Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w Brazylii 2014r. cz.3

No i stało się. Ziarno zostało oddzielone od plew. Na placu boju zostało już tylko szesnaście drużyn. Teraz każdy gra o wszystko. Zanim jednak turniej rozpocznie się na nowo, to proponuję wrócić jeszcze na chwilę do ostatniej kolejki fazy grupowej Mistrzostw Świata w Brazylii.
1. Świetna końcówka Meksykanów. Neymar strzela kolejne bramki.
Przez większą część meczu Meksykanów i Chorwatów, meczu decydującym o miejscu drugim w grupie, nie było najważniejszego, czyli bramek, więc czułem się lekko rozczarowany.
Wszystko zmieniło się po siedemdziesięciu minutach. Piłkarze z Ameryki Północnej strzelili w ciągu dziesięciu minut trzy bramki (strzelcy: Rafael Marquez, Andreas Guardado, Javier Hernandez) i pewnym było, że to oni dołączą do Brazylii, jako drużyna, która wyjdzie z grupy A. Chorwatów stać było jedynie na honorowe trafienie Ivana Perisica i brutalny faul, którego efektem była czerwona kartka dla jednego z nich. Nie zasłużyli nawet na remis w tym meczu i pożegnali się z mundialem w kiepskim stylu.
Meksyk mógł wygrać to spotkanie wyżej, ale sędzia nie podyktował ewidentnego karnego po zagraniu ręką w polu karnym jednego z Chorwatów. Gdyby uznano jeszcze dwie prawidłowo zdobyte przez nich bramki z pierwszego meczu, to oni zajęliby pierwsze miejsce przed Brazylią, której nie pomogłoby nawet rozgromienie Kamerunu 4:1 w ich ostatnim meczu (Neymar strzelił w nim dwie bramki).
Niestety FIFA i mający problemy ze wzrokiem sędziowie postanowili, że to gospodarze turnieju wyjdą ze swojej grupy z pierwszego miejsca.
2.Holandia z kompletem punktów. David Villa żegna się z reprezentacją Hiszpanii w pięknym stylu.
Przyznam się bez bicia, że mecz Holendrów i Chilijczyków nie za bardzo mi się podobał. Pierwsi zupełnie oddali inicjatywę i nastawili się na grę z kontry. Drudzy, zamiast postawić wszystko na jedną kartę i zaatakować, to woleli przewracać się w polu karnym, licząc na to, że sędzia się w końcu nabierze na ich teatralne zagrania. Nie udało im się, bo trafili na takiego, który ma oczy a nie psa przewodnika do pomocy. Holender Van Gaal dal odpocząć Van Persiemu i widać było, że Pomarańczowym chodzi tylko o to, aby odpocząć w ostatnim meczu grupy. Mieli ten komfort, bo zdobyli wcześniej 6 punktów.
Chile było zmuszone do gry pozycyjnej, co zupełnie im nie wychodziło tego dnia. Sprawiali nawet wrażenie przestraszonych. Niewiele dobrego mogę powiedzieć o pierwszej połowie tego spotkania. Pamiętam tylko jeden groźny rajd Robbena, zakończony niecelnym strzałem.
W studio pokazywali też urywki z drugiego spotkania i strasznie żałowałem, że nie oglądam meczu Hiszpanów i Australijczyków, bo piękny gol Davida Villi, strzelony piętką, był ozdobą tego jednostronnego spotkania. Jeszcze raz uzmysłowiłem sobie, że wystawienie Diego Costy w ataku to była pomyła ich trenera, Vincente Del Bosque.
I kiedy tak narzekałem na oglądane przeze mnie spotkanie, to na boisko weszli rezerwowi Leroy Fer i Memphis Depay, strzelili po bramce, co dało zwycięstwo Holendrom. Przy drugim trafieniu asystował Robben.
W 1/8 finału dojdzie więc do spotkania Brazylia-Chile i Holandia-Meksyk. O ile w pierwszym, gospodarze pewnie sobie poradzą, to drugie spotkanie powinno zadowolić niejednego kibica piłkarskiego.
3.Grecy wygrywają rzutem na taśmę w ostatniej minucie. Kolumbia znów gromi.
W meczu Kolumbii z Japonią ci pierwsi wygrali 4:1, czym potwierdzili absolutną dominację w grupie C. Ich awans był pewny jeszcze przed tym meczem, dlatego moją uwagę przykuło spotkanie Greków z Wybrzeżem Kości Słoniowej, które miało zadecydować o drugim miejscu. Byłem za Afrykanami, ale Grecy, jak na złość, zagrali wtedy swój najlepszy mecz w turnieju. Kreowali grę, oddawali strzały (dwa z nich trafiły w poprzeczkę a trzeci w słupek) i to oni objęli prowadzenie pod koniec pierwszej połowy. Nawet ja bylem zdziwiony tym, że drużyna mająca problem ze strzeleniem bramki, potrafi zapomnieć szybko o swoich wcześniejszych niepowodzeniach i zewrzeć szyki w najważniejszym momencie. Piłkarze z WKS nie mieli zamiaru się poddać. Długo starali się o wyrównującego gola. Na kilkanaście minut przed końcem meczu w końcu dopięli swego. Taki wynik premiował Afrykanów aż do 93. minuty, gdy Europejczycy dostali karnego.
Czy karny był? To zależy kogo pytacie. Kibice WKS niczego nie widzieli. Ich zdaniem mecz sędziował sędzia-kalosz a Georgios Samaras to zwykły oszust, który przewrócił się w polu karnym, potykając się o własne nogi. Ja co prawda też kibicowałem słoniom, ale nie jestem taki stronniczy. Jak już wspominałem, Grecy bardzo starali się o korzystny rezultat w swoim ostatnim spotkaniu grupowym, ale mieli pecha (poprzeczki, słupek). Los odwrócił się do nich w ostatniej minucie i nawet jak teraz odpadną, to i tak zasłużyli według mnie na awans do najlepszej szesnastki turnieju.
4.Kostaryka wciąż bez porażki. Głodny Suarez.
W meczu bez znaczenia, Kostaryka zremisowała bezbramkowo z Anglią. Prawdziwe emocje były jednak dopiero w meczu Urugwaju z Włochami. Szkoda, że nie były to emocje sportowe. Oczywiście piłkarze z Ameryki Południowej wygrali to spotkanie po wymęczonym 1:0, ale nikt nie mówi o strzelcu bramki, tylko o idiotyzmie Suareza. W ciągu paru dni boski Luis z jednego z najlepszych piłkarzy stał się pośmiewiskiem internetu. Przyjrzyjmy się temu jak to wszystko się zaczęło.
Remis dawał Włochom awans, więc ani myśleli oni o konstruowaniu akcji. Taktyka oparta na obronę rezultatu już raz się nie sprawdziła, gdyż przegrali oni z Kostaryką. Włochom nie chodziło o strzelanie bramek, tylko o wyprowadzenie rywali z równowagi.
Podobnie było w finale Mistrzostw Świata 2006, gdy grali z Francuzami. Tam im się udało. Tu już nie. Mniej więcej w połowie pierwszej połowy meczu Mario Balotelli wskoczył na głowę jednemu z Urugwajczyków.
Za to zagranie otrzymał żółtą kartkę. Lepiej by było, gdyby dostał czerwoną, to może piłkarze skupiliby się bardziej na grze. Urusi nie pozostali mu dłużni i raz czarnoskóry Włoch dostał tak mocno, że aż musiał zejść na chwilę z boiska. Na drugą połowę już nie wyszedł, bo trener Włochów bał się pewnie tego, że jego drużyna kończyłaby mecz w dziesięciu. Na niewiele się to zdało, bo Claudio Marchiso i tak dostał czerwoną kartkę.
Wynik spotkania był wciąż korzystny dla czterokrotnych Mistrzów Świata z Europy. Czasu do końca pozostawało coraz mniej. I wtedy Suarezowi odbiło. Ugryzł Giorgio Chelliniego.
Ten ostatni próbował jeszcze coś wskórać u sędziego, który wybitnie nie radził sobie z piłkarzami. Sędzia niczego nie zauważył a Suarez nie zobaczył nawet kartki. Chwilę później Urugwaj zdobył bramkę i nie oddał prowadzenia do końca spotkania. Sam wynik mnie ucieszył, ale nieodpowiedzialne zachowanie lidera Urugwajczyków już nie.
Jak się później dowiedziałem, to nie pierwszy raz, kiedy Luis gryzie kogoś na boisku... i pewnie nie ostatni. Wcześniej był już karany. Podobnie było teraz. Odsunięcie od dziesięciu kolejnych spotkań. Nie mam zamiaru oceniać decyzji FIFY, ale faktem jest, że brazylijskie mistrzostwa już się dla niego skończyły.
W 1/8 finału Kolumbia zagra z osłabionym brakiem Suareza Urugwajem, natomiast rewelacyjna Kostaryka stanie naprzeciwko Greków.
5. Francuzi remisują z Ekwadorem. Odmieniona Szwajcaria rozbija aktorów z Hondurasu.
Tak jak wcześniej pisałem, Francuzi nie odpuścili Ekwadorowi a Szwajcarzy podnieśli się z kolan i zasłużenie pokonali Honduras.
Pierwszego meczu oczywiście nie widziałem, bo byłem pewny awansu trójkolorowych. Pozostało mi zatem sprawdzić w jakiej dyspozycji są Helweci. Może cala drużyna nie błyszczała, za to jeden z nich, Xherdan Shaqiri zagrał fenomenalnie, zdobywając hat-tricka.
Szczególnie jego pierwsza bramka była niesamowita, gdy nękany ciągle przez jednego rywala, rozbiegł się wzdłuż boiska, po czym odpalił potężną petardę zza pola karnego. To była jedna z najpiękniejszych bramek strzelonych na MŚ w Brazylii. Dwie pozostałe były tylko formalnością. Musiał jedynie dołożyć nogę do podań swoich kolegów, a że w prezentował się naówczas wybornie, to sprawił wiele radości swoim kibicom.
Honduranie grali w tym spotkaniu bez składu i ładu, a w drugich czterdziestu pięciu minutach chodziło im tylko o przewracanie się o Szwajcarów w polu karnym. Takich ekip na mistrzostwach nie potrzebujemy.
6.Bośniacy wygrywają w meczu o honor. Messi znów czaruje.
Bośniacy zagrali bardzo ofensywnie w swoim ostatnim meczu w turnieju i pokonali Iran 3:1. Był to mecz o pietruszkę, więc go nie widziałem.
Skupiłem się na spotkaniu Nigerii i Argentyny. Oj, było co oglądać. Nie musiałem długo czekać na bramki, bo po pięciu minutach było już 1:1. Pierwszy strzelił Messi. Argentyńczycy byli w tak dużej euforii po strzeleniu bramki, że zapomnieli o obronie, co skrzętnie wykorzystał Ahmed Musa.
O kolejnych minutach możemy zapomnieć. Drugą bramkę dla Argentyny strzelił, w doliczonym czasie pierwszej połowy, oczywiście Messi, bez którego albicelestes nie istnieją. Tym razem strzelił nie do obrony z rzutu wolnego, choć REALista twierdzi, że by to obronił.
Druga połowa meczu zaczęła się lepiej dla Afrykanów. Musa postanowił nie być dłużny najlepszemu argentyńskiemu piłkarzowi w Brazylii i także strzelił swoją drugą bramkę w tym wyrównanymi spotkaniu.
Na trzecią bramkę, strzeloną dla Argentyny przez Marcusa Rojo Nigeria już niestety nie odpowiedziała. Pomimo przegranego spotkania decydującego o pierwszym miejscu w grupie F, awansowała jednak do dalszej części turnieju.
7.Portugalia wygrywa i wraca do domu. Niezawodny Mueller.
Piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego w końcu wygrali, ale wysoka porażka w pierwszym meczu pogrzebała ich szanse na awans do 1/8 finału. Nie pytajcie się mnie o to, kto strzelił bramki, bo oglądałem deszczowy mecz Niemców i Amerykanów. Z tego drugiego spotkania pamiętam tylko ulewę, dobitkę Thomasa Muellera i to wszystko.
Byłem tak zaabsorbowany ginięciem i pomaganiem innym graczom w Fortecy Sena w Dark Souls, że nie wiem za bardzo co się działo w meczu. To nieprawda, że multiplayer w DS umarł, bo wcześniej nawet nie wiedziałem, że ze szczytu Fortecy da się zrzucić kolosa. Masz za swoje, perfidna gnido!
8.Belgia wygrywa nawet w dziesięciu. Śmierć catenaccio.
Po raz kolejny sprawdziła się prawda stara jak świat: Belgowie graja dopiero od siedemdziesiątej minuty. Pomimo gry w osłabieniu i tak zdołali przechylić szalę spotkania na swoją korzyść. A Korea? No cóż, zawiedli, jak wszystkie azjatyckie drużyny.
Spotkanie Algierii z Rosjanami było dla obu ekip meczem o wszystko. Po szybko strzelonej bramce, Rosjanie schowali się za podwójną gardą i liczyli, że utrzymają premiujący ich wynik do końca spotkania. Fabio Capello przeliczył się i piłka ofensywna wygrała. Nic nie nauczyły go wcześniejsze porażki Włochów. Jasne, że możemy rozpatrywać sprawę świecenia laserami w kierunku rosyjskiego bramkarza, Igora Akinfiejewa przez kibiców niechętnie nastawionych do jego drużyny, ale powiedzmy sobie szczerze, że nie był on mocnym punktem sbornej. Dal za darmo gola Koreańczykom, tu, w akcji, o której mowa, źle obliczył tor lecącej piłki i Islam Slimani mógł fetować gola dającego, jak się później okazało, awans do 1/8 finału Algierczykom. Taki obrót spraw zupełnie mi nie przeszkadza, tym bardziej, że za Rosją nie byłem.
Kolejne mecze 1/8 finału to: Francja-Nigeria, Niemcy-Algieria, Argentyna-Szwajcaria i Belgia-USA. Nie będę się rozwodził nad tym, kto ma szanse, a kto nie, bo piłce nożnej i tak najbardziej lubię takie niespodzianki jak Kostaryka. Oby w pierwszej części decydującej fazy turnieju padło sporo bramek. Niech narodzą się nowe gwiazdy światowego futbolu, a te, które czarują swoją grą na brazylijskich boiskach, utrzymają formę a nie bawią się w gryzienie, czy wskakiwanie na głowy swoim przeciwnikom.