W co gracie w weekend? #184

BLOG
1483V
W co gracie w weekend? #184
squaresofter | 12.01.2017, 00:08
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Witajcie. Moim dzisiejszym gościem jest przedstawicielka płci pięknej. Kaszydo wytłumaczy nam różnicę pomiędzy dwiema Personami 2, podzieli się muzyką z Persony 4: Dancing All Night, pokaże nam piękno Podróży i opowie o tym,  jak zaczęła się jej przygoda z Wrotami Baldura. Natomiast ja dodam coś od siebie jako totalny nowicjusz tej legendarnej serii od BioWare.

W ubiegły weekend zostałem bardzo doceniony przez administrację portalu, gdyż aż trzy moje blogi trafiły na główną ppe. Coś takiego potrafi niesamowicie podbudować. Przez ostatnie dwa tygodnie bardzo mi zależało na napisaniu czegoś poza w co gracie w weekend i skłonieniu userów do szerszej dyskusji na jakiś inny temat. Udawało mi się to z różnym skutkiem, ale czytanie o wyjątkowych wyczynach innych graczy i o ich ulubionych fpsach sprawiło mi wielką przyjemność. Moje starania w dziale blogów skończyły się też problemami żołądkowymi i wysoką temperaturą, ale jak to Amazarashi napisał, choćby walił się cały świat, kolejne w co gracie musi się pojawić, więc oto i ono. Po docenieniu mnie przez szefostwo portalu obiecałem sobie, że przy pierwszej nadarzającej się okazji odwdzięczę się tym samym komuś innemu. Padło na Kaszydo, która wie praktycznie wszystko o okładkach komiksów oraz uwielbia serię Persona i Wrota Baldura. Jest mi niezwykle miło, że mogę ją gościć we W co gracie w weekend?


Persona 2: Innocent Sin (PSP, Atlus, 2011r.) /Persona 2: Eternal Punishment (PSone, Atlus, 2000r.)

Dalej trwam w swym postanowieniu, że przejdę wszystkie Persony. Na razie mam za sobą jedynkę i Persona 4 Dancing All Night.

Trochę historii. Innocent Sin zostało wydane jeszcze na PS One, ale tylko w Japonii. Grupa fanów stworzyła własne tłumaczenie, więc na emulatorze można było popykać (o ile się nie mylę to wciąż można dorwać tą wersję, jeśli woli się japońskie głosy). Dopiero po latach trafiła do nas odnowiona wersja na PSP.

Z Eternal Punishment mamy natomiast trochę odwrotną sytuację. Wersja na PS One trafiła na zachodni rynek w roku 2000. Na szczęście nie zrobiono takiego koszmarnego eksperymentu z tłumaczeniem jak w pierwszej grze, ale i tak wiele rzeczy „zamerykanizowano”. Podobnie jak Innocent odnowiono grę na PSP, ale z jakiegoś niejasnego powodu nie wydano jej na zachodzie. Była kiedyś jakaś grupa, która pracowała nad amatorskim tłumaczeniem, ale nie wiem czy wciąż trwa ten projekt.

Wracając do Innocent jestem  na świątyniach zodiaków. Mam za sobą dopiero Taurus Temple. Muszę powiedzieć, że rzeczy których dowiedzieliśmy się o Ginko były dosyć szokujące. Taka trochę galerianka z niej się okazała.  Teraz  jestem tuż przed walką z bossem w świątyni Wodnika (Aquarius). Drużynę na 45 levelu, mam też spory zapas kart, więc przez kolejne świątynie powinnam przemknąć szybko. Potem zostaje już tylko Xibalba. A potem skaczę od razu do Eternal. Ta część jest o tyle ciekawa, że średnia wieku drużyny jest znacznie wyższa niż w innych grach z tej serii ;)

Dylogia Innocent Sin/Eternal Punishment wydaje się bardziej mroczna i dojrzała niż inne gry z serii. Nawet w trójce mieliśmy sporo humorystycznych sytuacji, które choć na chwilę rozluźniały atmosferę. A tutaj… na początku było trochę śmiesznych scen zwłaszcza z Ginko i Ekichim, ale im dalej, to takich momentów jest coraz mniej a już po tym jak bomby wybuchają w całym mieście, to zdajemy sobie sprawę, że żarty się skończyły.

Jedną z ciekawych zmian w wersji na PSP jest możliwość wybrania starej ścieżki dźwiękowej lub nowych aranżacji których jest jakaś setka.


Persona 4: Dancing All Night (PS Vita, Atlus, 2015r.)

Chociaż przeszłam już ścieżkę fabularną (aż dziw jaką fajną historię można wcisnąć w grę muzyczną), to wciąż lubię odpalić tę pozycję od czasu do czasu. Jest to naprawdę dobra okazja do posłuchania ulubionych kawałków.


Podróż (PS4, Thatgamecompany, 2015r.)

Ten tytuł leży na moim dysku już od dawna. Zawsze go odkładam bo to taka krótka gra, jeszcze zdążę, ale w końcu postanowiłam, że muszę to odpalić. I mogę powiedzieć tylko jedno.

TA

GRA

JEST

PRZEPIĘKNA.

Zamiast grać więcej czasu poświęcam na robienie screenów.

I to tyle na ten weekend sobie zaplanowałam. Zobaczymy ile mi się uda z tego zrobić ;)


Baldur's Gate (PC, BioWare, 1999r.) /Baldur's Gate II: Cienie Amn (PC, BioWare, 2000r.)

Jeśli idzie zaś o Baldur’s Gate… długo wzbraniałam się przed tym tytułem. Rzadko grałam na PC, do tego uwielbiałam jrpg. Praktycznie nie odchodziłam od Finali i Dragon Quest. Aż tu nagle dostałam Neverwinter Nights 2. I to był szok. Przyzwyczaiłam się do prostej ścieżki i bohaterów z góry zdefiniowanych przez grę.  A tu miałam wybór! Wojownik rozwiązujący problemy siłą, a może złotousty bard. Dobry, zły, całkiem szalony, albo po prostu ma wszystko gdzieś. Może i większość wyborów jest pozorna, i niektóre ścieżki są trudniejsze, ale i tak daje to dużo radochy. Więc postanowiłam sprawdzić inne gry z tego gatunku. No i oczywiście pierwszy wybór to był właśnie Baldur’s Gate I i II.

Do tej pory nie grałam chyba w lepszego crpg niż BGII. Świetne postacie i dialogi. (Edwin, Viconia, Jansen, takich indywiduów się nie zapomina).

Multum questów na każdej mapie. Dla mnie jedyną grą, którą można porównywać w jakości subquestów jest Wiedźmin 3, a BG II powstało 15 lat wcześniej. Walki, do których naprawdę musisz się przygotować niezależnie od levelu postaci. Porywanie się na lisza bez odpowiedniego ekwipunku to samobójstwo. W takich grach jak Dragon Age czy nawet w Wiedźminie jak dojdziesz to pewnego levelu i ogólnej wprawy w mechanice gry nic nie stanowi już wyzwania. Bardzo brakuje w wielu obecnych grach to tego, że twoja postać nie może być naprawdę zła. Jest to może nieco trudniejsze ale do zrobienia. Granie jako renegat w Mass Effect nie umywa się do tego co możesz zrobić w BGII.  No i to co lubię w graniu na PC, mody. Baldur’s Gate ma chyba najwięcej ciekawszych modów. Od zwykłych poprawek przez nowe postacie i dodatkowe questy. Pamiętam, że jak pierwszy raz instalowałam BG z godzinę zajęła mi dobranie i wgranie samych modów. Ogólnie świetna zabawa na wiele godzin (obie gry razem to przynajmniej jakieś 150-200 godzin).

Kaszydo


Wrota Baldura to nie przelewki. W początkowej fazie gry nie mogę sobie pozwolić na walkę z każdym spotkanym przeciwnikiem i nieraz muszę ratować się ucieczką. W tym pecetowym klasyku zdrowie samo się nie regeneruje jak w Mass Effectach, więc jeśli nie mam pod ręką jakiegoś czaru leczniczego albo napoju przywracającego utracone siły witalne, to albo dotrę do jakiejś gospody, gdzie się smacznie wyśpię albo muszę odpoczywać w dziczy, licząc się z tym, że mogę zostać w każdej chwili zaatakowany a taka sytuacja wcale nie musi się dla mnie dobrze skończyć.

Członkowie mojej drużyny są strasznie markotni i w najbliższym czasie będę musiał pożegnać się z Minsciem i jego kosmicznym chomikiem, bo nie umiem rozwiązać problemu jego towarzyszki. Jestem po prostu na to za słaby, więc niedługo będę miał straszne problemy podczas walki. Mam nadzieję, że szybko znajdę jakiegoś nowego kompana do drużyny na jego miejsce.

O ile mam problemy w potyczkach, tak już z okradaniem ludzi już nie, więc korzystam ze swoich umiejętności złodziejskich, dorabiając się na cudzej krzywdzie. No cóż, kiedyś będzie trzeba odwiedzić Wrota Baldura i rozwiązać zagadkę psującego się ekwipunku. Czy Amn naprawdę chce dokonać inwazji? Nie znam jeszcze odpowiedzi na to pytanie, ale zanim ją poznam, to chcę się wpierw do tego dobrze przygotować.

We Wrotach Baldura są także misje poboczne. Wyglądają one mniej więcej tak. Okoliczna ludność informuje mnie, że jest jakiś jegomość, który morduje wszystkich wokół i warto by było się nim zająć, gdyż świątynia, która wystosowała prośbę o rozwiązanie tego problemu oferuje 5000 sztuk złota nagrody. Taka suma to nie w kij dmuchał, więc pomyślałem sobie: Czemu nie? Dziesięć sekund po wyjściu ze świątyni zabija mnie stado wilków. Witajcie w świecie Baldur's Gate.

Muszę zdobyć więcej doświadczenia, bo tak się nie da grać, skoro zabija mnie praktycznie każdy potwór, który staje mi na drodze. W tym celu łażę po jakichś kniejach i modlę się o to, żeby nie zaatakowało mnie więcej niż trzech przeciwników. Po każdej wygranej cudem batalii od razu odpoczywam, żeby Jaheira mogła użyć leczenia w każdej chwili.

Samo zdobywanie wyższego poziomu też nie należy do rzeczy łatwych, gdyż najwięcej doświadczenia zdobywa zawsze ta postać, która zadaje śmiertelny cios potworowi. Jeśli ktoś nie partycypuje w zabijaniu bandytów, wilków, pająków itp. to będzie zawsze słaby.


Dobra. Wystarczy na dziś, bo pisanie z trzydziestoma dziewięcioma stopniami gorączki do przyjemnych rzeczy nie należy, a nie chcę, żeby od przyszłego tygodnia cykl nosił nazwę: Na co przekręciłem się w weekend?

Najważniejsze, że gość dopisał i mogłem poczytać o tym jak zaczęła się jej przygoda z klasykiem BioWare'u, do którego i ja ponownie zajrzałem, choć z tego co widzę, to do tej produkcji trzeba najpierw dorosnąć, więc pewnie pogram w nią trochę i wrócę do Tokyo Mirage Sessions #FE, bo tam na liczniku mam już blisko 180 godzin i widzę już ostatni loch, więc wypadałoby kiedyś skończyć tytuł Atlusa.

Życzę Wam wszystkim dużo zdrowia w ten weekend. 

Oceń bloga:
38

Komentarze (82)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper