Kapitan Ameryka Wojna Bohaterów

BLOG
601V
Kapitan Ameryka Wojna Bohaterów
Darek | 13.05.2016, 12:01
Najnowszy hit ze stajni Marvela cieszy się obecnie na rotten tomatoes średnią ocen 90%, pierwszym miejscem w amerykańskim box office'ie i ogólnym uznaniem wśród fanów. Lecz fani to jedno, a reszta świata to reszta świata. Próbowałem spojrzeć na "Civil War" obiektywnie. Zapraszam.

Szalenie trudno jest ocenić nowego Kapitana Amerykę zachowując jakieś resztki obiektywizmu. Po trzech Iron Manach, Hulku, dwóch Thorach, dwóch Avengersach, Ant manie, Strażnikach Galaktyki i dwóch wcześniejszych Kapitanach siedzę już w tym świecie na tyle głęboko, że pewnie i historię ich weekendowego wyjazdu na działkę obejrzałbym z przyjemnością. Postanowiłem więc spojrzeć na drugie podejście braci Russo do Kapitana Ameryki tak krytycznie jak tylko mogę i zobaczyć na ile film da radę się obronić. Zobaczymy? 

 
Wojna Bohaterów (wolę Civil War, więc już mamy jeden minus ;) ) zaczyna się od zasadzki, którą Kapitan przygotował w celu schwytania znanego z poprzedniej części Crossbonesa. Wejście postaci jest niesamowite. Rozpylony gaz, bandziory wchodzą przed kamerę, jeden z nich ściąga maskę gazową by ujawnić... Kolejną maskę. Cała sala parsknęła śmiechem. I rozumiem, że jego maska ma dziurki na powietrze, więc jakiś aparat oddechowy jest niezbędny ale i tak wygląda to komicznie. Akcja nie do końca idzie zgodnie z planem, co daje początek głównemu konfliktowi - Avengers sieją spustoszenie tam gdzie się pojawią. Po skończonej walce nasi bohaterowie wracają do domu, a szarzy ludzie starają się odnaleźć w gruzach swoich bliskich, mając nadzieję, że ci jeszcze oddychają. Aby to zmienić, generał Ross (teraz już w jakimś innym stopniu, ale nie pamiętam dokładnie, admirał?) proponuje Avengersom umowę na mocy której stają się bronią działającą z ramienia ONZ. Dochodzi do dyskursu ponieważ Tony, któremu niedawno uświadomiono brutalną prawdę o efektach pracy Avengersów, uważa, że jest to jedyne sensowne wyjście, z kolei Kapitan Ameryka boi się, że zostanie marionetką w rękach rządu. Oba punkty widzenia mają swoje racje, z którymi utożsamiamy się i my jako widzowie, za co brawa dla scenarzystów. Mocno czarnym humorem jest natomiast fakt, że osobą która mówi naszym bohaterom, że przeginają i potrzeba im kontroli jest facet, który wypuścił na świat Abomination w Niesamowitym Hulku. Przyganiał kocioł garnkowi. 
 
Początkowo denerwowało mnie jak bardzo hektyczne były kolejne sceny. Dziwnie zmontowane, niejasne. Kilka razy kamera pokazała coś ważnego, muzyka zrobiła się głośniejsza, a ja tylko spojrzałem na siedzącego obok kolegę i już po jego minie widziałem, że on też nie bardzo wie na co właściwie patrzy. Film łapie wiele srok za ogon, a my jako widzowie możemy jedynie liczyć na to, że wszystkie te napoczęte wątki uda się jakoś sensownie spiąć jedną klamrą. Bez wdawania się w szczegóły, mamy wątek Iron Mana, Kapitana, Zemo, Zimowego Żołnierza, Czarnej Pantery, niejasną pierwszą scenę, no i wojnę bohaterów (choć słowo "wojna" zostało tu użyte trochę na wyrost). Miło mi donieść, że bracia Russo wraz z odpowiedzialnymi za scenariusz Christopherem Marcusem i Stephenem McFreeley'm dali radę. Wszystkie dziwaczne, niezrozumiałe sceny, nie związane ze sobą wątki, wszystko to łączy się koniec końców w jedną spójną całość. A i samo zakończenie jest dużo lepsze, bardziej kameralne niż w poprzednim dziele tej czwórki - Zimowym Żołnierzu. Nie okazuje się nagle, że Hydra stanowi 3/4 obsługi SHIELD (choć bracia Russo zapierają się, że to bardziej jedna trzecia), całe rozwiązanie stanowi zasłużoną kulminację wydarzeń z ostatnich dwóch godzin filmu. Byłem zdziwiony jak bardzo koniec końców podobał mi się czarny charakter. Natknąłem się w jednej recenzji na stwierdzenie, że nawet gdyby wyciąć Zemo z filmu, to i tak nie wpłynęło by na historię. Nie pamiętam już kto to powiedział, ale moim zdaniem jest to zupełna bzdura. Nie będę się tutaj rozwodził nad szczegółami, żeby nie narażać nikogo na spoilery. O tym będzie można posłuchać w przepełnionej spoilerami dyskusji o filmie, którą dorzucę tu później. Innym dziwnym zarzutem na który się natknąłem było wytykanie filmowi, że gdyby zastąpić Avengersów innymi postaciami to film byłby kiepski. Może i to prawda, ale dlaczego niby ktoś miałby ich zastępować? Wojna Bohaterów jest filmem bardzo mocno opartym na swoich postaciach i relacjach między nimi. Relacje te budowane są już od blisko dziesięciu lat. Od pierwszego Iron Mana z 2008 roku Marvel pracował nad wyrobieniem marki, wykreowaniem świata w którym poszczególni bohaterowie żyją, a nie tylko odgrywają swoje role. Osiem lat i dwanaście filmów później twórcy znajdują się już w takim miejscu, że mogą sobie pozwolić na stworzenie filmu opartego na relacjach znanych nam bohaterów. Bo sobie na to zapracowali i porównania do niedawnego BvS są tu nie na miejscu. 
 
Bracia Russo oglądają uczciwy trailer Zimowego Żołnierza 
 
W pewnym sensie zabawna i warta odnotowania jest również reżyseria. Wiadomo, że reżyseruje duet braci Russo  i czasami oglądając film odnosimy wrażenie jakby tworzyły go dwie zupełnie różne osoby. Piję tutaj w szczególności do scen akcji. Pierwsze starcie na bazarze, wejście Czarnej Pantery - oglądając te sceny można dostać zwrotów głowy. Kamera lata jak oszalała, akcja nagrywana jest z ręki więc dochodzą naturalne drgania i do kompletu średnie ujęcie trwa półtorej sekundy. No nic nie widać! Tak jak z początku jeszcze nie drażniło mnie to jakoś bardzo, bo całość była względnie czytelna, tak w okolicach pojawienia się T'Chali w kostiumie miałem już dosyć. Ale oto gdzieś w okolicach połowy czasu projekcji styl kręcenia akcji ulega zmianie. Nagle ujęcia stają się bardziej statyczne, szersze, kamera dłużej pokazuje akcję dając się nacieszyć choreografią poszczególnych starć. Tak jakby ktoś, czy to reżyserzy, czy aktorzy, musiał się rozkręcić. Nie wiem skąd taki dysonans, ale na szczęście kiedy docieramy w końcu do rozsławionej już przez trailery bitwy na lotnisku, akcja stanowi jeden z jaśniejszych punktów całej sceny, a wszelkie drobne mankamenty maskują doskonale napisane żarty rzucane co chwilę przez Avengersów. 
 
Humor w ogóle jest dużą częścią składową Wojny Bohaterów. Przyjaciele przekomarzają się, dokuczają sobie. Każdy ma swoje pięć minut, choć to Ant Man i Spiderman kradną całe show. Postać Paula Rudda rzuca niesamowitymi tekstami, ale młody Spidey Toma Hollanda nie pozostaje mu dłużny wypunktowując dziwactwa, które zwracają nawet naszą, widzów, uwagę. "Ta twoja tarcza w ogóle nie trzyma się praw fizyki, zauważyłeś?" - pyta Spiderman Kapitana Ameryki ledwo unikając ciosu tarczą. Widzowie raz za razem wybuchali gromkim śmiechem. Świetna jest również scena z Tonym Starkiem z początku filmu, dowolna scena w której Vision próbuje najlepiej jak potrafi być człowiekiem  reakcja Bucky'ego i Sama na miłosne uniesienia Kapitana, no i obowiązkowy gościnny występ Stana Lee. 
 
Kapitan Ameryka Wojna Bohaterów nie jest w żadnym wypadku arcydziełem. Historia co chwilę skacze z miejsca w miejsce, główni bohaterowie parokrotnie podejmują głupie decyzje żeby pchnąć fabułę do przodu, a i kilka pomniejszych dziur w logice filmu by się znalazło, ale o nich opowiem szerzej w podcaście, bo trzeba nadać im szerszego kontekstu. Próbowałem patrzeć na film braci Russo krytycznie, znaleźć głupoty, obnażyć jako głupią, pozbawioną głębszego sensu bajeczkę dla dzieci. Nie udało się. Aktorzy zagrali świetnie. Muzyka wspaniale komponuje się z akcją. Scenariusz mimo iż początkowo mało klarowny, składa się w elegancką całość. Czarny charakter nie jest jednowymiarową wycinanką bez polotu. Humor stoi na poziomie. Jedynie samo prowadzenie kamery jest zaledwie poprawne w stronę dobrego. Brakuje pięknych, zapadających w pamięci ujęć, które mogłyby za jakiś czas stać się ikoniczne. Może oczekiwałem zbyt wiele? A może czepiam się na siłę, bo taki postawiłem sobie cel? Chyba jednak tak. Film jest rewelacyjny i zdecydowanie warto go obejrzeć, ale tak jak Zimowy Żołnierz bronił się jako samodzielne kino szpiegowskie, tak aby odpowiednio docenić i przeżyć Wojnę Bohaterów niezbędna jest znajomość poprzednich ich przygód. 
 
Nie żeby ktoś nie widział poprzedników - nawet moja mama widziała kilka. 
Oceń bloga:
8

Komentarze (6)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper