Moje Podsumowanie Gracza na rok 2013
BLOG
628V
Przed końcem roku paru użytkownikom zebrało się na różnego rodzaju podsumowania roku, oczekiwania na rok kolejny, życzenia i postanowienia noworoczne... Również i ja postanowiłem się trochę uzewnętrznić, ale że forma nieco inna, a treść - w porównaniu do pierwotnych założeń - mocno spuchła, moje Podsumowanie Gracza wrzucam dopiero teraz.
Podczas pisania tego wpisu od początku przyświecało mi trzymanie się chronologii, mam więc nadzieję, że całość będzie tyleż zjadliwa, co ciekawa. Całość wyszła dość spontanicznie, "od serca", zachęcam więc do dzielenia się własnymi wspominkami i wymianą opinii. A nuż przekonacie mnie do czegoś nowego?
Styczeń
Rok zaczynam, kończąc gwiazdkowy prezent, Saint Seiya: Sanctuary Battle. Walka ze Złotymi Rycerzami ciągnie się przez trzy tygodnie, ale Seiya i spółka wychodzi z tej bitwy zwycięsko, odchaczając w połowie stycznia zasłużoną platynę.
Nie tracę wyczucia i późno, ale jednak zapoznaję się z historią Adama Jensena w Deus Ex: Human Revolution. Chłonięcie całej przedstawionej intrygi, wraz z dodatkiem The Missing Link, zajmuje mi czas do połowy lutego, ale wielu wątków nie udało mi się zamknąć albo doprowadzić do satysfakcjonującego zakończenia. Na pewno jeszcze się spotkamy, panie Jensen...
Luty
Po dość owocnym, choć niepozbawionym zgrzytów obcowaniu z częściami drugą i trzecią odsłoną serii, przy premierze Mass Effect Trilogy ściągam na dysk pierwszego Mass Effecta. Nie mam jeszcze pojęcia, w co wdeptuję, bo trzy 40-godzinne przejścia gry na coraz to wyższym poziomie trudności będą się za mną ciągnąć niemal do końca kwietnia.

Mniej więcej w tym samym czasie odpalam "na próbę" Disgaea 3, która wciąga mnie na tyle, aby poznać perypetie Mao i zakończyć główną linię fabularną. Tytuł szybko jednak odstawiam, bo wizyty w Item Worldzie i pakowanie statystyk broni do nieludzkich liczb okazuje się tyle uzależniające, co czasochłonne...
Marzec
W obliczu wkradającej się w odkrywanie kolejnych planet i zaliczanie kolejnych questów rutyny, z kombinezonu kosmicznego komandora Sheparda wskakuję w taktyczny mundur Ghost Leada w Ghost Recon: Future Soldier. Misje co-opowe i tryb sieciowy, w który - niczym w McDonald's - "wchodzę na chwilę, zostaję na dłużej", będą mi wyrywały nocki z życiorysu równie długo, co Mass Effect.
Kwiecień
Kwietniowe dni spędzam na powolnym masterowaniu aktualnych tytułów, przy czym do listy dodaję Dead Island - o dziele Techlandu słyszałem wiele mieszanych opinii, dlatego sam postanowiłem je zweryfikować. Wakacje na Banoi bronią się lokacjami i mechaniką rozgrywki, ale starcia z nieumarłymi na wyższych poziomach doświadczenia męczą zamiast bawić... Nachlastać się trzeba niemiłosiernie (a przecież broń z gumy nie jest), kopniaki przestają działać, narażając nas jedynie na szybką kontrę ze strony zgnilców, a i kwiatki się zdarzą: a to skrypty w queście nie zaskoczą, a to zombie zaczną się respawnować na potęgę, a to wymagana znajdźka nie zostanie zaliczona do ogółu... Czasu spędzonego z DI nie żałuję, ale więcej niż 6.5-7/10 nie jestem w stanie dać.

Odstawiam niedługo po sobie pierwszego Mass Effecta (glitch z dwoma trofeami, 97% ogółu) i multi w Ghost Reconie, bo na niektóre tryby zwyczajnie nie ma ludzi (84%).
Maj
Maj miesiącem Neptunii! Po przypadkowym kontakcie z pierwszą odsłoną serii postanawiam pójść za ciosem, nabywając na amerykańskim PS Storze jej sequel - Hyperdimension Neptunia mk2. Wydania europejskiego znaleźć u nas nie idzie poza Ultimą, ale combo wersja cyfrowa + dwie postacie DLC i tak wychodzi dużo taniej, niż w kasie Gulasha i spółki. Obie części kończę w sumie na początku czerwca, gdzie pierwsza Neptunia osiąga 90% trofeów, drugą zaś platynuję. Trzecia i ostatnia odsłona - Victory - zostaje odroczona na czas nieokreślony.
Czerwiec
Miesiąc letnich wakacji rozpoczynam z 3D Dot Game Heroes - kolejnym tytułem ze stajni From Software, przebijającym Dark Souls pod względem hardkorowego poziomu trudności i przytłaczając staroszkolnością. "Najlepszą Zeldę, w jaką grałem" (no, poza Okamiden na DSa, ale to inna kategoria ;)) kończę w połowie lipca z wynikiem 50% zdobytych trofeów, darując sobie drugie przejście na wyższym poziomie trudności - a także trzecie, na poziomie "one shot - one kill". Może kiedyś, Dotnio...

Lipiec
Tym razem moim czasem zawładnęły reedycje HD, a raczej wyprzedaż na europejskim Storze, na którym kupuję ślepione od dłuższego czasu Okami HD, a także Zone of the Enders HD Collection. O ile do dziejów Amaterasu powracam z odrobiną nostalgii (skasowany sejw w wersji na PS2), tak ucieczka Leo Stenbucka na pokładzie Jehuty'ego odrzuca mnie od pierwszego kontaktu - oprawą, angielskim dubbingiem, misjami ratunkowymi... Nad tym projektem na pewno czuwał sam Hideo Kojima? Koniec końców udaje mi się sięgnąć stacji orbitalnej, traktując to jako mniejsze zło, niż gdybym darował sobie "jedynkę" i przeszedł od razu do 2nd Runner'a.
Podczas ostatnich dni lipca funduję sobie dość impulsywny zakup. Po jakichś dwóch tygodniach researchu moją kolekcję konsol zasila 3DS XL wraz z Animal Crossing: New Leaf i Monster Hunter-em 3 Ultimate, dzięki czemu DS Lite przechodzi w stan spoczynku. Z tymi dwoma tytułami spędzę w następnych tygodniach masę czasu.

Sierpień
Zaczyna się okres fascynacji możliwościami nowego sprzętu. Pieczołowicie sprawdzam działanie kamery (z uwagi na wadę wzroku funkcja 3D mnie nie rusza), kart AR, ustawień konsolki, zestawu pobranych z eShopu dem... Dość powiedzieć, że będąc w domu ledwo co udaje mi się odpalić raz na jakiś czas Okami, priorytetyzując rozwój miasta w Animal Crossing i uprawiając barter mebli na forach. W międzyczasie udaje mi się wypatrzyć doładowanie do polskiego eShopu w punkcie InMedio, dzięki czemu w będąc w pracy uziemionym (kiepskie łącze, na dodatek 3DS nawet nie wyłapuje sieci) ratuję Tokio w obcisłym kombinezonie Prezydent Shouko na zmianę z poszukiwaniem Karmazynowego Całunu ekipą Giauque'a. Liberation Maiden i Crimson Shroud były priorytetami na mojej liście zakupów - dwie części Mighty Switch Force będą musiały poczekać na swoją kolej.

Wrzesień
Hegemonia Nintendo trwa w najlepsze, z małym epizodem na wymęczenie na PS3 Tokyo Jungle. Ganianie szpicem po postapokaliptycznej Shibuyi i sąsiednich dzielnicach ma w sobie dyskretny urok, a konieczność zaczynania każdej sesji od zera nie boli tak bardzo, jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Udaje mi się przeżyć 100 lat w trybie Survival, choć oznacza to prawie 5-godzinną sesję bez przerwy, do tego na krawędzi kanapy, bo czające się w krzakach lwy na zmianę z kwaśnymi deszczami, brakiem zwierzyny łownej i latającymi nad głową pteranodonami upraszają o maksymalną koncentrację uwagi.

17 września mówi to wam coś? Tego dnia Animal Crossing, którego odpalałem od momentu zakupu codziennie celem podlania kwiatków, abordażu sklepu meblowego i sprawdzenia poczty, poszedł kompletnie w odstawkę na rzecz szalonej eskapady Franklina, Michaela i Trevora po całym San Andreas. Na Grand Theft Auto V z początku nie miałem specjalnej ochoty, ale w tym wypadku hype i tęsknota za sandboxem zrobiły swoje. Do premiery GTA Online uda mi się ukończyć przedstawioną historię i na deser dobić do 87% zaliczonego singla.
Październik
Przeciągające się problemy z serwerami Rockstara i dość szybkie wypalenie trybem fabularnym (pozostało odhaczanie znajdziek z mapą w łapie...) sprawiły, że postanowiłem pchnąć swój egzemplarz, póki jeszcze trzymał cenę i zabrać się za nadrabianie zaległości z PS+. Na dysk wpadły więc Battlefield 3, Spec Ops; The Line i XCOM: Enemy Unknown, ale to ten ostatni dosłownie zauroczył mnie taktycznym sznytem potyczek, mikrozarządzaniem bazą i badaniami nad ekwipunkiem. Szczęśliwy czasu nie liczy, a choć czasami dało się podczas kolejnym misji poczuć rutynę, beniaminkowi Firaxis Games poświęcę do końca roku trzy przejścia gry.

Po zawirowaniach z pre-orderami, aukcjami na Allegro o treści "OD RĘKI!!!" i dyżurami w pracy, z niewielkim opóźnieniem w moje ręce wpadła kolejna odsłona Pokemonów, tym razem w wersji Y. Niby już przy poprzedniej generacji udało mi się zapełnić Pokedexa 651 wpisami, wtedy też obiecałem sobie, że więcej franczyzy biało-czerwonej kulki nie tknę, ale widać zamiłowanie do serii, z którą jest się od podstawówki, ciężko wyplenić.
Jakby mało było w tym miesiącu atrakcji, wskutek bezcelowego (na pewno?) przeglądania Allegro stałem się mimowolnie posiadaczem czarnego Xboxa 360 250GB Elite z francuskojęzycznym Black Ops 2 za całokształt 620 PLN. Stając się "idortem z wyboru", ostatni tydzień października i kolejne listopada stanęły mi (do spółki ze squaresofterem) pod znakiem kampanii co-op w Halo 3 i nie tylko.
Listopad
Od tej pory rozpoczęło się racjonowanie czasu przeznaczonego na elektroniczną rozrywkę, bo po każdym powrocie do domu o moją uwagę walczyły dwie stacjonarki - jedna z dyskiem zapchanym backlogiem, druga - z listą exów czekających na kupno. Sprzęt Microsoftu szybko zaopatrzyłem w najważniejsze według mnie must-have'y - Halo CE: Anniversary Edition i Wiedźmina 2: Edycję Rozszerzoną, ale odpalałem je tylko raz. Bo niby co przebije przechodzenie "końcówki" przygód Johna-117 w tandemie, koordynując przez headset wybór celów i ostrzegając przed czającymi się w zaroślach snajperami? Chyba tylko podobnie skoordynowany tandem Marcusa i Doma w Gears of War, do których przysiedliśmy po skończeniu H3 na poziomie Legendary. Brudna, mięsista wizja pogrążonej w wojnie z Locustami Sery wywarła na mnie dużo większe wrażenie niż epicka, ale dość zachowawcza ostatnia podróż Master Chiefa.

Na PS3 czekała mnie krótka przygoda z Battlefieldem 3 - krótka ze względu na napakowaną akcją, ale oskryptowaną jak diabli kampanią oraz dynamiczy, ale wymagający poświęcenia wielu godzin tryb sieciowy. Kontynuując temat wojennych strzelanin odhaczyłem także Spec Ops: The Line... choć "odhacznie" to w tym wypadku afront dla Yagerów. Żadne amerykańskie studio nie podjęłoby się opowiedzenia tak odważnej, dramatycznej i dosłownej historii w grze wojennej, ograniczając się do skryptowanego "wszystko wokół się wali!" i "tamten koleś z mocnym akcentem to ten zły". Grę skończę w sumie dwa razy, raz na wszystkomówiącym poziomie trudności Suicide Mission, drugi na jeszcze wylewniejszym FUBAR (odsyłam do "Szeregowca Ryana" po wyjaśnienie akronimu). Ile zgonów i towarzyszącym im bluzgów mnie to kosztowało, to moje, ale ta gra naprawdę zasługuje na platynę...
Zafundowałem sobie także sesję z The Walking Dead, dawkowanie: epizod co wieczór-dwa. Nigdy nie byłem fanem czekania tydzień (telewizja) albo miesiąc (gry) na kolejny odcinek, stąd też tak szybkie (choć zachowujące pełnię emocji) przebrnięcie przez pierwszy sezon serialu Telltale Games.
Na 3DSie odstawiłem też Pokemona Y, bo przebrnięcie przez główną oś fabularną i zaliczenie wszystkich zadań pobocznych zajęły mi w tej odsłonie śmiesznie mało czasu. Ponowne kompletowanie Pokedexa odstawiłem więc do grudniowej premiery Pokemon Bank - aplikacji do przenoszenia stworków między DSowymi i 3DSowymi wersjami gry. Chwilową pustkę zapełniły nowe nabytki z eShopu - absorbujący SteamWorld Dig (w Spelunky nie grałem, stąd radocha z wiercenia w ziemi była podwójna) i nastawiony na masterowanie Mighty Switch Force.
Grudzień
Omawiane tutaj wydarzenia są jeszcze świeże, ale ich nawarstwienie sprawiło, że o kolejnych grach będę jedynie napominał. Far Cry 3 okrył się platyną po skończeniu w święta misji co-opowych. Również co-opem stało Diablo III i Borderlands 2, z którymi się nie spieszę, woląc przechodzić je w gronie znajomych. X360 nabrał wiatru w żagle - w ciągu tygodnia skończyłem bezkonkurencyjnego Bastiona (w planach drugie przejście i calak), potem taki sam los spotkał Deadlighta, w ramach oferty świątecznej wypróbowałem też pierwsze epizody TWD (inne wybory) i The Wolf Among Us, zapoznałem się też pokrótce z Shadow Complex. Żal mi nieco wyprzedaży na State of Decay i Castlevania: Mirror of Fate HD, ale tak to bywa z życiem zawodowym. Świetnym prezentem gwiazdkowym okazało się Bravely Default na 3DSa - według mnie najlepszy jRPG minionego roku.
1 stycznia 2014
Dyżur w pracy (ani żywego ducha wokół, poza niewidocznymi odpalajacymi w oddali niezużyte fajerwerki) pozwolił mi na spokojne spisanie tego całorocznego podsumowania. Obok mnie leży uśpiony 3DS z Bravely Default, w domu czekają dwie stacjonarki, każda z naręczem gier do skończenia albo rozpoczęcia. A na horyzoncie majaczy PS4 z Vitą, które to - tym razem z premedytacją, bez żadych impulsów! - planuję kupić w okolicach jesieni. Czy zdążę obrobić się z tym, co mam i tym, co jeszcze ma wyjść, przed przesiadką na kolejną konsolę, oferującą jeszcze więcej wartych spradzenia gier? Dzisiaj pierwszy stycznia, do września/października daleka droga, więc ani mnie, ani Wam czasu zabraknąć nie powinno! :)