ZA BARY Z KLASYKIEM #1 - MAFIA: THE CITY OF LOST HEAVEN

BLOG
1107V
ZA BARY Z KLASYKIEM #1 - MAFIA: THE CITY OF LOST HEAVEN
your_tapeworm | 27.10.2018, 11:38
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Stare gry. Pamiętamy je jako coś magicznego. Część z nas uważa, że ich miejsce jest w naszej pamięci. Chcemy by sobie tam leżały i kwitły, pielęgnowane naszymi wspomnieniami i smagające nas od czasu do czasu wiatrem nostalgii. Są jednak tacy, którzy na przekór mądrym tego świata próbowali wejść tam, gdzie po wielu latach już się wchodzić nie powinno. I nagle okazało się, że ubóstwiana przez nich gra jest teraz frustrująco trudna i cholernie brzydka. 

SŁOWEM WSTĘPU

      Witam wszystkich serdecznie w nowej serii blogów na portalu. Na początku chciałbym wyjaśnić czym właściwie ma być seria ‘Za bary z klasykiem’. Jak się pewnie domyślacie, będę przechodził stare gry i spisywał wrażenia ‘tu i teraz’ oraz oceniał je pod kątem atrakcyjności obecnie, chowając różowe okulary głęboko do szuflady, ale też wyzbywając się wszelkich uprzedzeń. Jeżeli chodzi o definicję ‘klasyka’ to założyłem sobie, że powinien to być tytuł przynajmniej kilkunastoletni, ale bez żadnych konkretnych ram czasowych, no i przede wszystkim wysoko oceniony (ok 90/100).

     Jestem człowiekiem, któremu nie przeszkadza prosta oprawa graficzna, ale jestem uczulony na piksele w grach 3D. Pikselaste gry 2D mają swój urok, ale trójwymiarowa grafika starzeje się bardzo szybko i mi osobiście przeszkadza w odbiorze gry, negatywnie wpływając na immersję, którą z kolei bardzo sobie cenię jako gracz. Dlatego podjąłem decyzję, żeby ogrywać klasyki na PC, gdzie można podciągnąć oprawę, aczkolwiek nie bawię się w żadne mody i korzystam ze standardowych opcji dostępnych w danej grze, Oczywiście szczegóły będę podawał przy każdej konkretnej pozycji, więc będzie wszystko jasne. No to tyle z mojej strony, jeżeli chodzi o wstęp. W pierwszym odcinku chwyciłem się za bary z grą Mafia: The Lost City of Heaven. Zapraszam do lektury.

DANE TECHNICZNE:

  • GRA: Mafia: The City of Lost Heaven
  • PREMIERA: 2002 (PC) 2004 (PS2 , XBOX)
  • GATUNEK: Akcja, sandbox
  • GRAŁEM NA: PC
  • USTAWIENIA: Maksymalne, rozdzielczość 1920 X 1080.

 O CZYM TO?

      Lost Heaven – fikcyjne miasto w Ameryce. Mamy rok 1930. W przytulnej kawiarence spotyka się bohater naszej przygody -Tommy Angelo wraz z pewnym detektywem. Protagonista chce opowiedzieć mu swoja historię o tym, jak przez lata był członkiem mafii. Co skłoniło naszą postać do zmiany barykady i czy uda mu się dzięki temu dożyć szczęśliwej starości? Tego dowiecie się wcielając się w postać Tommy’ego i przejmując nad nim kontrolę podczas retrospekcji, które podzielone są na misje.

Miała być wysoka brunetka o piersiach jak arbuzy. Ostatni raz poszedłem na randkę w ciemno.

 JAK SIĘ W TO GRA?

     Mafia jest sandboxem - czyli ma otwarty świat, w którym możemy się swobodnie poruszać, ale nie jest to sandbox jaki dzisiaj dostarczają nam goście z Ubisoft czy Rockstar. Swojego czasu Mafia była siłą rzeczy porównywana do GTA III, które wyszło na rynek rok wcześniej. Tak na prawdę jednak są to dwie różne gry. Gra Rockstar to klasyczna piaskownica pełna zabawek i dodatkowych aktywności, tymczasem produkcja naszych południowych sąsiadów to pod tym względem straszny ‘golas’. W Mafii miasto jest tłem wydarzeń a nie narzędziem do wykonywania różnorodnych atrakcji. Poza głównymi misjami, jedyne dodatkowe aktywności to możliwość zrobienia kilku przysług dla miejscowego mechanika, który w zamian pokaże nam jak buchnąć konkretny egzemplarz auta. Kononowicz mógłby zamieszkać w Lost Heaven, bo tu faktycznie nie ma niczego. Czy to wada? Absolutnie nie. Jestem wręcz zmęczony tym, jak obecnie twórcy obsrywają swoje mapy zadaniami. Wyczyść posterunki, wdrap się na wieże, znajdź sto listów i zestrzel trzysta gołębi – osobiście mam już tego dosyć. Na szczęście Mafia to wspaniały powrót do czasów, gdzie pomysł na fabułę był tak dobry, że autorzy wręcz nie chcieli, żeby gracz zawracał sobie głowę głupotami, wydłużył rozgrywkę o kolejne 10h i zapomniał po co tak w ogóle gra. Tak więc jesteśmy my i Lost Heaven a misje są po to, żeby związać fabułę. Ale co właściwie będziemy tu robić?

Mafia, nie mafia, zapierd@lać trzeba...

     Jak dowiadujemy się na samym początku przygody, nasz protagonista jest taksówkarzem. Pojawienie się w złym miejscu w jeszcze gorszym czasie skutkuje tym, że powoli, krok po kroku wnikamy w szeregi Mafii. Tommy więc robi to co umie najlepiej – siada za kółko, ale bardzo szybko też nauczy się robić ludziom krzywdę. Misje zbudowane są tak, że każda dzieli się na kilka etapów. W zależności od tego co się akurat dzieje fabularnie, sekwencje te się różnią (także wizualnie i architekturą lokacji), ale praktycznie każde zadanie polega na tym, żeby gdzieś dojechać, coś zrobić oraz wrócić do baru Salieriego, czyli swoistej bazy, gdzie znajduje się nasz garaż oraz zaopatrzenie. Mówię oczywiście w dużym uproszczeniu, bo twórcy zadbali o to, żeby misje były różnorodne pomimo bazowego szkieletu i jedyny moment, w którym odczuwałem lekkie znużenie to właśnie te dojazdy na misje. W grze nie ma opcji szybkiej podróży, a jak się domyślacie auta z tamtych czasów guzdrają się jak ślimaki. Na domiar złego policja w Lost Heaven jest bardzo sumienna i za przekroczenie prędkości a nawet przejazd na czerwonym świetle będzie nam wlepiać nam mandaty (tylko od nas zależy, czy się zatrzymamy i przyjmiemy bilecik). To wszystko sprawia, że podróże autem bywają nużące. Na szczęście tego samego nie można powiedzieć o strzelaninach. O nie.

  Jakby co to kieruj się w stronę światła, mówili. No to jadę.

     W Mafii występuje broń biała a także ozdobniki na kostki zwane kastetami. Nic też nie stoi na przeszkodzie, żeby ruszyć na przeciwnika z gołymi pięściami, ale jest to opcja dla totalnych desperatów. Poza misjami, gdzie fabularnie jesteśmy zmuszeni korzystać np. z bejzbola walka w ten sposób to samobójstwo. Tak więc będziemy dużo strzelać. Mafia oferuje system strzelania bez przyklejania się do osłon. To znaczy bez przycisku, który za to odpowiada. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby podbiec do leżących na ziemi skrzyń i wcisnąć klawisz odpowiadający za kucnięcie – efekt będzie taki sam. Samo w sobie strzelanie w tej grze to nic przełomowego. Ot, pojawiają się przeciwnicy, prują do nas a my do nich. Mamy do dyspozycji strzelby, magnum, Colta i jeszcze kilka innych pukawek. Dlaczego więc skoro te starcia wyglądają tak standardowo to w przeciwieństwie do przejażdżek nie są nużące? Dlatego, że przed wami stoi Dark Souls w świecie strzelanek. 

Niby bar naszego szefa, a nawet drinka nie można się napić. Pieprzę to, ide na pały.

     Mafia jest trudna. Produkcja nie posiada opcji wyboru poziomu trudności albo więc wsiadacie to tego zwariowanego pociągu albo wypad za drzwi. Manualne sejwy? Zapomnij. Nawet na PC? Zapomnij, mówię. Gra zapisuje się sama po każdym etapie misji, a tych w zależności od długości zadania może być nawet pięć czy sześć. Są takie misje, że przechodzimy je za pierwszym podejściem, ale kilka z nich będzie wam się śniło po nocach. Tommy jest bardzo podatny na obrażenia. Dwa strzały z shotguna lub porządna seria z tommyguna i zdrowie spada do zera a my zaczynamy od początku strzelaniny. Wymiany ognia potrafią być naprawdę długie, często trzeba przebić się przez kilka pięter i jeśli zginiemy na samej górze to zgadliście, zabawa zaczyna się od początku. Wspomniałem od słabym żywocie bohatera, ale niestety nie tyczy się to naszych przeciwników. Sprawiają wrażenie bardziej wytrzymałych i czasem pomimo strzału z dwururki między oczy dalej trzymają się na nogach. Sprawy nie ułatwia też fakt, że dopiero gdy kucniemy jesteśmy w stanie precyzyjnie wycelować. Strzelanie z pozycji stojącej to trudne zadanie. Trudność Mafii nie polega tylko na naszej wątłej witalności oraz wytrzymałych oponentów. Autoregeneracja zdrowia? Ha ha – To nie ja, to Mafia śmieje się w twarz dzisiejszym produkcjom. Jak będziesz miał szczęście to znajdziesz gdzieś wiszącą na ścianie apteczkę, która zwróci ci od 30 do 60 procent zdrowia, ale są etapy, gdzie modlisz się chociaż o jedną i twoje modły oczywiście nie zostaną wysłuchane. Tak więc ta gra nauczy cię szanować życie. I nie raz będziesz zastanawiał się czy zmarnować apteczkę już teraz czy spróbować pójść jeszcze dalej i ewentualnie wrócić z poważniejszymi obrażeniami. Mało? A co powiesz na wrogów wrednie ustawionych za paletami albo na szczycie schodów czekających, żeby radośnie powitać cię ze strzelbą? Bedą etapy, gdzie będziesz uczył się wrogów na pamięć, a przy okazji modlił się, żeby nie zawiódł cię refleks i dopisało szczęście. A propos szczęścia. Gdyby wszystko zależało od naszego skillla to jeszcze pół biedy. Niestety nie zawsze tak jest. Niestety są w grze momenty, w których nie jesteśmy sami. Jak na przykład w pewnej misji, gdy wbijamy na piętrowy parking, żeby dobić deal na whisky. Towarzyszy nam dwóch kolegów i cała trudność polega na tym, że oni też mają wyjść z tego budynku żywi. Jest tylko mały problem – to skończeni kretyni.

     Ten parking będzie wam się śnił po nocach, a tych dwóch idiotów do teraz mam ochotę udusić gołymi rękami.

     Sztuczna inteligencja w tej grze to generalnie kpina. Zdarza się, że nasi rywale w trakcie wymiany ognia odwracają się do nas plecami, albo kucają i zastygają bez ruchu. Ale gra jest na tyle trudna, że dziękujemy Bogu za takie ‘gratisy’. Niestety nasze ziomki pochodzą chyba od tej samej matki, bo regularnie podchodzą pod lufę nam albo naszym przeciwnikom. Jest to bardzo irytujące, gdy robisz dziesiąte podejście do tej samej misji i w końcu udaje ci się zejść na najniższe piętro z paskiem życia większym niż dwadzieścia procent a jeden albo drugi koleś bawi się w Rambo na ostatniej prostej i dostaje kule w łeb. Już nie pamiętam, żeby tak klnąc przy jakiejkolwiek grze. Było walenie w klawiaturę, chodzenie w kółko po pokoju i bluzgi – morze bluzgów, soczystych i przeciągłych. Lecz gdy nadszedł ten moment, że wsiadłem do auta i gra się zapisała to moje growe serce oblała czysta ekstaza.

     Tak więc Mafia to gra dla cierpliwych. Jest wredna, ale wynagradza wszelkie trudy. Szkoda, że nie wszystko zależy tu od naszych zdolności, ale na szczęście takie misje stanowią zdecydowaną mniejszość. Nasze celne oko i pamięć to jedyne co może nam pomóc. Mafia to gra starej daty więc pomimo faktu, że w naszej bazie wypadowej mamy składzik z bronią, to jest z góry zaplanowane jaką broń dostaniemy na daną misję. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zabrać pukawkę powalonemu wrogowi, ale jesteśmy ograniczeni do dwóch egzemplarzy. Nie ma też opcji wzmacniania sobie życia przez założenie kamizelki, lepszego ubrania czy czegokolwiek. To samo tyczy się broni – żadnych upgrade’ów, modyfikacji czy dołączania tłumików. I jeśli mam być szczery to w ogóle mi tego nie brakowało. Wysoki poziom trudności w tej grze przypomniał mi co to znaczy grać ‘kombinacyjnie’. Chodzi o to, że sami szukamy rozwiązań na własną rękę. Jednym słowem dobieramy odpowiednią taktykę do sytuacji, korzystając z dostępnych w grze narzędzi, żeby najzwyczajniej w świecie przeżyć. Bardzo rajcujące rozwiązanie, którego już bardzo dawno nie doświadczyłem.

Żołnierze Morello to jednak w porządku chłopaki. Jak pojawił się policjant żeby wypisać mandacik to natychmiast wstrzymali ogień i grzecznie poczekali aż cała procedura się skończy. True story.

      Gdy siadamy za kółkiem to nie zawsze jest tak, że tylko jeździmy i podziwiamy widoki. Jak na grę o gangsterach przystało czekają nas pościgi, ucieczki, śledzenie kogoś, gubienie ogona i inne akcje wyjęte prosto z Drivera. Auta prowadzi się w miarę przyjemnie, a frajda płynąca z jazdy jest proporcjonalna do prędkości jaką właśnie jedziemy. Wspominałem o kiepskiej sztucznej inteligencji naszych przeciwników – dotyczy to również ścigających nas policjantów. Jednak tu miałem sporą frajdę, bo o ile policja na typowych zakrętach trzyma nam się tyłka to wjazd w wąską przestrzeń sprawia, że bardzo często nie są w stanie powtórzyć naszego manewru i zaliczają dzwon. Motywuje nas to więc do ryzykownej jazdy i śmigania między słupami (te są nie do złamania przez auto) w nadziei, że zepchniemy ścigających nas oprawców na przeszkodę, którą właśnie sami cudem ominęliśmy.

A JAK TO BRZMI I WYGLĄDA?

     W menu głównym wita nas klimatyczna i nastrojowa muzyka. Automatycznie wiemy już, że mamy do czynienia z tytułem wyniosłym, chcącym nam coś przekazać – a przynajmniej takie naszły mnie myśli podczas przeglądania menu. Atmosfera bardzo szybko mi się udzieliła i wprowadziła mnie w odpowiedni nastrój, a trzeba wziąć pod uwagę, że jeszcze nie zacząłem nawet grać. Nieźle. Te wyniosłe dźwięki towarzyszą nam przez całą przygodę i znakomicie spełniają swoją rolę, zwłaszcza jak podczas gry robi się ‘gorąco’ – muzyka doskonale to podkreśla. Jedyne czego mi zabrakło to utworów podczas jazdy autem – tak jak to ma miejsce w kolejnych częściach gry. Niestety podczas jazdy samochodem towarzyszy nam tylko ryk silnika. Szkoda, bo jakieś klimatyczne kawałki jeszcze bardziej podkręciłyby atmosferę. Jeśli chodzi a aktorów to nie mam tu absolutnie żadnego problemu. Grałem w oryginalną, angielskojęzyczną wersję i wszyscy aktorzy mają doskonale dobrane głosy, mówią różnymi akcentami, zaciągają po włosku itd. Odgłosy broni są jak najbardziej poprawne, nie miałem wrażenia, że coś brzmi mało naturalnie. Odgłosy miasta są skromne, ale spełniają swoją funkcje – przechodnie krzyczą na nas, gdy o mały włos nie zrobimy im krzywdy, a łamiąc przepisy ruchu możemy spodziewać się, że kierowcy srogo nas opipczą. Tak więc pod względem oprawy audio, Mafia trzyma się bardzo solidnie.

Wanda i jej  czarna banda. Najwyraźniej nie był to najpopularniejszy zespół tamtych czasów. Cóż, przynajmniej jest miejsce na pogo.    

     Oprawa video to ciężki temat. Co prawda wysoka rozdzielczość generalnie gwarantuje pozbycie się zębatych krawędzi, ale całość i tak jest mocno nierówna. Weźmy na ten przykład modele postaci. Najlepiej prezentują się twarze – są gładkie i pomimo, że mimika twarzy kuje w oczy to są znakomicie wykonane. Niestety od szyi w dół jest już gorzej – garnitur wygląda jak płaska bitmapa – jest pikselasty i rozmazany przez co mocno kontrastuje to z porządnie wykonaną twarzą. To samo tyczy się budynków – zdarza się, że ten sam blok ma jedną ścianę ostrą a drugą rozmazaną. Roślinność jest bardzo prosta i kanciasta, ale większość część gry spędzamy w mieście, a ono wygląda znośnie. Na budynkach wiszą kolorowe tablice informujące nas o usługach (meblowy, fryzjer, bank itd.) a w mieście możemy rozróżnić dzielnice (są te biedne i te bogatsze co przejawia się np. rodzajem aut zaparkowanym przy domach oraz oczywiście wyglądem posiadłości). Samochody również są dobrze wykonane – oddano im charakterystyczne kształty, a blacha fajnie błyszczy w słońcu.  Jeśli chodzi o animacje, to naszego bohatera obserwujemy z dość nietypowej perspektywy – niby TPP ale widać go tylko do pasa, tak więc nie możemy nawet zobaczyć w jaki sposób się porusza. Jeśli chodzi o naszych towarzyszy oraz wrogów to mają trochę sztywne ruchy, ale jest to coś do czego szybko przywykłem i przestałem zwracać uwagę. Podsumowując wizualia - czuć klimat, całość jest prosta, ale przyjemna dla oka i zdecydowanie może się podobać nawet dziś. 

A gdyby tak rzucić to wszystko w cholerę i popłynąć do Polski? Pod skrzydłami Dona Cebuliona dopiero rozwinąłbym skrzydła...

WERDYKT

     Mafia ma na karku szesnaście lat i widać to zarówno w oprawie jak i w rozgrywce. Czy warto w nią zagrać teraz, dzisiaj, za chwilę? Jak najbardziej tak. Gra ma klimat, w który wsiąkamy od razu, zapadającą w pamięć historię z morałem oraz wysoki poziom trudności. To nie jest gra przez którą się przebiega. Do niektórych sekwencji będziesz podchodził nawet kilkanaście razy, ale będzie ci się chciało to robić. Ten fakt stanowi o sile tej gry. Będą leciały bluzgi, będą pociły się dłonie, może nawet warkniecie na żonę jak zapyta was o coś w nieodpowiednim momencie. Jednak po obejrzeniu napisów końcowych stwierdzam, że było warto. Tych co ograli tą pozycje lata temu zapraszam do kolejnego przejścia, a gracze młodszego pokolenia dzięki partyjce może zrozumieją, dlaczego dla niektórych (włączając w to mnie samego) taka Mafia 3 to gameplayowy syf. Pierwsza część zdecydowanie przetrwała próbę czasu i pomimo wymienionych w tekście wad, serdecznie wam ją polecam.

Oceń bloga:
26

Grałeś w pierwszą Mafię?

Tak
264%
Nie
264%
Pokaż wyniki Głosów: 264

Komentarze (40)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper