Recenzja gry: Dynasty Warriors Gundam: Reborn

BLOG RECENZJA GRY
1643V
Recenzja gry: Dynasty Warriors Gundam: Reborn
Daaku | 11.07.2014, 20:31
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Gundam - wielozadaniowy Kombinezon Bojowy (Mobile Suit) Federacji Ziemskiej U.C. 0079. Dla jednych - Biały Diabeł, ostatni widok przed śmiercią w boju, dla innych - symbol odwagi pilotów i nadziei na lepsze jutro. Za sterami pierwszego modelu o numerze RX-78-2 zasiadł w roku 1979 młody Amuro Ray. 

Od tamtej pory uniwersum rozrosło się do potężnych rozmiarów, obejmując 34 oddzielne produkcje osadzone na przestrzeni siedmiu różnych linii czasowych. Takiego molocha Dynasty Warriors: Gundam Reborn w całości niestety nie mieści - ale niech go diabli, jeśli się nie stara!


Pierwsza część samej serii Dynasty Warriors sięga czasów PS One i choć była ona stricte bijatyką, seria znana jest jako pierwszy szeroko znany przedstawiciel gatunku masowych siekanek. Trzaskanie kolejnych części dziejów rodem z Epoki Trzech Królestw każdemu może się jednak znudzić, dlatego też Tecmo Koei nawiązało współpracę z Namco Bandai celem powołania do życia nowej marki o bliźniaczo podobnych założeniach, ale osadzonej w znanym i lubianym uniwersum. Znanym i lubianym na tyle, że wszystkie cztery odsłony serii doczekały się premier na Zachodzie. Tę najnowszą, pozbawioną numerka przy tytule, opiszemy w poniższej recenzji.

 

Stare pokolenie nie może wkroczyć w nową erę!

Char Aznable, "Mobile Suit Gundam"

 

  Trzon rozgrywki pozostał taki sam względem poprzednich części serii i nawet przyrównując to do oryginalnych Warriorsów różnic jest niewiele. Ponownie zasiadamy za sterami potężnych Kombinezonów Bojowych (w oryginale Mobile Suits - tłumaczenie za tomikowym wydaniem mangi od Egmont Polska), aby w trakcie misji przejmować kolejne strefy zajęte przez przeciwnika. Nastawiającym się na bezmyślną sieczkę i parcie przed siebie godne Rambo studzę zapał - dostępna do wglądu mapa terenu pokazuje typy wrogich stref (wzmacniające ich jednostki, przysyłające posiłki, bombardujące inne pola), a także rozmieszczenie najgroźniejszych pilotów i dowódców pomniejszych oddziałów, więc jeszcze przed rozpoczęciem misji warto zaplanować ścieżkę naszego pogromu. Jednocześnie musimy mieć na uwadze nasze pole startowe - jeżeli zostanie przejęte, zanim zabezpieczymy więcej stref, grozi nam powtórka! W Rebornie zrezygnowano z mechanizmu morale, więc nie będziemy już w stanie szybko odrodzić się w razie niepowodzenia. Bardziej niż kiedykolwiek ważne jest więc śledzenie komunikatów o rozwoju sytuacji na polu bitwy, a także szybkie reagowanie na nie - czasami warto przebiec z powrotem pół mapy, aby zająć się zabłąkaną grupką partyzantów, choćby dla uniknięcia późniejszych nieprzyjemności.

 

Bieganie "na pałę" kosztować nas będzie przegraną - słuchajmy komunikatów i reagujmy na nie

 

Pokój jest niczym innym jak wynikiem wojny.

Heero Yuy, "Mobile Suit Gundam Wing"

 

  Niespodzianek nie brakuje także w nowościach - widać, że Tecmo Koei chciało jak najbardziej oszczędzić nam wrażenia deja vu związanego z masowym złomowaniem blaszanych adwersarzy. Zmiany widoczne są już w menu głównym, które nie jest już zawalone mrowiem nic nie mówiących na pierwszy rzut oka trybów i ekranów wyboru - dostępne są tylko dwa główne rodzaje rozgrywki: Official Mode i Ultimate Mode (do nich wrócimy później). Inaczej rozplanowano też rostery postaci i maszyn - teraz poszczególni piloci skategoryzowani są ze względu na serię anime, z której pochodzą. Podobnie jest z Gundamami - gra podświetla wszystkie egzemplarze z danej serii, w które jest w stanie wsiąść nasz heros. Sprawia to bardzo schludne wrażenie, a gra zyskała przez to na przejrzystości.

  Również system walki doczekał się istotnych zmian - pierwszą, która zwróci naszą uwagę, jest dodatkowy pasek Burst obecny obok znaczników pancerza, odpowiedzialnych za ataki specjalne segmentów SP i poziomu paliwa spalanego przy zrywach. System Burst zastąpił znane z poprzedniej części specjalne umiejętności pilotów, pozwalając im aktywować specjalne efekty podczas walki. Różnią się one między postaciami i obejmują np. spowolnienie czasu,  podwojenie obrażeń ataków kończących czy efekciarskie dokowanie do platformy uzbrojonej w dwa wielkie miecze. Szlify nie ominęły także wystrzałów z broni palnej ("trójkąt") i ataków specjalnych ("kółko") - oba możemy ładować przytrzymując odpowiedzialny za nie przycisk, co wzmocni ich pole rażenia lub wyzwoli potężne techniki wyższego poziomu.

  Po zakończonej sukcesem misji zostajemy nagrodzeni schematami budowy Kombinezonów używanych przez pokonanych pilotów (o rangach od E do S), walutą, doświadczeniem oraz PP - Punktami Pilotów służących do rozwijania nowych umiejętności. Aby ułatwić nam życie, poza aktualnie używanym pilotem możemy także przyporządkować do czterech ulubionych operatorów - każdy wykonany manewr nagrodzi ich niewielką ilością PP. Niecierpliwi mogą też wysupłać nieco gotówki i posłać swoich podopiecznych na kursy szkoleniowe, natychmiastowo przydzielające im zastrzyk statystyk. Również nasze Gundamy możemy, a nawet musimy rozwijać - robimy to poprzez łączenie wspomnianych wcześniej schematów, a także ulepszanie do pięciu rodzajów uzbrojenia będących na ich wyposażeniu. Im wyższa ranga schematu, tym więcej ulepszeń możemy na nie nanieść i tym wyższe będą wartości przydzielane do każdej statystyki - co nie oznacza wcale, że przemyślane dobieranie komponentów niższej rangi nie da nam lepszych efektów niż założenie rzadszego planu. Czasami warto pokombinować!

 Tym razem przyjdzie nam także kolekcjonować karty - tutejsze odpowiedniki milestone'ów podsumowujących nasze poczynania w grze. Otrzymywać je będziemy za zaliczanie kolejnych misji, coraz wyższy licznik pokonanych wrogów, wykonanych Burstów, ataków łączonych, nagromadzonej gotówki... Jest tego sporo, ale nasz album ma wyraźnie zaznaczone warunki konieczne do zdobycia danego kartonika. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale gra bardzo udanie motywuje nas do częstej zmiany pilotów i robotów - zaliczanie każdej misji jednym, najbardziej wytrenowanym gierojem będzie co prawda łatwe i wygodne, ale odbije się na naszej kolekcji.

 

Piloci i Mobile Suity są teraz podzieleni na poszczególne serie. Bardzo ułatwia to orientację

 

Mój mistrz nauczył mnie, że planeta Ziemia to najwspanialsza forma życia.

Domon Kasshu, "Mobile Fighter G Gundam"

 

  Ze względu na zmienioną prezentację dostępnych maszyn możemy odnieść zupełnie inne wrażenie, ale w Rebornie przyjdzie nam pokierować największą do tej pory liczbą Mobile Suitów na przestrzeni całej serii. Do znanych już z poprzednich odsłon Gundamów i seryjnych MSów doszedł szereg nowych - wśród nowych nabytków znalazły się takie rodzynki, jak czarny Banshee, Strike Rouge czy Zaku Warrior. Choć nie ma co się czarować, największy zastrzyk nowych "twarzy" zaliczyły serie Gundam SEED i Gundam SEED Destiny, których okna wyboru wzbogaciły się o efekty prac ZAFTu, Federacji Ziemskiej czy Konglomeratu Azraela. Niektóre z już znanych zostały z kolei przebudowane, aby podczas gry w locie zmieniać tryby - Strike Gundam od początku może przełączać się między Striker Packami oferującymi ataki dwoma szablami, baterią rakiet lub dwuręcznym mieczem, podobnie jest z Silhouette Packami u Impulse Gundama dodającego np. zgarniające ataki świetlną włócznią. Ucieszą się też fani transformacji - niektóre modele zdolne są do tymczasowej zmiany w szybkie, zdolne do ostrzeliwania przeciwników samoloty. Słodko zrobi się także wielbicielom serii 00 - wszystkie udostępnione wyłącznie w formie DLC do Dynasty Warriors 3 roboty (Arios, Seravee, Herudim i Susanowo) można bez przeszkód odblokować z poziomu gry. W sumie czeka nas ponad 120 kokpitów do zwiedzenia.

  Ewenementem na skalę serii jest fakt udostępnienia dla graczy Mobile Armorów - wielkich maszyn bojowych, spotykanych wcześniej tylko jako bossowie. Brak im zwykle mobilności, a ich wachlarz uzbrojenia bywa mocno ograniczony, ale nadrabiają to mocnym pancerzem i siłą ognia. Widok Big Zama czy Psyco Gundama przebijającego się przez pole walki, rozdającego malutkim przeciwnikom kopniaki i zamiatającego całe obszary potężnym laserem czy salwami balistycznymi już sam w sobie jest bezcenny - a przecież to my kierujemy tymi gigantami! Wnosi to powiew świeżości do prowadzenia walki i pozwala spojrzeć na nie z nowej perspektywy.

  Ci, którym wciąż mało zróżnicowanych (lub zwyczajnie niszowych) Mobile Suitów, mogą skusić się na udostępnione podczas premiery - znak czasów, niestety - pakietów DLC. Po uiszczeniu odpowiedniej kwoty (zwykle 22zł za pakiet, choć nieco taniej wychodzi kupno tematycznych bundli) nasze szeregi zasilić mogą piracki Crossbone Gundam X-1 Kai, futrzany Beargguy, znane z filmów kinowych Wing Zero [EW version] i Qan[T], klasyczny Dendrobium Stamen i przepakowany Full Armor Unicorn. Przypominam, że każdy zakup jest opcjonalny i przeznaczony raczej dla fanów uniwersum.

 

Ci, którzy mają rację, powinni być silni.

Chang Wufei, "Mobile Suit Gundam Wing"

 

  Tryby zabawy, jak już wspominałem, mamy dwa - pozbyto się wszelkiej maści misji specjalnych, nastawionych na szybki zarobek, podniesienie zaufania danego partnera, tematyczne restrykcje Mobile Suitów i innych udziwnień, dając nam w zamian samo mięsko i sól gry. Pierwszym kąskiem jest Official Mode - zestaw scenariuszy ściśle opartych o fabułę znaną z serialu i dość wiernie streszczających prezentowane tam historie. Poznamy więc genezę serii oczami Amuro Raya, dzieje I Wojny Neo-Zeońskiej z filmu kinowego Char's Counterattack, konflikt między AEUG i Tytanami z serii Zeta, historię Banaghera Linka z UC oraz przepełnione zwrotami akcji konflikty między Kirą Yamato, Athrunem Zalą i Shinnem Asuką z SEED i SEED Destiny. Daje to nam łącznie 6 kampanii przeprowadzających nas przez kanon fabuły głównej osi czasowej Universal Century, a na każdą z nich poświęcimy do 2-3 godzin - w zależności od tego, jak systematyczni będziemy w oczyszczaniu map. Misje, jakich się podejmiemy, będą pod kilkoma względami ograniczone - z góry określona postać kierować będzie narzuconym przez grę robotem, często także będziemy musieli obejść się bez partnera albo dać sobie radę z przypisanym do danego zadania ochotnikiem. Na pola walki co i rusz trafią także nasze oraz wrogie centra dowodzenia, których obrona lub zniszczenie będą wymagane do ukończenia misji. Podczas walk musimy więc uważać nie tylko na wrogie armie, ale także sporadyczne bombardowania przeprowadzane przez ich krążowniki. Na szczęście nasi przełożeni także nie siedzą bezczynnie - po zebraniu odpowiedniego przedmiotu lub wybraniu jako partnera głównego dowódcy także i my możemy liczyć na oczyszczające efekty ciężkiej artylerii. Doprowadzenie każdego z wątków do końca pozwoli nam odblokować nowych pilotów oraz maszyny do użycia w Ultimate Mode.

 

Ognia ze wszystkich dział! Podczas misji możemy liczyć na wsparcie naszych niszczycieli

 

Pewnych rzeczy nie uda ci się ochronić bez walki.

Kira Yamato, "Mobile Suit Gundam Seed"

 

  Samo Ultimate Mode rządzi się teraz innymi prawami. Już trzy razy spędzaliśmy większość czasu gry, wysłuchując zagubionych w odmętach czasu rozbitków, a czwartego baza graczy raczej by nie zdzierżyła, dlatego tym razem oferowana historia bardziej trzyma się kupy. Przemierzając przestrzeń kosmiczną na pokładzie krążownika, naszym zadaniem jest nawiązać kontakt z jak największą liczbą uzdolnionych pilotów Gundamów, aby przy ich pomocy wykonać drugą Operację V i zakończyć w końcu konflikt między siłami Federacji Ziemskiej a Księstwem Zeonu. Otrzymujemy dzięki temu dostęp do prawie 25 kampanii luźno nawiązujących do wydarzeń znanych z pobocznych serii o Kombinezonach Bojowych. Znajdzie się więc miejsce na poszukiwania Ekatejiny przez małego Uso, testy Systemu Zero autorstwa Doktora J czy turniej Gundam Fight z czuwającym w cieniu Schwartzem Bruderem. Do tych scenariuszy możemy podejść już zdecydowanie luźniej - mamy wolny wybór w doborze zarówno pilota jak i maszyny, którą zdecydujemy się prowadzić. W odróżnieniu od Official Mode wiele ze scenariuszy wiąże się ze spełnianiem specjalnych warunków. Może to być konieczność zebrania odpowiedniej ilości surowców, dbanie o stan pancerza naszego krążownika, zmieszczenie się w odgórnym limicie czasowym czy konieczność przejścia serii misji bez niepowodzenia. Znajdzie się nawet miejsce na quiz, podczas którego będziemy udzielać odpowiedzi, atakując jedną z trzech wyznaczonych postaci. Poza głównym celem, każda misja posiada także trzy wyzwania o rosnącym poziomie trudności, za wykonanie których nagrodzeni zostaniemy medalami. Zwykle będzie to konieczność ubicia odpowiedniej liczby przeciwników, wykonanie wszystkich celów w odpowiednim czasie czy zaliczenie zadania, pilotując jakiś nietypowy Kombinezon Bojowy, choć zdarzą się wyjątki - zapobiega to wkradającej się monotonii i sprawia, że do kolejnych potyczek podchodzimy z nową werwą.

 

Mobile Armory - poprzednio tylko bossowie - teraz są dostępni z listy grywalnych maszyn

 

Mężczyzna nie powinien płakać przy innych. Chyba, że ze zmartwienia. Nie ufam ludziom, którzy nigdy nie płaczą.

Suberoa Zimmerman, "Mobile Suit Gundam Unicorn"

 

  Niewiele zmian zaszło w oprawie audiowizualnej. W poprzednich odsłonach wszystkie Mobile Suity zostały pociągnięte cel-shadingiem, co nie tylko pomagało im utrzymać klimat znany z seriali animowanych, ale także nadawało im plastyczności. W przypadku Reborna developer wyszedł jednak z założenia, że tamten styl "nie wychwytywał w pełni istoty Gundamów" i ten efekt graficzny usunięto. Pobudek ideologicznych oceniać nie mam zamiaru, bo wbrew pozorom nie wpłynęło to specjalnie na prezencję robotów - są kolorowe, zawodowo cieniowane, z widocznymi tu i ówdzie ząbkowanymi krawędziami, ale nic poza tym. Możliwe, że  takie kompromisy pozwoliły umieścić na mapach dużo większą liczbę wrogich jednostek - na obszarach do przejęcia zawsze panuje tłok, a podczas torowania sobie drogi przez ich zastępy mamy autentyczne wrażenie uczestniczenia w sianokosach.

  Bardziej zachowawcza jest warstwa dźwiękowa, która może nie wywołuje znanych audiofilom "eargasmów", ale też nie odrzuca ani nie powoduje chęci gry przy wyłączonej fonii. Duża część dialogów jest w pełni udźwiękowiona - każda z postaci prowadzi własne dysputy oraz rzuca znanymi z anime cytatami, a wydarzenia poboczne na bieżąco podaje nam narrator. Towarzyszące nam podczas gry motywy muzyczne spełniają swoje zadanie, budując wymagany nastrój lub zagrzewając nas do boju. Brak tu znanych z seriali brzmień, ale muzyka stworzona od podstaw w studiu Tecmo Koei utrzymuje ducha uniwersum, co do tego nie ma dwóch zdań.

 

Jesteśmy bólem towarzyszącym zmianom.

Sumeragi Lee Noriega, "Mobile Suit Gundam 0"

 

  Czwarta odsłona serii wprowadziła szereg daleko idących zmian, a jak to ze zmianami bywa - nie wszystkie z nich muszą okazać się trafione. Wyrzucenie większości nietypowych trybów wyszło grze na dobre, ale nie zamierzam w żadnym wypadku bronić finalnej wersji multiplayera. Dynasty Warriors: Gundam 3 brylował pod tym względem, ponieważ nic nie stało na przeszkodzie założeniu lobby, by ekipą czterech zapaleńców wspólnie brać się za bary z zestawem specjalnych misji. To, co zostało z tego trybu w Rebornie, to marna namiastka zabawy - przy każdej misji w Ultimate Mode mamy możliwość wysłania sygnału SOS, na który może odpowiedzieć któryś z będących aktualnie online graczy. Brzmi zjadliwie, gdyby nie pewien szczegół - nasze sygnały wychwycą tylko ci, którym już trapiącą nas misję udało się ukończyć. Takie same warunki muszą spełnić nasi znajomi z friendlisty, choć i wtedy sesja ogranicza nas do dwuosobowego co-opa. O ile wiele nowości przyjąłem z otwartymi ramionami, tak tryb sieciowy w obecnej postaci to kpina i dwa kroki wstecz.

  Drugim felerem, który potrafi wyraźnie wybić z rytmu podczas rozgrywki, jest paradoksalnie większa liczba jednostek na ekranie. Przebijanie się niczym przecinak przez całe grupy wrogów to tyleż prostacka, co prosta zabawa i dobry sposób na odstresowanie się - gorzej, kiedy w grę wchodzą dowódcy oddziałów oraz piloci-asy. Podczas walk wymagane jest pozbycie się ich w pierwszej kolejności, a pałętające się wkoło nas przeszkadzajki tworzą wtedy sztuczny tłok i utrudniają nawigację. Warto od samego początku wyrobić sobie nawyk oznaczania celów prawą gałką analogową, w przeciwnym razie obracanie kamery za wiecznie uciekającymi przed wami ważniakami doprowadzi was do szewskiej pasji.

 

Dopóki istnieje ludzkość, dopóty będą tworzyć się konflikty, a potępianie konfliktów nigdy nie doprowadzi do pokoju

Treize Khushrenada, "Mobile Suit Gundam Wing"

 

  Seria Dynasty Warriors: Gundam przebyła długą, wyboistą drogę na konsolach siódmej generacji. Na szczęście obyło się bez większych potknięć, dzięki czemu odsłonę Reborn można śmiało polecić nie tylko fanom anime i weteranom gatunku, ale także zupełnie nowym, pragnącym zagłębić się w bogate uniwersum Kombinezonów Bojowych graczom. Dzięki przemyślanej narracji, wyraźnemu podziałowi na serie i dostępnej z poziomu menu wyczerpującej encyklopedii to właśnie oni zyskają na kontakcie z grą najwięcej. Fanatycy serii dostaną dokładnie to, czego się spodziewali i więcej, a uczulonych na "japońszczyznę" odrzuci sam widok okładki i przydługi tytuł. Obojętnie do której grupy zaliczasz się Ty, drogi Czytelniku - liczę, że powyższy tekst pomógł Ci w wyrobieniu sobie o grze własnej opinii.

Oceń bloga:
0

Atuty

  • najszerszy jak dotąd przekrój przez serie
  • ponad 120 maszyn do pilotowania
  • grywalne Mobile Armory
  • mnóstwo jednostek na ekranie...

Wady

  • ...co w ciasnych lokacjach przekłada się na chaos
  • pozbycie się cel-shadingu
  • brak multiplayera z prawdziwego zdarzenia
Daaku

Daaku

Dla fanów - moloch z masą znanych postaci i robotów, dla nowicjuszy - kompendium wiedzy i kompleksowe wprowadzenie w świat Gundamów. Seria godnie żegna się z siódmą generacją, choć zawsze może być lepiej.

8,0

Komentarze (29)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper