Hardhome

BLOG
484V
Hardhome
Darek | 01.06.2015, 23:03
Sam nie wiem czy w tym odcinku bardziej podobała mi się wielka, epicka walka z lodowymi zombie, czy Cersei dostająca po łbie wielką chochlą. Chyba jednak re

mis.

Wydaje się, że jedynym wyjściem z sytuacji dla Cersei jest przyznanie się do tego, że bzykała się ze swoim bratem i zabiła swojego męża. Ciężka sprawa. Choć jeśli przyznanie się do tego wszystkiego pomogłoby jej w wydostaniu się z tej celi to nie widzę problemu. Wyszłaby, wyrznęła ich w pień i powiedziała, że przyznała się do zarzutów tylko po to, aby uciec z więzienia, a nie są one prawdziwe. Choć raczej nie pomogłoby jej to w zdobyciu sympatii ludu. Z ciekawych informacji, do miasta wrócił wujek Kevan. Pytanie, czy aby pomóc rodzinie, czy aby popatrzeć na upadek Cersei i wtedy dopiero należycie zaopiekować się młodym Tommenem (czyli w sumie też pomóc rodzinie)? Ja stawiam na tę drugą opcję.

Sceny Tyriona i Danny oglądałem z uśmiechem na ustach. Temu karzełkowi zwyczajnie nie da się zamknąć gęby! A i samo znaczenie ich spotkania też jest interesujące. Oto dwójka kopniętych dzieci swoich kopniętych ojców spotyka się aby spróbować zapanować nad równie kopniętym światem. Teraz mi coś przyszło do głowy. Tacy z nich Pinky i Mózg trochę, nie? Tyrion jest mały i ma łeb jak sklep. Daenerys jest... wyższa i raczej, hmmm... No kurde powiem wam, że jakoś zupełnie straciłem do niej sympatię. Niby jest taka twarda i zaradna, a podejmuje więcej kretyńskich decyzji, niż cała reszta razem wzięta. Zrobiła się zwyczajnie głupia i irytująca. Miałem wrażenie, że Tyrion ją po prostu miażdży! Jej "twardość" zupełnie do mnie nie przemawiała, przez co jej końcowa rezolucja, że zmieni ten stary, niedziałający system wywołała u mnie jedynie uśmiech politowania. Sam pomysł jest jak najbardziej słuszny, tylko osoba, która z nim wychodzi nie budzi zaufania. To tak jak Jarek Kaczyński mówiący o tym jak ważne jest zakładanie rodziny i robienie dzieci. Litości.

Arya wreszcie pokazuje coś ciekawego. Jej wątek zamienia się powoli w coś na wzór kina szpiegowskiego i nie mogę się doczekać co z tego wyniknie. Dziewczyna-bez-twarzy (nie pamiętam imienia) twierdzi, że Starkówna nie jest gotowa, ale chyba żaden widz nie liczy na jej potknięcie już przy pierwszym zadaniu? Niby przed nami odcinek z magicznym numerkiem dziewięć, ale zabijanie jej kiedy dopiero co trafiła do domu czerni i bieli, zaczęła odkrywać jego tajemnice i robić coś ciekawego byłoby jak pokazanie widzom wielkiego faka. Tyle zachodu i trup? Nie wierzę. A co z urwanymi wątkami, których nie ma komu ciągnąć? Co z listą? Co że schowanymi rzeczami, z tą wielką salą twarzy? To zwyczajnie nie może się tak skończyć, przez co brakuje trochę suspensu. Ewentualnie może dać ciała przy pozbywaniu się hazardzisty, ale uciec i tak ucieknie. Co by nie mówić, nie mogę się doczekać dalszego ciągu.

No i dochodzimy do największego wydarzenia odcinka - bitwy za murem. Po kolei. Cała ta sekwencja była przezajebista! Kiedy rudy zapytał Jona czy mu ufa, byłem przekonany, że zdradzi go w ostatniej chwili, ale nie! Chłopaki wspólnie stanęli przed... Shao Kahnem?! i poprosili o widzenie z przedstawicielami rodów. Po samym wyglądzie byłem przekonany, że to Pan Czacha jest królem, władcą i w ogóle guru Wolnych Ludzi, ale Tormund szybko pokazał mi, że moje założenia były błędne. Nie wiem jak wy, ale ja odebrałem to jako czarny humor ze strony twórców.

Jest coś w tych dziewczynach zza muru. Taka, hmmm dzikość, która przyciąga wzrok. Ygritte to miała i teraz dziewczyna, którą zbyt prędko określiłem nową bejbe Jona też to ma. Nie umiem tego nazwać, ale mają one coś w oczach. Szkoda, że tej już sobie raczej Jon nie przygrucha.

Mówiłem tydzień temu, że niemożliwością jest, żeby Jon nie użył sztyletu, który dostał od Sama i co?! I nie użył... Ale śniegowe zombie się pojawiły i o mój Boże ale oni są przerażający. Już pojedynczy wojak któremu Jon musiał stawić czoła sprawił, że zacząłem martwić się o to, czy Snow wróci jeszcze kiedyś na zamek (nie jako zombie). Czad. I dowiedzieliśmy się o nich kilku ważnych rzeczy:
1. Są w stanie zmrozić swoje najbliższe otoczenie, a także przedmioty, których dotkną swoją lodową bronią.
2. Walyriańska stal działa na nie jak Smocze Szkło. Czyżby podobny materiał?
3. Ich Król (który ma koronę zrobioną z rogów. Jak to działa? Wyrosły mu te rogi jak awansował na tron? Doczepiane są? Dziwnym zbiegiem okoliczności miał je od zawsze, nawet zanim został szefem?) potrafi wskrzeszać poległych jakby to nie było nic takiego, przez co walka z nimi staje się trochę jak walka z nekromantami - im więcej trupów po twojej stronie, tym większa staje się moja armia.
4. Na ożywieńców wystarczy konwencjonalna broń. Pytanie ilu jest samych Białych Wędrowców, na których trzeba czegoś mocniejszego?

Sama bitwa to mistrzostwo świata. Jak walka o mur w poprzednim sezonie. Nie będę się rozpisywał o tym, co dokładnie się w niej wydarzyło, bo lepiej zobaczyć to na własne oczy. Dwadzieścia minut doskonale wyreżyserowanej akcji na najwyższym poziomie! W ogóle reżyser, Miguel Sapochnik zasługuje na pochwałę. Cały odcinek wyreżyserowany jest bardzo sprawnie. Brak w nim dłużyzn, niezrozumiałych, czy po prostu kiepsko ustawionych ujęć. Są za to dobrze zmontowane, "żywe" sceny rozmów i wyśmienita walka. Ujęcie Jona robiącego użytek ze swojego miecza i patrzący na to wszystko z góry król - mistrzostwo. Nie mogę się doczekać co ciekawego Sapochnik pokaże nam w nadchodzącym drugim sezonie Detektywa. Ale odchodzę od tematu!

Ósmy odcinek piątego sezonu Gry o Tron przywrócił me nadzieje. Tak właśnie powinien zawsze wyglądać ten serial. Dziesiąty odcinek będzie nazywać się po prostu "Zima". I już wiem, że będzie moc, bo "Winter" is finally comin'!

Kilka mniejszych uwag:

- Jorah znowu został wygnany i do kompletu powoli zjada go choroba. Nie dziwię się, że postanowił wrócić na arenę. A można było tego uniknąć, gdyby tylko dał Tyrionowi wytłumaczyć, że on też jedzie do Danny z własnej woli.

- Gdzie jest Varys?!

- W pewien pokrętny sposób Fetor pomógł Sansie zachować wszystkie członki, utrata których byłaby całkiem prawdopodobna w razie nieudanej próby ucieczki. Zobaczycie, jeszcze się nawróci przed końcem sezonu.

- Czy tylko mnie zaniepokoiła reakcja tego dzieciaka na słowa Sama? Czasami robimy rzeczy, które mogą wydawać się nie mieć sensu, ale na dłuższą metę okazują się tymi właściwymi. Dzikusy wyrznęły moją wioskę. Jon brata się z dzikusami, którym przecież nie wolno ufać. Jon nie słucha głosu rozsądku. Reszta braci też nie lubi dzikusów. Zabiję Jona, kiedy nie będzie się spodziewał, dzięki czemu reszta będzie mogła pozbyć się dzikusów. For the greater good! - Mam wrażenie, że coś takiego zaczęło tlić się w jego głowie zanim wyszedł.

- Coś bardzo mocno usiłuję zabić Jona w tym sezonie, ale to nie moja wina! Martin przyzwyczaił nas do tego, że bohaterowie, którym idzie zbyt dobrze długo nie żyją. A Jonowi nie dość, że dobrze idzie, to jeszcze podejrzanie dużo się o nim mówi i to nie tylko na zamku, ale i wszędzie w około. Obym się mylił.

Oceń bloga:
9

Komentarze (34)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper