NeverDead - recenzja

BLOG RECENZJA GRY
1500V
NeverDead - recenzja
emas | 31.01.2016, 01:08
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Pomysł. Pomysłów na ciekawą i nietuzinkową rozgrywkę czy też inaczej „gameplay z jajem” coś mało ostatnio. Wszystko ginie w nawale wydawanych co rok tytułów, które pomiędzy sobą różnią się tylko cyferką w tytule bądź podtytułem. Czy też Innych gier, które kopiują z tych wcześniej wymienionych, „bo to się sprzedaje” oraz korzystających z bezpiecznych i sprawdzonych rozwiązań. Oczywiście sam pomysł nie gwarantuje tego, że gra będzie dobra.

Nieśmiertelność dar i przekleństwo

 

Bohaterem gry jest Bryce Boltzman. 500 lat temu był nieustraszonym łowcą demonów. Pięknym młodzieńcem o czystym sercu i napakowanym ideałami, czyli innymi słowy naiwnym szczylem. Teraz to alkoholik i nihilista pracujący dla tajnej agencji NADA (National Anti-Demon Agency) do zwalczania demonów, które zabija już tylko dla pieniędzy. Jego partnerką jest zaś piękna Arcadia. Tyle jeśli chodzi o wprowadzenie do gry. Sama historia w Neverdead nie jest najwyższych lotów i sklasyfikować ją można do poziomu scenariuszy filmów klasy B. Ot takie wytarte już schematy jak przypadkowo spotkana dziewczyna nie jest taka „przypadkowa” i okazuje się odgrywać kluczową rolę czy też zdrada przyjaciół, którzy chcą przywołać króla demonów. Fabuła pchają do przodu cut-scenki następujące po i przed misją oraz pojawiające się od czasu do czasu retrospekcje ukazujące historię Bryce z przed 500 lat i to jak zyskał on nieśmiertelność.

 

500 lat temu kiedy to byłem piękny i młody

 

Ręka, noga, mózg na ścianie, czyli o gameplayu słów kilka

 

NeverDead jest hybrydą slashera i shootera bardzo podobną do serii Devil May Cry. Bryce podobnie jak Dante dzierży w każdej ręce spluwę i kosi ogromnym mieczem. R1 strzelamy z prawej broni, a L1 z lewej. Możemy niczym Max Payne strzelać skacząc na boki i do tyłu. Ciekawie za to rozwiązany jest mechanizm cięcia mieczem. Przytrzymując R1 trzymamy broń „w gotowości”/namierzamy cel, a cięcia wykonujemy ruchem prawym analogiem (pionowe i poziome). Natomiast blok wykonujemy przytrzymując L1. Od razu uprzedzam, że nie można wykonywać znanych akcji z DMC jak wybicie przeciwnika w powietrze za pomocą miecza i ostrzał wiszącego w powietrzu przeciwnika. Zapomnijcie też o wszelakich combosach. Tutaj tniemy tylko wertykalnie i horyzontalnie. O jakości DMC nie ma tu mowy, ale tragedii nie ma i gra się dość przyjemnie. Oczywiście to nie jest to co wyróżnia tą produkcję na tle innych gier.

 

Bryce nauki pobierał u Maxa Payne'a

 

Rozczłonkowanie bohatera kojarzy się wam pewnie z momentami kiedy zostajemy rozszarpani przez wybuch albo przeciwnik z wielkim ostrzem szatkuje nas na plasterki. Otóż ten element jest tutaj normą. Nasz bohater jest nieśmiertelny, więc utrata kończyn jest dla niego niczym czym trzeba byłoby się przejmować. Podczas walki możemy stracić lewą lub prawą rękę oraz lewą lub prawą nogę bądź też wszystkie kończyny na raz zostawiając nas z, jednocześnie komicznym i niepokojącym, widokiem naszego tułowia wlokącego się po ziemi. Bez problemu możemy przejść całą grę bez jednej ręki i kuśtykając na jednej nodze. Wisienką na torcie jest możliwość turlania się samą głową co wygląda prześmiesznie. Co najlepsze oderwane kończyny mogą w dalszym ciągu prowadzić ostrzał (widok podskakującej od siły wystrzału kończyny). Możemy także własnoręcznie odrywać sobie ręce (pun intended) i ciskać nimi we wskazane miejsce. Przytrzymując R2 odrywamy sobie prawą rękę, analogicznie przytrzymując L2 odrywamy sobie rękę lewą. Trzymając jednocześnie dwa spusty odrywamy sobie głowę. Aby zebrać utracone części ciała wystarczy wykonać unik (wciskając „kółko”) blisko nich bądź przeturlać się, jeśli gramy samą głową. Nie ma oczywiście żadnej z góry narzuconej kolejności, więc nie ma przymusu by najpierw znaleźć tułów, a potem dopiero rozglądać się za kończynami. Widok toczącej się głowy z przyczepionymi do niej nogą i rękami ciągle prowadzącymi ostrzał. Bezcenny.

 

Rollin, rollin

 

Możemy także zregenerować utracone kończyny czy nawet całe ciało bez konieczności zbierani ich po całej lokacji. Wystarczy poczekać aż naładuje się specjalny pasek pokazany jako demoniczne oko w prawym dolnym ekranie i wcisnąć lewą gałkę. Jako, że nasz bohater jest nieśmiertelny i niestraszne mu upadki z dużych wysokości czy też rozczłonkowanie o śmierć w tej grze jest dość trudno. Napis Game Over zobaczymy jedynie jeśli nie wykonamy zadania, nasza partnerka zginie oraz gdy nasza głowa zostanie pożarta. Nasza makówka nie jest oczywiście bezbronna i może atakować, ale trzeba uważać na pewnych przeciwników, którzy strasznie lubią pożerać nasze części ciała i nie ma już możliwości ich odzyskania. Jeśli nasza głowa zostanie połknięta mamy jedną szansę na wydostanie się z brzucha bestii w postaci QTE. Jeśli nie to wczytujemy najbliższy checkpoint. Jeśli chodzi o naszą partnerkę to AI Arcadii działa bardzo dobrze i tylko kilka razy musiałem ratować jej piękny tyłeczek oraz tylko jeden jedyny raz stanęła mi w przejściu blokując je.

 

Urwane ręce możemy wykorzystywać do odwrócenia uwagi przeciwników oraz podczas walki z bossami gdzie np. musimy wrzucić naszą kończynę do brzucha bestii, aby zadając obrażenia od środka, ujawniła ukryty słaby punkt. Dzięki specjalnym perkom możemy naładować i ciskać nimi niczym granatami. Wspomnianych perków jest cała masa np. wzmacniające amunicję (elektryczne i ogniste pociski), zwiększające siłę skoku, poprawiające celowanie, zwiększające siłę broni palnych i miecza, dodające możliwość blokowania mieczem jedną ręką, szybsze przeładowanie… Tak jak powiedziałem jest ich naprawdę dużo. Tak dużo, że potrzebne jest kilkukrotne przejście gry aby móc kupić je wszystkie. Niestety mamy ograniczoną ilość slotów, ale z drugiej strony pozwala nam to na eksperymentowanie i stworzenie unikalnej listy umiejętności, która najbardziej odpowiada naszemu stylowi gry. Polecam wam zainwestować jak najszybciej w „szósty zmysł”, który pozwala na zwolnienie czasu podczas ataku przeciwników. Uratuje was to przed zbyt częstą utratą kończyn.

 

"Szczeniaczki" jak nazywają te demony bohaterowie

 

Ktoś widział moją nogę?

 

Na plus trzeba także zaliczyć dużą zniszczalność otoczenia. Dosłownie wszystko sypie się od wystrzelonych pocisków i uderzeń mieczem. Sypią się ściany, odpada sufit, wszelakie kolumny czy balkony przestają istnieć, a wszystkie meble i sprzęty lecą w drzazgi. Sypiący się gruz zadaje obrażenia zarówno nam jak i przeciwnikom. Tak po prawdzie mówiąc jest to najpotężniejsza broń i najszybszy sposób na pozbycie się demonicznych pomiotów. A skoro o nich mowa to tym konkretnym aspekcie gra mocno kuleje, bo jest bardzo mała ich różnorodność. Przez całą grę walczymy z około 7 typami przeciwników plus dwa z nich mają silniejszą wersję. Jeśli chodzi o bossów to ich design jest całkiem niezły i na każdego trzeba znaleźć odpowiedni „sposób” wykorzystując otoczenie i zdolności Bryce’a.

 

Aport!

 

Jak ktoś pamięta na początku recenzji wspominałem coś o trybikach i działaniu jak w zegarku. Otóż NeverDead posiada ciekawe pomysły, które są mocną stroną tego tytułu, ale niestety posiada też wady psujące zabawę. Broń palna bez odpowiednich perków jest praktycznie bezużyteczna (większość gry przeszedłem używając miecza). O małej różnorodności potworów i słabej fabule już wspomniałem. Wielu zapewne będą wkurzać bardzo częste dekapitacje. Niestety to co jest największą zaletą tej gry jest jednocześnie potrafi być dość irytujące. Dlaczego? Bo w walce bardzo, ale to bardzo często będziesz tracił kończyny i głowę. Ba. Nawet zostaniesz rozerwany na strzępy jednym uderzeniem, a części ciała zostaną porozrzucane po całej lokacji. Czasami towarzyszy temu gubienie się kamery co powoduje niemałą dezorientację. Trzeba je mozolnie pozbierać, bo pasek ładuje się wolno bez ulepszającego perka. Jak żeś pechowy to zaraz po „zebraniu się do kupy” możesz mieć powtórkę z rozgrywki i to wiele razy jak nie będziesz uważał. Jednakże największą wadą NeverDead jest monotonność rozgrywki. Każda misja słowem KAŻDA wygląda tak samo. Rozpoczynamy misję w nowej lokacji. Wbijamy do pomieszczenia i pojawiają się przeciwnicy. Najpierw musimy zniszczyć specjalne „gęby” wypluwające w nieskończoność kolejne demony potem dobijamy tych co pozostali. Odblokowuje się przejście i możemy iść dalej. Wchodzimy do kolejnych pomieszczeń i powtarzamy wyżej wymieniony schemat i tak przez całą grę. Od czasu od czasu musimy wcisnąć jakiś przycisk by otworzyć zamknięte drzwi, a innym razem zaś musimy „ruszyć głową” (czyli po prostu cisnąć naszą makówką do szybu wentylacyjnego albo różnych rampach aby przejść dalej). Przy dłuższym posiedzeniu gra naprawdę może znużyć. Gra jest do bólu liniowa, ale nie uznaję tego za zbyt duży minus. Natomiast wkurza mnie zbieranie świecidełek. Po porostu nie lubię tego w liniowych grach (przykład Enslaved), a w NeverDead jest to o tyle bardziej wkurzające, że świecidełka to lwia część punktów exp potrzebnych do kupowania nowych perków.

 

Gra posiada tryb multiplayer, ale niestety nie mogłem go sprawdzić, bo nie dało się znaleźć ludzi do gry.

 

Arcadia i jej piękne... oczy

 

Straciłem dla niej głowę

 

Podsumowując NeverDead to mocny średniak choć z ambicjami. Pomimo wad i tego, że nie wszystko w tej grze zagrało to uważam ten tytuł za dość dobry kawałek kodu, który broni się szalonym pomysłem na rozgrywkę. No bo w jakiej innej grze można rzucać własną głową. Albo też obczajcie taką sytuację. Znajdujemy się w całkowitych ciemnościach i musimy oświetlić sobie drogę. Jak to zrobić? Nic prostszego. Wystarczy podpalić głównego bohatera. Żywcem. Pastisz filmów klasy B z typowymi śmieszno-tragicznymi dialogami oraz historią, który wchodzi w małych dawkach. Otoczenie pięknie się sypie, przeciwników miło tnie się na kawałki, są efektowni bossowie, a dekapitacja bawi za każdym razem. Najprościej mówiąc albo polubicie ten tytuł albo kompletnie was nie zainteresuje.

 

Slice 'Em and Dice 'Em

 

p.s. Duży plus za kawałek Megadeath - Never Dead

 

 

Oceń bloga:
0

Atuty

  • rozczłonkowanie i dekapitacja...
  • sypiące się otoczenie
  • masa perków
  • bossowie

Wady

  • ... zbyt częste co niektórych może zirytować
  • monotonna i powtarzalna do bólu
  • słaba historia
  • mała różnorodność przeciwników
  • zbieranie świecidełek
  • czasami kamera potrafi zdezorientować
emas

emas

Raczej nie stracisz dla tej gry głowy, ale to całkiem znośna i szalona jazda.

7,0

Komentarze (14)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper