The Door

BLOG
472V
The Door
Darek | 23.05.2016, 23:24
Hold the door!
W odcinku zatytułowanym połową imienia naszego ulubionego wielkoluda z mocno ograniczonym zasobem słów wydarzyło się coś mocno skomplikowanego, co postaram się teraz odsupłać i wyciągnąć z tego wszystkiego jakieś sensowne wnioski. Otóż okazuje się, że osobą odpowiedzialną za minimalistyczne podejście do konwersacji Hodora jest Bran (i sam Hodor). Siedząc w przeszłości Bran przypadkiem zawładnął umysłem zarówno swojego Hodora jak i jego młodszej wersji z wizji. Efektem było połączenie się ich jaźni, przez co słowa, które słyszał dorosły Hodor (hold the door) wbiły się w umysł tego młodego. Ciężko natomiast powiedzieć dlaczego. Czy młody Wylis widział/czuł w tym momencie swoją własną śmierć z rąk białych wędrowców, czy może to po prostu szok związany z nawiązaniem tak dziwnego połączenia usmażył mu odpowiadającą za mowę część mózgu? Jakkolwiek by nie było, efekt jest ten sam. Żegnamy się z Hodorem, a winą za jego śmierć można w całości obarczyć Brana. Nie dość, że zabrał mu mowę to jeszcze nasłał na niego (Nie umyślnie ale wciąż) hordę lodowych zombie. Brawo on. Chociaż i Meera Reed nie jest bez winy. Jaki był właściwie jej plan, kiedy kazała mu trzymać drzwi? My uciekamy, a ty postaraj się jak najdłużej nie dać zabić? Z takimi przyjaciółmi to już wrogów nie trzeba. Ale to nie ważne. Ciekawe jest to, co ta scena nam mówi. A mówi nam, że wizje Brana zasadniczo ciężko nazwać wizjami, bo bliżej im do podróży w czasie. Niby nikt go nie widzi, ale ludzie mogą go wyczuć, bądź usłyszeć jak widzieliśmy na przykładzie Króla Nocy, czy poprzednim razem kiedy młody Ned usłyszał wołanie Brana pod wieżą. A skoro tak jest, to każda osoba, która słyszała kiedyś w życiu pozbawione ciała głosy mogła w rzeczywistości słyszeć wołanie Brana lub Kruka. Może Szalony Król nie był tak szalony jak mówią? Ciekawe jak rozwiną ten wątek. Drugą ważną kwestią która została nam zaprezentowana jest niezmienność przeznaczenia. Hodor stał się Hodorem ze względu na przyszłe wydarzenia w których już nim jest. Innymi słowy, historii nie da się zmienić, choćby i się chciało. Może się więc okazać, że jakieś dawniejsze wydarzenia zostały zainicjowane przez kręcącego się po kartach historii Brana. Mam nadzieję, że zrobią z tym motywem coś ciekawego. 
 
Trochę bardziej na południu Sansa spotkała się z Petyrem. Wychodzi, że jednak nie wiedziała w co się pakuje. Sam Littlefinger też zarzeka się, że nie miał pojęcia, że Ramsey jest psycholem, ale ja mu jakoś nie wierzę. Człowiek który wie wszystko, a jego plany sięgają dziesiątki posunięć w przód i nie zostawił Sansy Boltonom z premedytacją? Nie. Podtrzymuję to co mówiłem ostatnio - wszystko co dzieje się teraz na północy jest mu na rękę i jest częścią jego planu. Dwa słowa o samej grze aktorskiej. Czy tylko mi nie odpowiadał sposób w jaki Petyr się wysławiał? Strasznie sztucznie brzmiał, zupełnie nie odpowiadała mi intonacja i akcentowanie, co jest dziwne, bo zazwyczaj bardzo lubię Baelisha. 
 
W Bravos dziewczyna zwana niegdyś Aryą dostała drugą szansę. Tym razem Bóg o Wielu Twarzach prosi o życie aktorki teatralnej. I to też była bardzo ciekawa scena. Z trzech powodów. Po pierwsze, samo przedstawienie było przezabawne i pokazało nam jak łatwo można przeinaczyć prawdę. My wiemy jak było, bo widzieliśmy prawdę na własne oczy, ale zobacz tylko jak łatwo było zrobić z Neda uzurpatora, a z Joffreya dobrego króla, który chciał darować mu życie. Niestety, historię piszą zwycięzcy. Po drugie, zobaczyliśmy, że Arya w dalszym ciągu jest do pewnego stopnia Aryą. Szalenie mnie ciekawi dokąd zmierza ta historia. No i po trzecie, aktorka grająca Sansę. Nie mam pytań. 
 
Na Żelaznych Wyspach mieszkają dziwni ludzie. Aby zostać ich królem trzeba najpierw, technicznie, umrzeć, króla wybiera się stojąc w dwadzieścia (na oko) osób i krzycząc "aye", a ludziom zupełnie nie przeszkadza, kiedy pierwszym rozkazem nowego króla jest zabicie swoich bratanków i jednocześnie niedawnych pretendentów do tronu. No i nie zapominajmy, że chwilę przed swoją elekcją, Euron przyznał, że zabił poprzedniego króla. Nie chciałbym tam chyba mieszkać, ale trzeba przyznać, że pomysł wujka na zbratanie się z Danny brzmi znacznie lepiej niż "bo tak"  Yary. 
 
Jorah w końcu wydusił z siebie co mu leżało na sercu. Dobrze dla niego. Ładne pożegnanie postaci. Byłbym wdzięczny gdyby nie zabijali go teraz w jakiś przesadnie obrzydliwy sposób. Ładnie zakończyli jego historię, względnie pozytywnie, szkoda byłoby to psuć. Nawet w Grze o Tron przydałby się raz na jakiś czas jakiś pozytywny akcent. Chociaż znając George'a Martina to nie mamy na co liczyć. Tak mi dzisiaj przyszło do głowy, że skoro Martin i tak jest już królem trolli i zabija wszystkie lubiane postacie, to mógłby podnieść poprzeczkę jeszcze wyżej gdyby nakręcił cały ten motyw z wskrzeszeniem Jona Snowa tylko po to, żeby zaraz go uśmiercić. Czekamy na dziewiąty odcinek moi drodzy, czekamy! 
 
P.S. Biali Wędrowcy okazali się być zbuntowanymi zombie dawniej na usługach dzieci lasu. Zawiodłem się trochę. Podobało mi się kiedy byli po prostu tą ogromną, przerażającą siłą zniszczenia, niemalże kataklizmem. Z drugiej strony, motyw ten ładnie pokazuje nam jak zupełnie innym może być ten sam motyw widziany z innej perspektywy. I myślę, że to właśnie jest główny motyw dzisiejszego odcinka - dualizm. Dzięki i do przeczytania za tydzień.
hodor.jpg
Oceń bloga:
11

Hodor?

Hodor.
35%
Hodor...
35%
Hodor?
35%
Hodor?!
35%
Hodor!
35%
Pokaż wyniki Głosów: 35

Komentarze (18)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper