko i wyłącznie twoja wina. Informacje w filmie są w spójne z tym co można znaleźć w mediach.
A że niektórych informacji brakuje? No, cecha wywiadu. Jeśli uważasz, że to, że ktoś podał w wywiadzie 2 z 3 powodów zamknięcia projektu za "błędną informację"... No to naprawdę możesz winić tylko siebie. Bo to nawet nie jest tak, że ty nie wiedziałeś, że to powstaje. Tylko kompletnie to zlałeś. https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/f4c/1/16/1f642.png:) Miałeś dosłownie 5 minut spacerkiem, żeby wziąć udział w wywiadzie. W tym samym czasie bezproblemowo udało nam się skoordynować z Michałem Iwanickim, który mieszka w USA i Sebastianem Zielińskim, który miał każdy na świecie powód żeby nam odmówić komentarza.

Adrian Chmielarz

O, wow. A jednak będzie drama.

1) Ale może jednak nie sugeruj tutaj, że przyjechaliście wyłącznie dla mnie. Owszem, wypadł mi ważny wyjazd w ostatniej chwili, więc nawet gdybyście byli tylko dla mnie, to niestety, shit happens. Wydarzenia losowe mają to do siebie, że są losowe. Ale nie przyjechaliście tylko dla mnie, wynajęliście sobie miejsce w Wawie, gdzie zrobiliście wywiady też z innymi ludźmi. Rozumiem, że liczyliście też i na mnie, ale nic na to nie poradzę, że najzwyczajniej w świecie musiałem być gdzie indziej.

2) Jakimś cudem próbujesz pokazać, że: a) zrobiliście film dokumentalny z kilkoma błędami w pewnym fragmencie (nie wiem, jak z resztą, nie oglądałem), b) błedów, których można było łatwo uniknąć spoglądając na wywiady i prasówkę, c) w tym filmie nie było Chmielarza, d) ale te wszystkie błędy to i tak wina Chmielarza.

Można to porównać do sytuacji, w której ktoś robi film dokumentalny i zapodaje w nim, że Iksiński urodził się w 1920-tym w Rumunii, mimo że każda istniejąca encyklopedia oraz wywiady z Iksińskim mówią, że w 1910-tym w Polsce, ale winym tego błędu jest Iksiński, bo w filmie nie wystąpił, a mógł. To jest taki WTF, że nie ogarniam.

Podsumowując: CZY ZLAŁEM CZY NIE ZLAŁEM (nie złałem), NIE MA KOMPLETNIE NIC DO RZECZY. Nawet gdybym leżał w grobie i nie mielibyście do mnie żadnego dostępu, to część tych błędów nie miała prawa się przydarzyć rzetelnemu dokumentaliście. Wam się przydarzyła, i teraz zwalacie winę na jedyną w tym całym zamieszaniu osobę, która nie miała z filmem nic wspólnego. Groteska.

Arkadiusz Kamiński

Miałem odpisać kolejną ścianą tekstu, ale prywatnie ustaliliśmy, że lepiej rozejść się w pokoju. I słusznie.
Ja zgadzam się, że niektóre fakty przedstawione są inaczej niż przedstawia je Adrian. I że raczej w tym temacie nie znajdziemy nici porozumienia.
Jeśli będzie to możliwe, kiedyś spróbuję dotrzeć do jednolitej wersji wydarzeń. Bo przecież na tym ten cały projekt miał polegać.
Dzięki i przepraszam wszystkich zawiedzionych.

Adrian Chmielarz

Ja ze swojej strony tylko jeszcze raz powtórzę, a nawet wyedytuję oryginalny tekst z tym dodatkiem, że to nie jest big deal. Jak rzetelny jest film w całości, to już ktoś inny się musi wypowiedzieć, bo ja nie oglądałem ani też przecież nie developowałem cedepeerowskiego Wiedźmina. Natomiast ten fragment z Wiedźminem Metropolis, o którym tu mowa, ma, jak wspomniałem gdzie indziej również sporo dobrego i ciekawego info, które sam oglądałem z rozrzewnieniem. A że projekt jest tylko ciekawostką i przystawką przed daniem głównym, to i proporcjonalnie uznaję skalę problemu. Za niską, żeby nie było wątpliwości.

Tak naprawdę to mi tylko szkoda głównie braku tych kamer 3D, bo to naprawdę była mini-rewolucja. Z drugiej strony Carmack twierdzi, że jeśli featurka nie zostanie dowieziona, a gra nie zostanie wydana, to można sobie w dupę wsadzić "genialne pomysły". I coś w tym jest. Peace.

Arkadiusz Kamiński

Dzięki, przepraszam za niepotrzebną dramę i mam nadzieję, że następnym razem będzie tylko lepiej.

Oceń bloga:
-354

Komentarze (17)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper