Ostatki starej szkoły - recenzja Resistance 3

BLOG RECENZJA GRY
2036V
Ostatki starej szkoły - recenzja Resistance 3
emas | 09.04.2017, 15:54
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Kolejne IP w dorobku Insomniac Games dobiegło końca.

 

                                                 This is personal

Akcja Resistance 3 dzieje się 4 lata po wydarzeniach z zakończenia Resistance 2. Jest 9 sierpnia 1957 roku. Dzięki krwi Nathana Hale’a powstała szczepionka przeciw wirusowi, który mutował ludzkość w przerażające Chimery. Mimo tego wielkiego sukcesu walka z najeźdźcą jest już dawno przegrana.  Chimery opanowały już całą planetę. 90% całej populacji zginęło bądź już zostało przemienionych. Ci którzy ocaleli żyją w ukryciu starając się przetrwać każdy kolejny dzień. Wcielamy się w postać Josepha Capelliego, który bezpośrednio po wydarzeniach z zakończenia R2 został wydalony z wojska. Osiedlił się w miasteczku Heaven w Oklahomie, założył rodzinę i wraz z garstką innych mieszkańców ukrywa się w bunkrach i tunelach wybudowanych pod miastem. Jednak i te niepewne życie dobiegnie końca kiedy pojawi się stary znajomy dr Malikov. Naukowiec poszukiwał Josepha od dłuższego czasu gdyż potrzebuje jego pomocy w kolejnej karkołomnej i prawdopodobnie samobójczej misji powstrzymania Chimer. W Nowy Jorku oddalonym o ponad dwa tysiące kilometrów Chimery postawiły ogromną wieżę, która otworzyła portal do innej galaktyki w celu kolonizacji planety.  Owa wieża powoli i systematycznie ochładzane klimat na naszej planecie, co w niedługim czasie doprowadzi do epoki lodowcowej, której reszta ocalałej ludzkości nie przeżyje. Joseph początkowo nie jest chętny do współpracy z doktorem, ale ostatecznie decyduje się mu pomóc, aby uratować swoją rodzinę. Tak oto zaczyna się nasza podróż.


 

 


R3 bardzo różni się od poprzednich odsłon, które stawiały na epickość walk, patos i heroiczność działań wojskowych. Historia została mocno stonowana i mamy tutaj dużo mniejszą skalę. Jest to post-apokaliptyczna wizja świata, a historia w niej pokazana jest bardziej głębsza. Pokazuje losy ludzi żyjących w okupacji i próbujących ją przetrwać. R3 bardziej przypomina teraz film drogi. Historia podzielona jest na 5 rozdziałów każdy rozgrywający w kolejnych miastach na naszej trasie do "wielkiego jabłka". Różnorodność lokacji jest mocną stroną "trójki" w porównaniu do poprzednich części gdzie kolejno odwiedzane lokacje za bardzo nie uderzały nas różnorodnością i nie zapadały w pamięć. Naszą wędrówkę zaczynamy od wyżej wymienionego miasta Heaven, w którym osiadł główny bohater. Jest to mało miasteczko z jedną główną drogą otoczone licznymi farmami. Ludzie mieszkają w podziemiach domostw połączonych ze sobą wykopanymi tunelami, a na powierzchnię wychodzą tylko po to aby zebrać plony. Potem czeka na przeprawa łodzią przez fikcyjne miasto gdzieś w dorzeczu Missisipii. Trafiamy do zniszczonej metropolii, gdzie spotykamy garstkę ludzi z ruchu oporu,  Kolejnym przystankiem na naszej drodze będzie małe miasteczko, które wygląda jakby żywcem wyjęte z jakiegoś horroru. Będziemy także bronić pędzącego pociągu przed bandytami. Tak po raz pierwszy w serii zagrożeniem nie są tylko Chimery, ale także inni ocalali ludzie. Trafimy nawet do więzienia rządzonego przez brutalnego tyrana (skojarzenia z The Walking Dead jak najbardziej na miejscu), aż w końcu trafimy do naszego celu, czyli Nowego Jorku, utulonego grubą warstwą śniegu i pokiereszowanego metalowymi konstrukcjami Chimer. Tradycyjnie kończąc naszą wędrówkę w bazie obcych.

Seria Resistance obfitowała zawsze w epickie „momenty”. Pierwsza część rzucała nas w sam środek desantu czy też atak na bazę wroga na dużą skalę.  "Dwójka" serwowała nam walkę z ogromnymi przeciwnikami - Goliathem i Chimerą wielkości wieżowców ciskającą Nathanem Hale'em jak szmacianą lalką. W R3 natomiast takich momentów nie ma, gdyż zmienił się całkowicie ton gry. Nie gramy już super żołnierzem, który nie robi sobie nic z tego, że przed chwilą został ciśnięty kilkaset metrów dalej przelatując przez budynek. Tutaj mamy „inne” momenty, które wyglądają niesamowicie i zapadają bardziej w pamięci niż cokolwiek co wydarzyło się w poprzednich odsłonach. Sam początek gry kiedy to widzimy jak muszą żyć ludzie w tym świecie. Późniejsze opustoszałe miasteczko niedaleko kopalni wyglądające jak żywcem wyjęte z horroru, sprint po ruinach metropolii w samym środku walki czy też wymieniona wyżej ochrona pędzącego pociągu przerwana nagłym pojawieniem się stada ogromnych Chimer. Wisienką na torcie zaś jest przeprawa łodzią przez zamgloną rzekę Missisipi i spotkanie twarzą w twarz z Goliathem, które nota bene jest dużo lepiej pokazane niż w Resistance 2. Czujemy, że jesteśmy malutcy i bezsilni w starciu z tą ogromną maszyną.


 

 


 

Up Your Arsenal                                             

Insomniac Games znani są ze swoich pomysłów w wyglądzie i działaniu broni palnej. Wiedzą o tym gracze i chwalą także inne studia deweloperskie. Jednak w porównaniu z pierwszym Resistance różnorodność broni w R3 została trochę zmniejszona i twórcy skupili się bardziej na typowych rodzajach pukawek odbiegając mocno od typowych dla siebie szaleństw. Jest jednak kilka dość interesujących zabawek zagłady wywołującego popłoch w szeregach wrogów. Każda z 11 występujących w grze broni ma dwa rodzaje strzału: podstawowy R1 oraz alternatywny R2. Powracają klasyczne już bronie jak nieśmiertelny BullsEye mający te same właściwości co w poprzednich odsłonach, Auger strzelający przez ściany czy znany z „dwójki” magnum z wybuchającymi pociskami. Nowościami są za to Mutator, który strzela zielonymi toksycznymi „glutami” (inaczej nie potrafię tego nazwać) zamieniający przeciwników w żywe bomby chemiczne. Kolejna broń zagłady to Atomizer, czyli działko energetyczne strzelające wiązką prądu, który przechodzi z jednego przeciwnika na drugiego mogący razić całe grupy. W strzale alternatywnym natomiast tworzy małą czarną dziurę, która przyciąga przeciwników i rozrywa ich na kawałki (kto grał w serię Ratchet&Clank na pewno kojarzy dwie wyżej wymienione pukawki). Kolejną zabawką jest Cryogun, którego działanie już można domyślać się z samej nazwy – jest to działko azotowe, które w podstawowym strzale zamraża, zaś w alternatywnym strzela sprężonym powietrzem rozwalającym bryły lodu w kosteczki. Mamy także nową wyrzutnię rakiet oraz całkiem nową snajperkę Deadeye (niestety nie da się już zwalniać czasu podczas celowania). Całkowitą nowością w serii jest pojawienie się broni białej w postaci dużego młota, który brudzi się resztkami mózgów z  rozbitych czaszek przeciwników. I tu warto nadmienić, że gra jest bardzo brutalna. Krew leje się gęsto a my mamy możliwość "sadzenia soczystych hedashotów" oraz odstrzeliwania każdej kończyny.

Nowością w serii jest system ulepszania broni znany z serii Ratchet & Clank. Każda broń ma trzy levele, które odblokowujemy im więcej danej używamy. Każdy kolejny poziom zwiększa atrybuty naszej zabawki jak np. zwiększony magazynek, większa siła ognia i rażenia,  czy też specjalne właściwości jak np. zapalające pociski do shotguna czy też czarna dziura Atomizera rażąca dodatkowo przeciwników prądem.

Resistance 3 powraca do korzeni i odrzuca obecny trend w shooterach gdzie możemy mieć przy sobie tylko dwa rodzaje broni. Trend, który zresztą przyjęli w drugiej odsłonie serii. Dostęp do wszystkich pukawek dostępnych w grze będzie nam potrzebny, bo przeciwnicy są bezlitośni, a ich różnorodność sprawi, że bez odpowiednich zabawek będziemy mieli ciężką przeprawę.

Chimery stały się już dość ikonicznym przeciwnikiem. Każdy fan PlayStation rozpozna te sześć świecących się na żółto oczu (choć nie tak bardzo jak czerwono-pomarańczowe oczęta Helghastów). W R3 nastąpiło małe przetasowanie w temacie różnych rodzajów Chimer, co spowodowało podział na trzy klasy. Militarne Chimery to typowy rodzaj przeciwników, które znamy od czasu pierwszej odsłony. Posiadające lekki bądź ciężki pancerz oraz specjalną aparaturę obniżającą temperaturę ich ciał (która jest ich wielkim punktem, więc walić w te antenki ile wlezie). Do tej klasy należą Hybrydy (zwykła „piechota” wyposażona w BullsEye, snajperki i wyrzutnie rakiet Wildfire), Steelheady korzystające z Augerów, Ravager dzierżące Atomizery oraz dwie nowe debiutujące klasy, które mocno napsują graczom krwi. Longlegs, jak sama nazwa wskazuje posiadające długie nogi, skaczące na duże odległości i szybko przemieszczające się z miejsca na miejsce oraz Brawler, czyli ogromna kupa mięśni i mięska ciskająca samochodami, a także jeśli za bardzo się zbliżymy naszym bohaterem. Drugą klasą są Mechaniczne Chimery, czyli w skrócie roboty i pojazdy. Małe latające drony rażące prądem i tworzące pole siłowe, znany z „dwójki” Goliath (tak jak wspomniałem wcześnie tylko przed nim uciekamy), jego mniejsza wersja, czyli Stalker oraz Dropship'y. Ostatnią klasą, która też jest nowością w serii jest grupa tzw. Dzikich Chimer, które narodziły się na łonie natury bez nadzoru Hive Mind. W skład tej klasy wchodzą Leapery (małe upierdliwe robale atakujące w grupach), Grim odświeżona wersja „zombiaków” z „dwójki”, ich kuzyni eksplodujące Leech oraz dwoje sporych rozmiarów osobników pełniących rolę bossów – Widowmaker oraz Satan. Dwie pierwsze klasy nie lubią się z ostatnią i często jesteśmy świadkami ich walk. Warto wykorzystywać takie sytuacje do ucieczki albo poczekać aż zwaśnione gatunki wybiją się nawzajem i dobić tych co pozostali.


 

 


 

The war is over                                             

Łyżka dziegciu musi być, bo nie ma rzeczy idealnych i tak też R3 nie ustrzegł się paru błędów. AI przeciwników działa bardzo dobrze. Chimery starają się być w ruchu i chować się za osłonami czy podejść nas z każdej możliwej strony, ale zdarza im się biegać chaotycznie, włazić nam prosto pod celownik czy nawet stać grupami do trzech osobników czekając cierpliwie aż wszystkie je wybijemy. Byłem świadkiem nawet takich akcji, gdzie przeciwnik podbiegł do mnie, przyłożył mi z kolby i uciekł chowając się za osłonę. Raz zdarzyła mi się sytuacja kiedy to dwie skłócone strony zaczęły mnie wspólnie atakować zapominając całkowicie, że dosłownie przed chwilą nawzajem się eksterminowały. Nie wyglądało to na szczęście w ten sposób, że nagle wszyscy zwrócili się przeciwko mnie. Dotyczyło to tylko kilku osobników.

Bardzo widoczne i czasami długie loadingi poukrywane w momentach przechodzenia przez drzwi do następnych lokacji otwierane przez NPC czy też "podświetlające się". Zdarzało się nawet, że czekałem nawet kilkanaście sekund zanim NPC otworzy mi drzwi i mogłem ruszyć dalej z akcją. Jest jeden moment w grze kiedy notorycznie zdarza się zglitchować jeden skrypt. W misji gdzie musimy dostarczyć baterię do samolotu jest jeden moment kiedy to NPC zatrzymuje się w bezpiecznym miejscu aby " odsapnąć". Musimy wtedy czekać aż skończy się jego monolog i odpali skrypt, po którym możemy otworzyć drzwi i kontynuować misję. I zdarza się jednej Chimerze, która nas goniła dotrzeć do tego miejsca i zacząć atakować, a my jesteśmy bezradni bo nie mamy dostępu do broni, bo trzymamy tą przeklętą baterię. W tej samej misji pojawiają się też inne kwiatki. W momencie kiedy nasz towarzysz bierze w ręce baterię pojawia się nad jego głową pasek zdrowia mimo, że przez ostatnią godzinę gdzie walczyliśmy z masą przeciwników i jednym bossem był nieśmiertelny.

Nie wiem też czy było to spowodowane brakiem czasu/pieniędzy, lenistwem czy może po prostu była to źle podjęta decyzja w temacie głównego bohatera. Mimo, że nie jest "cichym protagonistą", bo w cut-scenkach słyszymy jego głos, to przez całą rozgrywkę nie odzywa się ani słowem. Czego efektem jest nadmierna gadatliwość NPCów, którzy potrafią nawijać cały czas będąc z tobą. Szczególnie irytujące kiedy mówią ci co masz zrobić i powtarzają to po kilka razy jakby za pierwszym razem nie dotarło. Czym dochodzimy do dialogów, które momentami są bardzo słabo napisane. Odnośnie pracy aktorów podkładających głosy nie mam żadnych zastrzeżeń. Grałem w wersję angielską, więc nie wiem jak wypada polska wersja językowa. Jedni mówią, że dobrze inni, że jest taka jak zawsze, czyli kiepsko.

Jest też sprawa z kwestii czysto estetycznej i nie każdy będzie widział w tym problemu lub wady, ale mocno mnie irytuje animacja wchodzenie po drabinie. Jest mega sztywna i wygląda jakby brakowało w niej kilku klatek animacji. Tylko mnie? ...tak też myślałem.

R3 jest ostatnią częścią serii, zwieńczeniem trylogii i oczywiście zakończeniem historii walk z Chmierą, ale robi to w dość mało satysfakcjonujący sposób i pozostawia spory niedosyt. Ostatnia misja jest zbiorem kolejno następujących po sobie pomieszczeń po zęby wypełnionych przeciwnikami. Naszym celem jest najprostsze wybicie wszystkiego co się rusza i zniszczeniu kilku świecących punktów co spowoduje zniszczeniem maszyny. Mało oryginalne posunięcie z strony twórców. Chociaż ostatnie minuty gry trochę to rekompensują serwując bardziej efektowną walkę z bohaterem wiszącym na linie do góry nogami.

Odnośnie trybu multiplayer to niestety nie miałem okazji go sprawdzić. W dniu dzisiejszym, kiedy to kończę pisać tą recenzję, czyli 8 kwietnia mijają 3 lata od czasu zamknięcia przez Sony serwerów trylogii Resistance. Grę nabyłem dość niedawno (z ponad rok temu pewnie), więc już od dłuższego czasu nie miałem szansy zagrać. RIP



Czas na podsumowanie. Resistance 3 jest bez wątpienia najlepszą odsłoną serii pod względem technicznym jak i w temacie najlepszej historii i klimatu. Jednakże to za co powinno się najbardziej doceniać tą grę to to, że w tej generacji przy ogromnym nawale FPS'ów jest to chyba jedyny tytuł o staro-szkolnym charakterze rozgrywki. To co już dawno wymarło i stało się reliktem dawnych (dobrych) czasów. Brak regenerującego się zdrowia, zbieranie apteczek, noszenie wszystkich broni jednocześnie, brak systemu osłon, bycie non-stop w ruchu i ciągły palec na spuście. To co kiedyś definiowało strzelanki z widoku pierwszej odsłony powoli odchodzi w zapomnienie wypierane przez "ułatwienia" w rozgrywce w postacie regenerującego się zdrowia i chowania się za osłonami. Te wszystkie wyżej wymienione elementy powodują, że gra jest bardzo wymagające nawet na normalnym poziomie trudności. Sam na własnej skórze się o tym przekonałem. Przyzwyczajony do "dzisiejszej szkoły" mój trup ścielił się gęsto i zawsze byłem w potrzebie zdobycia apteczki, które warto nadmienić są skąpo porozrzucane po lokacjach. Potrzebowałem dłuższej chwili aby przypomnieć sobie jak się kiedyś grało. Oczywiście nie mogło zabraknąć "kanapowej kooperacji". Tutaj "oldschool" nie kończy się na rozgrywce. Za zdobyte trofea dostajemy punkty, za które w zakładce Extra możemy zakupić filmy Behind the Scenes, tzw. Bloobers Reel, szkice koncepcyjne czy wywiady radiowe z twórcami, gdzie opowiadają o produkcji i ciekawostkach na temat poprzednich odsłon. Nie mogło zabraknąć także kodów. Są tutaj typowe jak nieskończona amunicja czy regenerujące się zdrowie, ale jeden z nich jest wart swojej ceny. Mam tutaj na myśli kod po aktywacji którego przeciwnicy mogą używać alternatywnego strzału w broni. Normalnie w ciągu rozgrywki tylko Steelheady korzystały z alternatywnego strzału (tarczy). Teraz wyobraźcie sobie sytuację kiedy jesteście otagowani Bullseye'm przeciwnika, przyciągani czarną dziurą atomizera czy też oberwiecie silniejszym strzałem z wyrzutni rakiet albo snajperki. Poziom trudności skacze do góry, ale rozgrywka nabiera dodatkowych kolorów.

R3 przy tak dużych tytułach jak CoD, BF czy nawet rodzimym Killzone daje jednak radę. Starsi gracze poczują się jakby cofnęli się o jedną/dwie generację wstecz, młodzi zaś zapewne nie docenią i będą wytykać ich zdaniem "braki" w tej grze. "Trójka" zrobiła pewne rzeczy inaczej niż poprzednie odsłony co wyszło całości na dobre, bo dzięki temu w tej trylogii mamy trochę różnorodności. R3 zapamiętam jako tą najlepszą odsłonę, ale też bardzo miło będę wspominał zarówno R:FoM jak i R2.

 

Recenzja zajęła 3-ecie miejsce w głosowaniu montany na Najlepsze recenzje użytkowników PPE.

 

Oceń bloga:
1

Atuty

  • klimat
  • grafika
  • fabuła
  • "momenty"
  • lokacje
  • bronie
  • old-schoolowa mechanika rozgrywki
  • kanapowy coop
  • kody (jeden w szczególności;)

Wady

  • czasami długie wczytywanie się kolejnych lokacji
  • krótka
  • finalnej walce brakuje "powera"
  • pół-niemy bohater
  • irytująco gadatliwi NPC
emas

emas

Bardzo dobry tytuł i udane zwieńczenie serii.

8,5

Komentarze (16)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper