W co gracie w weekend? #114

BLOG
770V
W co gracie w weekend? #114
squaresofter | 03.09.2015, 00:12
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

   Wciąż czekam na napisanie swojego wymarzonego "W co gracie w weekend?", ale w tym odcinku jeszcze tego nie mogę zrobić. Jeśli wyrobię się z tym we wrześniu, to będę ukontentowany. Tymczasem w ten weekend pogram w Rocket League (PS4), South Park: Kijek Prawdy (X360) i, jak czas pozwoli, w Soul Calibura (DC) oraz w Jeanne d'Arc (PSP). Zapraszam wszystkich zainteresowanych do lektury i komentarzy.

Rocket League (PS4, Psyonix, 2015r.)

  W moim życiu nie ma miejsca na gry piłkarskie. Ich częstotliwość wydawania mnie przeraża a nie jestem kimś, kto wyda 200zł co roku na to samo z drobnymi zmianami kosmetycznymi. Grałem co prawda w jakieś Fify, ale moje serce od dawna należy tylko do ISS Pro '98 z PSone.

  Nikt nie zabierze mi pięknych chwil spędzonych z tamtą mistrzowską piłką nożną autorstwa Konami. Turnieje z kumplami, zarywanie nocek, świetny tryb współpracy, wpisywanie oryginalnych nazwisk do gry z magazynu Piłka Nożna itd.

  Mistrzostwa Świata we Francji były wspaniałe. Chorwaci zrewanżowali się Niemcom za porażkę z Mistrzostw Europy w 1996r., w reprezentacji narodowej Brazylii brylowali wtedy Ronaldo i Roberto Carlos a turniej swojego życia rozgrywał Zinedine Zidane. Moja ulubiona gra piłkarska w piękny sposób oddawała tamte czasy.

  Zrezygnowałem z grania w wirtualne piłki nożne dawno temu i wcale tego nie żałuje. Gdybym tego nie zrobił, to do dziś miałbym na koncie po piętnaście części Fify i PESa. To trzydzieści gier mniej w wielu gatunkach zaliczonych na różnych sprzętach. Musiałem z czegoś zrezygnować, żeby znaleźć czas na coś innego.

  Myślałem, że ten stan rzeczy będzie trwał do końca mojej kariery jako gracza. Myliłem się. Bardzo się myliłem. Wszystko za sprawą jednego z najlepszych indyków 2015r. Produkcja Psyonix wciąga jak cholera i często zamiast meczu-dwóch kończy się na kilkugodzinnych posiedzeniach przed konsolą.

  Nie jest to czysto piłkarska gra, gdyż za piłkarzy robią tu zdalnie sterowane samochodziki z napędem rakietowym. I może właśnie dlatego Rocket League tak szybko zaskarbił sobie moje względy. Uwielbiam nowe pomysły w grach, nawet jeśli dotyczą one sprawdzonych rzeczy.

  Boisko piłkarskie też nie jest zwykłym boiskiem. Jest to klatka, której ściany można wykorzystać do przejażdżki samochodem albo potraktować je jako płaszczyznę do rykoszetu dla wystrzelonej przez nas piłki. Czasem w taki sposób da się strzelić gola, choć jest to niezwykle trudne.

  Garaż w grze pozwala graczowi na wybór preferowanego pojazdu, dobór odpowiednich kół, nakrycia na dach pojazdu oraz między innymi na określenie tego, czy nasz samochodzik ma zostawiać za sobą smugę gwiazd, kwasu lub spalanego paliwa rakietowego. W miarę rozgrywania kolejnych meczów odblokowujemy kolejne elementy modyfikacji pojazdu. Osobiście lubię jeździć z flagą Polski, po tym jak podobną rzecz wypatrzyłem u Mike'a81, którego z tego miejsca chciałem pozdrowić za czas wspólnie spędzony z Rocket League. Porażki mniej bolą a zwycięstwa smakują zawsze lepiej, gdy są udziałem dodatkowych graczy. Wolę też jednak coś od czasu do czasu powiedzieć do innej osoby niż siedzieć w absolutnej ciszy, przeklinając jedynie na głos po nieudanych zagraniach.

 

  Któż z nas nie lubi być najlepszy? Niestety, ale nie zawsze jest to takie proste.

 

  Po treningu wyjaśniającym podstawowe zagrania w grze i sezonie rozegranym z botami nadchodzi czas, gdy trzeba zmierzyć się z innymi graczami a są oni różni. Są totalni wymiatacze, którzy wybiją wszystkie piłki skierowane w kierunku ich bramki i sami zaaplikują Wam siedem lub więcej, są tchórze, którzy uciekną z meczu, gdy tylko zaczną przegrywać, ale są także i tacy, którzy sprawią, że skończycie mecz ze spoconymi rękami na padzie. może nawet z nimi przegracie, ale zawsze przecież macie szansę na rewanż.

  W Rocket League nie wszystko zagrało jak należy. Strasznie bolą przypadkowe gole. Czasem ciężko rozeznać się w tym, gdzie znajduje się wybita wysoko w powietrze piłka. Denerwujące są także momenty, gdy wszyscy gracze z jednej drużyny jadą do jednej piłki a kiedy przychodzi co do czego, to nie potrafią trafić nią do pustej bramki lub nie ma ich pod bramką, gdy posyłasz tam piłkę. Nieporozumieniem jest także to, że świetnej muzyki ze ścieżki dźwiękowej da się słuchać tylko w menu gry. W Rocket League przydałaby się też poprawka zaliczająca samobóje, za które przyznawane by były ujemne punkty nieszczęsnym strzelcom tych haniebnych bramek.

  Jednak i tak liczy się to, czy są jakieś efekty naszych starań. Nie jestem najlepszy w Rocket League, ale nawet ja mam swoje momenty. Osoby wrażliwe proszone są o nieuruchamianie poniższego filmiku, gdyż zawiera on brutalne sceny.

Od teraz możecie mi mówić: Kwadrat, Król Asyst. Rzadko się zdarza ogarnięty przypadkowy gracz, ale akurat ten czytał chyba w moich myślach. Bramka na 5:0 to prawdziwy majstersztyk.

  Wspominałem już o braku muzyki podczas meczu. Nie obchodzi mnie, że w innych grach piłkarskich jest tak samo. Twórcy powinni dać graczowi opcję jej uruchomienia w trakcie spotkania. Sami zresztą jej posłuchajcie i oceńcie. Konieczność szukania muzyki z gry na YouTubie nie jest dobrym pomysłem. Przecież niektóre osoby łatwiej zmotywować do dobrej gry za jej pomocą. 

 

Ech, po Resogunie PS4 ma znów kolejny mały cud świata. W Plusie rzadko można dostać coś dobrego w ostatnich dwóch latach, ale jak już się coś takiego trafi, to grę pobierze parę milionów osób.


 

South Park: Kijek Prawdy (X360, Obsidian Entertainment, 2014r.)

   Ukończyłem niedawno swoją pięćdziesiątą grę na Xboxie 360. Spora w tym wszystkim zasługa Cyborga, któremu jestem wdzięczny za to, ze umożliwił mi poznanie wielu z nich. Skoro moja pierwsza amerykańska maszyna do gier obchodzi swój jubileusz, więc dam trochę odpocząć PS3 i zamierzam dalej świetnie bawić się ze sprzętem Microsoftu. Tym razem padło na jedyną do tej pory udaną grę w świecie South Park. 

  Wiem, że powinienem teraz rozpływać się nad kunsztem Obsidianu, ale żarty z rzucaniem gównem w przeciwników, pierdzenie na pokonanych oponentów, którzy ośmielili się ukraść nam tytułowy Kijek Prawdy, czy szukanie Jezusa jako żyd przestały mnie bawić po paru minutach. Widocznie nie urodziłem się po to, by pisać peany na cześć żartów o ekskrementach i spermie w kubku kumpla z drużyny. 

 Tak, z gry czuć klimat South Parku na kilometr, ale nie robi to na mnie zbyt wielkiego wrażenia, szczególnie teraz, gdy kolejny raz oglądam pewne komediowe anime. Wolę po stokroć bardziej, gdy ucząca się otaczającego ją świata Chii z Chobitsów nazwie domowy czajnik imieniem głównego bohatera. Niewiele mi trzeba, by zrywać boki ze śmiechu. Znam ten żart już prawie kilkanaście lat a wciąż mnie bawi tak samo jak wtedy, gdy widziałem go pierwszy raz. Musiałbym chyba zobaczyć w Kijku Prawdy akcję podobną do tej, gdy Cartman zamraża się w jednym z odcinków serialu animowanego na trzy tygodnie przed premierą Wii, żebym zmienił zdanie co do humoru w South Park..

 

Cały ten humor niskich lotów ma na celu zatuszowanie pewnych rzeczy:

  • Rpg Obsidianu jest bardzo krótki jak na przedstawiciela swojego gatunku. Dla kogoś takiego jak ja, kto spędził 160 godzin w Fallout: New Vegas i niejedną godzinę w Planescape Torment to potwarz.
  • Nie zauważyłem systemu frakcji w Kijku Prawdy. Właściwie to poza wyborem typowych klas postaci znanych z innych rpgów zachodnich, plus żyda, jedynie osiągnięcia zmuszą nas do różnego zachowania się podczas gry, co już samo w sobie jest śmieszne,
  • System bitewny i rozwoju postaci też nie rzuca na kolana. Mamy tu raptem po parę zdolności na krzyż dla każdej postaci.
  • Beznadziejny system zapisu gry. Nie wiem po co dano graczowi opcję manualnego zapisu gry, ale jeśli nie dojdzie on do jednego z punktów automatycznego zapisu stanu gry, które pojawiają się w miejscach wyznaczonych przez twórców a gracz nigdy nie będzie wiedział gdzie to jest dokładnie, to może być zmuszony do powtarzania jakiegoś fragmentu gry i zbierania drugi raz zebranych już wcześniej przedmiotów. Dialogów w takiej sytuacji też nie da się pominąć.

 

  Dobrze, że Kijek Prawdy to całkiem dobra parodia Władcy Pierścieni, Pokemonów, znanych osobistości świata popkultury oraz polityki a nawet podstawowych elementów gier fabularnych, gdzie członkowie drużyny potrafią nabijać się z drugoplanowej roli npców, mówiąc do nas, że nie możemy porozmawiać z jednym z nich, bo nie stanowi on części gry.

  W każdym bądź razie, podejrzewam, że przejdę szybko produkcję Obsidanu, jeszcze szybciej o niej zapomnę, potem włączę kolejną grę na X360 a i tak będę marzyć o kolejnym Falloucie od tych ludzi, wspominając jednocześnie rewelacyjny tryb hardkorowy z New Vegas.

 


 

  Powinienem też znaleźć trochę czasu na nabijanie kolejnych poziomów w Jeanne d'Arc (PSP) i odkrywanie kolejnych rzeczy w Soul Caliburze (DC).

  Choć po łącznie prawie dziewięciuset godzinach spędzonych z Soul Caliburem II I IV oraz z Dual Shockiem, który zdaje mi się idealny do tych pozycji, przyznaję się, że nie ogarniam trochę pada od Dreamcasta, więc często palec ześlizguje mi się z analoga a krzyżak jest prawie tak słaby jak ten w padzie od X360, ale bijatyka Namco ma zbyt wiele do zaoferowania dla jednego gracza, żebym ją teraz tak po prostu cisnął w kąt i o niej zapomniał.

Edgemaster (Soul Calibur)

 


 

Weekendowe Dziewczyny

Chii (Chobits)

 

  Krzysiek mnie prosił, żebym coś napisał o jednym z najlepszych anime Clampa do jego bloga, więc postanowiłem należycie się do tego przygotować. W poprzednim tygodniu nie miałem za bardzo na to czasu, bo byłem zapracowany i bolała mnie na dodatek głowa, ale skoro PS3 teraz odpoczywa, to mogę sobie pooglądać jakieś animce na PS4. Mój pecet jest na to za słaby. A skoro o kompach mówimy, to Chii jest jednym z nich. W Japonii mówi się na nie persocom. Niektórzy tłumaczą to słowo na komp lub pecet właśnie i robią to słusznie, ale dla mnie Chii zawsze będzie persocomem. I to jakim persocomem! To najprawdziwszy Chobits, czyli legendarny persocom, który poza podstawowymi funkcjami persocomów takich jak: dostęp do telefonu, internetu, czy ulubionych stron porno swojego właściciela, posiada również umiejętność działania bez żadnego systemu operacyjnego (precz z Windą, Pingwinem i innym komputerowym szajsem) oraz zdolność podejmowania samodzielnych decyzji.

  Jednak najlepsze w Chii są jej niewinność i nieznajomość świata. To właśnie te dwa elementy prowadzą do wielu zabawnych sytuacji. Nie mogę się powstrzymać od śmiechu, gdy Chii naśladuje Hidekiego, dla którego jest jak gwiazdka z nieba.

 


 

 

  To tyle ode mnie. Chciałem napisać o czymś innym, ale mam związane ręce. Jeśli coś się zmieni w tej materii, to będziecie pierwsi, którzy się o tym dowiedzą, dlatego pozostaje mi jedynie życzyć Wam udanego weekendu.

Oceń bloga:
40

Komentarze (81)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper