Krótko o Polarity - przyzwoitym, acz niedługim klonie Portala.

Niezwykła popularność Portala sprawiła, że prędzej czy później musiały pojawić się klony tej pierwszorzędnej serii. Nie siląc się specjalnie na wytykanie odtwórczości postaram się opowiedzieć w kilku zdaniach o Polarity studia Bluebutton Games.
Tytuł, który mocno czerpie inspirację z klasyków od Valve jest logiczną grą fpp z elementami platformowymi. Po przebiciu się przez dość szpetne menu zostajemy przywitani kilkoma zdaniami wyjaśniając zawiłości nędznej fabuły, a następnie trafiamy na początek właściwego etapu. W pierwszej chwili misje stawiane przed nami są trywialne, jednak mają za zadanie nauczyć nas praw rządzących światem Polarity, co wyszło dobrze. Z każdym kolejnym poziomem z wolna rośnie krzywa trudności - wpierw zaczynamy od prostych łamigłówek, gdzie dla przykładu wystarczy przetransportować jakiś przedmiot omijając przy tym kilka przeszkód. Szybko też uczymy się zmieniać biegun magnetyczny głównego bohatera o czym informuje kolor ikony, niebieski bądź czerwony, w rogu ekranu ale pomysł ten nie został w pełni wykorzystany i najczęściej sprowadza się do tego by przejść po niebieskiej kładce nadając bohaterowi właściwości biegunu czerwonego i na odwrót. Na szczęście złożoność kolejnych etapów pęcznieje niczym stół przed wigilijną kolacją, a rozgrywkę urozmaicają wszelkie pomosty aktywowane kostkami – tutaj również istotny jest kolor przedmiotu, który niesiemy ze sobą. Do tego dochodzą platformy działające jak trampoliny i różnego rodzaju (koloru) lasery, których zazwyczaj wypada unikać. Na plus należy zaliczyć zmyślny projekt poziomów – zagadki nie są ani zbyt łatwe ani zbyt trudne, chociaż kilkukrotnie może nam się zdarzyć na nich zaciąć.
Same lokacje natomiast są bardzo krótkie i po pierwszym podejściu ujrzymy ekran podsumowujący nasze dokonania w czasie nie dłuższym niż 5 minut. Na siłę można stwierdzić, że jest to zaletą opisywanej produkcji gdyż jeżeli przyjdzie nam się zaciąć na jakiejś zagadce, to po jej rozwiązaniu za rogiem czeka na nas kolejny poziom z nowymi pomysłami na rozruszanie szarych komórek. Jednak ilość etapów jest znikoma – przejście głównego trybu zajmie nie więcej niż 90 minut, pozostawiając uczucie niedosytu i lekkiego niedowierzania. Szczęśliwie zabawę przedłuży kilkanaście bonusowych miejscówek oraz, umieszczone po trzy na lokację, znajdźki do zebrania. Do tego można się pokusić o przechodzenie gry na czas oraz zakosztowanie trybu gry dla dwóch osób na podzielonym ekranie, którego niestety nie miałem okazji obadać.
Oprawa gry stoi na średnim poziomie, między innymi zawdzięczając to temu, iż praktycznie całe otoczenie przez większość czasu jest puste niczym obietnice przedwyborcze i składa się głównie z bardzo podstawowych brył geometrycznych. Co prawda tekstury są nie najgorszej jakości, to jednak utrzymana w dość mdłej tonacji, mało zróżnicowana kolorystyka szybko przemyca wrażenie monotonii. Sytuację nieco ratuje Cell-shading tu i ówdzie obrysowujący krawędzie obiektów, mimo to widać, że gra jest portem z systemu o zielonym robocie w logo. Do tego dochodzi niskiego lotu ścieżka dźwiękowa z muzyką przypominającą kompozycje z polskich filmów sci-fi lat 80-tych ubiegłego wieku.
Niestety tytuł kilkukrotnie uraczył mnie błędami uniemożliwiającymi przejście poziomu, zmuszając do restartu i powtarzania całych sekcji. Zdarzyło się, że sześcian potrzebny do uruchomienia windy znikał pod nogami bądź przeleciał przez ścianę zamiast się od niej posłusznie odbić lub grzązł między półkami, do których bohater nie miał dostępu, zaś punktów jego respawnu nie przewidziano. Tutaj również jedynym wyjściem było zrestartowanie całego etapu – jest to ewidentnie zasługa źle zaprojektowanych lokacji. Ponadto zdziwiła mnie sytuacja kiedy po zebraniu znajdźki jedynym wyjściem było się zabić skacząc w przepaść celem zrestartowania postaci platformę wyżej.
Jako klon Portala, który nie daje nam możliwości ciskania portalami, Polarity wypada przyzwoicie. Gra ma nawet pomysł na siebie jednak jest nieco niedopracowana i zdecydowanie za krótka. Koniec końców przechodzenie trybów dla jednego gracza sprawia niemało radości i daje satysfakcję choć raczej nie polecałbym zakupu samej gry, choćby ze względu na jej długość – zdecydowanie warto zaczekać na moment, w którym będziemy mogli ją dostać w bundlu z innymi pozycjami na Steamie po bardziej atrakcyjnej cenie. Aczkolwiek sytuację może nieco podratować tryb dla dwóch graczy.
PS. Polarity dostaniemy na PC z Windowsami oraz na Ouyę.