Kompsola-ewolucja, czy zgubna „genetyczna” mutacja?

BLOG
1942V
Kompsola-ewolucja, czy zgubna „genetyczna” mutacja?
Vulcan Raven | 08.09.2014, 16:54
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Wow, stworzyłem nowe słowo! Choć nie jestem w 100% przekonany, czy ktoś przede mną już tego nie zrobił. Szukałem w odmętach Internetu i nie natknąłem się na takie określenie, tak, więc istnieje spore prawdopodobieństwo, że jestem prekursorem bawiąc się w te, że tak się górnolotnie wyrażę- neologizmy. Określenie „kompsola” od dawna chodziło mi po głowie, a powodów tego było kilka. 

Pierwszy z nich to firmware, czyli oprogramowanie urządzenia, które co jakiś czas wymaga aktualizacji( software updates) i skutecznie hamuje nas przed graniem, tuż po włączeniu konsoli. Szczególnie dobrze znają to posiadacze PS3, którzy swego czasu byli dość często nawiedzani newsami o nadejściu kolejnego usprawnienia oprogramowania. Zresztą temat ten dotyczy też większości gier, które, co pewien czas również domagają się uaktualnień. Teraz, kiedy konsole siódmej generacji są zasadniczo u schyłku swego żywota, takie „ulepszanie” prawie ustało. Jednak posiadacze PS4 i XBoxOne powinni przygotować się na powtórkę z rozrywki.

Kolejny powód to łatka(patch) - słowo znane większości posiadaczy komputerów. Określenia software update i patch są pokrewne, jednak  popularna łatka pojawia się najczęściej w kontekście usprawnienia samej gry, bardziej niż oprogramowania urządzenia, za które odpowiadają wspomniane już aktualizacje. To, co było do tej pory utrapieniem gier komputerowych dosięgło także konsole. Łatki najczęściej pojawiają się, w celu poprawy funkcjonowania mechanizmów gier RPG. Ze względu na ogrom świata i możliwości kreowania wielu sytuacji, takie zabiegi wydają się wręcz niezbędne. Jednak przez wiele lat, twórcy gier konsolowych skutecznie radzili sobie z tym problemem, skupiając się na maksymalnym dopracowaniu swoich produktów, w taki sposób, aby gracz ograniczył się tylko do jednej czynności, polegającej na włożeniu płyty do czytnika. Tak na marginesie. Gry z gatunku, jRPG nie cierpią na tę przypadłość, co spowodowane jest sporą liniowością oraz z góry ustalonym przebiegiem dialogu. Czy takie gry są przez to gorsze? Patrząc na siódmą generację można by tak pomyśleć.

Ale kontynuując myśl przewodnią, można śmiało powiedzieć, że sytuacja na „polu łatek” wygląda teraz o wiele gorzej. Łatki nawiedzają już nie tylko rozbudowane gry pokroju Skyrim-a czy Dark Souls. Łatanie gier konsolowych wkroczyło na tereny do tej pory dziewicze. Przykładem może być ostatnia odsłona wojennej strzelaniny, Battlefield, która w wersji na PS4 była potwornie zabugowana, przez co skutecznie zniechęcała wielu graczy do zabawy z tym tytułem. Co prawda pojawił się już potężny, patch, który eliminuje większość dolegliwości, jednak złe wrażenie pozostało.

Trzeci powód to instalacja gry na twardym dysku konsoli. Mógłbym to jeszcze znieść, gdyby taka operacja umożliwiała granie bez płyty, oczywiście po wprowadzeniu jednorazowego klucza gry.  Po prostu kupując nową grę wprowadzamy kod i wyciągamy dysk. Oczywiście urządzenie powinno, co jakiś czas prosić nas o włożenie płyty w celu sprawdzenia, czy ciągle jesteśmy w posiadaniu oryginału. W przypadku odsprzedania swojej kopii, kolejny gracz mógłby nabyć taką możliwość po uiszczeniu symbolicznej opłaty-zupełnie jak w przypadku sieciowych przepustek. Niby nie wiele, ale przynajmniej uzasadniałoby to pochłanianie niemałych powierzchni naszego HDD, dając coś w zamian. Oczywiście sprawa jest bardziej złożona. Instalacja na dysku jest prawdopodobnie niezbędna, kiedy chcemy „załatać” to, co twórcy spartolili. A spartolili, bo nie przyłożyli się w procesie tworzenia. I w ten sposób kółeczko się zamyka. Czyżby, więc nie było na to żadnej rady? Przykładem jest WiiU. Urządzenie to, pomimo problemów ze swoim portfolio, jest konsolą z krwi i kości, przez co kwestie instalacji są jej obce. Niestety firma z Kioto nie wykorzystuje tego atutu(oraz kilku innych) i zamiast przejechać się po konkurencji babra się w swoim bagienku, od czasu do czasu przecierając tylko zabrudzone błotem wąsiki Mario.

Podsumowując. Czy mamy do czynienia z ewolucją czy może kierunek, w którym zmierzają konsole jest jedynie ślepą uliczką? Czy możliwe jest, aby stacjonarki zachowały swoją tożsamość?. Trudno odpowiedzieć. Paradoks polega na tym, że konsole sprzedają się bardzo dobrze. W siódmej generacji liczba ta przekroczyła 250 milionów sztuk!  To najlepszy wynik w dotychczasowej historii tych urządzeń. Ale czy to oznacza, że konsole stają się lepsze i ciekawsze? A może jest to jedynie wynikiem ogólnej komercjalizacji i ogromnej popularyzacji grania? Może konsole stają się popularne, bo co raz bardziej upodabniają się do swojego największego wroga-komputera? Dużo tych pytań, a odpowiedzi ciągle nie są jednoznaczne. Przyszłość konsol stacjonarnych nie jest wyraźnie określona. Możliwe są różne scenariusze. Od tych najbardziej obiecujących, po te najczarniejsze. Ja osobiście mam spore obawy, co do przyszłości stacjonarek. Zbyt wiele dzieje się dookoła. Smartfony, tablety, granie w chmurze, Steambox… Oby wielkie koncerny na obudziły się z ręką w nocniku, odkrywając pewnego dnia brutalną prawdę, podobną do tej, której doświadczył tytułowy Harry Angel, bohater filmu Alana Parkera…

 

Oceń bloga:
23

Komentarze (78)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper