Piątkowa GROmada #72

BLOG
1573V
Piątkowa GROmada #72
REALista | 09.02.2018, 00:23
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

W dzisiejszej GROmadzie mamy początkującą youtuberke oraz debiut blogowy.

Kurz po PPE Awards już opadł, bany się posypały, a na portal powrócił ład i porządek i wszystko jest jak dawniej. Do następnego PPE Awards będzie spokój. Tymczasem w GROmadzie mamy dwa debiuty blogowe: nowa użytkowniczka (z bardzo oryginalnym nickiem) Pierogowa Angela oraz Pan_R. Nie ma sensu przedłużać tylko trzeba jechać z tekstem. Dodam tylko, że następną GROmade prowadzi Keymutha, a ja w tym czasie będę bawił się na Zlocie PPE w Gdańsku. Zapinamy pasy i startujemy!


Główną grafikę zaprojektował niezastąpiony Reinvented


Pierogowa Angela

Witam rodzinę graczy :) zastanawiałam się długo o czym tu napisać, żeby was zaciekawić i temat nasunął się sam, gdy włączyłam konsolę i zobaczyłam Persone 5, którą ostatnio ogrywałam na nowej grze plus. Jest ona dla mnie wyjątkowa, ponieważ zmieniła całkowicie moje podejście do JRPG i otworzyła mi drzwi na nowe doznania growe, jakoby to nie zabrzmiało.

Zacznę od początku czyli od pięknego roku 2009 kiedy skuszona piękną grafiką zagrałam pierwszy raz w Final Fantasy i była to niestety pechowa 13-nastka. Dlaczego? Ano całkowicie pogubiłam się w morzu statystyk, tabelek, cyferek czy niejasnych, wyskakujących co chwilę samouczków, które są domeną większości JRPG-ów. Dodatkowo w tamtym czasie słabo posługiwałam się angielskim, więc istną katorgą było dla mnie połapanie się w umiejętnościach postaci czy nawet fabule, która robiła się co raz bardziej zawiła (ale chociaż cutscenki były ładne). Wtedy po prostu jechałam na czuja nie wnikając głębiej w ulepszenia i statystyki do czasu gdy natrafiłam na bossa, którego nie dałam rady już pokonać samym fartem i wyłączyłam konsole z oburzeniem i wielką niechęcią do JRPG.

Siedem lat później objawiła mi się Persona 5, żeby oczyścić moją duszę z nienawiści. Gdy pierwszy raz przelotnie zobaczyłam grę w akcji na jakimś zwiastunie, w ogóle mnie nie zachwyciła, od to jakaś tam „chińska” gierka w wzgardzonym przez mnie formacie. Ale miała w sobie coś co powodowało, że śledziłam ją dalej, drugi, trzeci, dziesiąty filmik i byłam już zakochana. Przekonała mnie w głównej mierze stylistyka, która jest cudowna, czerwień z bielą i czernią kontrastują się dając czytelny i przejrzysty obraz, a najważniejszy był dla mnie wtedy, zrozumiały i prosty interfejs, który nie powodował u mnie bólów głowy. Oczywiście gra oferuję o wiele więcej niż wizualne doznania, ale ta klarowność spowodowała, że w końcu nie czułam niechęci, która towarzyszyły mi dotychczas, gdy tylko spojrzałam na JRPG. Postanowiłam wtedy, że dam temu gatunkowi jeszcze jedną szanse.

No i co? Zakupiłam Persone w ślicznym steelbooku, odpaliłam i przez następne kilkanaście dni otwierałam drzwi jedynie dostawcą jedzenia. Doświadczyłam przy niej całkiem innych doznań niż te, które miał miejsce kilka lat wcześniej przy Finalu. Dzięki dobrze opracowanym samouczkom dawkowanym powoli, rozumiałam wszystkie mechaniki gry, a fabułę chłonęłam jak gąbka. W końcu nie czułam się zagubiona i nie towarzyszyło mi podświadomie uczucie, że coś mnie omija. Oczywiście większe znaczenie miał fakt, że po prostu dorosłam (miedzy 14, a 21 jest trochę różnicy w myśleniu), niż to, że zadziałała tak na mnie akurat ta konkretnie gra. Nie będę się rozwodzić dlaczego Persona 5 jest genialna, bo nie o to chodzi, ale o to, że darzę ja niezwykłą sympatią za to, że najpierw mnie do siebie zachęciła po czym otworzyła mi oczy na ten cudowny choć często niedoceniany u nas gatunek.

Po przejściu Persony wróciłam do Finala XIII i tym razem zamiast na bossie, skończyłam na napisach końcowych. Grałam, później w wiele JRPG-ów, a i tak jest jeszcze tyle do nadrobienia. Obecnie zachwycam się Xenoblade Chronicals 2 i nadal mi mało, choć mam na liczniku ponad 80 godzin :) Zachęcam, więc do powrotu do jakiegoś nielubianego gatunki i spojrzenia na niego jeszcze raz tym razem ze świeżej perspektywy, napiszcie czy mieliście podobnie przeżycia jak ja. Pozdrawiam


Pani Pierogowa Angela prowadzi też kanał na youtubie Niedobre Pierogi


Pan_R

Assassin's Creed IV: Black Flag [PS4]

Witam. Miło mi jest pierwszy raz być częścią tak znanego i rozpoznawalnego cyklu jakim jest Piątkowa Gromada. Dzisiaj występuję w roli jednego z autorów tekstu, a nie tylko czytelnika. Nie przedłużając, zacytujmy klasyka: „jedziemy z koksem”.

Seria Assassin's Creed zawsze była interesująca kąskiem dla growej braci na całym świecie i w dużym uproszczeniu premiery kolejnych gier były wydarzeniem cyklicznym. Pamiętam pierwsze spotkanie z serią i rozpoznawalnym wśród graczy Ezio Auditore. W skrócie historia bawidamka i lekkoducha, który stał się Assassynem walczącym za sprawę, zapadła mocno w pamięć. Potem były kolejne części, które zaczęły mnie irytować bo Ubisoft doszedł do mistrzostwa w recyklingu elementów. Każda kolejna gra z uniwersum była powtarzalna do bólu. W każdą grę z serii grałem i praktycznie ukończyłem tylko dwie, bo powtarzalność mnie wręcz irytowała. Niesprzyjająca zimowa aura i promocja na PSN sprawiła, że dałem szansę Assassins Creed IV Black Flag. Powiem szczerze, że jest to jedna z ciekawszych gier z cyklu. Poznajemy historię Edwarda Kenwaya chłopaka z nizin społecznych, który za wszelką cenę chce być kimś. Życie daje mu szansę, którą on wykorzystuje bez namysłu kradnąc tożsamość zmarłego Assassyna. Potem jest tylko ciekawiej. Pierwsze co uderza gracza to powalający widok turkusowej wody Karaibów. Opowieść o piratach, możliwość rozbudowy swojego statku i całej floty, rabowanie ładunku, zatapianie wrogich statków, walki na kordelasy, picie rumu to cała magia tej gry. Fabuła jest nieźle skrojona. Można dać się ponieść nie tylko fabule, ale melodii szant śpiewanych przez załogę naszego statku rozbijającego niesforne fale. Aktywności pobocznych jest pełno: zlecenia zabójstw, polowania na zwierzęta, zbieranie kolejnych szant, które załoga będzie nuciła, rozwój swojej floty to tylko ułamek bogactwa tej gry. Dodam, że mapa jest ogromna. Dzięki temu tytułowi znowu wróciła chęć do gry w tę serię.

Oby wam rumu nie zabrakło, a szkorbut i syfilis omijał was szerokim łukiem.

 

REALista

SuperHot [PS4]

Teraz Polska! Wreszcie po kilku rozczarowaniach wreszcie trafiła się Polska gra, która jest naprawdę dobra! Chodzi o SuperHot, w które zaopatrzyłem się przy okazji promocji. Zasadzałem się na tę grę od pewnego czasu, ale wiedząc, że swoje lata ma już na karku postanowiłem poczekać, bo wiedziałem, że cena szybko zleci i miałem racje. Założenia tej gry są tak proste, że aż genialne i dziwi mnie, że nikt na to nie wpadł wcześniej: czas w grze płynie tylko, gdy poruszamy się. W momencie, gdy stoimy w miejscu i nic nie robimy czas też staje w miejscu i to całkowicie. Lecące w nas kule zatrzymują się w powietrzu (możemy w nie strzelić), zamierzający się na nas przeciwnicy zastygają w bezruchu, a my możemy spokojnie przemyśleć nasz kolejny ruch. Jest to chyba jedyny FPS, którego można nazwać FPS’em strategicznym(?). Wiem, że brzmi to dziwnie, ale gra się w to naprawdę spoko. Szczególnie fajne są akcje, gdy leci na nas trzech kolesi my chwytamy ze stołu bile rzucamy nią w przeciwnika będącego blisko nas, jemu wypada z ręki shotgun, którego łapiemy w powietrzu, a następnie strzelamy z niego do biegnącego na nas wroga po czym w następnego nim rzucamy (bo nie ma naboi) by wypadł mu z ręki pistolet, którym po przejęciu wykończamy resztę wrogów i mimo, że akcja trwała kilka sekund my możemy planować ją kilka minut, a najlepsze są powtórki, które są pokazywane w taki sposób jakbyśmy w ogóle nie zatrzymywali czasu, wtedy nasze akcje wyglądają tak niesamowicie i efektownie, że czasem sam byłem pod wrażeniem tego co sam zrobiłem :D

Sama gra podzielona jest na krótkie mapki na, których musimy wybić wszystkich przeciwników. Zazwyczaj wrogów jest około dziesięciu (czasami mniej, czasem więcej). W momencie, gdy wszyscy padną przechodzimy do kolejnej. Przeciwnicy potrafią pojawiać się nam za plecami i powiem szczerze czasami jest naprawdę trudno i każdy ruch trzeba zaplanować, bo ginie się bardzo łatwo.

Jakie bronie mamy do dyspozycji? Jest ich tylko kilka. Korzystałem z shotgunów, karabinów maszynowych, pistoletów, kijów basebolowych, katan, zdarzało mi się rzucać w przeciwnika kulami bilardowymi czy innymi rzeczami leżącymi w pobliżu, a okazjonalnie zdarzało mi się użyć pięści.

Jeśli chodzi o samą grafikę to jest bardzo prosta, ale nie wypala oczy i nie przeżera mózgu jak w przypadku, niektórych pseudo-retro gier.

Niby gra opowiada tylko o strzelaniu do czerwonych ludzików, a sama fabuła sugeruje nam na początku, że jesteśmy w grze komputerowej. Jest to nieprawda i czeka nas w niej twist fabularny, którego nie zdradzę, ale szczerze mówiąc już od pierwszych minut jest wiadomo, że ktoś nas robi w ch... oszukuje, a samo zakończenie jest dość ciekawe.

Chciałbym napisać coś więcej o tej grze, ale serio nie ma o czym i co pisać, bo to już wszystko i to jest najdziwniejsze, że tak proste założenia tak świetnej gry nie zostały wcześniej wymyślone. Produkcja podobno powstała w jeden dzień, a raczej podwaliny pod nią zostały rzucone w czasie konkursu, w którym trzeba stworzyć grę w 24 godziny, a więc twórcy mieli naprawdę niesamowity pomysł i wykonali go tak jak należało to zrobić, a ja teraz mogę im jedynie pogratulować i mimo, że zazwyczaj nie po drodze mi z polskimi grami, bo przeważnie mnie zawodziły tak teraz mogę jedynie stwierdzić: czekam na więcej. Powstała też gra na VR niestety nie miałem okazji w nią grać, ale jeśli jest tak fajna jak zwykła wersja to można brać w ciemno.

Oceń bloga:
31

Komentarze (217)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper