Smutny blog o Driveclub

BLOG O GRZE
897V
ALF | 23.10.2014, 16:26
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Jest mi niezwykle przykro, że mój pierwszy blog na PPE będzie miał wydźwięk raczej negatywny. Nie lubię hejtu i zazwyczaj staram się od niego stronić, jednak w tym przypadku mój negatywny stosunek do ekskluzywnej scigałki od Sony, wydaje się być uzasadniony*.

Zacznijmy jednak od początku. Przed premierą Driveclub byłem bardzo pozytywnie nastawiony. Jako wielki fan gier nastawionych na kooperację i wspólnego ciorania po sieci z kumplami, pomyślałem, że z wyścigów opierających się w głównej mierze na dwóch wymienionych przeze mnie przed chwilą elementach, może wyjść tylko coś dobrego. Drużynowe nabijanie punktów, coraz wyższa ranga naszego klubu, ustawki z konkurencyjnymi klubami, czy po prostu bezstresowa jazda w gronie przyjaciół podczas gadania o dupie Maryni na skypie. Co mogło wyjść nie tak? Jak się później okazało, niemal wszystko.

 


Mimo, że byłem pełen entuzjazmu, postanowiłem posłuchać głosu rozsądku. W końcu obiecano nam plusowe demo prawda? Pomyślałem – sprawdzę demo, jeśli się spodoba, kupię. Premiera zbliżała się wielkimi krokami, hype rósł w siłę i ogólnie nic nie zapowiadało żenady, którą już dzisiaj doskonale wszyscy znamy. Postanowiłem zaryzykować. Stwierdziłem, że grę i tak najpewniej kupię,  a  przystępna cena w cyfrowym sklepiku Playstation kusiła dość mocno. Dodatkowo zaoferowano mi 3 dodatkowe autka za preorder, pomyślałem, że skoro i tak grę kupię to szkoda by było ich później nie mieć. Doładowałem konto PSN dosłownie i na dzień przed premierą zapadła ostateczna decyzja. Biorę.
 
Decyzja, której później żałowałem, bo Driveclub okazał się być produktem najzwyczajniej w świecie wybrakowanym.
 
Pomijam już fakt, że gra miała roczny poślizg – nie pierwszy i nie ostatni przypadek, kiedy to twórcy przekładają premierę. Jeżeli gra ma być dopracowana, mogę zaczekać, chociaż bądźmy szczerzy -trendem nr 2 obecnej generacji konsol jest przekładanie premier (tym pierwszym jest oczywiście odgrzewanie  [często jeszcze ciepłych ;)] kotletów). Zazwyczaj argumentowane jest to chęcią dopieszczenia gry. Gówno prawda. Premierowe patche to dziś norma i brak takowego na premiere dziwi bardziej, niż jego obecność. Smutne. Jednak jestem to jeszcze w stanie zrozumieć. Nowe gry są dużo bardziej złożone od chociażby tych z przed dwóch generacji. Oczywiście mam tutaj na myśli skomplikowanie kodu, nie faktycznej rozgrywki ;). Czego jednak nie jestem w stanie zrozumieć to brak funkcji sieciowych w grze, która na tychże funkcjach miała się opierać. Poważnie? To żałosne, że w dobie Internetu, taka firma jak Sony, nie jest w stanie wyposażyć swojej flagowej scigałki  w serwery, które będą w stanie zapewnić komfortową grę milionom użytkowników na całym świecie. Tym bardziej, że od czasu wypuszczenie PS4 pobierają haracz za granie po sieci.
 
Co zatem dostaliśmy, kupując Driveclub w dzień premiery? Biedny tryb dla pojedynczego gracza, w którym jedyne co możemy robić, to odblokowywać nowe samochody. Tyle. Ach, przepraszam, można jeszcze oszpecić nasze autka stosując wieśniackie wzory rodem z Wejherowa (pozdrawiam buraka z Gdyni : )). Nic poza tym. Żadnych modyfikacji samochodów, zero jakiegokolwiek trybu kariery, brak wewnętrznej ekonomii. Nic. Pod względem singla, driveclub nawet nie mógłby konkurować z wyścigami z pierwszego Playstation, ponieważ jest on po prostu biedny i nie dający praktycznie żadnej satysfakcji.  


 
Zastanawiam się tylko, w jakim stadium była gra rok temu, kiedy miała wyjść na premierę PS4. Widzę dwie  możliwości. Albo była zwyczajną marketingową papką, mającą na celu poprawić nieco wizerunek dość marnego startowego line-upu konsoli. Albo była kompletnie niegrywanym ścierwem nienadającym się do wypuszczenia i grę zaczęto tworzyć zupełnie od nowa. Skąd drugi wniosek? Ano stąd ze w grze – mimo rocznej obsuwy – wciąż nie zawarto ani trybu foto, ani zmiennych warunków pogodowych. Po raz kolejny – kpina.
 
Zażenowany jakością „produktu końcowego” (minął wówczas niemal tydzień od premiery, a tryb sieciowy w dalszym ciągu leżał i kwiczał) postanowiłem zadzwonić do Sony. Chciałem zwrotu pieniędzy ponieważ Driveclub którego kupiłem, nie był Driveclubem, którego mi obiecano. Podczas rozmowy z konsultantką z obsługi klienta Playstation, przedstawiłem sytuację, pani przyjęła reklamację i podała numer zgłoszenia, na który miałem powołać się tydzień później. Jak zaleciła tak też zrobiłem. Dziś znowu zadzwoniłem do Sony, aby dowiedzieć się jak wygląda status mojej reklamacji. Takiego obrotu spraw można było się spodziewać. Miły Pan z obsługi Playsation poinformował mnie, że dostali odpowiedź „z góry” i zwrot (oczywiście) nie będzie mi przyznany. Kiedy zapytałem dlaczego, dostałem odpowiedź, że gra w trybie single player jest grywalna od premiery, a tryb sieciowy wkrótce będzie działał stabilnie. Przypomniało mi to troszkę sytuację w której garnitur z Microsoftu powiedział, że dla osób nie mających dostępu do Internetu, mają konsolę starej generacji. Analogia może trochę na wyrost, ale mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli.
 
Wypadałoby kończyć tego - już i tak przydługawego – bloga. Zostałem wydymany. Dostałem grę w wersji beta z niedziałającym multi, za którą dodatkowo musiałem zapłacić 169 zł. Sony rozłożyło ręce, a ja pozostałem sam z półproduktem i nauczką na przyszłość, aby do zamówień przedpremierowych podchodzić z dużą dozą ostrożności.
 


*- rym we wstępie absolutnie niezamierzony : ).

Oceń bloga:
18

Komentarze (24)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper